Strona główna » Obyczajowe i romanse » Skrawek raju (Medical)

Skrawek raju (Medical)

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 9788327645302

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Skrawek raju (Medical)

Arissa Cotter jest jedynym lekarzem w małej przychodni na malezyjskiej wyspie. Z radością przyjmuje pomoc doktora Philippe’a Aronaza, który przybył tutaj głównie po to, by odpocząć w luksusowym spa. Arissa domyśla się, że Philippe jest bogaty, lecz nie wie, że ma także arystokratyczne pochodzenie. Gdy to sobie uświadamia, staje przed problemem. Jest w nim już zakochana, i to z wzajemnością, lecz nie wyobraża sobie, by ona, wychowywana w niedostatku, potrafiła stworzyć dobry związek z kimś, kto zawsze pławił się w luksusie. Jednak Philippe postanawia zawalczyć o jej miłość...

Polecane książki

Czy to prawda, że król Karol XVI Gustaw w trosce o środowisko naturalne zakaże swoim krajanom używania wanien? Jak w praktyce wygląda słynne szwedzkie równouprawnienie? Autorka odpowiada na te pytania, oprowadzając czytelnika po galerii utopijnych portretów jednego z najszczęśliwszych narodów Europy...
Był rok 2126, kiedy w końcu mieliśmy pewność, że się z Nimi spotkamy.Był rok 2126, kiedy nawet wojsko musiało zaufać potędze, jaką posiadali mutanci tacy, jak ja.To w tym roku wszystko się zaczęło.Nauczyłam się, jak mogę pomóc Ziemi w obronie przed Nimi. Jak sprawić, by energia, która płynęła w mo...
”Praktyczny poradnik prawa spadkowego z wzorami pism” Mariusza Korcyla powstał z myślą o studentach prawa, administracji, ekonomii i zarządzania, a także osobach, które na co dzień nie są związane ze stosowaniem prawa. Może być wykorzystany przez prawników praktyków, zajmujących się zagadnieniami pr...
Marc Lucas w wypadku samochodowym stracił żonę i ich nienarodzone dziecko. Sam przeżył i obwinia się o ich śmierć… Jest na granicy szaleństwa i dlatego zgodziłby się usunąć ze swojej pamięci wszystkie wspomnienia. Jeszcze nie wie, że cierpienie zamieni się wtedy w koszmar. I nie wie, że ten koszmar ...
W książce omówiono całokształt regulacji prawnych dotyczących wykonywania zawodu lekarza, przywołano kluczowe wyroki sądowe w tym zakresie oraz wybrane opinie wybitnych znawców tej problematyki. .. Zarówno lekarze, jak i prawnicy odnajdą tu uporządkowany opis kilkudziesięciu praw związanych ze s...
Siedemnasty wiek, Hyruf. Epoka krwawych wojen religijnych. Poniżany przez ojca z powodu kalectwa Mulgih Thadur nie może dłużej znieść maltretowania siebie i swojej matki. Doprowadzony do ostateczności popełnia makabryczne morderstwo, które pozoruje na samobójstwo. Nie wie jednak, że z ukrycia ob...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Scarlet Wilson

Scarlet WilsonSkrawek raju

Tłumaczenie:Iza Kwiatkowska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Philippe usadowił się w fotelu, po czym zsunął na oczy bejsbolówkę. Przed nim cztery godziny lotu na Temur Saporę, malajską wyspę na Morzu Południowochińskim, które zamierzał przespać.

Dwie minuty później jakiś gruby jegomość zaczął się wciskać w sąsiedni fotel. Philippe nieco się przesunął. Błąd! Bo ten spocony facet natychmiast się rozgadał.

– Przepraszam, jestem trochę za duży na standardowy fotel lotniczy – tłumaczył się, po czym wyciągnął dłoń do Philippe’a. – Harry Reacher z Minneapolis w Stanach – przedstawił się. – Pan też leci na Temur Saporę?

Philippe powstrzymał się, by nie powiedzieć, że oczywiście, bo ten samolot leci tylko na Temur Saporę.

– Philippe. – Uścisnął wyciągniętą dłoń, nie zdradzając nazwiska. Nie szkodzi, że to Amerykanin. Jego nazwisko jest znane na całym świecie. Udawał się w tę podróż incognito. I dlatego wybrał wysepkę na Morzu Południowochińskim, o której mało kto słyszał.

– Jestem lekarzem – rzucił Harry, ocierając chusteczką spocone czoło. – Przez dwa tygodnie będę pracował w jednym z ośrodków zdrowia na Temur Saporze. Słyszałem, że mają tam spore osiągnięcia w zakresie leczenia trudno gojących się ran.

– Naprawdę? – zainteresował się Philippe. – Jakim cudem?

– Jesteś z branży? – zapytał Harry z błyskiem w oku.

– Tak, jestem lekarzem.

– Aaa… – Harry uważnie mu się przyjrzał. Oby go nie rozpoznał! – Też będziesz tam pracował?

– O nie – odparł Philippe. – To moje wakacje, pierwsze od pięciu lat. Zamierzam leniuchować przez dwa tygodnie, pić piwo i spać. – Nie wspomniał, że musi się otrząsnąć po tym, co przeżył na oiomie. Nigdy o tym nie zapomni.

– Jeżeli to mają być wakacje, to dlaczego nie lecisz z paczką przyjaciół? – zdziwił się Harry. – Wy młodzi nie spędzacie wakacji z kumplami?

Philippe wzruszył ramionami. Miał wieloletnią wprawę w unikaniu pytań, na które nie chciał odpowiadać.

– Dzięki za komplement, ale nie jestem taki młody. Mam trzydzieści jeden lat. Jestem pewien, że gdyby byli tu moi przyjaciele, oka bym nie zmrużył, a tego mi teraz trzeba. Pięć lat harówki przez pięćdziesiąt godzin w tygodniu każdego by wykończyło. Za kilka tygodni wracam do pracy, więc przedtem muszę naładować baterie.

– I twój wybór padł na Temur Saporę? Nikt o tej wyspie nie słyszał.

– Właśnie o to mi chodziło. Idealne miejsce. Piękne plaże, bezkres oceanu i mało znane luksusowe spa.

– Hm… Pewnie każdemu z nas przydałoby się trochę wyciszenia – zauważył Harry.

– Ale to nie dla ciebie, bo lecisz do pracy. – Chętnie by usłyszał więcej o leczeniu ran.

– Z pobudek egoistycznych – wyznał Harry. – Liczę, że dowiem się jak najwięcej i tę wiedzę zabiorę do Stanów. Dla mnie to wyprawa życia. – Szeroko się uśmiechnął. – Nie mogę się doczekać…

Philippe usiadł wygodniej, by zapiąć pas. Harry nie bez trudności zrobił to samo.

– O czym to rozmawialiśmy? Mogę ci opowiedzieć o efektach opracowanej przez nich maści na martwicze zapalenie powięzi.

Gdy samolot rozpędzał się na pasie, Philippe słuchał z uprzejmym uśmiechem na twarzy, świadomy, że perspektywa snu oddala się coraz bardziej.

– Harry, dobrze się czujesz?

Trzy godziny później Harry znowu podniósł dłoń do brzucha w okolicach splotu słonecznego. Nie tknął jedzenia, pił tylko wodę i pocił się obficie.

– Przejdzie mi. To zwyczajna niestrawność.

Philippe pokręcił głową.

– Pozwól, że cię zbadam.

Z plecaka pod fotelem wyjął miniaturowy monitor kardiologiczny i słuchawki. Taki zestaw ma przy sobie każdy lekarz. Nie czekając na odpowiedź Harry’ego, podłączył go do monitora.

– Cierpisz na jakąś chorobę, o której powinienem wiedzieć?

– Mam lekko podwyższone ciśnienie, ale od kilku lat jest pod kontrolą.

Philippe dotknął jego piersi. Zimna i spocona. Osłuchując go, stwierdził, że płuca są w porządku, ale serce nie pracuje prawidłowo.

– Muszę się pozbierać – wyszeptał Harry. – W tym ośrodku mam się spotkać z Arissą Cotter. Ona na mnie czeka. Brakuje im lekarza, więc dobrze się złożyło. – Znowu chwycił się za serce. – Jestem jej potrzebny.

Po raz pierwszy Philippe dostrzegł w jego oczach strach. Skinął na stewarda.

– Kiedy wylądujemy?

Mężczyzna z niepokojem spojrzał na Harry’ego.

– Za godzinę.

– Możemy wylądować gdzieś bliżej?

– To niemożliwe, bo cały czas lecimy nad Morzem Południowochińskim. Temur Sapora to najbliższe lotnisko.

Philippe się skrzywił. Po raz pierwszy żałował, że nie skorzystał z prywatnego odrzutowca należącego do rodziny królewskiej. Ale przecież chciał podróżować incognito, zasmakować prawdziwych wakacji przed powrotem do Corinez, gdzie czekały na niego obowiązki związane z wdrożeniem w życie pewnych zmian w służbie zdrowia.

Król dobrze przygotował swoje dzieci. Następca tronu robił karierę w siłach zbrojnych, drugie dziecko zostało lekarzem, by ułatwiać wdrażanie reform w opiece zdrowotnej, a trzecie otrzymało wykształcenie w dziedzinie księgowości, żeby dołączyć do komitetu doradczego w sprawach finansów.

Lądowanie królewskiego odrzutowca na Temur Saporze postawiłoby na nogi wszystkie agencje prasowe na świecie, a nie tak miały wyglądać jego wakacje.

– Harry, jak oceniasz ten ból w skali od jeden do dziesięciu?

Harry zbladł. I nie odpowiedział.

Philippe poczuł znamienny ucisk w dołku. Jako lekarz bywał w różnych sytuacjach, ale nie na wysokości dziesięciu kilometrów nad poziomem morza, a powinien podać Harry’emu jakiś lek przeciwzakrzepowy, bo to zawał, ale takich leków nie ma na tej wysokości.

Kilka sekund później Harry bezwładnie zwiesił głowę.

Gdy przerażony steward rzucił się po defibrylator, Philippe ułożył Harry’ego na podłodze w przejściu.

Dziesięć minut później bezradnie przegarnął włosy palcami. Przegrana sprawa. Defibrylator nie zarejestrował żadnego rytmu, sztuczne oddychanie nie poskutkowało, a oni znajdowali się zbyt daleko od miejsca, gdzie można by kontynuować reanimację.

Popatrzył na Harry’ego, po raz ostatni szukając tętna, po czym zerknął na zegarek.

– Czas zgonu druga pięćdziesiąt trzy. – Pokręcił głową. – Harry, bardzo mi przykro – szepnął. – Ale to już nie będzie podróż twojego życia.

ROZDZIAŁ DRUGI

Arissa zerknęła na zegarek. Dziwne. Upłynęło wiele godzin, odkąd samolot z Harrym Reacherem na pokładzie wylądował na wyspie, więc Harry powinien był już do niej dotrzeć.

Oby się nie rozmyślił, pomyślała smętnie, bo zwabienie lekarza na Temur Saporę graniczyło z cudem.

Umywszy ręce, przysiadła przy stoliku.

– Adilah, przyjrzyjmy się twojemu paluszkowi. – Włożyła rękawiczki i dotknęła palca dziewczynki, żeby się upewnić, czy środek znieczulający zadziałał.

– Jak pani myśli, ile szwów trzeba będzie jej założyć? – zapytała matka.

– Myślę, że cztery wystarczą – odparła Arissa. – Paskudna rana, ale zaraz ją zaszyję. I wcale to nie będzie bolało.

Nucąc piosenkę, której nauczyła ją jej matka, zabrała się do zabiegu, a dziewczynka z uśmiechem na twarzy podjęła melodię. Na koniec Arissa nałożyła niewielki opatrunek, po czym sięgnęła po bloczek recept.

– Nie obejdzie się bez antybiotyku, bo rana była bardzo zabrudzona, a córka ma większą skłonność do infekcji niż inne dzieci.

Matka dziewczynki ze zrozumieniem pokiwała głową. Uwadze Arissy nie umknęły sine kręgi pod oczami kobiety. No cóż, opieka nad pięciolatką chorą na białaczkę wyciska swoje piętno także na opiekunach.

– Gdyby Adilah dostała gorączki albo rana zaczęła się paprać, przyjdźcie do mnie. Jeżeli nic takiego się nie wydarzy, starajcie się przez kilka dni nie ubrudzić ani zamoczyć opatrunku. Będzie dobrze.

Rozległo się pukanie do drzwi. Kurczę, znowu jakiś turysta. Wszystko przez to, że luksusowe spa na wyspie nosi nazwę podobną do nazwy przychodni.

– Chwileczkę! – Porządkowała blat stolika.

Ignorując jej polecenie, ciekawski turysta wszedł do gabinetu, gestem głowy żegnając wychodzące Adilah i jej matkę. Rozejrzał się dokoła.

Arissa się najeżyła. Jak nic szuka wzrokiem prześcieradeł z egipskiej bawełny, słomianych parasoli, koktajli oraz osobistych kelnerów. Ten skromny ośrodek to zdecydowanie nie takie miejsce.

Westchnęła, po czym uśmiechnęła się sztucznie.

– Zabłądził pan? – Serce biło jej jak szalone. Ten Pan Turysta spokojnie mógłby zająć miejsce Hugh Jackmana na liście jej marzeń.

Nieznajomy był wysoki, wspaniale zbudowany, miał ciemne włosy i ciemne oczy. Postawił na ziemi pokaźnej wielkości plecak, a nie designerską walizę, jakiej należałoby się spodziewać. W ręce trzymał bejsbolówkę.

– Mam przyjemność z Arissą Cotter?

Zamrugała. Nie to nie ten, na którego czeka. Doktor Reacher jest po sześćdziesiątce!

– A kto pyta? – wykrztusiła.

Serce biło jej tak mocno, że brakowało jej tchu. Jakiś reporter? Prywatny detektyw? Czyżby po latach ucieczki w końcu dopadła ją starannie skrywana tajemnica?

– Philippe… – Nie podał nazwiska. – Obawiam się, że przynoszę złe wieści.

Fatalnie. Na moment znieruchomiała, po czym bezwiednie cofnęła się o krok, spodziewając się najgorszego. Milczała.

Philippe odetchnął głębiej.

– Z przykrością muszę cię zawiadomić, że w samolocie siedziałem obok doktora Reachera. Miał zawał, kiedy byliśmy w powietrzu.

– Jak… jak to? – wyjąkała.

Błyskawicznie zapomniała o strachu. Egoistka. Myślała, że chodzi o nią.

– Jest w szpitalu? – Gdy zrok tajemniczego Philippe’a pociemniał, już wiedziała, co się stało. – O nie…

Nie poznała Harry’ego Reachera, ale od kilku miesięcy jego pełne entuzjazmu mejle rozjaśniały jej życie. Wyczuwało się go w każdym zdaniu.

Przystojny nieznajomy bacznie się jej przyglądał.

– To bardzo przykra wiadomość – powiedziała. – Liczyłam, że będziemy razem pracować. – Śmierć Harry’ego oznaczała, że przez parę tygodni wszystko nadal będzie na jej głowie.

Philippe przegarnął włosy palcami, a ona dopiero teraz zauważyła oznaki zmęczenia na jego twarzy.

– Nie mogę sobie darować, że nie udało mi się go uratować, ale tam, w powietrzu… – westchnął – nic nie miałem. Żadnych leków, żadnego sprzętu. Nie mam wątpliwość, co wykaże sekcja zwłok… Ale gdyby to się stało na ziemi, blisko szpitala, miałby szansę przeżyć.

Powiedział to tak, jakby czuł się odpowiedzialny za tę śmierć.

– W samolocie był defibrylator?

Przytaknął.

– Owszem, ale tętna nie było.

Wiedziała, co to znaczy. Rozległy zawał serca. Nawet gdyby nieopodal znajdował się szpital, szansa na utrzymanie Harry’ego przy życiu była nikła. Otrząsnęła się.

– Skontaktuję się ze szpitalem i konsulatem, żeby zawiadomili rodzinę.

– Już to zrobiłem.

Ściągnęła brwi.

– Naprawdę?

Dziwne. Na Temur Saporze niepodzielnie rządzi biurokracja. Kim jest ten facet? Wydawało się jej, że zna tę twarz, ale z nikim nie mogła jej skojarzyć.

Mówił po angielsku z domieszką akcentu francusko-włosko-hiszpańskiego. Zdecydowanie Europejczyk, ale skąd? Niezależne od tego, kim jest, musi być bogaty, bo spa na Temur Saporze przyciąga bogatych oraz bardzo bogatych.

Na pobyt na tej wyspie stać wyłącznie milionerów. Z czasem odkryją ją zwyczajni śmiertelnicy, ale na szczęście jeszcze nie teraz. Zgrzytała zębami za każdym razem, kiedy przyszło jej usłyszeć, jak jakiś milioner chwali się w wywiadzie, że spędził wakacje na „luksusowej malajskiej wyspie”, stawiając jej rodzinną w wyspę w centrum uwagi.

Z jednej strony, marzyło się jej, że Temur Sapora pozostanie nieskalana i nieodkryta, ale z drugiej, chciała by wyspa korzystała z pieniędzy zostawianych przez bogatych gości. Jej znajomi dostali pracę w różnych przybytkach luksusu. Ludzie żyjący wcześniej w biedzie zaczęli zarabiać, jednocześnie zyskując pewną niezależność oraz łatwiejszy dostęp do opieki zdrowotnej.

Lata temu, żeby studiować medycynę, Arissa musiała opuścić wyspę, bo na wyspie nie było uniwersytetów, a szpitale nie dysponowały nowoczesnym sprzętem. Jednak przyszedł czas zmian na lepsze.

Była szczęśliwa, że może wrócić, by dzielić się swoimi umiejętnościami z wyspą, którą opuściła na wiele lat. Ostatnią specjalizację, pediatrię, robiła w Waszyngtonie. Jednak z radością spoglądała z pokładu samolotu na błękit oceanu, a w tle na wulkaniczny stożek.

Nie ma to jak w domu.

Na niespodziewany odgłos złowieszczego łoskotu Philippe rzucił jej spojrzenie pełne niepokoju. Uśmiechnęła się.

– Spoko – powiedziała.

Przestraszył się? Kilka sekund później łoskot się powtórzył i lunęło jak z cebra.

Odetchnął z wyraźną ulgą, wyglądając na zewnątrz, gdzie ulicą rwały hektolitry wody.

– Brzmiało to jak bombardowanie.

Dziwne skojarzenie, pomyślała, spoglądając na zegarek.

– W sezonie można według tego nastawiać zegarki – wyjaśniła. – Mniej więcej w południe codziennie toniemy w strugach deszczu. – Gdy poczuła zapach jego wody po goleniu, była zła na siebie z powodu gwałtownej reakcji swojego ciała. Deszcz nieubłaganie bębnił o blaszane dachy sąsiednich domów, rozpryskując się fontannami.

Z trudem odwróciła wzrok od szerokich ramion przybysza pod cienkim T-shirtem. Kurczę, co się z nią dzieje?

Stanęła bliżej niego. Wpatrywał się w błotnistą mazię płynącą ulicą.

– Zawsze to tak wygląda?

– Tak. Ale za piętnaście minut znowu wyjdzie słońce. – Wskazała na wulkan w oddali, nad którym unosiła się ciemna chmura. – Naukowcy badali to zjawisko, ale nie doszli do żadnych konkretnych wniosków. Jak byłam mała, moja nenek tłumaczyła mi, że bóg piorunów jest smutny i chce nam o sobie przypomnieć.

– A ty w to wierzyłaś? – zapytał trochę rozbawiony.

Nagle poczuła się dotknięta. Przeniosła wzrok z jego twarzy na logo na T-shircie. Ten znak był jej nieobcy. Ta koszulka kosztowała tyle, ile ona zarabia w miesiąc. Tak, miała rację. To jeden z tych multimilionerów, gości luksusowych hoteli. Więc lepiej, żeby to sobie dobrze zapamiętała.

Zalała ją fala wspomnień. Ktoś taki jak on nigdy nie zrozumie kogoś takiego jak ona… Jako niemowlę została porzucona na ulicy. Jednak los był jej przychylny. Adoptowała ją pewna para, obdarzając bezgranicznym ciepłem, dopóki oboje nie zmarli kilka lat temu.

Jednak swoje sukcesy zawdzięczała tylko sobie oraz kochała rodzime wyspiarskie opowieści i tradycje. Przedstawiciel klasy uprzywilejowanej nigdy nie zrozumie Temur Sapory.

– Jeszcze piętnaście minut i będzie po wszystkim – poinformowała go. – Będziesz mógł wyruszyć tam, dokąd zmierzałeś. Postój taksówek znajduje się na końcu tej uliczki. – Oblizała wargi, po czym dodała: – Dziękuję za przekazanie wiadomości o Harrym. Życzę udanego pobytu.

Wydawał się zaskoczony taką odprawą, ale się tym nie przejęła. Czekało ją mnóstwo roboty, tym bardziej że doktor Reacher już jej nie pomoże.

Szkoda czasu na wymianę uprzejmości z człowiekiem, który nawet się nie przedstawił. Bez względu na to, jak ładnie pachnie.

Minął jeden dzień, a on już konał z nudów.

Hotel był wspaniały, nieskazitelny, z piękną piaszczystą plażą, z każdego pokoju miał widok na turkusowy ocean. Dyskretna obsługa zdawała się wyczuwać każdą jego potrzebę, łóżko oraz pościel w niczym nie ustępowały tym, w jakich sypiał w pałacu. Na wyciągnięcie ręki wszystko, czego można zapragnąć.

Bardzo starannie wybierał to miejsce i trafił w dziesiątkę. Tutaj można odpocząć i totalnie się zrelaksować.

Zakończywszy pracę na oddziale ratunkowym, czuł, że dobrze mu zrobi jakiś czas poświęcony refleksji. Ten ostatni pacjent uprzytomnił mu, jak ważne jest wprowadzenie zmian do systemu opieki zdrowotnej w jego kraju.

Wyspa Corinez była ulubionym miejscem odpoczynku bogatych i sławnych, ale nie każdy, kto tam mieszkał i pracował, należał do tej kasty, co sprawiało, że wydatki na ochronę zdrowia znajdowały się na ostatnim miejscu na liście pilnych potrzeb.

Po tym ostatnim przypadku ojciec obiecał mu kilka tygodni wolnego, zanim wróci na Corinez, żeby opracować system darmowej opieki ginekologiczno-położniczej.

Przygotowywał się do swojej roli od najmłodszych lat ze świadomością, że ta chwila nieuchronnie nadejdzie, podobnie jak jego siostra oraz brat. Niewątpliwie najtrudniejsza rola przypada Anthony’emu jako następcy tronu, gdy za rok ojciec abdykuje.

Philippe skinął głową, gdy kelner postawił szklankę z koktajlem na stoliku obok. Nadeszła pora refleksji, planowania, podsumowania, czego się nauczył, przez rok podróżując po świecie, oraz zastanowienia się, co z tego można by wprowadzić na Corinez.

To konieczne, bo ostatnimi laty ten raj na ziemi nieco się zmienił. Dla bogaczy królestwo Corinez od zawsze było rajem podatkowym; kasyna przyciągały celebrytów. Teraz jednak recesja dotknęła Corinez w równej mierze co inne kraje i chociaż milionerzy nie zniknęli, zwiększyło się ubóstwo wśród tych, którzy z trudem wiązali koniec z końcem. I to na nich należało się skupić.

Philippe święcie wierzył, że każdy powinien mieć prawo do opieki zdrowotnej. Planował wprowadzić system podobny do brytyjskiego NHS, a że od czegoś należało zacząć, jego wybór padł na ciężarne i noworodki.

Więc dlaczego zaprząta sobie głowę poznaną wczoraj śliczną panią doktor na malezyjskiej wyspie?

W nocy śniły mu się jej krucze włosy, poważne ciemne oczy, jej kształty, różowa bluzka i obcisłe spodnie.

Kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, zachwyciło go jej podejście do małej pacjentki, ale gdy zauważyła, że ją obserwuje, obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem. Na coś takiego nie był przygotowany.

Przypadły mu w życiu dwie role: księcia Philippe’a oraz doktora Aronaza. Obaj nader rzadko spotykali się z podejrzliwością. No cóż, nie przedstawił się Arissie. Unikał tego, starając się zachowywać anonimowość.

Ale skoro już tu się znalazł?

Goście hotelowi należeli do śmietanki towarzyskiej. Zdążył już rozpoznać pewnego aktora uciekającego przed skandalem, bezwzględnego polityka, pisarkę, która przez cały dzień pracowała nad najnowszą powieścią oraz kilkunastu znanych biznesmenów szukających relaksu, mimo że ani na chwilę nie rozstawali się z telefonem.

Prawdę mówiąc, nie miał najmniejszej ochoty się z nimi zadawać. Zwłaszcza z jasnowłosą aktorką, która w tej chwili usiłowała ściągnąć na siebie jego uwagę.

Jego ostatni romans z aktorką okazał się porażką. Pochlebiało jej, że spotyka się z księciem, lubiła być podziwiana, uwielbiała nieustające zainteresowanie mediów. Jednak nie podobało się jej jego zawodowe zaangażowanie ani jego plany na przyszłość zakładające jeszcze więcej czasu poświęconego pracy.

Kiedy oświadczył, że praca jest dla niego ważniejsza niż ona, nie wahała się z nim zerwać. Jasne, że poczuł się dotknięty. Może nawet trochę się w niej podkochiwał, ale godzinny wywiad, jakiego udzieliła telewizji w porze największej oglądalności, opowiadając głównie o nim, zgasił i tę iskierkę.

Od tej pory miał się na baczności. Nie był gotowy znowu narazić się na podobne ryzyko. Tutaj jest po prostu Philippem, nie członkiem rodziny królewskiej z Corinez. Przyjemne uczucie.

Rozejrzał się. Czym by tu się zająć? Pójść na siłownię? Nic ciekawego. Do centrum biznesowego? Wykluczone. Salon piękności? Nie. Może na masaż? Wzdrygnął się. Nigdy nie lubił, by go dotykano. Tenis albo squash? Ha, trudno grać w tenisa w pojedynkę.

Przeciągnął się, delektując się ciepłem promieni słonecznych. Jego umysł znowu skupił się na Arissie.

Nie kryła rozczarowania, dowiedziawszy się, że doktor Reacher do niej nie dołączy, a on nawet nie zapytał, jaki to może mieć wpływ na jej pracę. Prawdę mówiąc, poczuł się lekko dotknięty tym, jak poprzedniego dnia skończyła ich pierwszą rozmowę.

Nie był przyzwyczajony, by tak go traktowano. Jasne, jako lekarz często miał do czynienia z pijanymi albo trudnymi pacjentami, a jako książę spotykał się z bezczelnymi albo wstrętnymi dygnitarzami. Ale Arissa?

To coś całkiem innego. Jakby zrobił coś, co ją dotknęło, a przecież nic takiego nie miało miejsca.

Wyciągnął się na leżaku. Niewykluczone, że cała przychodnia jest na jej głowie. Bez zastanowienia usiadł, zerknął na pomarańczowy koktajl, po czym potrząsnął głową, sięgając po T-shirt.

Nadal może pozostać anonimowy. Może się jej przedstawić jako doktor Aronaz, przemilczając, że jest członkiem rodziny królewskiej. Temur Sapora to wyspa na innej półkuli niż Corinez.

Jego umysł przełączył się na tryb turbo. Może jej pomóc, jednocześnie zapoznając się z funkcjonującym tu systemem ochrony zdrowia. Poda swoje referencje, pomijając ostatnie zatrudnienie w szpitalu na Corinez, bo gdyby się z nim skontaktowała, od razu dowiedziałaby się o jego pochodzeniu. W pozostałych szpitalach jest znany jedynie jako doktor Aronaz.

Kogo chcesz oszukać? – zastanawiał się, idąc do swojego apartamentu, żeby się ubrać.

Przecież myślał wyłącznie o tej szczupłej sylwetce i ciemnych oczach. Wychodził z pokoju uśmiechnięty.

Nikt nie odrzuci pomocy darmowego lekarza.

Tytuł oryginału: Island Doctor to Royal Bride?

Pierwsze wydanie: Harlequin Medical Romance, 2019

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2019 by Scarlet Wilson

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o. o., Warszawa 2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł w jakiejkolwiek formie. Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji. HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela. Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327645302