Strona główna » Edukacja » Treny

Treny

4.00 / 5.00
  • ISBN:

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Treny

Jedne z najważniejszych utworów w polskiej kulturze - “Treny” Jana Kochanowksiego są dostępne w Legimi za darmo w formie ebooka, zarówno w formacie epub jak i mobi.

 

Kochanowski jest jednym z najbardziej znanych polskich przedstwicieli kultury i literatury doby renesansu. Wraz z Mikołajem Rejem stworzyli podwaliny literackiego języka polskiego. Tren jako gatunek literacki do polskiej literatury wprowadził właśnie Kochanowski. Jest to z założenia utwór żałobny opiewający znaną postać. Wspomina się w nim najwybitniejsze cechy i czyny zmarłej osoby.

 

Poeta swoje utwory pisał po stracie ukochanej córki - Urszulki. “Treny” są wyrazem zwiątpienia w renesansową, humanistyczną filozofię życia. Są one świadectwem bólu ojca, który nie może pogodzić się z odejściem dziecka. Kochanowski zmaga się w nich ze sobą, z filozofią, z własnym cierpieniem.

 

Treny” są wyjątkowym tekstem w skali europejskiej. Kochanowski złamał konwencję trenu skupiając się na swojej córce i stawiając siebie i swoje uczucia na pierwszym planie. Jednocześnie jako cykl spełniają klasyczne wymagania gatunku. Pokazują osobistą drogę od niewypowiedzianego żalu po stracie, przez wątpliwości w sens i bunt przeciwko Bogu, po ukojenienie i pogodzenie się z losem.

Polecane książki

Uchwały o sposobie rozliczenia wyniku finansowego za rok 2015 zostały już podjęte. Warto więc się zastanowić, w jaki sposób skutki decyzji właścicieli zaprezentować w sprawozdaniu finansowym za 2016 rok.Decyzje dotyczące rozliczenia wyniku finansowego muszą być odzwierciedlone zarówno w bilansie, ja...
”Tytus Andronikus” to jedna z pierwszych tragedii Williama Shakespeare’a w pięciu aktach powstała w latach 90. XVI wieku.   Akcja tragedii rozpoczyna się w senacie, w którym toczy się dyskusja na temat sukcesji tronu po zmarłym Cesarzu. Aspirują do niego Saturninus, syn cesarza, i jego młodszy brat ...
Rodzinne więzy łączą nas na zawsze – bez względu na to, jak daleko próbujemy od nich uciec… Trzy siostry Bradford znane są w Rockport w stanie Massachusetts ze swojej urody, pięknych głosów, legendarnych przodków i eleganckiej matki, Sarah, która samotnie, od dnia, kiedy zniknął jej mąż, prowadzi ...
Przemysław Pilarski i Andrzej Gryżewski, terapeuta i seksuolog pracujący na co dzień z wieloma gejowskimi parami, w rozmowie o specyfice związków homoseksualnych. Z książki Jak facet z facetem czytelnik dowie się jak zbudować stabilną i udaną relację, jak radzić sobie z byciem singlem, a także o tym...
Sense and Sensibility is a novel by Jane Austen, published in 1811. It was published anonymously; By A Lady appears on the cover page where the author's name might have been.It tells the story of the Dashwood sisters, Elinor and Marianne, both of age to marry.The novel follows the young women to the...
  Debiutancka powieść o człowieku nękanym przez minione zbrodnie i wspomnienia o dawnej ukochanej – historia, która bada, co to znaczy kochać, zdradzać i wybaczać. Daniel Abend jest psychoanalitykiem i samotnym ojcem mieszkającym w Nowym Jorku. Prowadzi udaną praktykę i wygodne życie: apartament n...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Jan Kochanowski

Jan KochanowskiTrenyTre­ny – no­ta edy­tor­skaTre­nach

Tekst Tre­nów zo­stał tu po­da­ny we­dług dru­gie­go wy­da­nia, ostat­nie­go opu­bli­ko­wa­ne­go za ży­cia po­ety, któ­re uka­za­ło się w ro­ku 1583 w Dru­kar­ni Ła­za­rzo­wej w Kra­ko­wie. Tekst przy­go­to­wa­łem zgod­nie z kry­te­ria­mi za­war­ty­mi w opra­co­wa­niu Za­sa­dy wy­da­wa­nia tek­stów sta­ro­pol­skich. Pro­jekt – typ B (edy­cje po­pu­lar­no­nau­ko­we), Wro­cław 1955. Zde­cy­do­wa­łem się jed­nak za­cho­wać pew­ne ce­chy ję­zy­ko­we, któ­rych nie uwzględ­nia się w edy­cjach po­pu­lar­no­nau­ko­wych, zwłasz­cza daw­ne koń­ców­ki flek­syj­ne i więk­szość daw­nych form or­to­gra­ficz­nych.

Edy­cja utwo­ru nie opie­ra się w ca­ło­ści na żad­nym z wy­dań współ­cze­snych, choć uwzględ­nio­no za­rów­no roz­strzy­gnię­cia za­war­te w edy­cji opra­co­wa­nej w ra­mach sej­mo­we­go wy­da­nia Dzieł wszyst­kich Ko­cha­now­skie­go przez Ma­rię Re­na­tę May­eno­wą, Lu­cy­nę Wo­ron­cza­ko­wą oraz Je­rze­go Axe­ra i Ma­rię Cy­tow­ską, jak i wy­da­niu przy­go­to­wa­nym przez Ja­nu­sza Pel­ca dla se­rii Bi­blio­te­ki Na­ro­do­wej.

Przy two­rze­niu ko­men­ta­rza obok wy­żej wspo­mnia­nych wy­dań bar­dzo po­moc­na by­ła wcze­śniej­sza edy­cja Tre­nów w se­rii Bi­blio­te­ki Na­ro­do­wej w opra­co­wa­niu Ta­de­usza Sin­ki, a tak­że pod­sta­wo­we słow­ni­ki, w tym Słow­nik pol­sz­czy­zny XVI wie­ku oraz – w za­kre­sie wy­ja­śnień hi­sto­rycz­no-mi­to­lo­gicz­nych – współ­cze­sne wy­da­nia kla­sycz­ne­go Dic­tio­na­ry of Phra­se and Fa­ble Ebe­ne­ze­ra Co­bha­ma Bre­we­ra.

Gwiazd­ką ozna­czo­no wy­ra­zy, któ­re są uży­wa­ne do dziś, ale któ­rych zna­cze­nie w  jest od­mien­ne od zna­cze­nia obec­ne­go.

prof. dr hab. Piotr Wil­czek

Uni­wer­sy­tet War­szaw­ski, In­sty­tut Ba­dań In­ter­dy­scy­pli­nar­nych ”Ar­tes Li­be­ra­les”
[Mot­to i de­dy­ka­cja][1]Ta­les sunt ho­mi­num men­tes, qu­ali pa­ter ip­seJup­pi­ter auc­ti­fe­ras lu­stra­vit lu­mi­ne ter­ras[2].  

OR­SZU­LI KO­CHA­NOW­SKIEJ,  

WDZIĘCZ­NEJ[3], UCIE­SZO­NEJ[4], NIE­PO­SPO­LI­TEJ[5] DZIE­CI­NIE, KTÓ­RA CNÓT WSZYT­KICH[6] I DZIEL­NO­ŚCI[7] PA­NIEŃ­SKICH PO­CZĄT­KI WIEL­KIE PO­KA­ZAW­SZY, NA­GLE, NIE­OD­PO­WIED­NIE[8], W NIE­DO­SZŁYM[9] WIE­KU SWO­IM, Z WIEL­KIM A NIE­ZNO­ŚNYM[10] RO­DZI­CÓW SWYCH ŻA­LEM ZGA­SŁA[11], JAN KO­CHA­NOW­SKI, NIE­FOR­TUN­NY[12] OCIEC[13], SWO­JEJ NA­MIL­SZEJ[14] DZIEW­CE[15] ZŁZA­MI[16] NA­PI­SAŁ.  

NIE MASZ CIĘ[17], OR­SZU­LO MO­JA.  
Tren I[18]
Wszyt­ki[19] pła­cze, wszyt­ki łzy He­ra­kli­to­we[20]
I la­men­ty, i skar­gi Sy­mo­ni­do­we[21],  

Wszyt­ki tro­ski na świe­cie, wszyt­ki wzdy­cha­nia  

I ża­le, i fra­sun­ki[22], i rąk ła­ma­nia,  

Wszyt­ki a wszyt­ki za­raz[23] w dom sie mój no­ście[24],  

A mnie pła­kać mej wdzięcz­nej[25] dziew­ki[26] po­mo­ście[27],  

Z któ­rą mię nie­po­boż­na[28] śmierć roz­dzie­li­ła  

I wszyt­kich mo­ich po­ciech[29] na­gle zba­wi­ła[30].  

Tak więc smok[31], upa­trzyw­szy gniaz­do kry­jo­me[32],  

Sło­wicz­ki li­che zbie­ra[33], a swe ła­ko­me  

Gar­dło pa­sie[34]; tym cza­sem mat­ka szcze­bie­ce[35]
Ubo­ga[36], a na zbój­cę co raz sie mie­ce[37].  

Pró­zno[38], bo i na sa­mę okrut­nik zmie­rza[39],  

A ta nie­bo­ga[40] le­d­we[41] umy­ka pie­rza[42].  

«Pró­zno pła­kać» – po­dob­no dru­dzy rze­cze­cie.  

Cóż, prze Bóg ży­wy[43], nie jest pró­zno na świe­cie?  

Wszyst­ko pró­zno; ma­ca­my, gdzie mięk­cej w rze­czy,  

A ono[44] wszę­dy[45] ci­śnie: błąd wiek czło­wie­czy[46].  

Nie wiem, co lżej[47]: czy w smut­ku jaw­nie ża­ło­wać[48],  
Tren II[52]
Je­slim kie­dy nad dzieć­mi piór­ko[53] miał za­ba­wić[54],  

A kwo­li te­mu wie­ku[55] lek­kie[56] ry­my[57] sta­wić[58],  

Bo­daj­że­bych[59] był ra­czej ko­leb­kę ko­ły­sał  

I z dru­gie­mi nie­waż­ne mam­kom pie­śni[60] pi­sał,  

Któ­re­mi by dzie­cin­ki no­wo­rod­ne[61] spi­ły[62]
I swo­ich wy­cho­wań­ców[63] la­men­ty to­li­ły[64].  

Ta­kie frasz­ki[65] mnie zbie­rać[66] po­ży­tecz­niej by­ło,  

Niż­li, w co mię nie­szcze­ście mo­je dziś wpra­wi­ło[67],  

Pła­kać nad głu­chym gro­bem[68] mej wdzięcz­nej dziew­czy­ny  

I skar­żyć sie na sro­gość[69] cięż­kiej[70] Pro­zer­pi­ny[71].  

Alem użyć w oboj­gu jed­na­kiej wol­no­ści[72]
Nie mógł – owom omi­nął[73], ja­ko w do­rdza­ło­ści[74]
Dow­ci­pu[75] coś ra­ne­go[76], na to mię przy­go­da[77]
Gwał­tem wbi­ła[78] i mo­ja nie­na­grod­na szko­da[79].  

Ani mi te­raz łac­no[80] do­wia­dać sie o tym[81],  

Ja­ka mię z pła­czu[82] me­go cze­ka cześć na po­tym[83].  

Nie chcia­łem ży­wym śpie­wać, dziś umar­łym mu­szę,  

A cu­dzej[84] śmier­ci pła­cząc, sam swe ko­ści su­szę[85].  

Pró­zno to[86]; ja­kie szcze­ście[87] lu­dzi na­szla­du­je[88],  

Tak w nas al­bo do­brą myśl[89], al­bo złą spra­wu­je.  

O pra­wo krzyw­dy peł­ne! O zni­ko­mych cie­ni[90]
Sro­ga, nie­ubła­ga­na, nie­uży­ta[91] ksie­ni[92]!  

Tak li mo­ja Or­szu­la, jesz­cze żyć na świe­cie  

Nie umiaw­szy, mu­sia­ła w ra­nym umrzeć le­cie[93]?  

I nie na­pa­trzaw­szy sie ja­sno­ści sło­necz­nej,  

Po­szła nie­bo­ga wi­dzieć kra­jów no­cy wiecz­nej[94].  
Tren III[99]
Wzgar­dzi­łaś mną, dzie­dzicz­ko mo­ja ucie­szo­na[100].  

Zda­łać sie oj­ca twe­go ba­rziej[101] uszczu­plo­na[102]
Oj­czy­zna[103], niż­li­byś ty prze­stać na niej[104] mia­ła[105];  

To praw­da, że­by by­ła ni­g­dy nie zrow­na­ła[106]
Z ra­nym[107] ro­zu­mem two­im, z pięk­ne­mi przy­mio­ty[108],  

Z kto­rych sie już zna­czy­ły two­je przy­szłe cno­ty[109]
O sło­wa, o za­ba­wo[110], o wdzięcz­ne[111] ukło­ny,  

Ja­ko­żem ja dziś po was wiel­ce[112] za­smę­co­ny[113].  

A ty, po­cie­cho[114] mo­ja, już mi sie nie wró­cisz  

Na wie­ki[115] ani mo­jej te­sk­ni­ce[116] okró­cisz[117].  

Nie lza, nie lza, jed­no[118] sie za to­bą go­to­wać[119],  

A sto­pecz­ka­mi twe­mi cie­bie na­szla­do­wać[120].  

Tam[121] cię uj­źrzę[122], da Pan Bóg[123], a ty więc z dro­gie­mi  
Tren IV[126]
Zgwał­ci­łaś[127], nie­po­boż­na[128] śmier­ci, oczy mo­je,  

Żem wi­dział umie­ra­jąc[129] mi­łe dzie­cię swo­je.  

Wi­dzia­łem, kie­dyś trzę­sła owoc nie­do­rdza­ły[130],  

A ro­dzi­com nie­szcze­snym ser­ca sie kra­ja­ły[131].  

Nig­dyć by ona by­ła bez wiel­kiej ża­ło­ści  

Mo­jej umrzeć nie mo­gła, ni­g­dy bez cięż­ko­ści[132]
I ser­decz­ne­go bo­lu, w któ­rym­kol­wiek le­cie[133]
Mnie by smut­ne­go by­ła od­bie­gła[134] na świe­cie;  

Alem ja już z jej śmier­ci ni­g­dy ża­ło­ściw­szy,  

Ni­g­dy smut­niej­szy nie mógł być ani te­skliw­szy[135].  

A ona (by był Bóg chciał) dłuż­szym wie­kiem swo­im  

Si­ła[136] po­ciech przy­mno­żyć[137] mo­gła oczom mo­im.  

A przy­nam­niej[138] tym cza­sem mo­głem był od­pra­wić  

Wiek swój[139] i Per­se­fo­nie[140] ostat­niej[141] sie sta­wić[142],  

Nie uczuw­szy na ser­cu tak wiel­kiej ża­ło­ści,  

Któ­rej rów­nia[143]Tren V[148]
Ja­ko oliw­ka ma­ła pod wy­so­kim sa­dem[149]
Idzie[150] z zie­mie[151] ku gó­rze ma­cie­rzyń­skim szla­dem[152],  

Jesz­cze ani ga­łą­zek, ani list­ków ro­dząc,  

Sa­ma tyl­ko do­pi­ro[153] szczu­płym prąt­kiem[154] wscho­dząc;  

Tę, je­sli ostre cier­nie[155] lub rod­ne[156] po­krzy­wy  

Uprzą­ta­jąc, sa­dow­nik[157] pod­ciął ukwa­pli­wy[158],  

Mdle­je[159] za­raz, a zbyw­szy[160] si­ły przy­ro­dzo­nej[161],  

Upa­da przed no­ga­mi mat­ki ulu­bio­nej.  

Tak­ci sie mej na­mil­szej Or­szu­li do­sta­ło:  

Przed oczy­ma ro­dzi­ców swo­ich ro­stąc[162], ma­ło  

Od zie­mie sie co[163] wznió­sw­szy, du­chem za­raź­li­wym[164]
Sro­giej śmier­ci otch­nio­na[165], ro­dzi­com tro­skli­wym[166]Tren VI[170]
Uciesz­na mo­ja śpie­wacz­ko, Sa­fo[171] sło­wień­ska[172],  

Na któ­rą nie tyl­ko mo­ja cząst­ka[173] zie­mień­ska[174],  

Ale i lut­nia[175] dzie­dzicz­nym pra­wem spaść mia­ła;  

Tęś na­dzie­ję już po so­bie oka­zo­wa­ła,  

No­we piosn­ki so­bie two­rząc, nie za­my­ka­jąc  

Ustek[176] ni­g­dy, ale ca­ły dzień prze­śpie­wa­jąc[177],  

Ja­ko więc li­chy[178] sło­wi­czek w krza­ku zie­lo­nym  

Ca­łą noc prze­śpie­wa gar­dł­kiem[179] swym ucie­szo­nym[180].  

Pręd­koś mi na­zbyt umil­kła, na­gle cię sro­ga  

Śmierć spło­szy­ła, mo­ja wdzięcz­na[181] szcze­biot­ko[182] dro­ga.  

Nie na­sy­ci­łaś mych uszu swy­mi piosn­ka­mi  

I tę tro­chę te­raz pła­cę so­wi­cie[183] łza­mi.  

A tyś ani umie­ra­jąc śpie­wać prze­sta­ła[184],  

Lecz mat­kę uca­ło­waw­szy, ta­keś że­gna­ła:  

«Już ja to­bie, mo­ja mat­ko, słu­żyć nie bę­dę  

Ani za twym wdzięcz­nym sto­łem miej­sca za­się­dę;  

Przyj­dzie mi klu­cze po­ło­żyć, sa­mej precz je­chać,  

Do­mu ro­dzi­ców swych mi­łych wiecz­nie[185] za­nie­chać[186]Tren VII[190]
Nie­szcze­sne ochę­dó­stwo[191], ża­ło­sne[192] ubio­ry  

Mo­jej na­mil­szej co­ry[193],  

Po co me smut­ne oczy za so­bą cią­gnie­cie?  

Ża­lu mi przy­da­je­cie[194].  

Już ona czło­necz­ków swych wa­mi nie odzie­je,  

Nie masz, nie masz na­dzie­je[195].  

Ujął[196] ją sen że­la­zny, twar­dy, nie­prze­spa­ny[197].  

Już let­ni­czek[198] pi­sa­ny[199]
I uplo­tecz­ki[200] wni­wecz[201], i pa­ski zło­co­ne –  

Mat­czy­ne da­ry pło­ne[202].  

Nie do ta­kiej łóż­ni­ce[203], mo­ja dziew­ko dro­ga,  

Mia­ła cię mać ubo­ga[204]
Do­pro­wa­dzić, nie ta­kąć dać obie­co­wa­ła  

Wy­pra­wę[205], ja­kąć da­ła.  

Gie­złecz­koć[206] tyl­ko da­ła a li­chą tka­necz­kę[207],  
Tren VIII[212]
Wiel­kieś mi uczy­ni­ła pust­ki w do­mu mo­im,  

Mo­ja dro­ga Or­szu­lo, tym znik­nie­nim[213] swo­im.  

Peł­no nas, a ja­ko­by ni­ko­go nie by­ło:  

Jed­ną ma­lucz­ką du­szą[214] tak wie­le uby­ło.  

Tyś za wszyt­ki mó­wi­ła, za wszyt­ki śpie­wa­ła,  

Wszyt­kiś w do­mu ką­ci­ki[215] za­wż­dy po­bie­ga­ła[216].  

Nie do­pu­ści­łaś ni­g­dy mat­ce sie fra­so­wać[217]
Ani oj­cu my­śle­niem zbyt­nim gło­wy pso­wać[218],  

To te­go, to owe­go wdzięcz­nie[219] ob­ła­pia­jąc[220]
I onym swym uciesz­nym śmie­chem za­ba­wia­jąc.  

Te­raz wszyt­ko umil­kło, szcze­re[221] pust­ki w do­mu,  

Nie masz za­baw­ki[222]Tren IX[228]
Ku­pić by cię[229], mą­dro­ści, za dro­gie pie­nią­dze,  

Któ­ra (je­sli praw­dzi­wie mie­nią[230]) wszyt­ki żą­dze,  

Wszyt­ki ludz­kie fra­sun­ki[231] umiesz wy­ko­rze­nić[232],  

A czło­wie­ka tyl­ko nie[233] w anio­ła od­mie­nić[234],  

Któ­ry nie wie, co bo­leść, fra­sun­ku nie czu­je,  

Złym przy­go­dam[235] nie pod­legł, stra­chom nie hoł­du­je[236].  

Ty wszyt­ki rze­czy ludz­kie masz za[237] frasz­kę so­bie,  

Jed­na­ką myśl[238] tak w szcze­ściu, ja­ko i w ża­ło­bie[239]
Za­wż­dy[240] nie­siesz; ty śmier­ci na­mniej[241] sie nie bo­isz,  

Bez­piecz­ną[242], nie­odmien­ną, nie­po­ży­tą[243] sto­isz.  

Ty bo­gac­twa nie zło­tem, nie skar­by wiel­kie­mi,  

Ale do­sy­tem[244] mie­rzysz[245] i przy­ro­dzo­ne­mi[246]
Po­trze­ba­mi; ty okiem swym nie­uchro­nio­nym[247]
Nędz­ni­ka[248] upa­tru­jesz[249] pod da­chem zło­co­nym,  

A uboż­szym nie zaj­źrzysz[250] szcze­śli­we­go mie­nia[251],  

Kto by jed­no[252] chciał słu­chać twe­go upo­mnie­nia.  

Nie­szcze­śli­wy ja czło­wiek, któ­rym la­ta swo­je  
Tren X[257]
Or­szu­lo mo­ja wdzięcz­na[258], gdzieś mi sie po­dzia­ła?  

W któ­rą stro­nę, w któ­rąś sie kra­inę uda­ła?  

Czyś ty nad wszyst­ki nie­ba[259] wy­so­ko wnie­sio­na  

I tam w licz­bę anioł­ków ma­łych po­li­czo­na?  

Czy­liś do ra­ju wzię­ta? Czy­liś na szcze­śli­we  

Wy­spy[260] za­pro­wa­dzo­na? Czy cię przez te­skli­we  

Cha­ron[261] je­zio­ra wie­zie i na­pa­wa zdro­jem  

Nie­po­mnym[262], że ty nie wiesz nic o pła­czu mo­im?  

Czy czło­wie­ka zrzu­ciw­szy