Strona główna » Poradniki » Radykalna ścieżka cudów

Radykalna ścieżka cudów

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65442-37-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Radykalna ścieżka cudów

Radykalna ścieżka cudów to najnowsza książka Gabrielle Bernstein, która dzieli się w niej historią własnej transformacji, odkrywając przed nami tajemnice duchowej podróży i stając się przewodnikiem na drodze do przezwyciężenia lęku i stworzenia życia, do którego jesteśmy powołani. Odkąd stała się studentką “Kursu cudów”, Gabrielle zmieniła się z nowojorskiej imprezowiczki w duchowego przewodnika młodych pokoleń.  Swoim czytelnikom oferuje lekcje zmieniające życie.

Dzięki wskazówkom Gabrielle dowiesz się, jak przyzwyczaiłeś się do myślenia wypełnionego strachem oraz odkryjesz, jak rozpoznawać i zmienić niewłaściwe wzorce, aby zrobić miejsce na szczęście i miłość.

_______

Gabrielle oferuje wewnętrzny spokój i miłość. – „ELLE”

Gabrielle zostało przydzielone piękne zadanie: ma pomóc wielu ludziom wyjść z ciemności (umysłowej i emocjonalnej) i wkroczyć w duchową światłość, której sama doświadczyła. – Marianne Williamson

Polecane książki

O poezji nie mówi się wiele - to trochę zapomniany sposób ukazywania swoich uczuć innym. "Namiastka miłości" jest próbą przelania ich na papier....
Pierwsza część fenomenalnej TRYLOGII BIAŁEGO MIASTA, pełnej mrocznych rodzinnych tajemnic, baskijskiej kultury i tradycji Mieszkańcami hiszpańskiej Vitorii wstrząsa wiadomość o podwójnym morderstwie, łudząco podobnym do brutalnych seryjnych zbrodni sprzed dwudziestu lat. W tym samym czasie na swoją ...
Inwentaryzacja roczna już za pasem. Poznaj najnowsze stanowisko Komitetu Standardów Rachunkowości. Sprawdź, na co powinieneś zwrócić szczególną uwagę....
Dwudziestodwuletnia Marysia chce uciec przed trudną przeszłością. Właśnie zakończył się jej związek z Maćkiem, z którym związana była przez ostatnie sześć lat. Mężczyzna, będąc pod wpływem narkotyków wsiadł za kółko i potrącił staruszkę na pasach, która kilka dni pó...
Cała prawda o słowiańskiej religii! Czy Słowianie posiadali  zorganizowany system wierzeń religijnych? Jak wyglądały ich świątynie i czy w ogóle istniały? Co było sercem ich systemu religijnego – panteon bogów czy magiczne rytuały?   Wierzenia słowiańskie rozpalają wyobraźnię badaczy, rodzimowierców...
Poradnik do Deus Ex: Rozłam Ludzkości będzie zawierał wszystkie niezbędne porady i wskazówki niezbędne do kompletnego ukończenia produkcji. Osobne rozdziały będą poświęcone kampanii dla pojedynczego gracza, ze szczególnym uwzględnieniem różnych sposobów prowadzących do zaliczenia poszczególnych zada...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Gabrielle Bernstein

Mojej matceDziękuję ci za to, że jesteś moją duchową towarzyszką.

Przedmowa

Gabrielle Bernstein jest nauczycielką i autorką, która dzielącą się z innymi cennym darem prawdy, którą sama odkryła. Wiele lat temu poczuła – podobnie jak ja kiedyś – że jeśli jakaś siła przemieni jej skomplikowane życie, będzie musiała podzielić się z ludźmi swoją historią.

W swojej książce Radykalna ścieżka zdrowia Gabrielle w zrozumiały i zabawny sposób podpowiada, jak sobie radzić z praktycznymi problemami, korzystając z zasad duchowych. Porusza kwestie związane z miłością, karierą i innymi współczesnymi wyzwaniami. Przeczytasz tutaj o jej wzlotach i upadkach, a także o tym, jak udało się jej odzyskać równowagę. Jestem pewna, że wiele się od niej nauczysz, dzięki czemu również ty będziesz mógł osiągnąć w swoim życiu pokój. Jej cud stanie się twoim cudem.

Gabrielle przypomniała mi niedawno o naszym pierwszym spotkaniu. Kilka lat temu podeszła do mnie po jednym z moich wykładów, żeby ze mną porozmawiać. Zapytała mnie, w jaki sposób zastosować zasady zawarte w Kursie cudów u osób w jej wieku. Odpowiedziałam jej wtedy: „Przeczytaj Kurs cudów i studiuj go. A potem zapytaj Boga, jak powinnaś się podzielić tymi naukami ze swoim pokoleniem”. Poczułam, że takie właśnie jest jej zadanie.

Miałam rację. Świetnie sobie z tym poradziła.

Ta książka jest opowieścią o osobistej podróży Gabrielle zawierającą wiele cennych dla nas wszystkich wskazówek. Jej szczerość, otwartość i pokora, z jaką podchodzi do Kursu cudów, czynią z niej prawdziwą nauczycielkę. Niech przekazywana przez nią mądrość pogłębia się przez kolejne lata. Gabrielle zostało przydzielone piękne zadanie: ma pomóc wielu ludziom wyjść z ciemności (umysłowej i emocjonalnej) i wkroczyć w duchową światłość, której sama doświadczyła. Książka Radykalna ścieżka cudów jest kontynuacją jej pracy. Niech więc będzie błogosławiona, podobnie jak wszyscy jej Czytelnicy.

Marianne Williamson

Wprowadzenie

Podróż, którą razem podejmujemy,

jest zamianą ciemności na światło,

ignorancji na zrozumienie.

Nic, co rozumiesz, nie napawa lękiem.

Jedynie w ciemności i w ignorancji

postrzegasz to, co zatrważające,

i cofasz się przed tym w jeszcze gęstszą ciemność.

Tymczasem tylko to, co ukryte, może przerażać,

nie z powodu tego, czym jest,

lecz z powodu tego, że jest ukryte.

– Kurs cudów

Przez ponad dwadzieścia lat prowadziłam pamiętnik. Opisywałam w nim swoje miłosne żale, lęki i zmagania związane z zaburzeniami odżywiania. Gdy byłam naćpana, pisałam o tym, jak bezskutecznie próbuję odstawić narkotyki. Zapełniałam wiele stron nienawiścią do siebie, zwątpieniem i obliczeniami kalorii. Opisałam tam również mnóstwo niemal identycznych dramatów miłosnych – tylko imiona chłopaków się zmieniały. Pisanie w pamiętniku było dla mnie jedynym sposobem na wyrażanie głębokiego cierpienia, które nieustannie odczuwałam. Płacząc, przelewałam na papier swoje lęki i smutki.

Dziś mój pamiętnik wygląda zupełnie inaczej. Od razu widać, że pisze go silna, szczęśliwa i autentyczna kobieta. Pisanie traktuję jako okazję do uszanowania samej siebie, zamiast obsesyjnego rozwodzenia się na temat diety i relacji romantycznych. Moje słowa są przepełnione dumą i współczuciem. Przezwyciężyłam uzależnienie od miłości, narkotyków, jedzenia, pracy i lęku. Bardzo ciężko nad tym pracowałam, ale było warto. Obecnie moje wpisy w pamiętniku ukazują głębokie pragnienie dalszego, świadomego rozwoju.

Moim głównym przewodnikiem w podróży ku miłości do siebie jest metafizyczny tekst Kurs cudów. Kurs jest programem do samodzielnego studiowania, zawierającym praktyczne wskazówki, jak uwolnić się od lęku we wszystkich obszarach życia. Księga ta pokazuje, że przebaczenie jest drogą do wewnętrznego spokoju i szczęścia. Po raz pierwszy spotkałam się z zasadami przedstawionymi w Kursie za sprawą mojej duchowej nauczycielki, Marianne Williamson, znanej na całym świecie ze swoich bestsellerów i wykładów. Marianne jest wiodącą nauczycielką Kursu cudów i prawdziwą „gwiazdą” duchowości.

Lekcje z Kursu cudów pomogły mi przyjąć zupełnie nowe podejście do życia. Przekonałam się, że większość rzeczy, których się obawiałam, tak naprawdę wcale nie jest przerażająca, a w wielu przypadkach okazywało się, że moje lęki nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Zrozumiałam, że lęk jest tylko iluzją wynikającą z dawnych doświadczeń, które projektujemy na teraźniejszość i przyszłość. Pozwoliło mi to uświadomić sobie, między innymi, że przez ponad dziesięć lat podtrzymywałam iluzję związaną z porzuceniem przez chłopaka w szkole średniej. W oparciu o tamto doświadczenie stworzyłam cały system przekonań odnoszący się do poczucia własnej bezwartościowości oraz destrukcyjnego lęku przed samotnością.

Lekcje zawarte w Kursie cudów pozwoliły mi uświadomić sobie, że we wszystkich swoich związkach wciąż odtwarzałam tamten lęk z przeszłości. Do każdego kolejnego związku miłosnego wnosiłam bagaż tamtego rozstania. Nawet jeśli byłam z kimś szczęśliwa, to gdzieś w tle nieustannie czaił się lęk, że w każdej chwili mogę to szczęście stracić, a wtedy znów będę cierpiała – tak jak wtedy. Ostatecznie lęk ten sprawiał, że nieświadomie niszczyłam wszystkie swoje związki, a gdy się kończyły, próbowałam stłumić ból jedzeniem, pracą i – co najgorsze – narkotykami. Za wszelką cenę usiłowałam uciec od tamtego dawnego lęku. Nie byłam w stanie cieszyć się dobrymi chwilami ani odczuwać przyjemności, ponieważ nieustannie chroniłam się przed lękiem. To było błędne koło.

Jestem wdzięczna Kursowi cudów za to, że nauczył mnie, iż lęk, który tak długo odczuwałam, tak naprawdę był tylko iluzją. To ja sama stworzyłam tę iluzję, a ona odzwierciedlała się w moich bieżących doświadczeniach. Gdy sobie to uzmysłowiłam, w końcu stałam się zdolna poradzić sobie z lękiem. Im bardziej byłam wierna temu nowemu systemowi przekonań, tym rzadziej odtwarzałam swoją przeszłość. Z czasem zaczęłam uświadamiać sobie różne swoje lęki i doświadczać niezwykłych zmian. Przekonałam się, że będę w stanie naprawdę uwolnić się od swoich wzorców lękowych, jeśli tylko będę się trzymała planu wyłożonego w Kursie cudów.

Przyznam, że gdy zaczęłam czytać Kurs, jego język i koncepcje były dla mnie zupełnie obce. Przerażało mnie mnóstwo odniesień do „Boga” i „Ducha Świętego”. Ostatecznie jednak uświadomiłam sobie, że skupianie się na semantyce to głupota. Najważniejsze były wskazówki, których udzielił mi Kurs – właśnie wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Słowa były jedynie środkiem przekazu tych wszystkich niezwykle cennych lekcji. Tak naprawdę najbardziej liczyła się moja gotowość do tego, by się zmienić i zastosować zawartą w nim wiedzę.

To właśnie gorące pragnienie zmiany skłoniło mnie do zakupu Kursu cudów. Weszłam do księgarni i zauważyłam grube, granatowe tomisko ze złotym tytułem na okładce. Nie zniechęcił mnie rozmiar tej księgi, wręcz przeciwnie – jej widok zaintrygował mnie i dodał otuchy. Uśmiechnęłam się i gdy wzięłam książkę do ręki, odniosłam wrażenie, jakby Wszechświat mrugnął do mnie porozumiewawczo. Wtedy stało się coś niezwykłego. Książka dosłownie zaciągnęła mnie do kasy. Nie żartuję. Czułam to bardzo mocno i było to dziwne uczucie, a jednak, o dziwo, niezwykle kojące. Intuicja podpowiedziała mi, że to dobry znak. Bez namysłu dokonałam zakupu i wyszłam z księgarni na róg ruchliwej, nowojorskiej ulicy. Otworzyłam książkę na wstępie i przeczytałam: To jest kurs cudów. Jest to kurs obowiązkowy. Jedynie czas, w którym go studiujesz jest dowolny (…). Kurs ten nie ma na celu nauki znaczenia miłości, ponieważ leży ono poza tym, czego można nauczyć. Ma natomiast na celu usunięcie blokad na drodze do uświadomienia sobie obecności miłości, która jest twym naturalnym dziedzictwem. Ciarki przeszły mi po plecach. Znalazłam to, czego szukałam – przewodnik, który miał mi pomóc pozbyć się tych wszystkich śmieci, które uniemożliwiały mi odczuwanie wewnętrznego spokoju i miłości. W tamtej chwili obiecałam sobie, że zostanę studentką i nauczycielką Kursu cudów – zawarłam świętą umowę, która całkowicie odmieniła moje życie.

Rok później udałam się na wykład Marianne, po którym miałam okazję porozmawiać z nią o mojej przygodzie z Kursem i podzielić się swoim pragnieniem przekazywania tych nauk mojemu pokoleniu. Poprosiłam ją o wskazówki, a ona odpowiedziała: „Przeczytaj Tekst, wykonaj ćwiczenia z Książki ćwiczeń dla studentów i przestudiujPodręcznik dla nauczycieli. A potem uklęknij i zapytaj Boga, jak masz przekazać te nauki swojemu pokoleniu”. Tak właśnie zrobiłam.

Czytając Tekst, zaczęłam rozumieć przesłanie Kursu. W prosty i zwięzły sposób głosi on, że jego celem dla ciebie jest szczęście i pokój. Tekst przyniósł mi także głębokie zrozumienie przyczyn mojego lęku i poczucia winy oraz podpowiedział, jak mogę sobie z nimi poradzić. Poznałam również znaczenie „cudu”, który jest niczym innym jak zmianą w postrzeganiu, czyli zamianą lęku na miłość. Następnie przeszłam do Książki ćwiczeń dla studentów zawierającej 365 lekcji – praktyk na każdy dzień roku.

Przystępując do tego rocznego programu, rozpoczęłam swój własny proces przemiany lęku w miłość. Książka ćwiczeń pokazała mi, jak nawiązać relację ze swoim wewnętrznym przewodnikiem, czymś, co Kurs cudów nazywa Wewnętrznym Nauczycielem. Ta relacja stała się dla mnie najważniejszym narzędziem odnowy umysłu (wrócę do tego w rozdziale 1). Potem, gdy byłam już gotowa, przeszłam do studiowania Podręcznika dla nauczycieli. Ta część Kursu przygotowała mnie do dzielenia się jego lekcjami z innymi ludźmi w jak najbardziej autentyczny sposób. Dzięki zaangażowaniu udało mi się odzyskać kontakt z własnym duchem, który jest miłością.

Za pośrednictwem tej książki chcę podzielić się pięknymi, zmieniającymi życie prawdami, jakie poznałam dzięki Kursowi. Opisując różne historie ze swojego życia, pokażę ci, jak poszczególne lekcje Kursu pomogły mi uwolnić się od lęku przed światem i żyć na ciągłym duchowym haju. Teraz jestem uzależniona od szczęścia i miłości, które odnalazłam w sobie. Pragnę ci podpowiedzieć, jak dostroić się do własnej duszy i odnaleźć w niej swoje szczęście. Nie jest to książka o tym, jak osiągnąć szczęście, ale raczej przewodnik służący usuwaniu przeszkód na drodze do niego, ponieważ ono już istnieje w twoim wnętrzu. Zabiorę cię w podróż ku nowej świadomości i zupełnie nowego podejścia do życia. Twoje kompleksy znikną, uwolnisz się od żalu i odzyskasz dziecięcą radość.

Na kartach tej książki podzielę się opowieściami z własnego życia o tym, jak z pomocą Kursu cudów pokonywałam swoje ego (zalękniony umysł). Pracując z Kursem, przekonałam się, że moje najtrudniejsze relacje były zarazem moimi najważniejszymi lekcjami. Dlatego też często będę wspominała o swoich rodzicach, przyjaciołach i partnerach. (Pragnę zaznaczyć, że bardzo kocham wszystkie te osoby i jestem im ogromnie wdzięczna za to, czego mogłam się dzięki nim nauczyć).

Podzielę się także swoją interpretacją idei prezentowanych w Kursie, dzięki czemu przekonasz się, że poczucie bezpieczeństwa i miłość, których szukasz, znajdują się w twoim własnym wnętrzu. Zaufaj mi: przez ponad dwadzieścia lat szukałam szczęścia w świecie zewnętrznym – poza sobą. Myślałam, że znajdę je w referencjach, chłopaku lub nowej parze butów. Łudziłam się, że gdy zgromadzę już wystarczająco dużo, mój lęk zniknie, a poczucie nieszczęścia i brak poczucia bezpieczeństwa w cudowny sposób zostaną zastąpione radością, pewnością siebie i beztroską. Ale tak się nie stało. Zwrócenie się do własnego wnętrza może wydawać się niezwykle trudne, ale dzięki Kursowi przekonasz się, że to jedyny kierunek, jaki możesz obrać. Gdy to sobie uświadomisz, będziesz mógł uwolnić się od potrzeby bycia uratowanym, zrezygnować z kontroli i pozwolić życiu płynąć.

Będę towarzyszyła ci w tej podróży jako nauczycielka. Zanim jednak wspólnie wkroczymy na tę ścieżkę, chciałabym opowiedzieć ci troszkę o sobie. Jestem autorką, mentorką, coachem i mówczynią, a moim celem jest pomaganie innym w uwalnianiu blokad na drodze do ich wewnętrznej radości. Moja praca jest znana na całym świecie, ponieważ – spójrzmy prawdzie w oczy – któż nie chciałby być szczęśliwy? Odstawmy jednak tytuły i referencje na bok. Najcenniejszym darem, jaki mogę ci zaoferować, jest świadectwo mojego życia. Wprowadziłam bowiem w życie wszystko, o czym tutaj piszę, i przeszłam prawdziwą przemianę wewnętrzną, o której przeczytasz w tej książce. Byłam silnie uzależniona od narkotyków i nieustannie poszukiwałam potwierdzenia własnej wartości w świecie zewnętrznym. Dziś zwracam się ku swojemu wnętrzu i odnajduję w nim szczęście, którego szukałam.

Podróż, w którą wyruszysz razem ze mną, składa się z trzech etapów. W Części I tej książki, „Zagubienie w lęku”, wyjaśnię, w jaki sposób twój umysł się zagubił i dlaczego tak bardzo przyzwyczaiłeś się do życia w lęku. Część II „Odpowiedź”, wskaże ci z kolei drogę do spokoju. Otrzymasz wszelkie narzędzia, jakich potrzebujesz do tego, by przywrócić radość i spokój umysłu. Następnie z Części III, zatytułowanej „Cud”, dowiesz się, jak utrzymać to szczęście i dzielić się nim ze światem.

W trakcie tej podróży posłużysz się różnymi medytacjami, które opisuję w poszczególnych rozdziałach (możesz je również pobrać z mojej strony internetowej: www.gabbyb.tv/meditate). Medytacje te pomogą ci odzyskać kontakt z twoją prawdziwą istotą, którą jest miłość, oraz z twoim przyrodzonym prawem, jakim jest doświadczanie cudów.

Kurs uczy, że tworzymy cud za każdym razem, gdy rezygnujemy z lęku na rzecz miłości. Im więcej takich cudów doświadczasz, tym wspanialsze staje się twoje życie. Dzięki tej wewnętrznej przemianie poprawią się również twoje związki i okoliczności zewnętrzne. Miejsce lęku zajmie spokój i zrozumiesz, że wszelka miłość, jakiej potrzebujesz, znajduje się w twoim własnym wnętrzu.

Brzmi to tak, jakbym miała klucze do bram nieba? Bo to prawda – mam je! Mogę potwierdzić skuteczność narzędzi, której tutaj prezentuję, ponieważ sama stale z nich korzystam. Po prostu oddychaj, pozostań otwarty i zastosuj się do sugestii, o których tu przeczytasz. Pamiętaj – nie jesteś sam. Nawet jeśli dławi cię lęk, jestem tu po to, by przypomnieć ci, że szczęście zawsze wygrywa.

CZĘŚĆ I. Zagubienie w leku1. Mała, szalona myśl

Wszystkie płytkie korzenie

muszą zostać wyrwane,

gdyż nie są wystarczająco głębokie,

aby cię wesprzeć.

– Kurs cudów

Przez większą część swojego życia czułam się jak oszustka. Z całych sił starałam się być popularna, dostosować się do innych i zasłużyć na akceptację. W tym celu ubierałam się w określony sposób, zgłębiałam konkretne zagadnienia i zmieniałam zainteresowania. W szkole średniej nosiłam martensy, przewiązywałam w pasie flanelową koszulę i usiłowałam wyglądać uroczo w spódniczce do hokeja na trawie, którą zakładałam na mecz. Próbowałam dopasować się do rówieśników, ale bezskutecznie. Nigdy tak naprawdę nie czułam się częścią żadnej grupy.

Teraz wiem, że w rzeczywistości brakowało mi poczucia głębszego sensu i celu. Szukałam potwierdzenia własnej wartości w relacjach – z przyjaciółmi, członkami rodziny i chłopakami. Byłam gadatliwą dziewczyną z żydowskiej rodziny z klasy średniej, dorastającą na przedmieściach i mającą rozwiedzionych rodziców hippisów. A przynajmniej taka była moja zewnętrzna tożsamość. Nie miałam jednak najmniejszego pojęcia, kim tak naprawdę jestem.

Co gorsza, miałam wrażenie, że myślę zupełnie inaczej niż pozostałe nastolatki. Wydawało mi się, że moi rówieśnicy z radością zadowalają się takimi sprawami jak sport, najnowsze hity kinowe i randki, a ja nieustannie rozmyślałam o zupełnie innych rzeczach. Ciągle zastanawiałam się, dlaczego jestem tym, kim jestem – dlaczego mam takie ciało i żyję w takiej, a nie innej rodzinie. Myślałam: Czy to wszystko? Rodzimy się, uczymy, zarabiamy, pobieramy się, mamy dzieci, a potem umieramy? Czy na tym właśnie polega życie? Byłam nastolatką przeżywającą kryzys egzystencjalny. Moja wewnętrzna udręka doprowadziła do tego, że ostatecznie zaczęłam kwestionować wszystko, czego mnie nauczono.

A świat nauczył mnie wierzyć w oddzielenie, rywalizację oraz w to, że jedni ludzie są lepsi, a drudzy gorsi. Uwierzyłam też, że pieniądze, partner i zawodowy sukces zapewnią mi prawdziwe szczęście. Szybko poznałam również całe mnóstwo stereotypów na temat dziewczyn, chłopców, bogatych i przegranych, którzy zawsze jedzą lunch sami. Społeczeństwo oczekiwało ode mnie, że uznam te iluzje za własną rzeczywistość, ale w głębi duszy nie mogłam się do nich przekonać. W moim umyśle toczyła się walka między tym, czego mnie nauczono, a moją głęboką intuicją, która podpowiadała mi, że jest jeszcze coś więcej. Mój głos wewnętrzny krzyczał: Obudź się, dziewczyno, istnieje lepszy sposób na życie!

W okresie dorastania doświadczyłam przez chwilę tego, czego szukałam: spokojnego świata, który nie miał nic wspólnego z tym, w co nauczyłam się wierzyć. Miałam wtedy szesnaście lat. W tamtym czasie moje cierpienie było już ogromne – żyłam w nieustannym lęku. Bałam się dosłownie wszystkiego: samotności, przybrania na wadze i braku akceptacji. Czasem odczuwałam lęk zupełnie bez powodu. Czułam się przez to jak wariatka. Mój brat i przyjaciele wydawali się zupełnie wyluzowani, a ja wciąż byłam przerażona. W końcu moja mama hipiska postanowiła mi pomóc poradzić sobie z lękiem za pomocą najlepszej metody, jaką znała: medytacji. Rozpaczliwie chciałam wyciszyć swoje uporczywe myśli i porzucić ten przerażający świat, jaki stworzyłam w swoim umyśle, więc się zgodziłam. Wtedy mama zapaliła jakieś kadzidełko i kazała mi usiąść na poduszce do medytacji ze skrzyżowanymi nogami i dłońmi skierowanymi wewnętrzną stronę ku górze, abym mogła przyjąć znajdującą się wokół mnie „energię”. Czułam się z tym bardzo niekomfortowo, ale byłam tak nieszczęśliwa, że postanowiłam spróbować.

Gdy zaczęłam praktykować medytację, przekonałam się, że intuicja mnie nie myliła. Naprawdę istniał lepszy sposób na życie. Odkryłam, że gdy medytowałam wystarczająco długo, mój umysł wyciszał się i niepokój znikał. Pewnego popołudnia dokonałam jeszcze większego odkrycia. Podczas medytacji spłynął na mnie głęboki spokój. Pojawiło się przyjemne mrowienie w kończynach i poczucie, że jestem otoczona miłością. Po raz pierwszy w życiu czułam, że jestem w domu. Dzięki temu utwierdziłam się w przekonaniu, że moja intuicja jest trafna. Szczęście to coś o wiele więcej niż centra handlowe, telewizja i popularność. Istnieje źródło energii, które jest większe ode mnie i do którego mogę uzyskać dostęp za pomocą medytacji. Chociaż nadal czułam się zagubiona, dostałam coś, na czym mogłam się oprzeć – nadzieję, że naprawdę istnieje lepszy sposób na życie.

Niestety nie mogłam podzielić się tym doświadczeniem ze swoimi znajomymi ze szkoły średniej. Gdybym nawet oświadczyła im w szkole: „Hej, ludzie, wczoraj wieczorem medytowałam i moje ciało ogarnęła fantastyczna energia miłości”, w życiu by mi nie uwierzyli. Należeli do ludzi, którzy wierzą tylko w to, co można zobaczyć. Miałam wrażenie, że żyli w świecie oddzielenia, lęku, rywalizacji i balu organizowanego na koniec roku szkolnego. Gdybym podzieliła się swoimi egzystencjalnymi przemyśleniami z przyjaciółmi, na pewno zostałabym przez nich odrzucona. A przecież i tak byłam już wystarczająco dziwna w ich oczach.

Wybrałam więc lęk. Odwróciłam się od uczuć miłości i błogości, które zaczęły dojrzewać w moim wnętrzu, i poszłam po linii najmniejszego oporu. Zanurzyłam się w lęku i zapomniałam o swoim spotkaniu z miłością. Postanowiłam dostosować się do reszty i w rezultacie uwierzyłam, że życie jest ciężkie. W okresie dorastania utrwalałam w sobie to przekonanie i skupiałam się na swoim zewnętrznym wizerunku. Opierałam swoją tożsamość na tym, że jestem czyjąś dziewczyną, studentką aktorstwa, młodą przedsiębiorczą kobietą, imprezowiczką, o której wspomniały gazety plotkarskie, oraz osobą, którą warto odnaleźć w Google. Prezentowałam się światu jako ktoś lepszy od innych, ale tak naprawdę czułam się gorsza. Chociaż mogłoby się wydawać, że prowadzę wspaniałe życie, to jednak nie potrafiłam stłumić tego wewnętrznego głosu, który wciąż przypominał mi, że istnieje coś więcej.

Uciekałam od tego głosu. Zaprzeczałam tej prawdzie. Pozwoliłam na to, by lęk przejął stery mojego życia i kierował nim bez jakiejkolwiek mapy, przez co ostatecznie zabrnęłam w przerażające, ślepe uliczki nałogów (uzależnienie od narkotyków było tylko jednym z nich) i toksyczne, dramatyczne związki. Upadałam mnóstwo razy, aż w końcu poddałam się temu wewnętrznemu głosowi, posłuchałam go i sięgnęłam po „mapę” – Kurs cudów, który zaprowadził mnie z powrotem „do domu”.

Dziś nadal korzystam z tej mapy i pragnę się nią z tobą podzielić. Przypuszczam, że bardzo brakuje ci takiego przewodnika. Być może próbujesz teraz poradzić sobie z rozstaniem, utratą pracy, śmiercią bliskiej osoby, nałogiem, nienawiścią do swojego ciała lub – podobnie jak ja kiedyś – przechodzisz kryzys egzystencjalny. Z czymkolwiek się teraz zmagasz – wiem, że to nie jest proste i że lęk z pewnością odgrywa w tym dużą rolę. Spójrzmy prawdzie w oczy: mógłbyś wynieść z księgarni całą sekcję poradników, prawda? To świetnie, bo właśnie twoje pragnienie zmiany własnego życia doprowadziło cię do mnie. Nie ma nic złego w tym, że potrzebujesz pomocy. Prędzej czy później wszyscy gubimy się w tym świecie. Dlaczego tak się dzieje? Już na bardzo wczesnym etapie życia większość z nas oddziela się od miłości i wybiera lęk. Zwykle doświadczamy jedynie przelotnych chwil inspiracji i prawdy. Czasem jakaś piosenka, piękny obraz lub czyjeś objęcia wzbudzają w nas uczucie miłości. Wszyscy w głębi duszy wyczuwamy miłość, ale nie wierzymy w nią, tylko w lęk. W każdym z nas jest jednak cichy głos, który pragnie czegoś więcej. To właśnie twój wewnętrzny głos zaprowadził cię do tej książki. W jakiś sposób udało się mu przemówić do ciebie wystarczająco głośno, by przebić się przez lęk i podpowiedzieć: Może jednak istnieje jakiś lepszy sposób na życie? A ty go posłuchałeś.

Świetnie! Jestem z ciebie dumna. Starałeś się, jak mogłeś, ale nadszedł czas na całkowicie nową przygodę! Pokażę ci zupełnie inny sposób postrzegania świata. Jak wspomniałam wcześniej, Kurs cudów będzie naszą „mapą”. Podobnie jak większość map, na pierwszy rzut oka Kurs wydaje się trudny do rozszyfrowania. Dlatego najważniejsze jest, aby podejść do niego z otwartym umysłem. Wiem, że ten newage’owy światopogląd na początku może wydać ci się trochę dziwny, ale mam nadzieję, że się tym nie zniechęcisz. Proszę cię tylko o to, byś pozostał otwarty na treść tej książki. Na pewno nie zawsze będziesz się z nią zgadzał. Nic dziwnego, ponieważ większość zawartych w niej informacji kwestionuje to, w co nauczono cię wierzyć. Najwyraźniej jednak potrzebujesz nowych przekonań, skoro stare cię zawiodły, a ja jestem tu po to, by pokazać ci, że życie wcale nie musi być ciężkie, nie musisz czuć się samotny, a cuda są twoim przyrodzonym prawem. Otwórz się więc na nową perspektywę, a odnajdziesz drogę do szczęścia i pokoju. Wiem, że to bardzo odważna obietnica, ale moje życie jest dowodem na to, że jest to możliwe. Jak głosi Kurs: Jest sposób życia w świecie, który nie jest tutaj, chociaż tak się wydaje. Nie zmieniasz wyglądu, choć uśmiechasz się częściej. Masz pogodne czoło, a twoje oczy są spokojne. Brzmi fantastycznie, prawda? Ty też możesz tak żyć.

W tym rozdziale przedstawię podstawowe idee Kursu, zgodnie z którymi lęk jest iluzją, a cud – zmianą w postrzeganiu. W większości przypadków pozostanę przy pojęciach, jakimi posługuje się Kurs, ale czasem będę opisywała te idee po swojemu. Zacznę od przypomnienia, że przyszedłeś na ten świat w stanie umysłu zwanym miłością. Cofniemy się do czasu, gdy byłeś niewinnym dzieckiem i odczuwałeś ten głęboki spokój. Następnie wymienię główne przyczyny, dla których już go nie odczuwasz. Pomogę ci zrozumieć, że to właśnie oddzielenie od wewnętrznego stanu radości jest główną przyczyną narastającego poczucia nieszczęścia – tego właśnie naucza Kurs. Na koniec przedstawię ćwiczenie służące identyfikacji własnych negatywnych wzorców myślowych. Dostrzeżenie tych wzorców jest pierwszym krokiem w kierunku ich zmiany. Naszą wspólną podróż zaczniemy więc od miłości. Cóż za wspaniały początek!

Narodzeni w miłości

Miłości, o której będę pisała na kartach tej książki, nie należy mylić z uczuciem właściwym dla związków romantycznych. Kurs definiuje miłość jako uczucie pokoju i radości właściwe prawidłowemu umysłowi. Nie chodzi tu więc o miłość, którą odczuwamy tylko do niektórych osób, lecz o taką, która obejmuje wszystkich i wszystko. Gdy jesteśmy w takim stanie umysłu, wiemy, że wszyscy są sobie równi i zawsze czujemy się dobrze. Jest to stan pozbawiony lęku i przepełniony wiarą.

Wszyscy narodziliśmy się w miłości. Gdy przychodzimy na ten świat, znamy tylko miłość. Mamy nieustanny kontakt z naszym wewnętrznym przewodnikiem, który jest głosem intuicji, miłości i inspiracji. (Piszę o tym w swojej poprzedniej książce Add More ~ing to Your Life. W tej książce będę używała zwrotu „wewnętrzny przewodnik” zamiennie z „duchem” i „miłością”). A zatem na początku nasze myśli są zestrojone z miłością, a kochający i spokojny umysł wierzy, że wszyscy ludzie są sobie równi i że jesteśmy częścią większej całości. Czujemy, że jesteśmy wspierani i połączeni z całym światem. Wiemy, że tylko miłość jest prawdziwa. Wierzymy w cuda.

Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z tą ideą zawartą w Kursie, nie mogłam sobie przypomnieć takiego momentu w swoim życiu, w którym czułam, że prowadzi mnie miłość. Nawet jako małe dziecko byłam bojaźliwa – ciągle miałam wrażenie, że coś jest nie w porządku. Później, gdy jako nastolatka doświadczyłam krótkich spotkań z miłością w trakcie medytacji, byłam pewna, że najbardziej brakuje mi w życiu właśnie miłości. W tamtych ulotnych chwilach poczułam ją i wiedziałam, że jest prawdziwa, chociaż nie potrafiłam jej wtedy uchwycić ani zatrzymać. Zapamiętałam to jednak, a owo wspomnienie czasami przynosiło mi pocieszenie.

Mała, szalona myśl

A zatem rodzimy się w miłości, lecz wkrótce potem poznajemy lęk. Bardzo szybko przejmujemy lęk otoczenia i zaczynamy kwestionować miłość. Jedna mała szalona myśl może podważyć całą naszą pełną miłości postawę, gdy, jak mówi Kurs, zapominamy się zaśmiać. Czasem dochodzi do tego jeszcze w okresie niemowlęcym. Być może twoja mama czegoś się bała albo tata dużo krzyczał, a ty, jako niewinne dziecko, przejąłeś ich lęk. Wystarczy jedna taka myśl jak: „Nie jestem wystarczająco bystry”, „Nie jestem wystarczająco ładna” lub „Tatuś mnie nie lubi, bo nas zostawił”, abyśmy oddzielili się od miłości i zagubili w lęku. W chwili gdy zaczynamy traktować poważnie ten szalony pomysł, zaczynamy również śnić zły sen, z którego nie potrafimy się obudzić.

Jedna pełna lęku myśl powoduje, że tracimy dostęp do miłości oraz kontakt z naszym wewnętrznym przewodnikiem. Kurs nazywa to „dysocjacją”, która w zasadzie nie jest niczym więcej, jak decyzją, aby zapomnieć. A zatem postanawiamy zapomnieć, że jesteśmy tyle samo warci, co inni ludzie i tak jak wszyscy, zasługujemy na miłość. Wybieramy wiarę w lęk i zaczynamy postrzegać siebie samych jako odseparowaną jednostkę. Czasem wierzymy, że jesteśmy wyjątkowi i lepsi od innych, a innym razem jesteśmy przekonani, że jesteśmy dużo gorsi i niewystarczająco dobrzy. Tego typu myśli są destrukcyjne i zupełnie bezproduktywne.

Taka mała szalona myśl, która wyparła mój wewnętrzny głos, pojawiła się, gdy jako ośmiolatka występowałam w krajowej reklamie telewizyjnej. To było niesamowite przeżycie – nie dlatego że byłam dumna ze swojego aktorstwa, czy też podekscytowana występem w telewizji, ale dlatego, że wtedy mój tata po raz pierwszy zwrócił na mnie uwagę. Nie chcę przez to powiedzieć, że był złym człowiekiem lub rodzicem – po prostu nie miałam z nim głębokiej więzi. Gdy poczułam, jak to jest zwracać na siebie uwagę, uzależniłam się od tego uczucia i od tamtej pory potrzebowałam coraz więcej uwagi ze strony mężczyzn. Uzależniłam się od niej.

Chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy, tamto doświadczenie całkowicie przeprogramowało mój umysł. Doszłam do wniosku, że zewnętrzny sukces zapewni mi miłość taty. Od tamtej pory myślałam, że jestem wystarczająco dobra dopiero wtedy, gdy ktoś mnie zauważy. Starałam się więc jak mogłam, żeby być zauważaną. To właśnie wtedy zagubiłam się w lęku. Ta jedna mała szalona myśl stała się moim głównym problemem wewnętrznym i fundamentem emocjonalnym, na którym opierałam się przez kolejne dwadzieścia lat swojego życia. Straciłam wiarę w miłość i wpadłam w sidła lęku.

Ego

Kurs mówi: Nie możesz być wierny dwóm panom, którzy proszą cię o sprzeczności. Dlatego też musimy dokonać wyboru między miłością, z której pochodzimy, a tą małą szaloną myślą, która nas od niej oddziela. W większości przypadków wybieramy lęk i w rezultacie powstaje sposób myślenia nazywany w Kursie „ego” (nie należy mylić tego pojęcia z psychoanalityczną koncepcją ego). Gdy tylko oddzielamy się od miłości, pozwalamy, by ego przejęło nad nami kontrolę i stało się naszym wewnętrznym tyranem. A jego celem jest zamknięcie nas na miłość w ciemnym, samotnym zaułku poprzez przekonanie nas, że jesteśmy oddzieleni od kochającego stanu umysłu, z jakim przyszliśmy na świat. Ego nie może przetrwać w świetle miłości, więc będzie robiło wszystko, co tylko w jego mocy, by to światło stłumić. Kurs traktuje o tym mechanizmie w następujący sposób: Słuchając wypowiedzi ego, i widząc to, co pod jego kierunkiem widzisz, z pewnością będziesz uważał siebie za znikomego, podatnego na atak i wylękłego. Będziesz doświadczał depresji, poczucia bezwartościowości oraz uczuć nietrwałości i nierzeczywistości. Ta lekcja z Kursu wyjaśniła mi przyczyny mojego głębokiego lęku oraz przekonania, że nie jestem wystarczająco dobra. Zrozumiałam, że mój kochający umysł został wyparty przez ego.

Głównym celem ego jest wmawianie nam, że miłość nie istnieje, przez co pozostajemy na łasce myśli pełnych lęku. Dlatego też ego nieustannie próbuje utwierdzać nas w tym przekonaniu.

Kurs mówi, że „ego ma zatem zupełny zamęt i sieje zupełny zamęt. Ego oddziela nas od miłości po to, by zatrzymać nas w ciemności. Zmusza do tego, byśmy zakwestionowali istnienie miłości i uwierzyli w problemy związane z wyglądem, relacjami, karierą, czy też niskim poczuciem wartości. Jako nastolatka dokonałam wyboru, by pozostać wierną ego. Miałam obsesję na punkcie tego, co myślą o mnie inni ludzie, z kim się przyjaźnię i jak wyglądam. Wszystkie moje myśli były pełne lęku. Dopiero przed trzydziestką zaczęłam doświadczać pierwszych chwil wolności od niego. Jakby tego jeszcze było mało, miałam obsesję na punkcie popularności innych dziewczyn i porównując się z nimi, zawsze wypadałam gorzej. Miałam poczucie, że są lepsze ode mnie. Ego ciągle wmawia nam, że jesteśmy lepsi lub gorsi od innych. Przekonuje nas do wiary w takie iluzje jak: „Nie jestem wystarczająco dobry, by dostać się do tej szkoły”, „Bez mężczyzny jestem niepełna” lub „Jestem znacznie bardziej popularna niż tamta dziewczyna”. W głębi duszy wiemy, że te myśli nie są prawdziwe, ale i tak w nie wierzymy.

Aby więzić nas w ciemności, ego skłania nas do atakowania innych ludzi lub siebie samych. Ja czułam się tak niezrozumiana i odseparowana od swoich rówieśników, że moje ego przekonało mnie, iż to oni stanowią problem: „Nie rozumieją mnie. To tylko zgraja idiotów”. Uwierzyłam, że problem tkwi w innych, dlatego stałam się ofiarą, a ego uwielbia czynić z nas ofiary.

Projekcja wywołuje postrzeganie

Głównym zadaniem ego jest dbanie o to, byśmy nie zmienili zdania i nie przestali wierzyć w lęk. W rezultacie projekcja oparta na lęku, za pomocą której ego nami kieruje, staje się naszą rzeczywistością. W Kursie czytamy: Świat, który widzisz (…), jest zewnętrznym obrazem wewnętrznego stanu. Gdy wybieramy iluzję ego związaną z grzechem, poczuciem winy, złością, atakowaniem i lękiem, właśnie to widzimy w świecie zewnętrznym. To prawdziwy koszmar. Kurs mówi: Postrzeganie jest wyborem, a nie faktem. Iluzje ego przejawiały się w wielu dziedzinach mojego życia, a zwłaszcza w związkach romantycznych. Ponieważ uwierzyłam, że brak uwagi ze strony ojca świadczy o tym, że nie jestem wystarczająco dobra, przeniosłam ten wzorzec myślenia na relacje z mężczyznami. Postrzegałam siebie samą jako niewystarczająco dobrą, więc robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby tylko utrzymać przy sobie partnera – kierowało mną przekonanie, że bez niego jestem niepełna.

Wszyscy dokonujemy projekcji i mamy specyficzny sposób postrzegania świata. Dwoje ludzi może oglądać wspólnie ten sam program telewizyjny, ale jednego przygnębią problemy związane z życiem miłosnym bohaterów, a drugiego kwestia przemocy. Oboje oglądają program przez pryzmat własnego ego, więc zauważają dokładnie to, na czym się skupiają. Wybór jest tutaj słowem kluczem. Tak, to prawda: decydujemy się wierzyć w te szalone myśli. Projektowanie na zewnątrz takich przekonań jak „Jestem za gruba” „Jestem bezwartościowa” czy „Nie jestem wystarczająco bystry” jest naszym wyborem. Decydujemy się zapomnieć o miłości i zamiast niej wybieramy szaloną myśl. W rezultacie żyjemy w świecie opartym na własnych, ograniczających projekcjach. Projektujemy swoje iluzje na zewnątrz, przez co wydają nam się prawdziwe. Co gorsza, głęboko wierzymy w swoje przekonania, ponieważ to my sami je stworzyliśmy.