Strona główna » Poradniki » Tarot przy kuchennym stole. Pogaduszki o przyszłości zapisanej w kartach

Tarot przy kuchennym stole. Pogaduszki o przyszłości zapisanej w kartach

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-66338-27-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Tarot przy kuchennym stole. Pogaduszki o przyszłości zapisanej w kartach

Coś więcej niż książka o tarocie!

Pogaduszki przy kartach, które otworzą cię na nowe podejście do tarota

Dlaczego tarot, którego stawiasz, nie sprawdza się? Jak używać kart do kreowania dobrej przyszłości? Przez wiele lat Melissa Cynova starała się wypracować jak najtrafniejszą interpretację kart tarota. Zna na wylot błędy i wątpliwości, jakie są udziałem początkujących (a czasem również zaawansowanych) adeptów tej sztuki. Odważnie obala mity na temat tarota i śmiało pokazuje, że stawianie kart nie wymaga wielu narzędzi, a trafna interpretacja jest prostsza niż może się wydawać.

Autorka prowadzi przez tajniki doboru talii, rozkładów tarota, odczytywania kart i symboli. Naukę przeplata żartobliwymi przykładami z życia i osobistymi przemyśleniami, które sprawią, że od razu będziesz mieć ochotę na samodzielną pracę z tarotem. To nauka w najsympatyczniejszej postaci, niczym pogaduszki z przyjaciółką przy kawie.

Zajrzyj w karty i odczytaj swoją przyszłość!

Polecane książki

Nieszablonowa śledcza Leona powraca! Nieprzewidywalny i zuchwały kryminał, który zapiera dech w piersiach. Przed gmachem parlamentu w Sztokholmie zamachowiec-samobójca detonuje bombę, ale cudem udaje mu się przeżyć wybuch. Czy działał sam? A może należy się spodziewać kolejnych ataków? Zamachowca ma...
Z e-booka dowiesz się między innymi: 1. Kiedy można spodziewać się reklamacji 2. Czy przewoźnik też może złożyć reklamację 3. Jak jest w przypadku usług międzynarodowych 4. Jak powinna wyglądać reklamacja 5. Ile jest czasu na rozpatrzenie reklamacji 6. Czy trzeba płacić odszkodowanie bez reklamacji...
Szczenięce lata bohatera słynnej książki „Był sobie pies” Oto pełna ciepła ilustrowana opowieść dla dzieci o wesołych przygodach zabawnego psiaka, którego pokochał świat! Gdy Bailey poznaje ośmioletniego Ethana, szybko pojmuje swój życiowy cel: zabawa z chłopcem, poznawanie farmy podczas wspólnych w...
Jak najlepiej, korzystając ze wszystkich swoich sił i talentów, znaleźć swoje miejsce na ziemi? Czy jest ono konieczne, by poznać siebie i innych, odzyskać spokój ducha i osiągnąć szczęście? Christine Wallner studiowała prawo i medycynę w Austrii, pracowała jako lekarz i „asystent życia” w Wiedniu...
Publikacja zawiera ujednolicony tekst ustawy o VAT oraz przewodnik po zmianach w VAT od września i listopada 2019 r. Przejrzysta formuła przewodnika pozwala na szybkie zapoznanie się z wprowadzonymi zmianami w ustawie o VAT. Każda zmiana została omówiona osobno i opatrzona odesłaniem do zmi...
Z początkiem 2016 r. w ustawach o podatkach dochodowych wprowadzono kilka istotnych zmian dotyczących kosztów uzyskania przychodów. Z publikacji Czytelnik dowie się m.in., jak od 2016 roku: - rozliczać dla celów KUP niezapłacone faktury, - korygować KUP, - kwalifikować wydatki związane z obejmowanie...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Melissa Cynova

Recenzje książki Tarot przy kuchennym stole

„Debiutancka książka Cynovej z jej autentycznym głosem, szczerym i błyskotliwym wykładem oraz sprowadzeniem reguł i praktyki wróżenia do sedna sprawy plasuje się w czołówce gatunku. Pomimo swej prostoty porusza wszystkie tematy, które mogłyby zainteresować zarówno początkujących, jak i znawców tematu. Ze stron tej książki, nasyconych mądrością i wiedzą, bije głęboka znajomość ludzkiej podświadomości. Tarot przy kuchennym stole urzekł mnie. Nie wiem, dlaczego sama nie napisałam tej książki. Znakomita, godna polecenia, mądra lektura. Wyjątkowa”.

Benebell Wen, autorka Holistic Tarot

„Melissa jest wspaniałą autorką, dowcipną i przystępną. Demistyfikuje metafizykę, jednocześnie uświadamiając nam niezwykłość zwykłego życia. Do tego łączy zdrowy rozsądek i bezpośredniość mieszkańców środkowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych z fantastycznym poczuciem humoru i wnikliwą znajomością naszych mechanizmów psychicznych i pogoni za szczęściem. Warto się o tym przekonać, czytając jej książkę. Tak, mówię właśnie do ciebie”.

Sara Benincasa, komik i autorka Agorafabulous!

„Melissa Cynova stworzyła niezwykle przystępny, wciągający podręcznik tarota. Wyjmij z lodówki drinka, przysuń krzesło do stołu i przygotuj się na jasny i prosty wywód, który sprawi, że karty tarota wkrótce same będą śmigać w twoich rękach! Co więcej, dzięki tej książce masz szansę – jak Melissa – pomagać bliźnim w sposób konkretny i mocno osadzony w rzeczywistości. Jestem wielbicielką Tarota przy kuchennym stole i wierzę, że ta książka także tobie przypadnie do gustu”.

Theresa Reed, autorka The Tarot Coloring Book

„Powalająca książka… Podręcznik, który uczy budować własny język i system skojarzeń na ścieżce tarota już od pierwszych kroków”.

Terry Iacuzzo, autorka Small Mediums at Large

„Uwielbiam Tarota przy kuchennym stole Melissy Cynovej! Jej dowcipny, konwersacyjny, potoczny styl sprawia, że czujesz się, jakbyś naprawdę siedział w kuchni Melissy i rozmawiał o kartach przy kubku herbaty. Doświadczenie życiowe autorki przybliża tarota i osadza w realiach życia. W trakcie lektury raz po raz łapałam się na tym, że się śmieję. Czy jesteś nowicjuszem, czy też poszukujesz nowych inspiracji, usiądź z Melissą do stołu i skosztuj jej delicji”.

Joanna Powell Colbert, twórczyni talii Gaian Tarot

Dla Mary Elizabeth Strange,

która dostrzegła we mnie tarocistkę i wierzyła w moje przepowiednie, zanim ja sama w nie uwierzyłam.

Kocham Cię.

Wstep

Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie moja znajoma Karin. Właśnie dorwała pierwszą talię tarota z podręcznikiem i była niezmiernie podniecona, że zaraz wkroczy na ścieżkę tarota. Potem zaczęły napływać SMS-y.

Karin:Lis, mój podręcznik tarota dla początkujących radzi, żeby owinąć nową talię w chustkę i wkładać pod poduszkę przez dwie noce z rzędu.

Ja: To nie jest dobry pomysł – można połamać karty. Lepiej kładź je obok łóżka, chociaż nie… Po prostu zasypiając, myśl o kolejnych kartach.

Karin: W książce piszą też, żeby kłaść obok talii naenergetyzowany kryształ kwarcu, który wchłonie nieczyste energie osób w otoczeniu.

Ja: Nie zapomnij też rozłożyć kart na wiosennej łące w czasie nowiu, żeby elfy mogły się nimi pobawić, nucąc.

Karin: …?

Ja: Żartowałam. Kryształ to niezły pomysł, ale ja rzadko używam kryształów, a moje karty i tak trafnie wróżą.

Karin: Piszą, żeby tasować lewą ręką.

Ja: Karin, możesz tasować, czym ci się podoba. Ściskam, Melissa.

Karin:Tak jest, droga mistrzyni! Będę przy pełni oczyszczać i karty, i kryształy solą oraz światłem księżyca. A jeśli jakieś elfy się pojawią, to przecież ich nie pogonię.

Ja: Bingo!

Moja rozmowa z Karin podsumowuje powody, które skłoniły mnie do napisania tej książki. Czytanie z kart jest trudne, a opanowanie ich znaczeń może nasuwać wiele wątpliwości. Kiedy zaczęłam się interesować tarotem w 1989 roku, przed erą internetu, wiedzę zdobywało się z książek i zasłyszanych informacji. Tak, tak, jak za króla Ćwieczka. W dodatku chodziłam do szkoły katolickiej. Wiesz, czego tam nie uczą? Otóż to. No więc miałam czternaście lat i mój kolega Steve ni stąd, ni zowąd podarował mi talię tarota z podręcznikiem. Do dziś nie wiem, co mu strzeliło do głowy; powinnam go poszukać, żeby mu podziękować. Tak czy owak wzięłam się za lekturę na temat Świata, Papieża i Śmierci, ale podręcznik był tak zimny i akademicki, że w żaden sposób nie mogłam rozgryźć znaczeń pewnych kart. Co wspólnego ma facet w dziwacznym kapeluszu z chłopakiem mojej przyjaciółki? Jeśli ktoś wyciągnie kartę Śmierci, to chyba nie znaczy, że umrze, prawda? Prawda? To było męczące i frustrujące. Kiedy próbowałam wróżyć, zdarzało mi się nagle utknąć. Patrząc na kartę Świat, zaczynałam się plątać: „Ten, no, cztery głowy zwierząt w czterech rogach karty symbolizują czterech ewangelistów, więc może… może powinnaś zacząć chodzić do kościoła albo coś w tym stylu. Właściwie nie wiem”. Ludzie raczej nie chodzą do tarocisty po to, żeby usłyszeć: „Nie wiem”.

Wzięłam się za naukę tarota. Starałam się intuicyjnie odgadnąć znaczenie kart, a potem porównać z podręcznikiem tarota. Uczyłam się kart, odgadując z wyglądu ich znaczenie. Wszystko robiłam na opak. Dopiero po dziesięciu latach nabrałam wystarczającej pewności, żeby obywać się bez książek, ale to nie był czas stracony. W tym okresie zresztą pojawił się internet, jakby kosmos chciał sobie zakpić ze mnie.

Nie chcę przez to bynajmniej powiedzieć, że książki na temat historii i symboliki tarota są nic niewarte. Nic podobnego. Jedna z moich ulubionych książek, Holistic Tarot autorstwa Benebell Wen, liczy sobie prawie tysiąc stron. Swoją wiedzę na temat tarota powinno się uzupełniać w każdej wolnej chwili. W niniejszej książce staram się przekazać wam i nauczyć was, że można wziąć dowolną kartę, zorientować się w jej ogólnej wymowie, zapamiętać kilka kluczowych słów lub posłużyć się jedną z mnemotechnik i opanować jej znaczenie. Odtąd ta karta będzie należeć do ciebie. Gdy raz opanujesz kartę, nikt ci jej nie odbierze. Jest twoja i możesz rozbudowywać jej znaczenie wedle własnego uznania. Moja książka jest skierowana do początkujących, stąd duży nacisk na pierwsze kroki. Co, notabene, jest celną metaforą karty Głupca. No i popatrz – nie wiedzieć kiedy zaczęliśmy naukę.

Moimi pierwszymi uczniami byli znajomi. Lekcje odbywały się przy kuchennym stole. Parę piwek, a potem wybierałam którąś z kart i omawiałam jej znaczenie w różnych aspektach: kiedy pojawia się w rozkładach, co zwykła zapowiadać i z kim się kojarzy. Stół kuchenny nie zawsze jest najwygodniejszym meblem, ale w moim domu to miejsce spotkań. Moje pierwsze próby stawiania tarota były wynikiem rozmów właśnie przy nim. Koleżanka miała problem, więc zaglądając w karty, próbowałyśmy wykombinować, jak go rozwiązać. Moje kursy zaczęły się w ten sam sposób. Zaczynałam opowiadać o kartach i nie wiadomo kiedy byłam już przy pięćdziesiątej, a wszystkie aż się rwały do wróżenia. Postanowiłam więc zaprosić do stołu starożytną mądrość tarota i przełamać się z nią chlebem. Chcę, żeby była przystępna i łatwo osiągalna, dlatego nazwałam tę książkę Tarotem przy kuchennym stole. Ponieważ za chwilę się zaprzyjaźnimy, przysuń się bliżej. Mam ci wiele do powiedzenia.

XOXO,

Lis

ROZDZIAŁ 1

Od czego zacząć

Tarot w gruncie rzeczy sprowadza się

do symboli i nie używa poza tym

żadnego języka ani znaków.

ARTHUR WAITE

Obrazkowy klucz do tarota

Pierwsza rzecz, wybierz talię dla siebie. Wiem, że siostra przyjaciółki twojej kuzynki mówi, że pierwszej talii tarota nie wolno kupować, bo to przynosi nieszczęście, ale uważam, że to bzdury. Po prostu wybierz jakąś talię. Radzę zacząć od klasycznej talii w tradycji Rider-Waite-Smith. A oto krótka lista kart w tym stylu:

• Llewellyn’s Classic Tarot

• Radiant Rider-Waite Tarot

• 1JJ Swiss Tarot

• Albano-Waite Tarot

• Anna K Tarot

• Gilded Tarot

• Universal Waite Tarot

Wiele osób nie lubi kart Rider-Waite-Smith. Dużo żółtego koloru – są jaskrawe, krzykliwe. Wbrew współczesnym trendom generalnie przedstawiają heteroseksualne postaci rasy białej. Osobom, które nie wychowały się w tradycji judeochrześcijańskiej, mogą wydawać się obce i niezrozumiałe. Te karty powstały jednak dawno temu. Arthur Waite zamówił u Pameli Colman Smith ilustracje do swojej książki i kart. Tak podobno powstała talia tarota w znanej nam obecnie postaci. A teraz chcę cię prosić, żebyś odłożył książkę, wszedł do internetu i wyszukał Pamelę Colman Smith. Chcę, żebyś poczytał o jej życiu, twórczości i niesamowitej energii oraz wielkim, choć niedocenianym wpływie na kształt kart, które będziesz poznawać. Pamela Colman Smith jest Matką Tarota. Zaznajomienie się z jej życiem i sztuką wzbogaci twój warsztat tarocisty.

Nie twierdzę, że nie będziesz mógł się z czasem przerzucić na inną talię. Zajmuję się tarotem od prawie trzydziestu lat, więc możesz mi ufać. Zapewniam cię, że talia tarota w tradycji Rider-White-Smith pomoże ci opanować podstawy tarota lepiej niż talia Elfów sławetnej krainy Gondoru. Uwierz mi. W niniejszej książce, dla uproszczenia, będę nazywać talie w tradycji Rider-White-Smith „podstawowymi”. Zachęcam cię do wykonania pracy domowej i wyszukania talii podstawowej, która najbardziej ci odpowiada. Sama mam ponad sześćdziesiąt talii, a znam tarocistów, którzy mają ich ponad tysiąc! Niektóre z nich to prawdziwe dzieła sztuki. Ale dopiero kiedy poznasz talię podstawową, karty te staną się dla ciebie czymś więcej niż tylko ładnymi obrazkami.

Chociaż w tradycyjnych tarotach występują białe, heteroseksualne postaci, istnieje mnóstwo talii przedstawiających osoby LGBT i ludzi różnych ras. Tarot w znacznym stopniu operuje symbolami, co dotyczy również koloru skóry postaci i ich wzajemnych relacji. Nie musisz być białą kobietą, żeby identyfikować się z kartą Papieżycy. Nie musisz być w związku heteroseksualnym, żeby odnaleźć się w karcie Kochankowie. Sama często bywam w rozkładach reprezentowana przez Rycerza Mieczy, co nie znaczy, że uważam się za białego mężczyznę. Ale, naturalnie, przyjemniej jest posługiwać się kartami, które odpowiadają twojej rasie, kulturze bądź orientacji płciowej. A oto lista polecanych przeze mnie alternatywnych talii:

• The Slow Holler Tarot

• The Tarot of the Silicon Dawn

• The Gaian Tarot

• The Trungles Deck

• Modern Spellcaster’s Tarot

• Sun and Moon Tarot

• The Goddess Tarot

• The Relative Tarot

• The Lover’s Path Tarot

• The Fountain Tarot

• The Mary-el Tarot

• The New Orleans Voodoo Tarot

• Tarot del Fuego

• Motherpeace Tarot

• Morgan-Greer Tarot

Lubię tarota podstawowego, ponieważ operuje bogatą symboliką, poza tym lubię zaczynać moje kursy od tradycyjnych kart. To bardzo przyjazna talia i zawsze chętnie jej używałam. Używałam tych kart przez pierwszych dziesięć lat, już po studiach. Tak! Również wróżąc innym! Nawiasem mówiąc, przez dziewięć z tych dziesięciu lat podpierałam się książką. Serio. Również w trakcie stawiania tarota. Posługiwałam się podręcznikiem, ponieważ nauka interpretacji kart wymaga czasu i nie ma nic złego w posługiwaniu się książką w trakcie wróżenia. Zawsze trzymam broszurę z interpretacjami w schowku przy kierownicy na wypadek nagłego zaćmienia albo dla inspiracji. Tak więc bez skrępowania posługuj się swoim narzędziem, bo właśnie do tego służy.

Kiedyś uczyłam podstaw tarota mojego przyjaciela i pamiętam, jak go przekonywałam: „Wspieraj się książką! Czytaj jak najwięcej. Wybierz sobie jakąś książkę o tarocie i czytaj ją tak długo, aż ci się rozpadnie w rękach”. Zapytał, kiedy już będzie mógł się obejść bez książki, na co ja odparłam: „Kiedy przestaniesz ją czytać”, czy coś takiego. Odpowiedź niezobowiązująca, w stylu zen, niemniej prawdziwa. Decyzja, żeby przestać posługiwać się książką, przyszła mi łatwo – po prostu zapomniałam ją zabrać ze sobą. Miałam lekkiego pietra, ale okazało się, że nie mam problemów z interpretacją kart, i wkrótce przestałam się denerwować przed wróżeniem. Patrząc na karty, byłam w stanie uchwycić kwintesencję ich pojedynczych znaczeń. Niektóre talie tarota posługują się własną numeracją kart. Inne tak dalece przekształcają figury, że część znaczeń zostaje utracona. Widziałam talie, w których Głupiec spadaze skały. Nigdy w życiu! Głupiec bezpiecznie zejdzie ze skały. Karta nie bez powodu wygląda tak a nie inaczej. Przedstawianie go w trakcie upadku przekreśla całą jej wymowę. Dla mnie to idiotyzm i tyle. Zaczynając od kart, które różnią się od podstawowych, nie ma się żadnej pewności, że uzyskuje się wiarygodne informacje na temat znaczenia kart.

Nie lubię kupować kart, których nie mogę dotknąć, ale nie zawsze można mieć wszystko, czego się pragnie, a internet stwarza pokusy. Wiem, że w niektórych miejscowościach w księgarni (o ile taka istnieje) nie ma kart tarota albo jest niewielki wybór talii. Jeżeli musisz kupować w sieci, polecam stronę www.TarotGarden.com Dana Pelletier i Jeannette Roth. Nie spotkałam w internecie równie dużego wyboru kart. Albo kup je na Amazonie. Po prostu zdobądź talię.

Kiedy już będziesz mieć karty, zapoznaj się z nimi. Moja koleżanka Beth Maiden z www.LittleRedTarot.com stawia sobie tarota, żeby zapoznać się z nową talią. Pyta, czego może się dowiedzieć od nowej talii, jak mogą się ze sobą dogadać i jak powinna podchodzić do kart i posługiwać się nimi. Bierz kartę za kartą i po prostu się im przyglądaj. Studiuj kolorystykę i elementy rysunku. Nie musisz zwracać się do książki ani do internetu, żeby odgadnąć pewne znaczenia. To wasza pierwsza randka – musisz po prostu poznać swoje nowe narzędzie. Karta Wieży? Piorun odrywa górną część wieży, a ludzie lecą w dół ku swojej zgubie? Nieszczególnie pomyślna karta. Dwa Kielichy, gdzie dwie osoby spotykają się na solidnym podłożu i stukają się kielichami? Partnerstwo. Rozumiecie, o co chodzi? Pokażę wam, na co zwracać uwagę w waszych nowiutkich, błyszczących kartach na wstępnym etapie. W okresie zapoznawania się z kartami szczerze radzę prowadzić notatnik i przeznaczyć w nim na każdą kartę dwie, trzy strony. Notuj swoje wrażenia na bieżąco. Zapisz symbole, które najbardziej rzucają się w oczy, i to, jak ich wymowa przekłada się na fakty z życia osoby, której wróżysz. Twój notatnik będzie bardzo przydatnym narzędziem i pomoże ci pogłębiać twoją znajomość kart.

Wiele osób twierdzi, że wkłada kartę na noc pod poduszkę, a rano robi zapiski na jej temat. Moim zdaniem to świetny pomysł. Co prawda sama bym się bała, że wiercąc się we śnie mogłabym połamać nowiutką kartę. Może lepiej kłaść ją przy łóżku? Tak czy owak, możesz wymyślić własne rytuały, które pomogą ci nauczyć się znaczenia kart. Możesz codziennie medytować nad jedną kartą. Możesz się stać kartą dnia, jak sugerował James Wanless na sympozjum tarota w Portlandzie w 2015 roku. Możesz też odłożyć karty i zapomnieć o nich na chwilę. Spokojnie, będą na ciebie czekały.

Mój kolega Steve miał dobre przeczucie, wręczając mi talię Rider-Waite-Smith ze słowami: „Bierz i naucz się, co z tym robić”. Używałam tej talii tak długo, aż karty wytarły się całkiem i zetlały, a książka trzyma się dzięki taśmie klejącej. Wciąż je mam – w tym samym starym zielonym woreczku. Co prawda już nimi nie wróżę, ale używam ich na kursach. Każdego ranka właśnie z tej talii wyciągam kartę dnia. Dobrze leżą w dłoni; lubię ich swojski dotyk.

JAK TY STAWIASZ TAROTA?

Możesz przeczytać tysiąc książek, wejść na każdą stronę internetową poświęconą tarotowi, a i tak nie dowiesz się jednego: jak ty wróżysz z kart. Każdy wróży inaczej. To sprawa indywidualna. Jedni w interpretacji tarota polegają na intuicji, inni wspomagają się astrologią, jasnowidzeniem, numerologią, empatią, jasnosłyszeniem. Istnieje wiele szkół wróżenia. Kiedy pierwszy raz stawiasz komuś tarota, musisz odnaleźć swój indywidualny głos. Nie ma powodu, by wstydzić się swoich wątpliwości, a stosowanie podręcznika nie jest niczym nagannym. Możesz się spokojnie przyznać klientowi do swoich wątpliwości. Ważne jest jednak, żebyś był uczciwy. Jeśli chcesz uchodzić za okultystę, a nie znasz znaczenia karty Papież, nikt nie będzie cię traktował serio. Staraj się dopasować swój styl wróżenia do poziomu swoich umiejętności. Możesz wróżyć w dowolnej oprawie rytualnej. Niektórzy modlą się, palą kadzidła i trzymają karty w aksamitnym mieszku w drewnianej szkatułce albo na ołtarzyku, inni przechowują karty w schowku przy kierownicy, na wypadek gdyby jadąc do klienta, zapomnieli wziąć talię z sobą. Twoje rytuały są skuteczne, ponieważ w nie wierzysz. Ktoś, kto twierdzi, że zna Jedyną Słuszną Metodę stawiania tarota, zwykle próbuje ci coś wcisnąć. Czytaj dużo, podglądaj innych tarocistów. Trenuj na znajomych (uprzedzając ich o tym). Dzięki konsekwentnym poszukiwaniom z czasem wypracujesz swój własny styl. Spokojnie. Pamiętaj, że to ma być przyjemność. Stawiając tarota (i nie tylko), nie powinieneś porównywać się do innych. Za to możesz się porównywać do siebie.

ROZKŁADY

Jedna karta

Najprostszym sposobem wróżenia jest wróżba z jednej karty. Niedawno zaczęłam codziennie wyciągać jedną kartę. Robię to zaraz po przebudzeniu. Przyglądam się karcie i próbuję zgadnąć, co dla mnie znaczy i jak jej znaczenie może wyświetlić się w ciągu dnia. Wieczorem dumam nad kartą i piszę o tym, czy moje przewidywania się sprawdziły. O dziwo, prawie zawsze się sprawdzają.

Krzyż celtycki

Najbardziej klasycznym układem jest krzyż celtycki, który przedstawiam poniżej z ponumerowanymi kartami.

„To,

co

okrywa”: twoja obecna sytuacja i rzeczy, które mają bezpośredni wpływ na twój problem.

„To,

co

się krzyżuje”: bieżące czynniki w twoim życiu, które mają wpływ na wynik twojej sprawy. Przeszkody.

„To,

co

leży u podłoża sytuacji”: sprawy ukryte, korzenie problemu.

Karta

po lewej mówi o wpływach z przeszłości, które nadal oddziałują na ciebie.

Karta

u góry („wieńcząca”) mówi o tym, co jest w twojej sytuacji ewidentne, i o tym, czego można się spodziewać przy najlepszym obrocie spraw.

Po

prawej znajduje się karta nadchodzących wpływów, które będą oddziaływać na ciebie.

Karta

na samym dole pionowej sekwencji mówi o tym, jak widzisz siebie w danej sytuacji.

Karta

8 pokazuje, jak cię widzą inni.

Karta

druga od góry mówi o twoich nadziejach i obawach.

Karta

najwyższa mówi o ostatecznym wyniku i dalszym rozwoju sytuacji.

Całość układa się w historię, którą można podzielić na trzy części. Karty 1 i 2 mówią o tym, co się teraz dzieje. Karty 3, 4, 5 mówią o tym, co się działo w przeszłości i jak przeszłe sytuacje rzutują na teraźniejszość. Reszta uzupełnia całość. Kto ma wpływ na ciebie? Co czujesz w głębi duszy? Co może stanąć na przeszkodzie? Ostatnia karta mówi o prawdopodobnym wyniku sprawy.

Kiedy stawiam tarota, używam krzyża celtyckiego podczas dłuższych, godzinnych seansów, ale nie czytam kart po kolei. Karty 3, 4 i 5 interpretuję zbiorowo jako pierwszą część sytuacji. Karty 1, 2 i 6 stanowią środkową część historii, a na końcu interpretuję karty w pionie jako wynik końcowy lub wydarzenia przyszłe. W moim przypadku to się sprawdza, co nie znaczy, że w twoim automatycznie też się sprawdzi. Eksperymentuj, aż znajdziesz własne rozwiązania. Dla mnie układ w tej kolejności ma sens, prawdopodobnie jednak ktoś inny, podchodząc do kart po mojemu, wyciągnąłby całkiem inne wnioski. Jednak dla początkujących krzyż celtycki jest dobrym rozkładem, który unaocznia wzajemne relacje między kartami i stwarza dość czytelną narrację.

Rozkład z sześciu kart

Kolejnym wariantem jest rozkład z sześciu kart. Górny rząd kart przedstawia przeszłość, środkowy teraźniejszość, a dolny przyszłość.

Rząd 1: karty 1, 2 i 3 – przeszłość

Rząd 2: karty 4 i 5 – teraźniejszość

Rząd 3: karta 6 – przyszłość

Trzy pierwsze karty rozkładu mówią o tym, jakie wydarzenia z przeszłości miały bezpośredni wpływ na kwerenta (osobę pytającą – przyp. red.). Karty w środkowym rzędzie pokazują obecną sytuację: środki, jakimi dysponujesz, to, na co możesz liczyć, i słuszność twoich decyzji. Karta na dole jest kartą, którą zwykłam nazywać „kluczową”. Kiedy posługuję się tym rozkładem, najniższa karta pokazuje, co kwerent powinien zrobić, żeby osiągnąć upragniony cel. W tym rozkładzie akcent pada na konkrety: „Stąd wyszedłeś, tu jesteś teraz, w tamtym kierunku powinieneś iść”. Trochę apodyktyczna metoda, niemniej skuteczna.

Istnieją pewne kruczki do pracy z tym rozkładem. Karty, które leżą po skosie w jednej linii, zwykle są z sobą powiązane. Karty 1 i 4 stykają się rogami, więc prawdopodobnie istnieje między nimi związek przyczynowo-skutkowy. Patrząc na karty 3 i 4, zadaj sobie pytanie, jak tamtoprzeszłe wydarzenie łączy się z tym obecnym odczuciem. Czy nie potrafisz się uwolnić od jakiejś osoby z przeszłości? Czy wciąż dźwigasz bagaż emocjonalny przeszłości?

Przeszłość – teraźniejszość – przyszłość

Czasem stosuję niezwykle prosty układ z trzech kart, które odpowiadają kolejno przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Doskonały dla początkujących i dobry do odpowiedzi na proste pytania. Kiedy uczyłam się znaczenia kart, nieraz przygotowywałam listę pytań i wielokrotnie wyciągałam po trzy karty na to samo pytanie. Zaskoczyło mnie, jak często karty lub ich klimat powtarzały się. Pokazywały, jakimi nićmi jest szyta dana sytuacja. Trzy karty to z pozoru niewiele, ale jeśli przyjrzeć im się uważniej, każda niesie w sobie własną historię. Dlaczego woźnica Rydwanu trzyma w rękach wodze? Dlaczego Królowa Mieczy siedzi sztywno, jakby kij połknęła? Pozwól kartom przemówić. Zastanów się, w jaki sposób karta przeszłości sprowokowała kartę teraźniejszości. Czy to cynizm Diabła powołał do życia Królową Mieczy?

Kiedy już lepiej opanujesz znaczenie kart, będziesz płynnie interpretować ich sekwencje. Początkowo jednak często będziesz się łapać na słowie: „hmm” nad kolejną kartą. Nazwijmy to nuceniem. Nucenie, choć pomaga nadrabiać miną, działa dosyć dekoncentrująco.

Zamiast nucić, spróbuj ogarnąć rozkład jako całość – spójną historię.

Przyjrzyj się każdej z trzech kart. Możesz na przykład zauważyć, że linia narracji prowadzi od namysłu (Dwójka Mieczy), poprzez zmianę (Śmierć), po nieporadne działanie (Giermek Buław). Możesz przedstawić swoją diagnozę klientowi i zamienić konsultację w dyskusję: „Wygląda na to, że długo się biłeś z myślami, ale wreszcie poważnie wziąłeś się za zmiany. Czy jednak nie działasz chaotycznie i nerwowo, zamiast uzbroić się w cierpliwość?”.

Jak zmusić karty, żeby przemówiły? Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Ja miałam zwyczaj trzymać książkę w lewej ręce, a karty kłaść prawą. Co znaczy na przykład, jeśli w rozkładzie krzyża celtyckiego kartą „okrywającą” jest Wieża? Wiesz, że właśnie dochodzi do poważnych zmian w życiu osoby, której wróżysz, zapewne czuje się ona zdezorientowana. Próbuje podjąć decyzję pośród zamętu, choć zapewne mogłaby odczekać, aż sytuacja się wyklaruje. Analizując pozostałe karty, może znajdziesz jakieś wyjście, a przynajmniej sposób na złagodzenie sytuacji. Podpierałam się podręcznikiem przez dziesięć lat i nawet dziś w razie wątpliwości sięgam po Rachel Pollack albo Mary K. Greer. Tarot to umiejętność, którą doskonali się przez całe życie.

Tak więc bez względu na to, od czego zaczynasz naukę tarota, pamiętaj, że wróżenie jest swego rodzaju dialogiem z kartami. Jeśli czujesz logikę danego układu, karty przemówią do ciebie. Jeśli układ działa, trzymaj się go.

Kreatywność zaczyna się z chwilą, kiedy odkładasz książkę i zaczynasz improwizować. Na pewno warto opanować krzyż celtycki i inne rozkłady, ale z czasem zaczniesz do nich podchodzić po swojemu. Nadal posługuję się krzyżem celtyckim, ale czytam go w poprzek, a pozycjom kart przypisuję inne znaczenia niż na początku. Potrafię teraz śledzić w kartach narrację. Stosuję układy z trzech, sześciu, dziesięciu lub dwudziestu kart. Zgłaszam problem, a karty podają mi odpowiedź. Ćwicz, zapisując swoje rozkłady. Umów się z sobą, że takie a takie położenie karty znaczy dokładnie to a to. Wbij sobie swój system w pamięć, a potem zacznij wróżyć. Karty podporządkują się twojej decyzji.

Nie da się chyba nauczyć rozpoznawania chwili, kiedy książka przestaje być potrzebna, choć często opowiadam o tym moim uczniom, ilustrując przykładami. Liczę jednak na to, że sami się zorientują, kiedy dojdą do tego punktu. Niemniej dopóki nie przeżyjesz olśnienia typu: „O rany! Przecież to jasne jak słońce!” (co jest, notabene, bardzo fajnym uczuciem), pracuj z książką. Ćwicz krzyż celtycki i inne układy. Sam wymyśl własny układ! Myśl o tym, w jakim porządku kłaść karty, żeby opowiadały historię.

Ćwiczenie: Opowiedz tę historię

Potasuj talię. Ułóż trzy karty. Opowiedz historię na ich podstawie.

To nie takie proste, jak się wydaje. U podstaw tarota leży sztuka opowiadania. Używasz kart, żeby ze szczegółami opowiedzieć czyjąś historię. Wejście w kontakt z twoim wewnętrznym narratorem to najważniejsza umiejętność, jaką rozwijasz podczas swojej podróży z tarotem. Mój narrator często przeklina. W mojej głowie pojawiają się obrazy tego, co było, co mogło być, co będzie. Twój narrator będzie kimś innym – przyjmij go z dobrodziejstwem inwentarza. Patrząc na pierwszą kartę, spróbuj odszukać w niej osobę, której wróżysz. Jeśli kartą jest Głupiec, to na krawędzi czego stoi? Na progu romansu? Przeprowadzki? Nowej pracy? Opowiedz tej osobie o niej samej. Pogódź się z tym, że możesz się pomylić, i mów dalej. Opowiadaj.

Ćwiczenie: Opisz kartę

W swoim dzienniku opisz, kogo widzisz na karcie. Jeśli jest to Siódemka Mieczy, to kto niesie te wszystkie miecze? Czy to są jego miecze? Skąd je ma: ukradł, zabrał komuś? A mężczyźni w narożniku karty to jego towarzysze, czy może właśnie przyłapali go na kradzieży? Pisz tak, jakbyś mówił do kogoś, kto pierwszy raz widzi tę talię na oczy.

JAK TO JEST, KIEDY SIĘ STAWIA TAROTA?

Nie przypominam sobie, żebym w jakimkolwiek podręczniku tarota natknęła się na wzmiankę o tym, co się czuje, stawiając tarota, więc krótko poruszę ten temat. Oczywiście jest to sprawa indywidualna, przynajmniej ja tak uważam.

Najłatwiej będzie mi to wyjaśnić na podstawie własnych doświadczeń. Pewnego razu, kiedy stawiałam tarota, karta Wieży ożyła. Widziałam, jak kwerent spada, spada, spada… a potem odbija się do góry. To było tak niesamowite, że przez chwilę miałam wrażenie, że oszalałam. Ostatecznie kwerent okazał się jedyną osobą, której w tamtej sytuacji udało się uratować tyłek. On jeden z całego działu nie dostał wypowiedzenia.

Czasem podczas stawiania tarota zaczyna mnie boleć brzuch albo mam silne bóle kręgosłupa. Dotykam bolesnego miejsca, żeby się zorientować w samopoczuciu klienta. Rozmawiamy o tym, co mu doskwiera, a potem przechodzimy do dalszych spraw. Kiedy indziej czuję bolesny ucisk w piersi i mówię: „Skąd tyle smutku?”, na co klient reaguje łzami. Czasem przejmuję od klienta jego bolesne emocje.

Zdarza mi się też słyszeć różne rzeczy. Często słyszę muzykę. Wróżyłam pewnej osobie, a w głowie w kółko słyszałam Ring of Fire*. Spytałam, z czym jej się kojarzy ten utwór, i okazało się, że niedawno jej dom spłonął.

Zdarza mi się też słyszeć głosy zmarłych. Serio. Brrr! Czasem jednak ich słowa są skierowane do klienta. Zwykle po prostu wyczuwam ich obecność – staram się raczej nie ukrywać tego przed klientem. Zdarzyło mi się kiedyś słyszeć kobietę, która się wydzierała po niemiecku. Nie znam niemieckiego, więc nie miałam pojęcia, o co jej chodzi. W mojej głowie pojawił się obraz wygrażającej pięścią starszej pani z koczkiem na głowie, która była zwyczajnie wściekła. Próbowałam nie zwracać na nią uwagi, ale bez skutku. Po paru minutach przerwałam wróżenie i powiedziałam klientce, co widzę, na co ona wykrzyknęła: „Mama!” i zalała się łzami.

Czasem czuję zapachy. Wanilię, dom babci, benzynę. Zawsze mówię o tym klientom i często coś jest na rzeczy. Pamięć wrażeń węchowych jest bardzo silna.

Swego czasu stawiałam tarota mojemu kochanemu przyjacielowi, o którym powiem tylko tyle, że jest starą duszą. Był już na Ziemi i jeszcze tu wróci. Jest jedną z tych osób, które niezmiennie emanują spokojem, i czuje się, że jest jakimś bodhisattwą albo aniołem, który zstąpił na ziemię. Tak czy owak, ma wielu duchowych przewodników. Słyszałam, jak podsłuchują mnie i komentują: „Biedactwo, strasznie się denerwuje”. W końcu go poprosiłam, żeby kazał im się zamknąć. Czułam się, jakbym stanęła przed komisją kwalifikacyjną.

Zwykle jednak nie ma aż tylu atrakcji. Kładę karty, a one do mnie mówią. Widzę Wieżę i wiem, że tak musiało być, widzę, jak kurz osiada i to, jak wygląda dalsza droga (zwykle też jest zakurzona). Kładę Siódemkę Buław i wyczuwam osłonę energetyczną klienta. Słyszę radosne odgłosy świętowania Czwórki Buław, widzę jednoczącą energię Trójki Kielichów. Mogę śmiało powiedzieć, że moje karty ożywają w moich dłoniach.

A jeśli zmyślam? Nie możesz tego sprawdzić. Pewne rzeczy działają, ponieważ w nie wierzymy. Możesz to nazwać wiarą, koincydencją, czym zechcesz. Jeśli wierzysz w skuteczność palenia świecy i modlitwy do wszechświata, żeby pomógł ci przeniknąć tajniki arkanu Papież, to twojej prośbie stanie się zadość. Nie bul grubych pieniędzy, żeby nauczyć się znaczeń swoich kart. Przejdź do sedna sprawy. Przywitaj się z talią i do roboty!

STAWIANIE TAROTA SOBIE

Tarot pomaga w znajdowaniu odpowiedzi, dlatego ważną częścią procesu są pytania. Moi nowi klienci zwykle bardziej stresują się tym, jak zadawać pytania, niż samą wróżbą. Na początku będziesz wróżyć samemu sobie, więc pytania nie powinny być zbyt wydumane, tylko proste, w rodzaju: „Co mnie dzisiaj spotka?”. Dlatego też przygotowałam dla ciebie ściągę na wypadek, gdybyś miał problem, o co pytać tarota.

O

wszystko, co ci przychodzi do głowy

. Możesz

mi

wierzyć, że jest to bardzo dobry sposób wróżenia. Jeśli ktoś nie wie, na czym się skoncentrować, radzę mu, żeby myślał o sobie. O własnym życiu, marzeniach, celach, obawach. Nie ma niewłaściwych tematów. Najważniejszą czynnością jest tasowanie kart – to uspokaja i pomaga się skupić. Radzę moim klientom, żeby tasowali tak długo, aż poczują, że mają dość.

O

nic

. Niektórym

stawianie

tarota idzie najlepiej, kiedy wszystko dobrze im się układa, nie mają poważniejszych problemów ani większych zmartwień. Wszystko gra. Radzę im jednak, żeby choć z ciekawości zajrzeli w bliższą lub dalszą przyszłość.

O

sprawę, która nie daje ci spokoju.

Coś, o czym myślisz w kółko. Problemy w związku, w pracy, w jakiejś dziedzinie. Twoje myśli krążą niespokojnie wokół tej sprawy jak język wokół rozchwianego zęba. Proszę klientów, żeby oddychali i tasowali karty, zadając sobie pytanie

dlaczego.

Dlaczego

ich praca jest do kitu, a współpracownicy to banda palantów? Dlaczego zabierają robotę do domu? Ten typ myślenia pomaga mi rozbić pytanie na czynniki pierwsze.

O

pracę/miłość, dom/przyszłość, marzenia/obawy

. Zwykle

wróżby odpowiadające na dwa pytania są dwiema stronami tego samego medalu. Proszę klientów, żeby skupili się na tym, jak obie sprawy łączą się ze sobą. Czy masz marzenia, które napawają cię lękiem?

Czasem

tarot zamiast mówić o tobie, zaczyna mówić o kimś innym.

Poważnie.

Czasem

jesteśmy tak bardzo zaabsorbowani i zatroskani życiem bliskiej osoby, że podświadomie cały czas myślimy o niej. Może się zdarzyć, że tarot opowie ci szczegółowo, jak twój syn mógłby przestawić życie na lepsze tory, a nie będzie ci miał nic do powiedzenia na twój temat. To się zdarza. Proszę klienta w takich przypadkach, żeby odezwał się do mnie, kiedy sytuacja trochę się ustabilizuje i będzie można się spokojnie pochylić nad jego życiem.

Jak już na pewno wspominałam, w tarocie liczy się przede wszystkim intencja. Oddychaj, rozluźnij się i postaraj się skupić na sobie. Słuchaj spokojnie, co wszechświat ma ci do powiedzenia. Nie zapomnij potasować talii. Moim zdaniem za mało uwagi poświęca się tasowaniu kart. Tasowanie jest bardzo kojącym zajęciem. Czasem proszę klienta, żeby położył dłoń na talii; wróżenie od razu zaczyna iść jak z płatka. Jeżeli musisz, idź na całość. Mam klientkę, która wyrzuca talię w powietrze – siedemdziesiąt osiem kart! Zbiera je potem i wręcza mi talię z powrotem. Zębymnie bolą, jak na to patrzę, jednak przepowiednie dotyczące tej pani zawsze się sprawdzają.

*Ring of Fire, tłum. Pierścień ognia – przebój z repertuaru Johnny’ego Casha.

ROZDZIAŁ 2

Higiena pracy: ty i twoje narzędzia

Twój ogólny stan nie jest bez wpływu na to, jak wróżysz. Warto o tym pamiętać. Nawet najbardziej doświadczonemu tarociście zdarza się mieć zły dzień. Żeby dobrze wróżyć, trzeba być w dobrej formie. W tym zawodzie jesteś narzędziem pracy. Jesteś anteną. Kiedy czujesz się marnie, marnie czytasz z kart. A oto czynniki, które mogą wpływać negatywnie na proces wróżenia:

• Mentalne: Stawianie tarota pod wpływem alkoholu lub narkotyków mija się z celem. Jak możesz pomóc innym kroczyć prostą drogą, skoro sam błądzisz po manowcach?

• Emocjonalne: Proszę, nie wróż innym, kiedy nie wylizałeś się z ran po własnych traumatycznych przeżyciach.

• Fizyczne: Ból zmienia twoją percepcję. Możesz być rozbity i zdekoncentrowany. Musisz być świadomy swojego ciała i jego ograniczeń. Podczas gorączki nawet nie zbliżaj się do kart.

• Psychiczne: Jeśli masz chandrę albo właśnie przeżywasz jakąś przykrość, przełóż konsultację na kiedy indziej.

Kiedy wypracujesz własne zwyczaje, możesz do nich dodawać nowe elementy, które będą ci pomagać przed pracą z karta­mi i po niej. Stawiam tarota od lat, ale moje zwyczaje nadal ewoluują. Od pewnego czasu zaczynam dzień w nastroju medytacyjnym, czego dawniej nie robiłam. Wyciągam kartę dnia i notuję swoje spostrzeżenia na jej temat, potem karmię mojego żółwia, Phila. Tych dwadzieścia minut u progu dnia wystarczy, żeby otrząsnąć się ze snu i odzyskać jasność myśli.

Znam tarocistów, którzy przed wróżeniem medytują albo odprawiają rytuał oczyszczający. Jestem osobą nieskomplikowaną, co rzutuje na mój styl stawiania tarota. Po prostu stawiam go i już. Przez dziesięć lat posługiwałam się książką, żeby rozgryźć znaczenie kart, ale przyznam szczerze, że kiedy wróżę, tylko jakieś dwadzieścia procent informacji pobieram z kart. Zdarza mi się słyszeć imiona. Widzę obrazy albo sceny żywcem jak z filmu.

To działa na kilka sposobów, ponieważ dla mnie wróżenie jest czymś równie naturalnym jak oddychanie. Zdarzało mi się wróżyć w barach, na plaży Venice w Los Angeles, na trawniku, w lesie, kiedy jechałam samochodem – wszędzie. Nie mam żadnych problemów z przygotowaniem się do konsultacji ani wprowadzeniem w odpowiedni stan umysłu.

Mam inny problem: nigdy nie nauczyłam się porządnie uziemiać i ześrodkowywać energii. Co? Serio? Niestety, tak. Podpatrzyłam parę sztuczek u osób, które zajmują się tarotem dłużej niż ja, ale zaczęłam o tym myśleć poważnie dopiero w ostatnich latach. Uziemienie i ześrodkowanie służą stabilizacji emocjonalnej i duchowej i mają zapewnić bezpieczne lądowanie po wszystkim. Po to właśnie są karty tarota. Kilka lat temu postawiłam tarota kartami, które nie były moje (zły pomysł, unikaj tego jak ognia), i dosłownie zalały mnie emocje klientki. Ona odjechała do domu uśmiechnięta, podśpiewując, a ja wracałam do siebie, szlochając histerycznie i błagając przez komórkę mojego anioła reiki, żeby to jakoś zdjął ze mnie (Zdjął! Za to cię kocham, Jenny). Nasze karty tarota są przekaźnikiem między wnętrzem klienta a naszym. Są czymś w rodzaju kasku spawacza, który osłania i izoluje.

DBANIE O SIEBIE

Uważam, że wizualizowanie energii ochronnej ma ogromne znaczenie na każdej ścieżce duchowej. Jeśli wyobrażasz sobie tarczę ochronną wokół siebie, nie tylko tworzysz obraz, który dodaje ci pewności siebie, ale również poświęcasz chwilę, żeby uspokoić oddech i przygotować się duchowo na to, co się zdarzy. To trochę tak, jakbym wkładała pancerz mentalny. Nie wiem, czy moje wróżenie od tego się zmieni, ale ja na pewno tak. Będę silniejsza i lepsza we wszystkim, co robię. Nie najlepiej mi idzie wyobrażanie sobie, że otacza mnie świetlista kula, niczym Dobrą Czarownicę Gladiolę, co często jest zalecane jako ochrona przed negatywną energią, za to świetnie mi idzie wyobrażanie sobie siebie w kostiumie Iron Mana, który nadlatuje, żeby otoczyć mnie, jak Tony’ego Starka, niezłomnym polem siłowym, albo w tiarze i bransoletach zwycięstwa Wonder Woman, które doładowują nasze – i tak niemałe – zasoby energii. Kiedy opuszczam przyłbicę, jestem gotowa zacząć. Jednak to, co jest dobre dla mnie, niekoniecznie jest dobre dla ciebie, dlatego musisz sobie wypracować własny sposób ochrony i konsekwentnie się go trzymać.

Uziemienie to nic innego jak osadzenie. Po pracy z energią, po stawianiu tarota, również po zakończeniu wszelkich poważniejszych przedsięwzięć życiowych co się dzieje z wyzwoloną energią? Kłębi się bezproduktywnie, o ile jej nie odprowadzisz.

Czy zdarzyło ci się kiedyś mieć tyle energii, że nie mogłeś usiedzieć w miejscu? Ja jestem typem wiercipięty. Kiedy się zapomnę, kręcę się jak wiatraczek. Czasem jednak, zwłaszcza przed przystąpieniem do sesji tarota, taka nadczynność w stylu Tygryska jest niestosowna i rozpraszająca. Jeszcze gorzej jest po przyjęciu kilku klientów pod rząd. Jestem roztelepana. Mówię jak katarynka. Wydzwaniam po Bogu ducha winnych znajomych i świergocę, jak mi minął dzień. Można ze mną oszaleć.

Uziemianie z pomocą żywiołów

Czerpiąc inspirację z czterech żywiołów, postaram ci się teraz pomóc ugruntować, żebyś nie był tak męczący jak ja.

A oto kilka technik przypisanych poszczególnym żywiołom, których możesz użyć, szykując się do postawienia tarota lub wyciszając po konsultacji. Zdziwisz się, ale to działa.

• Ziemia: Potup nogami. Idź się przejść albo pobiegać. Połóż się na trawie. Popracuj w ogrodzie. Pogrzeb rękami w ziemi. Pogłaszcz swoje zwierzaki. Zafunduj sobie dobry seks. Kiedy byłam pracownicą społeczną, zanim wsiadłam po pracy do samochodu, przez chwilę tupałam wściekle nogami, żeby zrzucić z siebie zebraną energię (czasem bardzo negatywną), zanim wrócę do domu.

• Powietrze: Oddychaj! Oddech jogiczny to doskonała rzecz. Na mnie świetnie działa rytm oddechu zalecany przez dr. Andrew Weila: wdychasz, licząc do czterech, zatrzymujesz oddech, licząc do siedmiu, i robisz wydech, licząc do ośmiu. Możesz też czytać albo medytować.

• Ogień: Medytuj przy świecy. Nie powiem, zapal sobie, chociaż przez wiele lat palenie pomagało mi, jednak jest niezdrowe, więc zapal po prostu świecę i przez chwilę wpatruj się w płomień. Energię, której się chcesz pozbyć, przesyłaj mentalnie do knota i wyobraź sobie, że odpływa w postaci dymu.

• Woda: Weź prysznic. Zdejmij z siebie biżuterię i włóż do wody, żeby oczyścić z nagromadzonej energii. Wykąp się. Idź popływać. Wyjdź na deszcz.

Sen i sny

Sen ma tę zaletę, że relaksuje umysł. Wreszcie możesz oderwać się od wróżenia, ciągłego kontaktu z ludźmi i trawienia w kółko układów kart, co obiecywałeś sobie od wielu godzin. Możesz to wszystko odłożyć na jakiś czas i odetchnąć. Czasem, dystansując się wobec czegoś, możesz nagle dostrzec różne detale, które przeoczyłeś – sygnały czy znaki, ważne dla twoich klientów informacje.

Kiedy ktoś stawia tarota tobie, kiedy się prześpisz po wszystkim, mogą do ciebie dotrzeć rzeczy, na które w pierwszej chwili nie zwróciłeś uwagi. Podczas spotkania z tarocistą zwykle w krótkim czasie pobierasz mnóstwo informacji. Możesz nagrywać spotkanie albo prowadzić notatki, jednak ktoś na twoich oczach rozkłada twoje życie na części pierwsze. Potrzebujesz trochę czasu, żeby to przetrawić. Jeden z lepszych tarotów w moim życiu postawiono mi w salonie Marie Laveau w Nowym Orleanie. Ten człowiek widział mnie na wylot. Naprawdę. (Napisz do mnie, jeśli chcesz, żebym ci podała jego nazwisko). Przyznam się, że aż mnie ciarki przechodziły. Tamtego dnia pamiętałam prawie wszystko, co powiedział. Następnego przypomniałam sobie jeszcze więcej. Przez parę miesięcy miałam sny na kanwie tego, co powiedział, do momentu gdy zmaterializowała się ostatnia z jego przepowiedni i sny skończyły się jak nożem uciął.

Wróżąc, zawsze zwracaj uwagę na sny przed konsultacją i po niej. Czegoś mi brakuje, jeśli nie pamiętam snów nazajutrz. Moje sny są relacją z równoległej rzeczywistości, skąd nieraz płyną wyjaśnienia. Czasem zrzucam maskę i odkładam do szafy. Sny to rosyjska ruletka.

Zdarza się, że sny dokładnie przepowiadają przyszłość. Kiedy miałam piętnaście lat, śniło mi się, że mam córeczkę. Przez następnych piętnaście lat śniła mi się dziewczynka o imieniu Z o kręconych włosach, z dołeczkami w policzkach. Opowiadałam o niej moim rodzicom, koleżankom w liceum i na studiach i zawsze zastanawiało mnie, jakim cudem dziecko Indianki mogłoby mieć loczki. Otóż jest na to sposób: tato maleństwa po prostu musi być Żydem. Kiedy miałam trzydzieści lat, przyszła na świat Z. Dołeczki, kręcone włosy.