Strona główna » Obyczajowe i romanse » Świat na rozdrożu

Świat na rozdrożu

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7508-663-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Świat na rozdrożu

"Dlaczego mimo rozkwitu technologii pracujemy ciężej i dłużej? Czemu nasze miasta są coraz brudniejsze i bardziej zatłoczone? Dlaczego jedzenie smakuje jak zmiksowany papier, pachnie tak samo i jest coraz droższe? Problemy gospodarki, energii i środowiska są tak silnie ze sobą powiązane, że nie powinny, a nawet nie mogą być rozwiązywane w oderwaniu od siebie. O tym właśnie jest ta książka – przedstawia wiele aspektów naszej rzeczywistości i składa je w spójną całość. Po przeczytaniu ""Świata na rozdrożu""  zrozumiesz powiązania między odległymi dziedzinami. Dowiesz się, jak wielkie zmiany nas czekają i dlaczego świat już wkrótce będzie wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj… Jeśli należysz do osób, które chcą rozumieć świat, świadomie go kształtować i przygotować się na zbliżające się zmiany, to czeka Cię fascynująca podróż. To największa opowieść naszych czasów. A być może nawet całej historii ludzkości."

Polecane książki

"Czy widzisz tego żebraka? Jest bogatszy ode mnie, bo nie ma nic, a tymczasem ja jestem kilkaset milionów dolarów na minusie". Tak mówił Donald Trump w latach 90. XX wieku w chwili największego upadku. Dziś jest prezydentem Stanów Zjednoczonych i jednym z najbogatszych ludzi na świecie. W ja...
Agata to dziewczynka obdarzona niezwykłą pamięcią i intuicją, która marzy o pisaniu książek detektywistycznych. Podróżuje po świecie, aby rozwiązywać najbardziej zawikłane zagadki. Towarzyszą jej zwariowany kuzyn Larry, wierny kamerdyner oraz kot Watson. W zamku Dunnottar znajduje się pilnie st...
378 przepisów – kuchni regionalnej i nie tylko na: zupy, coś na drugie, sosy, potrawy z ryb, potrawy z grzybów, surówki, sałatki, marynaty, solanki, wędliny, ciasta, ciastka, ciasteczka, potrawy słodkie i desery, przyprawy, nalewki, likiery, piwa, miody, napoje...
Żużlowiec Falubazu Zielona Góra Marcin Malicki zostaje oskarżony o zamordowanie kolekcjonera antyków za pomocą średniowiecznego miecza. W sprawę zostaje wmieszany nowosolski dziennikarz Andrzej Sokół, który trafia na trop niewyobrażalnych skarbów gromadzonych 300 l...
„Niemiecki w podróży” stanowi must have każdego, kto chce doskonale poznać słownictwo związane z podróżowaniem. Samouczek przyda się nie tylko turystom, stanie się doskonałą pomocą także dla maturzystów i studentów przygotowujących się do egzaminów. Autorka przeprowadza nas przez niuanse słownictwa ...
Tematyka Omówienie najczęściej występujących nieprawidłowości podczas prowadzenia badań ipomiarów elektrycznych.Wybrane zagadnienia z treści obejmują: o bezpieczeństwo prac pomiarowych przy urządzeniach elektroenergetycznych o rodzaje i zakres badań i pomiarów ochronnych o błędy przy wykonywaniu p...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Marcin Popkiewicz

ZANIM PRZEWRÓCISZ KARTKĘ

Lubisz WIEDZIEĆ? Współczesny świat zaspokaja tę potrzebę w nadmiarze. W kablówce masz 500 godzin programów na dobę, a kolorowe paski z informacjami latają w tę i we w tę. Ale umówmy się, niewiele z tego dla Ciebie wynika. W ogóle rozumiesz coś z tego?

Właśnie o to chodzi w tej książce – ROZUMIEĆ. Nie tylko znać fakty, ale rozumieć powiązania. Wtedy wszystko nabiera sensu i już nie musisz mieć doktoratu, żeby znaleźć odpowiedź na podstawowe pytania. Dlaczego mimo rozkwitu technologii pracujemy ciężej i dłużej? Czemu nasze miasta są coraz brudniejsze i bardziej zatłoczone? Dlaczego jedzenie smakuje jak zmiksowany papier, pachnie tak samo i jest coraz droższe? Dlaczego płacisz za benzynę i prąd więcej niż rok temu?

To już nie jest sprawa polityków debatujących o bilionach dolarów/euro. To nie jest sprawa futurologów fantazjujących na temat Ziemi za tysiące lat ani eko-zapaleńców przykuwających się w proteście do drzew.

To zaczyna dotyczyć Ciebie i Twoich bliskich.

Masz kredyt w banku albo zamierzasz go wziąć? Masz dzieci lub – przeciwnie – odkładasz rodzicielstwo na później? Planujesz zakupy? Wakacje? Przeprowadzkę? Udział w wyborach? Ta książka pomoże Ci podjąć lepsze decyzje… albo uniknąć decyzji głupszych.

Autor jest fizykiem i to, co tu przeczytasz, jest twardą wiedzą, a nie ideologią. Marcin Popkiewicz jest wiarygodny, bo żyje tym, co mówi – i JAK mówi. Nie lata jumbo–jetem na konferencje klimatyczne, ale przemierza pociągiem Polskę z wykładami, często bez honorarium. Prosto wyjaśnia skomplikowane zjawiska. Piszę to jako stuprocentowy humanista, który przed poznaniem Marcina nie odróżniał PKB od wskaźnika inflacji (no dobra, żartuję, to akurat odróżniałem, ale niewiele więcej).

Ta książka nie spodoba się wielu osobom. Producentom naklejającym na najbardziej trujący i energożerny szmelc trzy literki „eko”. Społecznikom zagłuszającym sumienia „Godzinami dla Ziemi” i innymi formami malowania trawy na – nomen omen – zielono. Politykom mantrującym „wzrost PKB, wzrost PKB”. Fantastom, których recepta na niedobory energii brzmi: „Postaw parę wiatraków i wymień żarówki na świetlówki”.

Czy ta książka spodoba się Tobie? Nie mam pojęcia. Może odłożysz ją w kąt, wracając do starej, dobrej, wygodnej ignorancji. Ale może będzie dla Ciebie przebudzeniem i inspiracją. Jak dla mnie, choć z Marcinem dyskutujemy w wielu sprawach…

Bo widzisz – sprawy opisane przez Marcina Popkiewicza możesz ignorować (choć i tak dotkną Cię któregoś dnia). Ale możesz też zacząć działać, tym razem skutecznie. Jeśli nie zmienisz świata, to chociaż przygotujesz się lepiej na zmiany. Ta książka Ci w tym pomoże.

Jedno jest pewne: wszyscy jesteśmy na Rozdrożu. Ty także. Wybieraj!

Jerzy Rzędowski

„Czytam. Nie mogę się oderwać, psiamać, a muszę przecież pracować…”.

Emil Szweda, redaktor naczelny „Private Banking”

„Książka o megatrendach to rzecz wyjątkowa. Pozwala dostrzec niewidoczny na co dzień związek między rosnącym deficytem budżetowym a zmianami klimatycznymi czy między wymieraniem gatunków a oprocentowaniem kredytów w banku za rogiem. Zrozumienie tych ulotnych zależności otwiera całkiem nową perspektywę dla poszukiwania rozwiązań dla problemów, przed którymi stoi dziś nasza cywilizacja”.

Michał Miazga, dyrektor REC Polska

„Na co dzień wielu ludzi kieruje się prostą regułą: jeśli nie umiesz w pół minuty powiedzieć, o co ci chodzi, to znaczy, że sam tego nie wiesz, nie przemyślałeś tego i po prostu zawracasz głowę. Reklamy trwają maksymalnie 30 sekund, prawda? Co jednak zrobić z takim na przykład kryzysem energetycznym, który za nic nie daje się streścić w kilku zdaniach bez popadania w banalne uproszczenia? A jeszcze do tego powiązać to z gospodarką i środowiskiem… W Świecie na Rozdrożu Marcin Popkiewicz dokonał rzeczy, wydawałoby się, niemożliwej – przekuł złożone tematy w pasjonującą opowieść o współczesnym świecie oraz regułach, które nim rządzą. Jednocześnie nie stracił instynktu badacza: każda teza podparta jest ogromną liczbą fascynujących i dających do myślenia faktów, a żelazna logika wyciąganych wniosków przekona nawet najbardziej sceptycznych”.

Piotr Kozłowski, wiceprezes Netsprint.pl

„Świetny pomysł, książka dotyczy zagadnień istotnych, otwiera nowe perspektywy poznawcze, jest merytorycznie poprawna. Napisana językiem atrakcyjnym, bogatym znaczeniowo, acz lapidarnym. Materiał zawarty w książce posiada duże znaczenie, ponieważ przełamuje charakterystyczny dla nauki szkolnej aspektywny (przedmiotowy) sposób prezentacji treści, integrując zagadnienia z zakresu wielu dziedzin. Sprawy środowiska naturalnego stają się dzięki lekturze niniejszej książki nie tylko bardziej zrozumiałe, ale też ważne”.

prof. Maciej Tanaś, Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej

„Tak łatwo w dzisiejszym świecie manipulować opinią publiczną, politykami, rządami. Manipulują wszyscy, którzy bronią swojego status quo: przemysł energetyczny, motoryzacyjny, wojskowy, medyczny, sami politycy. Manipulacjom sprzyja chaos informacji, szum medialny oraz cyniczna gra na kłamstwach. Dlatego tak ważne są wszystkie działania, których celem jest rzetelne przedstawianie faktów, upowszechnianie wiedzy (nie mitów) i mobilizowanie do myślenia. Książka Świat na Rozdrożu autorstwa Marcina Popkiewicza przedstawia rzetelne fakty, upowszechnia wiedzę, zmusza do myślenia i podejmowania decyzji, których efektem ma być wybór drogi rozwoju cywilizacji. […] Czasami lepiej nie wiedzieć o pewnych rzeczach. Takie życie w nieświadomości ma mniej zmartwień i smutków i generalnie człowiek nie ma dylematów. A jednak prawda, choć bolesna, daje szansę na zmianę”.

Dominik Dobrowolsk, podróżnik, ekolog

„Ta książka jest fenomenalna. Każdy, komu zależy na przyszłości, powinien ją przeczytać”.

Piotr Ogonowski, wykładowca zarządzania, manager, ekspert

„Dla mnie osobiście to wsparcie tego, co robię od ponad 20 lat. Przez cały ten czas zabiegam o pozostawienie w naszym kraju tego, co mamy najcenniejsze – zielonych obszarów, gdzie żyją zwierzęta, gdzie wiosną i latem kwietne łąki wprawiają w zachwyt, gdzie nad ranem słychać ptaki, a wieczorem rechot żab. Po raz pierwszy ktoś to powiązał z niezrozumiałymi dla mnie procesami ekonomicznymi, eksploatacją środowiska i polityką jednocześnie”.

Dorota Janicka, zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Szczecinie

„Na początku było dobre słowo o Marcinie od naszego wspólnego znajomego. Później było pierwsze spotkanie z Marcinem; szkolenie, rozmowy, spieranie się i pozytywne podkręcanie. Po każdym spotkaniu przychodziła refleksja: »Kurczę, to ma sens«. Po kilku miesiącach ciszy Marcin przysłał książkę. Książkę, na którą wielu ludzi nie będzie gotowych. Wielu ludziom zburzy światopogląd i zachwieje (mam nadzieję!) bezgraniczną wiarą w to, co jest pokazywane w telewizji i prasie opiniotwórczej. Dlaczego? Ponieważ niepowiązane dotąd ze sobą fakty zaczną pasować do siebie jak elementy układanki, tylko dlaczego nikt wcześniej na to nie zwrócił uwagi?! No właśnie, dlaczego… dowiesz się po przeczytaniu Świata na Rozdrożu”.

Agata Rzędowska, prezes Fundacji Korpus Kadetów

„Świat na Rozdrożu Marcina Popkiewicza może zburzyć spokój czytelnika, pokazując, że w obecnej sytuacji gospodarczej i energetycznej świata nie ma łatwych i jednoznacznych rozwiązań. Autor krok po kroku przedstawia zależności istniejące we współczesnym świecie, przedstawiając zagrożenia związane z nieograniczonym wzrostem i dowodząc, że wzrost gospodarczy, taki, jakim go znamy, dobiega końca. Marcin Popkiewicz nie poprzestaje jednak na wyliczaniu wyzwań, jakie stoją przed nami, lecz wskazuje też rozwiązania, które wymagają od nas wszystkich nowego spojrzenia na kwestie rozwoju gospodarczego i globalnej odpowiedzialności.”

Przemysław Tymiński, British Council

„To książka dla zaangażowanych, którzy sporo już wiedzą, ale chcą dowiedzieć się jeszcze więcej. I dla leniwych, którym nie chce się zbierać i sprawdzać rozproszonych informacji – autor robi to za nas. To fascynująca podróż przez mechanizmy działania naszego świata, od której po prostu nie można się oderwać. Muszę jednak dodać, że to nie jest wygodna książka, bo po jej przeczytaniu wiesz, że musisz zacząć działać. I to jak najszybciej!”.

Tomasz Kosiorek, dziennikarz Radio Euro

„W zasadzie żyje nam się dobrze – stać nas na coraz więcej, wszystko jest bardziej w zasięgu ręki, rosną nasze aspiracje i marzenia. A jednak dzieje się coś niepokojącego. Wypicie wody z kranu stało się czymś niezwykle ryzykownym, a jedzenie to w większości straszna chemia! Nie pozwalamy dzieciom samym wychodzić na podwórko – no, chyba że to zamknięte osiedle. Na lotnisku musimy stawiać się coraz wcześniej i nie dziwi, że przy kontroli trzeba się prawie rozebrać. A gdzie indziej jest jeszcze gorzej. Wystarczy zajrzeć do gazety, obejrzeć telewizję lub posłuchać radia. […] Świat na Rozdrożu to fascynująca książka, która pokazuje, w jak bardzo skomplikowanym świecie żyjemy i jakie mechanizmy rządzą naszą rzeczywistością, oddziałując na życie każdego z nas”.

Anna Batorczak, Uniwersyteckie Centrum Badań nad Środowiskiem Przyrodniczym UW

Nawet daleko idące zmiany demograficzne, ewolucja stanu systemu finansowego, trendy w działaniu światowej gospodarki, wydobyciu surowców czy środowisku umykają naszemu postrzeganiu.

Oczywiście są specjaliści, którzy zajmują się tymi kwestiami. Poznałem wielu ekspertów z biznesu, uczelni, urzędów i organizacji pozarządowych. Wielu z nich to osoby o wielkiej wiedzy, zaangażowane w to, czym się zajmują – czy jest to dbanie o stan polskiej gospodarki, bezpieczeństwo energetyczne, czy też ochrona środowiska. Świat, który stworzyliśmy, jest bardzo skomplikowany, specjalizacja jest więc naturalnym rozwiązaniem. Skutkuje jednak utratą szerszej perspektywy.

Przypomina to starą opowieść o trzech mnichach, którzy wędrując ciemną nocą, spotkali na swej drodze słonia.

Pierwszy mnich wpadł na bok słonia i powiedział: – Wpadłem na ścianę!

Drugi dotknął jego nogi, mówiąc: – To drzewo!

Trzeci zaś złapał za ogon słonia i oznajmił: – Nie… To musi być lina!

Ilustracja 1.1. Kto zgadnie, z czym mamy do czynienia?

Żaden z nich nie dostrzegał słonia jako całości, opisując jedynie te jego części, z którymi miał bezpośredni kontakt – nie dostrzegał więc powiązań.

Większość specjalistów naturalną koleją rzeczy postrzega sytuację właśnie przez pryzmat swojej dziedziny. Ekonomista mówi o kryzysie i wzroście gospodarczym, energetyk o zapewnieniu dostaw prądu i paliw, klimatolog o emisji dwutlenku węgla, a ekolog o zanieczyszczeniu środowiska i ochronie przyrody. Bardzo często rozwiązania przedstawiane przez eksperta w jednej dziedzinie są sprzeczne z propozycjami eksperta z innej dziedziny.

Specjaliści ostrzegający przed zbliżającymi się niedoborami ropy proponują przyspieszenie eksploatacji piasków roponośnych i budowę zakładów przeróbki węgla w paliwa syntetyczne. Z kolei klimatolodzy mówią, że to pewna droga do katastrofy.

Eksperci od żywności zwracają uwagę, że jeśli chcemy wyżywić rosnącą populację, eliminując widmo głodu, to w ciągu najbliższych 50 lat musimy wyprodukować tyle jedzenia, co w całej historii ludzkości od czasów faraonów, powinniśmy więc zwiększać powierzchnię pól uprawnych i stosować więcej nawozów. Z kolei eksperci od oceanów przestrzegają, że zwiększanie zużycia nawozów doprowadzi do katastrofalnego powiększania się stref beztlenowych w oceanach, eksperci od energii domagają się przeznaczenia większego areału pod biopaliwa, ekolodzy zaś chcą, żeby zaprzestać wycinki lasów i jak największe obszary pozostawić w nienaruszonym stanie. Każdy z nich przedstawia mocne argumenty, ale rekomendowane działania są sprzeczne.

Do niedawna przyjmowaliśmy powszechnie za pewnik, że kolejne pokolenia będą żyły coraz dostatniej. Dziś jednak młodzież wielu krajów zauważa, że nie jest w stanie osiągnąć dobrobytu i pewności jutra, które osiągnęli ich rodzice, a nawet znaleźć pracy. Ekonomiści pocieszają, że gdy tylko zduszone obecną recesją gospodarki wrócą na drogę wzrostu, pojawią się też dobrze płatne miejsca pracy. Ale czy na pewno?

Wszystko to są elementy większej układanki. Każda dziedzina postrzegana całościowo, w oderwaniu od pozostałych, może być absolutnie fascynująca i pochłonąć całą uwagę. Jednak kwestie gospodarki, energii i środowiska są tak głęboko ze sobą powiązane, że nie powinny, a nawet nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od siebie.

O tym właśnie jest ta książka – przedstawia wiele aspektów naszej rzeczywistości i składa je w spójną całość. Po przeczytaniu Świata na Rozdrożu zrozumiesz powiązania pomiędzy, zdawałoby się, odległymi dziedzinami, a także – jak wielkie zmiany nas czekają i dlaczego świat już wkrótce będzie wyglądał zupełnie inaczej niż dziś.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dobrze. Badania pokazują, że mimo bardzo zróżnicowanej sytuacji w różnych regionach świata, ogólnie rzecz biorąc, ludzkość nigdy nie miała się lepiej. Na ścieżkę wzrostu wchodzi nawet wiele biednych dotychczas krajów, a ich klasa średnia szybko się powiększa. Idzie w górę światowy „wskaźnik rozwoju” HDI (Human Development Index) – łączna miara oczekiwanej długości życia, edukacji oraz siły nabywczej. Żyjemy bezpiecznie, bogato, zdrowo i szczęśliwie. Miliardy ludzi cieszą się wolnością osobistą, państwem prawa i demokracją, a dzięki rozwojowi technologii mają do dyspozycji udogodnienia, o których nawet nie marzyli dawni arystokraci i królowie.

Jednak nad tym sielankowym obrazem zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Nigdy dotychczas nie stanęliśmy przed tak wielką piramidą wyzwań, a właściwie problemów. Nigdy.

W języku angielskim funkcjonuje powiedzenie: „Ignorować słonia w pokoju”, dotyczące kontrowersyjnych tematów i spraw, które jednak są trudne i nieprzyjemne, więc są ignorowane, a ich poruszanie jest źle widziane. To jest książka o takim słoniu, a nawet o całym ich stadzie.

Pierwszym słoniem jest Gospodarka. Jest bardzo możliwe, że trwający dekady wzrost gospodarczy właśnie dobiega końca. W rezultacie stoimy w obliczu niestabilności, a nawet możliwości załamania się światowej gospodarki i opartego na długu globalnego systemu finansowego, który może istnieć jedynie w warunkach wykładniczego wzrostu gospodarczego.

Drugi słoń to Energia i inne surowce. Przyjrzymy się kwestiom wyczerpywania się złóż ropy i innych zasobów oraz konsekwencjom tych faktów dla systemu gospodarczego wymagającego stałego wzrostu.

Trzeci słoń to Środowisko, które jest poddawane coraz większej presji, a którego pogarszający się stan również wpływa na nasze życie i gospodarkę.

Bliskie przyjrzenie się tym słoniom – jak zobaczymy w dalszej części książki – prowadzi do czterech kluczowych wniosków:

Po pierwsze, znajdujemy się dziś na rozdrożu, a nasz świat – jeszcze za naszego życia – zmieni się nie do poznania. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ mamy tendencję do wyobrażania sobie przyszłości na wzór teraźniejszości. Uważamy, że świat za kilkadziesiąt lat będzie podobny do tego, który znamy. To nieodłączna cecha ludzkiej natury. Stanowi jednocześnie ogromny balast w punkcie zwrotnym historii, a także hamulec powstrzymujący nas przed dokonywaniem zmian. Te zmiany już się zaczęły – i dla spostrzegawczego obserwatora są już ewidentne – nie mówimy tu o przyszłych pokoleniach, lecz o tym, co już dziś dzieje się na naszych oczach. Zamierzam to pokazać.

Po drugie, jest możliwe, że tempo, skala i inercja zmian mogą być zbyt potężne, by nasze społeczeństwo, instytucje i infrastruktura były w stanie na czas się do nich dostosować.

Po trzecie, dysponujemy wiedzą i zrozumieniem zachodzących procesów, posiadamy też rozwiązania i technologie, które mogą nam umożliwić zbudowanie dobrej i bezpiecznej przyszłości. Mamy wszystko, co jest do tego potrzebne.

Po czwarte, z wielu powodów może się okazać, że chociaż moglibyśmy, to jednak nie podejmiemy na czas właściwych działań.

Poznanie i zrozumienie sytuacji, w której obecnie się znajdujemy, może zmienić sposób, w jaki postrzegasz rzeczywistość. Może nawet zmienić Twoje najgłębsze, mocno ugruntowane i przyjmowane jako oczywiste przekonania.

Jeśli jesteś osobą, która chce postrzegać świat w różowych barwach, a na informacje, które mogą zburzyć Twój spokój ducha, reagujesz wycofaniem się, to nie jest to książka dla Ciebie.

Jeśli jednak należysz do osób, które chcą rozumieć świat, świadomie go kształtować i przygotować się na nadchodzące zmiany, to czeka Cię fascynująca podróż. To, o czym przeczytasz w Świecie na Rozdrożu, to największa opowieść naszych czasów, a być może nawet w całej historii ludzkości.

To, czy uznasz naszą sytuację za przerażającą czy fascynującą, to już kwestia Twojego nastawienia. Najważniejsze przy podejmowaniu dobrych i odpowiedzialnych decyzji w wymagającej sytuacji są wiedza i zrozumienie. Tego właśnie dostarcza Świat na Rozdrożu.

Poruszane tematy mogą być dla Ciebie nowością, a ponieważ bez twardych danych wszystko to, o czym mówię, byłoby tylko machaniem rękami, będą więc liczby i wykresy. Dołożyłem jednak wszelkich starań, żeby wiedzę naukową i najtrudniejsze kwestie podać w przystępny sposób. Jeśli widzisz wykres, nie musisz wczytywać się w konkretne wartości, w większości przypadków wystarczy zobaczyć, czy rośnie, czy maleje i jak szybko zachodzą te zmiany.

Pierwszą część książki poświęciłem opisowi stojących przed nami wyzwań. Poznasz historie konta oszczędnościowego założonego w czasach króla Zygmunta III Wazy, pewnej kolonii bakterii, reniferów z Wyspy Świętego Mateusza i mieszkańców odległej wyspy, dzięki którym dowiesz się wiele o wzroście wykładniczym i jego ograniczeniach w świecie rzeczywistym. Poznasz wiele funkcji wykładniczych leżących u podstaw naszego systemu gospodarczego i zrozumiesz, dlaczego może on istnieć jedynie w warunkach stałego wzrostu oraz dlaczego zerowy wzrost gospodarczy jest tak poważnym problemem. Dowiesz się o działaniu systemu bankowego, emerytalnego i gospodarczego, a także o problemach, które wkrótce je spotkają – a właściwie to prawdopodobnie już się zaczęły. Zobaczysz, jak do wzrostu gospodarczego ma się zużycie energii i innych zasobów. Pozwoli nam to powiązać w spójną całość dziedziny, które większość ludzi traktuje jako bardzo od siebie odległe.

W drugiej części książki zastanowimy się nad skalą czasową zachodzących i zbliżających się zdarzeń, a także jak długo jeszcze będziemy w stanie kontynuować obecny model globalnego wzrostu gospodarczego. Dowiesz się tu wiele o ropie, węglu i innych źródłach energii oraz o zasobach naturalnych i trendach w środowisku. Zobaczysz, jak interakcje między systemem finansowym, gospodarką, energią, zasobami i środowiskiem prowadzą nas do sytuacji, w której, zanim jeszcze dotkną nas poważne niedobory ropy i innych surowców naturalnych, światowy system finansowy i gospodarka zaczną się „dziwnie” zachowywać. Wiele wskazuje na to, że jesteśmy świadkami początku tego procesu, a obecny światowy kryzys gospodarczy jest jego częścią, czemu też przyjrzymy się bliżej.

W trzeciej części zastanowimy się, dlaczego nie podejmujemy skutecznych działań oraz (biorąc te wszystkie przeszkody pod uwagę) co powinniśmy zrobić i jak zmienić nasz system, aby nasze działania były spójne, rozwiązywanie jednego problemu nie nasilało innych, a efekt końcowy był taki, o jakim marzymy.

To, co zrobimy (oraz to, czego nie zrobimy), zdeterminuje naszą przyszłość – począwszy od stanu naszej gospodarki przez bezpieczeństwo i dobrobyt aż po los ludzkości. Jeśli mamy poradzić sobie ze stojącymi przed nami wyzwaniami, musimy je rozumieć. W przeciwnym wypadku będziemy stosować strategie rodem z XX wieku i dziwić się, że te sprawdzone wielokrotnie narzędzia nie wiedzieć czemu tym razem nie działają tak, jak byśmy tego oczekiwali.

Przedstawione w książce materiały to zarówno moje własne przemyślenia, jak też wyniki pracy wielu ekspertów w swoich dziedzinach, które zebrane razem układają się w spójną całość. Materiały, które uznaję za szczególnie ciekawe i wartościowe, znajdziesz na końcu książki wraz z odsyłaczami do wersji elektronicznych. Są wśród nich filmy, raporty, publikacje naukowe, a nawet całe książki.

Powiem Ci jeszcze, dlaczego napisałem tę książkę. Dlaczego musiałem ją napisać. Mam dwójkę dzieci – Monikę i Pawełka.

Ilustracja 1.2. Moja dwójka – Monika (8 lat) i Paweł (5 lat).

Spotykam też wielu innych wspaniałych młodych ludzi, pełnych wiary w to, że świat jest dobry, a dorośli są mądrzy i odpowiedzialni. Oglądam prace dzieci, które przedstawiają zielony świat, drzewa, zwierzęta, uśmiechniętych ludzi – tak właśnie widzą swoją przyszłość. Tak powinna wyglądać ich przyszłość. Chciałbym, żeby tak było. Nie tylko dla swoich dzieci i wielu innych, które poznałem, ale również dla Twoich dzieci.

Świat na Rozdrożu napisałem właśnie po to, żeby tak się stało, żebyś znalazł się w gronie osób mających szczególną świadomość działania mechanizmów rządzących naszym światem, rozumiał zachodzące zdarzenia, przygotował się na nie, a na rozdrożu, na którym wszyscy właśnie się znaleźliśmy, pomógł wybrać właściwą drogę. Zapraszam!

Wzrost wokół nas

Nasz świat zmienia się bardzo szybko i jest dziś zupełnie inny niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Rośnie liczba ludzi i światowa gospodarka: rośnie światowe PKB, ilość pieniędzy w obiegu, produkcja i wymiana handlowa. Im szybciej rosną te wszystkie wskaźniki, tym więcej jest pracy, tym bardziej rośnie bogactwo i tym bardziej cieszą się ekonomiści i politycy, dla których wzrost gospodarczy jest najważniejszą miarą dobrobytu i postępu.

Ilustracja 2.1. Trendy gospodarcze.

Jednak jest też druga strona tej monety. Wraz ze zwiększaniem się skali naszej gospodarki potrzebujemy coraz więcej energii, metali, wody, drewna, żywności i szeregu innych zasobów. Wiele z nich to zasoby nieodnawialne, a inne odtwarzają się tylko w pewnym tempie, którego przekroczenie może doprowadzić do ich degradacji i wyczerpania. Wzrostowi naszej gospodarki towarzyszy też wzrost ilości wytwarzanych odpadów, kurczenie się niewykorzystywanych przez nas terenów i coraz szybsze wymieranie gatunków.

Ilustracja 2.2. Trendy w eksploatacji zasobów i środowisku.

To nie są tylko abstrakcyjne wykresy na kartce papieru, lecz obraz rzeczywistego świata, w którym żyjesz. Jeśli wydaje Ci się, że tempo zmian przyśpiesza, to tak właśnie jest. Przyszło Ci żyć w czasach, gdy ludzie będą musieli zmierzyć się z faktem, że nasz wymagający wzrostu system monetarny i zużycie zasobów napotkają nienaruszalne, fizyczne granice. Poszczególne wykresy badane oddzielnie mogłyby zaalarmować każdą odpowiedzialną osobę odnośnie do stanu planety, ale my musimy pojąć, że są one ze sobą powiązane.

Spadek z czasów króla Zygmunta

Kluczem do zrozumienia sytuacji i tempa zachodzących zmian jest zrozumienie wzrostu wykładniczego. Jeśli populacja lub suma pieniędzy, ilość zużywanej ropy czy cokolwiek innego stale przyrasta procentowo względem wcześniejszej wielkości, to jest to wzrost wykładniczy. Jeśli przedstawić go graficznie w funkcji czasu, to zobaczymy coś na kształt kija hokejowego.

Przykładem wzrostu wykładniczego, który znamy najlepiej, jest procent składany. Banki i fundusze inwestycyjne zachęcają nas do rozpoczęcia odkładania jak największych kwot, jak najszybciej. Wskazują przy tym, jak wiele pieniędzy możemy mieć, gdy oszczędzanie rozpoczniemy już w młodości. Uczą nas o procentach składanych – czyli o pozyskiwaniu procentów od procentów.

Po wpłaceniu 1000 zł na konto oprocentowane w wysokości 5% będziesz mieć:

Kapitał na początku roku

Odsetki

Razem

Po 1 roku

1 000,00

50,00

1 050,00

Po 2 latach

1 050,00

52,50

1 102,50

Po 3 latach

1 102,50

55,13

1 157,63

Po 4 latach

1 157,63

57,88

1 215,51

Po 5 latach

1 215,51

60,78

1 126,28

We wzroście wykładniczym przyrost z zeszłego roku czyni tegoroczny wzrost jeszcze większym.

By zilustrować potęgę wzrostu wykładniczego, przypuśćmy, że w roku 1587, gdy Zygmunt III Waza obejmował tron Polski, Twój przodek pozostawił równowartość 1 zł na rachunku oszczędnościowym oprocentowanym na 5%.

Jeżeli udowodnisz, że jesteś jego spadkobiercą, bank w 2012 roku wypłaci Ci ponad miliard złotych!

Wydaje nam się, że gdy coś rośnie o 5% rocznie, to jest to wzrost stały. Jednak zamiast wznoszącej się linii prostej w rzeczywistości mamy coraz szybszy wzrost. W pierwszym roku odsetki wyniosły symboliczne 5 groszy, w ostatnim roku było to już robiące wrażenie 50 mln.

Ilustracja 2.3. Wartość depozytu 1 zł, wpłaconego w 1587 roku, oprocentowanego na 5%.

Najistotniejszą rzeczą, o której trzeba pamiętać – jeśli chodzi o funkcje wykładnicze, to ich „przyspieszanie”. Możesz postrzegać kluczową cechę funkcji wykładniczej na dwa sposoby: albo jako WIELKOŚĆ, która jest dodawana w coraz większych porcjach w każdej jednostce czasu, albo jako skracanie się CZASU pomiędzy kolejnymi wzrostami o taką samą wartość. Tak czy inaczej, mamy do czynienia z „przyspieszaniem”.

W tabeli obok znajdziesz zestawienie tempa wzrostu z czasem podwojenia. Powiedzmy, że gospodarka jakiegoś kraju (mierzona wskaźnikiem PKB – produktem krajowym brutto, który dokładnie objaśnię w kolejnych rozdziałach) rośnie w tempie 7% rocznie – oznacza to, że po 10 latach stanie się 2 razy większa, po kolejnych dziesięciu latach znowu urośnie dwukrotnie (czyli w sumie stanie się: 2 x 2 = 4 razy większa niż 20 lat wcześniej), po następnych 10 latach nastąpi jej kolejne podwojenie (czyli PKB będzie już 4 x 2 = 8 razy większy niż 30 lat wcześniej), a po 40 latach PKB kraju będzie już większy 16–krotnie. Rzeczywisty światowy średni wzrost PKB w ostatnich 20 latach wyniósł 3,5%, choć oczywiście w różnych krajach był różny – w Chinach wyniósł 8%, w Polsce 4%, a na Haiti czy w Korei Północnej był ujemny.

Tempo wzrostu (% rocznie)

Czas podwojenia (lat)

2

36

3

24

4

18

5

14

6

12

7

10

10

7

Dopóki obracamy się w abstrakcyjnym świecie liczb, wzrost wykładniczy może trwać w nieskończoność. Jednak w świecie rzeczywistym wzrost napotyka ograniczenia, a moment, w którym wzrost zderza się z zewnętrznymi ograniczeniami, prowadzi do dramatycznych zmian. To, że coś rosło wykładniczo przez długi, bardzo długi czas, nie stanowi żadnej gwarancji, że tak będzie zawsze. Wręcz przeciwnie, jest gwarancja, że to się skończy.

Historia bakterii

Populacje żywych organizmów również mogą rozrastać się wykładniczo. Organizmy, które urodzą się w jednym pokoleniu, będą rozmnażać się w następnym.

Mam teraz dla Ciebie zagadkę.

Wyobraź sobie, że jesteś biologiem. Jest godzina 11:00. Wprowadzasz jedną bakterię na szalkę z pożywką. Pamiętaj, tutaj nie ma wrogów. Organizm będzie się reprodukował, aż wyczerpie pożywienie.

Oto nasze żyjątko.

W tym scenariuszu malutka bakteria reprodukuje się przez podział i dzieli się dokładnie co minutę. Inaczej mówiąc, populacja na naszej szalce podwaja się co minutę. Jedna bakteria dzieli się na dwie. Te dwie dzielą się na cztery i tak dalej. W każdej minucie liczba bakterii się podwaja.

Pytanie: Ile bakterii będzie o godzinie 11:03?

Każda z czterech bakterii z godzinie 11:02 podzieliła się na dwie. O godzinie 11:03 będzie ich więc osiem.

To było pytanie na rozgrzewkę. Życie populacji bakterii toczy się dalej. W naszym przykładzie bakterie pokryją całą szalkę w 60 minut – o godzinie 12:00 szalka będzie pełna, a żywność się skończy – będzie to ostatnie pokolenie bakterii przed końcem świata, który znały. Gdyby bakterie rozumiały zagrożenie, mogłyby uznać, że powinny podjąć działania zaradcze. Być może postanowiłyby podjąć je po zużyciu połowy zasobów, bo wcześniej problem nie byłby jeszcze ewidentny.

Teraz właściwa zagadka: O której godzinie bakterie zajmą połowę szalki?

Jeśli Twoja odpowiedź to godzina 11:59 – BRAWO!

Skoro o godzinie 12:00 bakterie zajmą całą szalkę, to minutę wcześniej – przed podwojeniem – zajmowały tylko połowę.

Jeszcze za pięć dwunasta 97% przestrzeni jest wolne. Gdybyś był bakterią na szalce, do głowy by Ci nie przyszło, że za pięć minut Tobie i Twoim pobratymcom skończą się zasoby!

Gdyby bakterie znalazły w laboratorium kolejne trzy szalki z pożywką, przedłużyłoby to czas dostępności zasobów jedynie o dwie minuty – historia kolonii bakterii zakończyłaby się o 12:02.

Zwróć też uwagę, że każde pokolenie bakterii zużywa tyle jedzenia, co wszystkie wcześniejsze pokolenia łącznie. Przykładowo – cztery bakterie z godziny 11:02 zużyły cztery jednostki pożywienia, w porównaniu do trzech jednostek zjedzonych przez bakterie żyjące o 11:00 i 11:01, a szesnaście bakterii z 11:04 zużyje więcej zasobów, niż piętnaście bakterii z 11:00, 11:01, 11:02 i 11:03 (1+2+4+8).

To uniwersalna własność wzrostu wykładniczego, niezależna od tempa wzrostu – w czasie podwojenia zostaje zużyta taka ilość zasobów, co w całej wcześniejszej historii. Dotyczy to tak samo rosnącej wykładniczo liczby bakterii, jak i wykładniczo rosnącej liczby ludzi, wydobycia surowca czy produkcji przemysłowej.

Renifery z Wyspy Świętego Mateusza i pojemność środowiska

Wszystkie żywe organizmy żyją w ograniczonej przestrzeni, czy jest to probówka, czy też wyspa, a nawet planeta. Zawsze powstanie problem ograniczonego miejsca. Zwykle podstawowym ograniczeniem wzrostu jest dostęp do żywności, ale może to być też woda, powietrze lub niemożność usunięcia własnych zanieczyszczeń. Większość żywych organizmów żyje w równowadze ze źródłami pożywienia i swoimi wrogami. Jeśli jednak organizmy znajdą się w środowisku z dostatkiem żywności, reprodukują się, aż zużyją wszystkie zasoby. Liczbę organizmów, które dane terytorium może długoterminowo wyżywić bez degradacji systemu podtrzymywania życia, określamy jako pojemność środowiska.

W roku 1944 na Wyspę Świętego Mateusza straż przybrzeżna USA przywiozła 29 reniferów jako zapas żywności dla swoich ludzi. Wyspa okazała się dla zwierząt wymarzonym miejscem – pełno żywności, dobry klimat, brak drapieżników. Renifery zadomowiły się na wyspie, a ich populacja zaczęła szybko rosnąć. W 1957 roku na wyspie było już 1350 osobników, a w 1963 roku aż 6000[1]. Jednak trzy lata później, w 1966 roku, na wyspie pozostały tylko 42 wynędzniałe osobniki szukające pożywienia pośród leżących wszędzie kości padłych pobratymców.

Ilustracja 2.4. Populacja reniferów na Wyspie Świętego Mateusza.

Co się stało? Populacja reniferów przekroczyła pojemność środowiska wyspy. Aby populacja mogła utrzymać się na określonym poziomie, potrzebne do jej podtrzymywania zasoby muszą się odtwarzać co najmniej równie szybko, jak są zużywane. W przeciwnym przypadku ich liczba maleje, degradacja środowiska postępuje, a w końcu dochodzi do załamania się populacji polegającej na tych zasobach.

Gruba na 10 cm powłoka z porostów – źródło pokarmu reniferów – potrzebowała stuleci, by pokryć wyspę. Porosty rosły tak wolno, że nie miały szans wyżywić 6000 zwierząt. Ponieważ populacja reniferów mogła się bez przeszkód mnożyć (brak naturalnych drapieżników), liczba reniferów wzrosła tak bardzo, że wykorzystały one całą jadalną roślinność na wyspie. Zaczął się masowy głód, który przeżyły jedynie nieliczne najbardziej odporne i mające najwięcej szczęścia jednostki.

Wyspa Świętego Mateusza to bardzo interesujący przypadek przekroczenia pojemności środowiska. Jak do tego doszło?

Na początku populacja reniferów była niewielka, więc zużycie zasobów (ilość zjadanych porostów) było mniejsze niż tempo ich odrastania. Kiedy stado reniferów zjadło porosty w jednym miejscu, szło gdzie indziej, a w tym czasie w miejscu pierwszego żerowania porosty odrastały. Dopóki populacja reniferów nie przekroczyła progu pojemności środowiska, zasoby regenerowały się w wystarczającym tempie. Jednak populacja reniferów rosła dalej, wyjadając więcej porostów, niż odrastało. Stopniowo zaczęło ich ubywać – choć wciąż były dość łatwo dostępne. Oczywiście populacja reniferów nie była świadoma ograniczeń środowiska i tego, że przekroczyła bezpieczny próg swojej liczebności, wkraczając na drogę rabunkowej eksploatacji zasobów krytycznych dla swego istnienia.

To bardzo ważna obserwacja. Przekroczenie pojemności środowiska jest możliwe, kiedy gatunek ma do dyspozycji bogate i wcześniej niewykorzystywane rezerwy zasobów pozwalających mu na wzrost liczebności.

Jednak w pewnym momencie zasoby się wyczerpują lub stają się zbyt trudne do pozyskania. Jednostki desperacko walczą o przeżycie, grabiąc pozostałe zasoby – wyjadają rośliny w trudno dostępnych miejscach oraz zjadają młode roślinki, z których nie wyrosną duże. W rezultacie pojemność środowiska drastycznie spada poniżej pierwotnego poziomu. Populacja musi się dostosować do nowych warunków – przeżywa tylko tyle osobników, ile jest w stanie przeżyć w zdegradowanym środowisku.

Ilustracja 2.5. Pojemność środowiska i populacja. Dopóki populacja jest mniejsza niż pojemność środowiska, zasoby regenerują się, a pojemność środowiska utrzymuje się na niezmienionym poziomie. Gdy populacja przekracza pojemność środowiska, konsumując zasoby w szybszym tempie, niż te się odtwarzają, dochodzi do degradacji zasobów, obniżenia pojemności środowiska, a następnie załamania się populacji i w końcu jej stabilizacji na znacznie niższym poziomie.

W zasadzie taki koniec jest łatwy do przewidzenia, jednak renifery nie potrafią planować, podobnie jak bakterie w szalce, które mnożą się, wyjadają całą pożywkę, a potem wszystkie giną.

Głupiutkie te renifery i bakterie. Całe szczęście, ludzie są bardziej inteligentni. Choć może nie zawsze…

Zagadka Wyspy Wielkanocnej

Wybierzmy się w podróż do jednego z najbardziej odosobnionych miejsc na Ziemi – Wyspy Wielkanocnej. To 163 km2 lądu pośrodku wschodniego Pacyfiku, 3500 km na zachód od wybrzeży Ameryki Południowej i 2000 km na wschód od najbliższych zamieszkałych wysp Pitcairn.

Ilustracja 2.6. Wyspa Wielkanocna – świat w miniaturze pośrodku pustki oceanu.

Wyspa była niezamieszkanym podzwrotnikowym rajem. Średnia roczna temperatura lekko przekraczała 20°C. Ogromne palmy rosły bujnie wraz z siedemnastoma innymi gatunkami drzew.

Ilustracja 2.7. Tak mogła wyglądać Wyspa Wielkanocna, kiedy przybyli na nią ludzie.

Kiedy w Sobotę Wielkanocną 1722 roku holenderski admirał Jacob Roggeveen, żeglując przez Pacyfik, odkrył nieznaną wyspę, znalazł na niej 3000 żyjących w skrajnej nędzy ludzi, choć niewiele wcześniej kwitła tam wyjątkowa cywilizacja[2].

Co się stało? Jak doszło do jej upadku?

Około roku 500 n.e. do wyspy przybiła łódź z grupą polinezyjskich osadników. Archeolodzy szacują, że było nie więcej niż 100 osób. Osadnicy nazwali swoją wyspę i lud Rapa Nui. Stracili kontakt ze światem zewnętrznym i już po kilku pokoleniach uważali, że są sami na świecie, a poza ich wyspą jest tylko wielki ocean. Rapa Nui była całym ich światem – innego nie mieli.

Ludzie przybyli na wyspę z odpowiednim wyposażeniem – przywieźli ze sobą kury i świnie, posadzili bananowce, taro i słodkie ziemniaki. Porastające wyspę palmy idealnie nadawały się do wyrobu bali, desek oraz dłubanych łodzi. Dietę urozmaicał ocean – ponieważ wokół wyspy nie było raf koralowych, podstawę połowów stanowiły morświny, na które polowano na oceanie wprost z dużych drewnianych łodzi.

Warunki na wyspie pozwalały na łatwe życie, a ludzie mieli dużo wolnego czasu. Ważnym elementem życia na wyspie stały się ceremonialne tańce i obrzędy, a jej mieszkańcy stali się ekspertami w rzeźbieniu kamieni, budując coraz to większe i większe statuy. Pierwsze posągi mierzyły około 3 metrów, jednak stopniowo pomiędzy klanami zaczęła pojawiać się konkurencja, a rozmiary posągów rosły wraz z ambicjami wodzów. Ostatnie posągi były już znacznie większe – rekordowy mierzył 21 metrów i ważył 240 ton[3].

Populacja wyspy rosła wykładniczo, rósł też areał ziem uprawnych. Głównym surowcem, na którym oparta była gospodarka wyspy, było drewno. Budowano z niego chaty i łodzie, drewniane bale służyły również do transportu posągów. Drewno służyło także do ogrzewania i gotowania.

Ilustracja 2.8. Przez pierwsze 1000 lat liczba żyjących na wyspie ludzi rosła wykładniczo. Spowolnienie i zatrzymanie tego wzrostu było odzwierciedleniem zderzenia się z granicami wzrostu. Wkrótce stabilizacja populacji przeszła w szybki jej spadek.

Stopniowo ubywało lasów. Zaczęły się problemy – lasy zapewniają retencję i wysoki poziom wód gruntowych, więc po ich wycięciu wody gruntowe opadły, deszcze wypłukiwały żyzną ziemię, gleba ulegała szybkiej erozji, a strumienie wysychały. Ogromne stada ptaków, przylatujące wcześniej na wyspę, zaczęły ją omijać. Bezpowrotnie wyginęły rośliny i zwierzęta. Zabrakło zamieszkujących w lasach drapieżników, w tym węży kontrolujących wcześniej populację szczurów, które zaczęły się mnożyć i wyjadać nasiona oraz młode rośliny.

Nastąpiło drastyczne zmniejszenie produkcji żywności. Brakowało jedzenia dla mieszkańców. Rosnąca populacja przekroczyła pojemność środowiska i doprowadziła do degradacji kluczowych dla swojego istnienia zasobów.

Około połowy XVII wieku drastyczna zmiana stanu środowiska doprowadziła do załamania się wzrostu wykładniczego, a dotychczasowy świat mieszkańców wyspy rozsypał się.

Jeszcze zanim wycięto ostatnie drzewo, chaos wywołany wyniszczeniem środowiska popchnął tubylców do wojny, a populacja wyspy skurczyła się wielokrotnie.

Wszystkie prace nad posągami zostały wstrzymane – setki niedokończonych monumentów, na różnych etapach budowy, najzwyczajniej porzucono w kamieniołomach wraz z kamiennymi narzędziami, leżącymi na ziemi wokół nich. Wandale niszczyli posągi innych klanów.

W końcu ktoś wyciął ostatnie drzewo – dziś palma z Wyspy Wielkanocnej to gatunek wymarły. Zjedzono też ostatnią świnię. Nie było drewna na łodzie, więc przestano wyruszać na połowy – zabrakło głównego źródła mięsa. Zapanował głód. Rozpoczęły się walki o resztki pożywienia. W desperacji dochodziło nawet do aktów kanibalizmu.

Wyspiarze nie mieli już jak reperować domów – musieli więc zamieszkać w szałasach i jaskiniach. Stracili też główne źródło paliwa do ogrzewania i gotowania.

Zimą nocami temperatury spadały nawet do 5°C, a wiejące nad wyspą silne wiatry potęgowały uczucie chłodu. Bez drewna na opał najbardziej cierpiały dzieci i osoby starsze.

Porządek społeczny całkowicie runął. Rozpoczęło się masowe wymieranie. Kiedy Jacob Roggeveen odkrył Wyspę Wielkanocną, na bezdrzewnej wyspie zastał żyjący w skrajnej nędzy ułamek dawnej populacji.

Czy można było przewidzieć taki rozwój sytuacji? Mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej nie znali matematyki, nie rozumieli funkcji wykładniczych ani pojęcia pojemności środowiska, nie mierzyli tempa zużycia zasobów, nie planowali za pomocą metod naukowych.

Jednak sytuacja była dość prosta: był jeden kluczowy zasób (drzewa), w dodatku jego stan był łatwy do oceny. Owszem, był to megatrend – zjawisko zbyt powolne, żeby było łatwo zauważalne dla mieszkańców wyspy. Jednak nie mogło przejść zupełnie niezauważone.

Wyobrażam sobie, że kiedy na Wyspie Wielkanocnej połowa drzew wciąż jeszcze rosła, pewien stary Rapa Nui wszedł na szczyt góry i spojrzał w dół. Może

Ilustracja 2.9. Wyspa Wielkanocna obecnie.

dlatego, że nie był tu od tak wielu lat, od czasów swojej młodości, zauważył zachodzące zmiany. Tam, gdzie kiedyś widać było ciągnący się las przetykany polami i polankami, ujrzał jedynie gołą ziemię i grupy drwali pracujących przy pozostałych kępach drzew.

Wyobraził sobie widok z tego samego miejsca za kilkadziesiąt lat i doznał oświecenia – pojął, dokąd zmierza jego świat. Uderzyła go myśl, co będzie po wycięciu drzew: brak opału podczas zimnych nocy, brak materiału na chaty, na budowę łodzi, na budowę posągów Moai, ptaki z daleka omijające bezdrzewną wyspę, deszcz spłukujący glebę z pól, głód i konflikty o pozostałe zasoby.

Stało się dla niego oczywiste, że wyspiarze powinni zatrzymać niszczenie systemu podtrzymującego ich życie. Wrócił do wioski i próbował ostrzec wszystkich, by nie wycinali drzew w ten sposób. Niestety – zmiany naruszające status quo zawsze spotykają się ze sprzeciwem. Drwale gniewnie rzekli: „To nasza praca! Kto jest ważniejszy: drzewo czy człowiek?!”. Dołączyli do nich kamieniarze, mówiąc: „Budowa posągów to podstawa naszej cywilizacji!”. Wtórowali im kapłani, dodając: „Powinniśmy budować więcej posągów dla naszych bogów, wtedy wezmą nas w opiekę i nic złego nas nie spotka. Jeśli zarzucimy ich budowę, bogowie nas przeklną i ześlą najgorsze plagi!”. Gdyby byli tam politycy i ekonomiści, na pewno powiedzieliby: „Musimy zapewnić wzrost ekonomiczny i stały dopływ surowców dla gospodarki i wspierania naszych emerytów”. Dodaliby też, że rynek i postęp rozwiążą problem braku drzew – sięgnie się po olbrzymie zasoby drzew w górach, ktoś opracuje metodę wyrobu łodzi z gałęzi krzewów, a zamiast drewnem można palić suszonym łajnem.

A co powiedzieliby zwykli mieszkańcy wyspy? Większość z nich w ogóle nie chciałaby słuchać tak nieprzyjemnych opowieści. Powiedzieliby, że tak żył ich ojciec, dziad i pradziad, i jego pradziad także, więc z tego wynika, że to jest właściwe – a skoro za ich czasów nie było problemów, to teraz też nie będzie. Jak zresztą mieliby zrezygnować z używania drewna – z opału, budowy łodzi i chat? A nawet jeśli dałoby się żyć, oszczędzając zasoby, to przecież spadłby poziom życia.

No i przecież tradycje wolności osobistej nie pozwalają nikomu zabronić ścięcia tylu drzew, ile chce, i spalenia ich w największym w historii wioski ognisku – to byłoby naruszenie jego praw i wolności.

W pewnym momencie, gdy pojemność środowiska spadła do poziomu niepozwalającego na utrzymanie aktualnej populacji, sytuacja osiągnęła punkt, spoza którego nie było już powrotu.

Jeśli nawet jakaś grupa ludzi zdecydowała się podjąć działania mające ograniczyć zużycie zasobów – i były to działania skuteczne – przyszedł moment, gdy inni mieszkańcy wyspy zużyli dostępne im zasoby. Kiedy zajrzał im w oczy głód, kiedy zaczęli marznąć, a ich dzieci umierać, zwrócili wzrok ku tym, którzy zachowali swoje zasoby. Poprosili, żeby podzielili się, pokazując, w jak trudnej są sytuacji.

Co mogli zrobić ci, którzy ochronili swoją część zasobów? Jeśli podzieliliby się z wielką grupą głodujących, ich zasoby też by się wkrótce wyczerpały – wszyscy na wyspie znaleźliby się w takiej samej katastrofalnej sytuacji, niezależnie od wcześniejszej odpowiedzialności. A gdyby odmówili? Wtedy horda zdesperowanych ludzi zabrałaby wszystko siłą, prawdopodobnie wliczając w to życie tych, którzy bronili zasobów, uzasadniając to bezdusznością posiadających i nieczułością na cierpienia potrzebujących.

W sytuacji, gdy zasobów nie mogło wystarczyć dla wszystkich, do głosu doszedł mechanizm: „Jeśli oni zginą, moje szanse wzrosną”. Ludzie organizowali się w grupy i zabijali innych – i była to w tych warunkach całkiem logiczna strategia maksymalizująca szanse na przetrwanie.

Eksploatacja ograniczonych zasobów nieodnawialnych lub też zasobów odnawialnych eksploatowanych szybciej, niż mogą się odnawiać – jak drzewa na Wyspie Wielkanocnej – musi doprowadzić w końcu do ich wyczerpania. To tylko kwestia ilości zasobów i tempa ich eksploatacji.

Rapa Nui nie uświadomili sobie tego na czas. A może uświadomili, ale nie podjęli właściwych działań? Albo podjęli działania niewłaściwe lub niewystarczające?

Los odizolowanej od świata Wyspy Wielkanocnej – świata w miniaturze, którą ludzie bezmyślnie, sami sobie robiąc krzywdę, zmienili z raju w pustynię, może być dla nas ostrzeżeniem.

Owszem, my – w odróżnieniu od Rapa Nui – znamy matematykę, rozumiemy funkcje wykładnicze, pojemność środowiska, mierzymy tempo zużycia zasobów, dysponujemy też ośrodkami badawczymi i metodami naukowymi.

Jednak czy podejmowane przez nas decyzje na pewno są świadome, racjonalne i służące realizacji celów długoterminowych?

I najważniejsze: czy mamy jeszcze czas, żeby się zatrzymać, zanim będzie za późno?

[1] David R. Klein, Alaska Cooperative Wildlife Research Unit, University of Alaska, The introduction, increase and crash of reindeer on St. Matthew Island.http://bit.ly/p57zfW

[2] Jared Diamond, Collapse: How Societies Choose to Fail or Succeed.

[3] Heyerdahl Thor, Lyon F.H., Kon Tiki: Across the Pacific by Raft.