Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Syn Sobka

Syn Sobka

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-64297-01-4

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Syn Sobka

Syn Sobka“ to trzymające w napięciu opowiadanie autorstwa Ricka Riordana łączące dwa światy znane z jego bestsellerowych serii: „Percy Jackson i bogowie olimpijscy“ i „Kroniki Rodu Kane“. Carter i Percy muszą razem zmierzyć się z niebezpieczeństwem i stanąć do walki z wielkim potworem.

Polecane książki

Podobno nigdy nie stworzyliśmy żadnej istotnej dla światowej historii religii herezji. My, Polacy, Słowianie, lud prosty, słudzy Maryi, rodacy Popiełuszki, Faustyny Kowalskiej i Wojtyły. Dla nas święcone wigilijne karpie, pierwsze komunie, papieskie makatki, dziewczynki sypiące kwiaty na procesjach,...
Poradnik do gry Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 3: Full Burst zawiera opisy walk z bossami, którzy są dostępni w grze, wraz z licznymi ilustracjami z samej rozgrywki. Do każdego opisu dodano także porady odnośnie sposobu na pokonanie danego bossa. Oprócz tego czytelnik może znaleźć tutaj pora...
W tomie drugim trafiamy do małego, zagubionego w górach miasteczka, w którym rozgrywają się dalsze losy głównej bohaterki. Miało być dla niej chwilowym, niechcianym przystankiem bez perspektyw, jednak w jego dusznej atmosferze, pełnej niedopowiedzeń i zagadek, Anita wbrew sobie buduje nowe relacje i...
Jest tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty rok. Badacz Jack Mulrooney znajduje olbrzymie złoża platyny wewnątrz Góry Kryształowej w afrykańskiej republice Zangaro, rządzonej przez dyktatora Jeana Kimbę. Gdy dowiaduje się o tym londyński przedsiębiorca Sir James Manson, postanawia doprowadzić do przewro...
 We współczesnym biznesie wygrywają kreatywni: Apple, Nike, Honda, CD PROJEKT, Reserved – i wiele innych firm, które zatrudniają ludzi kreatywnych. Autor wyjaśnia, czym jest kreatywność, jak wykorzystać ją w biznesie i jak zarządzać firmą kreatywną. Książka zawiera wiele cie...
Sprawdziany, opracowane przez nauczycielki z wieloletnim doświadczeniem, przeznaczone są dla uczniów klasy II szkoły podstawowej do samodzielnej pracy. Obejmują najważniejsze treści programowe edukacji matematycznej. Zadania w sprawdzianach zostały opracowane tak, aby dzieci, mimo kontroli, dobrze s...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Rick Riordan

OkładkaStrona tytułowaRick RiordanSyn Sobka

Przełożyła
Agnieszka

Strona redakcyjna

Tytuł oryginałuThe Son of Sobek

Text copyright © 2013 by Rick Riordan. All rights reserved.

Zezwolenie na niniejsze wydanie zostało uzyskane za pośrednictwem agencji Nancy Gallt Literary Agency.

Permission for this edition was arranged through the Nancy Gallt Literary Agency.

Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Fulińska, 2013

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Galeria Książki, 2013

Opracowanie redakcyjne i DTP

Pracownia Edytorska „Od A do Z” (oda-doz.com.pl)

Redakcja

Ewa Wiąckowska

Korekta

Katarzyna Kolowca-Chmura, Katarzyna Kierejsza

Opracowanie graficzne okładki, typografia i DTP

Stefan Łaskawiec

Wydanie I

ISBN: 978-83-64297-01-4

Wydawnictwo Galeria Książkiwww.galeriaksiazki.plbiuro@galeriaksiazki.pl

Konwersja do formatu EPUB:

Legimi Sp. z o.o.

Syn Sobka

Jakby nie dość było skończyć jako posiłek ogromnego krokodyla… Chłopak z płonącym mieczem tylko pogorszył sprawę.

Może powinienem się przedstawić.

Nazywam się Carter Kane, jestem po trochu uczniem pierwszej klasy liceum, po trochu magiem, a na cały etat martwię się potworami i egipskimi bogami, którzy nieustannie usiłują mnie zabić.

Dobra, z tym ostatnim nieco przesadziłem. Nie wszyscy bogowie pragną mojej śmierci. Tylko bardzo wielu – ale to ryzyko zawodowe, ponieważ jestem magiem w Domu Życia. Jesteśmy swego rodzaju policją dla starożytnych egipskich mocy nadprzyrodzonych. Pilnujemy, żeby któraś z nich nie siała zbyt wielkiego zamętu w nowoczesnym świecie.

W każdym razie tego konkretnego dnia tropiłem dzikiego potwora na Long Island. Nasi jasnowidze od kilku tygodni wyczuwali magiczne zaburzenia na tym terenie. Następnie lokalne media zaczęły mówić o wielkim stworze widywanym na bagnach i stawach w pobliżu Montauk Highway – potworze, który pożerał dzikie zwierzęta i straszył ludzi. Jeden z dziennikarzy nazwał go nawet Potworem z Bagien Long Island. A kiedy śmiertelnicy podnoszą alarm, oznacza to, że nadszedł czas, by sprawdzić, co się dzieje.

W zwykłych okolicznościach pojechałaby ze mną moja siostra Sadie albo ktoś z naszych uczniów z Domu Brooklyńskiego, ale wszyscy byli akurat w pierwszym nomie w Egipcie na tygodniowym szkoleniu z kontroli demonów serowych (tak, one naprawdę istnieją; wierzcie mi, że nie chcecie wiedzieć więcej), zostałem zatem sam.

Zaprzągłem więc do naszej czerwonej latającej łodzi mojego domowego gryfa imieniem Świr i przez całe przedpołudnie polatywaliśmy sobie nad wybrzeżem, wypatrując oznak kłopotów. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego nie podróżowałem na grzbiecie Świra, wyobraźcie sobie dwa skrzydła przypominające kolibrze, ale poruszające się szybciej i bijące mocniej niż łopatki helikoptera. Naprawdę lepiej jest lecieć łodzią, chyba że ktoś chce być poszatkowany.

Świr ma niezły nos do magii. Po kilku godzinach patrolu zaskrzeczał „ŚWIIIR!” i skręcił ostro w lewo, krążąc nad zieloną bagnistą zatoczką między dwoma cyplami. – Tam? – zapytałem.

Świr zadrżał i zerknął na mnie spode łba, kołysząc nerwowo ogonem przypominającym drut kolczasty.

Nie widziałem w dole zbyt wiele – tylko brązową rzekę połyskującą w gorącym powietrzu lata, wijącą się wśród bagiennej trawy i skupisk pokręconych drzew, uchodzącą w końcu do zatoki Moriches. Teren przypominał nieco deltę Nilu w Egipcie, tyle że tu mokradła otoczone były z obu stron osiedlami mieszkalnymi złożonymi z szeregów domków o szarych dachach. Na północy po Montauk Highway sunął sznur samochodów – urlopowicze uciekający od tłumów w mieście ku tłumom w Hamptons.

Jeśli pod nami rzeczywiście grasował drapieżny bagienny potwór, pozostawało kwestią czasu, kiedy zagustuje w ludziach. A gdyby to się stało… cóż, otaczał go istny szwedzki stół.

– Okej – odezwałem się do Świra. – Wysadź mnie na brzegu rzeki.

Kiedy tylko wysiadłem z łodzi, Świr zaskrzeczał i wystrzelił w niebo, ciągnąc za sobą łódkę.

– Hej! – wrzasnąłem za nim, ale było już za późno.

Świra łatwo przestraszyć. Zwłaszcza drapieżnym potworom. Ale udaje się to również ogniom sztucznym, klaunom czy zapachowi dziwacznego brytyjskiego napoju ribena, który uwielbia Sadie. (W tym ostatnim przypadku nie dziwię mu się. Sadie wychowała się w Londynie i miewa przedziwny gust).

Będę musiał rozprawić się z potworem, a następnie zagwizdać na Świra, żeby mnie zabrał, gdy już będzie po wszystkim.

Otwarłem plecak i sprawdziłem jego zawartość: zaczarowana lina, zagięta kościana różdżka, nieco wosku do wykonywania magicznych figurek uszebti, zestaw do kaligrafii i uzdrawiająca mikstura uwarzona przez moją przyjaciółkę Jaz. (Jaz wie, że często bywam ranny).

Potrzebowałem jeszcze tylko jednej rzeczy.

Skoncentrowałem się i sięgnąłem w głąb Duat. Przez ostatnich kilka miesięcy nauczyłem się całkiem nieźle chować potencjalnie przydatne przedmioty w tym królestwie cieni – dodatkową broń, czyste ubrania, cukierki i sześciopaki napojów orzeźwiających – ale wkładanie ręki w magiczny wymiar wciąż wydawało mi się nieco dziwne, jakbym przedzierał się przez warstwy zimnych, ciężkich zasłon. Zacisnąłem palce na rękojeści mojego miecza i wyciągnąłem go – ciężki chepesz o głowni wygiętej jak znak zapytania. Uzbrojony w miecz i różdżkę byłem już przygotowany na przechadzkę po bagnach w poszukiwaniu głodnego potwora. Sama radość!

Wszedłem do wody i natychmiast zapadłem się po kolana. Dno rzeki przypominało brejowatą zupę. Buty przy każdym kroku wydawały tak okropne chlupocząco-zasysające dźwięki, że cieszyłem się z nieobecności Sadie. Moja siostra pokładałaby się ze śmiechu.

Co gorsza, robiłem taki hałas, że nie miałem szans zakraść się niezauważony w pobliże żadnego potwora.

Otoczyły mnie roje moskitów. Nagle poczułem się niepewny i samotny.

Mogłoby być gorzej – powtarzałem sobie. – Mógłbym uczyć się o serowych demonach.

Nie potrafiłem jednak samego siebie przekonać. Z pobliskiego cypelka doszły mnie głosy dzieciaków, które zapewne bawiły się w jakąś grę. Zastanawiałem się, jak by to było być zwykłym dzieckiem i bawić się z kumplami w letnie popołudnie.

Wizja ta była tak kusząca, że rozkojarzyła mnie. Nie zauważyłem fal na wodzie, dopóki pięćdziesiąt metrów przede mną coś nie wyskoczyło ponad powierzchnię – linia skórzastych czarno-zielonych wzgórków, które natychmiast zanurzyły się z powrotem. Teraz jednak przynajmniej wiedziałem, z czym mam do czynienia. Widywałem już w życiu krokodyle, ale ten był przerażająco ogromny.

Przypomniało mi