Strona główna » Obyczajowe i romanse » Wielka pokusa

Wielka pokusa

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-276-3022-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Wielka pokusa

Od śmierci żony Ward Miller, znany muzyk, żyje z dala od sceny i błysków fleszy. Zajmuje się działalnością charytatywną. W jednej z fundacji poznaje piękną Anę. Dla niej wraca na scenę, dla niej gotów jest zmienić całe życie. Ana jednak obawia się związku z gwiazdą rocka...

Polecane książki

Niniejszy nieoficjalny poradnik do gry Fallout 4 jest bardzo rozbudowanym przewodnikiem po tej niezwykle złożonej produkcji. Nasz przewodnik ma do zaoferowania kilkanaście dużych rozdziałów poruszających zarówno tematy podstawowej mechaniki gry jak i bardziej zaawansowane kwestie. Na początkowych st...
Komentarz stanowi najbardziej aktualne opracowanie ustawy o ewidencji ludności - po jej nowelizacji dokonanej w grudniu 2012 r. Zawarto w nim kompleksowe omówienie zagadnień związanych z ewidencją ludności, począwszy od aspektów ogólnych i wprowadzających (istota ewidencji ludności, istota rejestró...
Czy warto zacząć wszystko jeszcze raz? Zosia wyrzuciła niewiernego męża z domu i usiłuje poukładać życie na nowo. Okazuje się, że nie to, czego najbardziej się obawiała – brak pieniędzy i niezależności – jest jej największym zmartwieniem. Czy może liczyć na wsparcie matki, obwiniającej ...
Miesięcznik dominikański z 40-letnią tradycją. Pomaga w poszukiwaniu wiary i pogłębianiu życia duchowego. Porusza na łamach problemy współczesności, perspektywę religijną poszerza o tematykę psychologiczną, społeczną i kulturalną....
Idealna lektura na wakacjach czy w podróży. Humoreski dla dorosłych, którzy nadal potrafią dziecięco dziwić się światu. Para sympatycznych bohaterów przeżywa swoje przygody w dzisiejszej szybko zmieniającej się rzeczywistości. Niełatwo się w niej odnaleźć prostodusznym zwierzątkom, nieprzywykłym do ...
Rok 1875, w Irlandii. Malec, porzucone dziecko, jak wiele o tamtych czasach, najpierw jest wyzyskiwane przez osobnika poruszającego marionetkami. Współczujący ludzie następnie umieszczają go w szkole dla dzieci odrzuconych, gdzie żyje mu się niewiele lepiej. Przeżywa dzięki Gripowi, młodzieńcowi, kt...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Emily McKay

Emily McKayWielka pokusa

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ana Rodriguez miała po dziurki w nosie nadętych zarozumiałych gwiazd! Z ich powodu parę tygodni temu rzuciła pracę kostiumologa w Hollywood i za radą przyjaciółki Emmy Worth zgłosiła swą kandydaturę na stanowisko dyrektora Fundacji Nadzieja Hannah, która niedawno powstała w jej rodzinnym mieście Vista del Mar. Tego potrzebowała: spokoju, odmiany, życia z dala od Hollywood i kaprysów sławnych ludzi.

Okazało się jednak, że będzie współpracowała z supergwiazdą sceny muzycznej Wardem Millerem, który został twarzą Nadziei Hannah. Z doświadczenia wiedziała, że im większa gwiazda, tym większe ego. Z niepokojem myślała o tym, co ją czeka.

Krytycznym wzrokiem powiodła po biurze fundacji, która – jak napisano w broszurze informacyjnej – miała „służyć radą i wsparciem osobom w trudnej sytuacji życiowej i materialnej”. Innymi słowy, miała pomagać biednym.

Pokój był czysty, umeblowany zwyczajnie: stało w nim kilka biurek, kilka używanych krzeseł, foteli i regałów kupionych w internecie. Pomieszczenia znajdujące się w głębi budynku – sala konferencyjna, dwa gabinety i kuchnia – były jeszcze skromniej urządzone. Przed chwilą Ana wysłała Omara do sklepu po kawę, nie wierzyła jednak, aby najlepsza z tutejszych kaw wywarła wrażenie na Millerze.

Starała się „upiększyć” biuro rzeczami przyniesionymi z domu: na fotelach położyła kolorowe poduszki, w kącie postawiła lampę, której ciepłe światło łagodziło blask jarzeniówek na suficie, na podłogę rzuciła wzorzysty chodnik. Pomogło, choć niewiele.

Bała się, że Miller wejdzie i skrzywi się niezadowolony. Ale jeszcze bardziej obawiała się, że po krótkiej rozmowie facet zorientuje się, że ma do czynienia z oszustką, której brakuje podstawowych zdolności, aby kierować Nadzieją Hannah.

Jeśli ktokolwiek mógł ją przejrzeć na wylot, to właśnie on. Ten muzyczny bóg działał w Fundacji Cary Miller, zwanej FCM, którą założył po śmierci żony, a także zasiadał w zarządzie wielu innych, między innymi w Nadziei Hannah.

Zaś ona, Ana, dostała tu pracę głównie dlatego, że poleciła ją Emma, z którą przyjaźniła się od dziecka.

Teraz była odpowiedzialna za realizację marzeń całego miasteczka. Nie mogła zawieść ludzi, którzy tak bardzo na nią liczyli. Zresztą potrzebowała tej pracy. Z kilku powodów: bo zrezygnowała z poprzedniej, bo całe oszczędności wydała na mały domek w Vista del Mar, bo po czterech latach zajmowania się strojami aktorów chciała zająć się czymś ważnym.

Czy Miller musi pojawić się zaledwie parę dni po tym, jak objęła posadę dyrektora? Gdyby tylko miała więcej czasu! Założyciel Nadziei Hannah, Rafe Cameron, planował przejąć spółkę Worth Industries, która napędzała miejscową gospodarkę. Ana nie miała co do niego złudzeń; może powołał fundację w geście dobrej woli, ale też dla autoreklamy. Nie była jednak pewna, czego spodziewać się po Wardzie Millerze. Czy naprawdę zamierza zaangażować się w pracę fundacji, czy może jest szpiegiem Rafe’a, przysłanym, by śledzić potknięcia nowej pani dyrektor?

Cholera, facet jest gwiazdą muzyczną, jednym z najbardziej znanych dobroczyńców w kraju. I jest seksowny jak diabli. A ona od najmłodszych lat należała do rzeszy jego fanów. Marzyła o tym, by chociaż okazał się palantem. Takim jak Ridley Sinclair, który ciągle ją podrywał, mimo że miał żonę. Łatwiej byłoby wtedy o profesjonalny dystans. Okej, niech Ward nie będzie aż takim łajdakiem. Ale potrzebowała czegoś, jakiejś wady, aby oddzielić Warda ze swoich fantazji od rzeczywistego człowieka.

Christi stanęła obok Any i przez chwilę razem usiłowały odgadnąć, jakie wrażenie wywrze biuro na ich gościu.

– Kiepsko to widzę – rzekła Ana. – Szkoda, że się nie umówiliśmy w klubie tenisowym.

– Facet chce, żeby go traktowano normalnie.

– Pracowałam z wieloma sławnymi ludźmi. Wszyscy oczekiwali, że będą noszeni na rękach. Jedni żądali wody schłodzonej do takiej to a takiej temperatury, inni domagali się siedemnastu przekąsek, wszystkich w kolorze błękitnym. Jeszcze inni byli na diecie oczyszczającej, która polegała na tym, że pięć razy dziennie wciągali w nozdrza sproszkowane glony.

– Zapamiętałabym, gdyby asystent Warda wspomniał o diecie glonowej.

– A o czym wspomniał? – spytała Ana, nie potrafiąc poskromić ciekawości. – Zresztą nieważne.

Nieważne? Ha! Której kobiety pomiędzy dwudziestym a dziewięćdziesiątym rokiem życia nie interesował Ward Miller? Która nie tańczyła w ramionach swojego chłopaka do dźwięków „Falling Hard”? Która…

Dla jej pokolenia Ward był wcieleniem Bono, McCartneya i Johnny’ego Casha. Był niegrzecznym chłopcem o sercu ze złota i niebywałym talencie. Od trzech lat, kiedy umarła jego żona Cara, nie występował i nie nagrywał. Jego nieobecność na scenie muzycznej dodawała mu tajemniczości. Fani nie mogli doczekać się kolejnej płyty. Ona również, ale dziś jest szefem fundacji, a nie zwariowaną fanką. Spojrzała na zegarek.

– Spóźnia się.

– I bardzo za to przeprasza – usłyszała charakterystyczny głos.

Wszędzie by go rozpoznała. Odwróciła się. Tak, to on. Metr osiemdziesiąt wzrostu, ubrany na sportowo w bojówki, prosty biały T-shirt podkreślający szerokość ramion, na głowie czapka z daszkiem. W ręce trzymał okulary słoneczne. Dlaczego gwiazdom wydaje się, że w czapce i okularach stają się anonimowi? Włosy miał krótsze, niż kiedy jeździł w trasy, ale i tak sięgały mu za uszy. Sprawiał wrażenie nieujarzmionego.

Najdziwniejsze było to, że nie wyglądał na obrażonego. Dzięki Bogu. Ofiarnych ludzi nie brakuje, ale sławnych gwiazd rocka gotowych wesprzeć fundację swoją twarzą i nazwiskiem nie ma znów tak wielu.

Anie zakręciło się w głowie.

– Panie Miller, z tylnych drzwi prawie nikt nie korzysta…

– Wiem, próbowałem umknąć paparazzim. Nawet nie miałem czasu wstąpić gdzieś po sproszkowane glony.

Sądził, że ładna brunetka chociaż się uśmiechnie. Jego samego rozbawiła jej uwaga o gwiazdach wciągających nosem glony. Rzadko spotykał ludzi, którzy z niego żartowali.

Dziewczyna, owszem, uśmiechnęła się, ale też zaczerwieniła. Burza ciemnych włosów, oliwkowa cera i wysokie kości policzkowe nadawały jej egzotyczny wygląd.

– Przepraszam, że nie wszedłem od frontu – dodał, próbując ją udobruchać. – Dolecieliśmy do San Diego przez nikogo niezauważeni. Niestety tu natknęliśmy się na Drew Barrymore, która ze swoim chłopakiem wybierała się na wakacje i na lotnisku roiło się od fotoreporterów…

Wzruszył ramionami. Przez pięćdziesiąt kilometrów faceci z wielkimi aparatami na szyi pędzili za nim w SUV-ach. W ciasnych uliczkach Vista del Mar kierowcy Warda niemal udało się ich zgubić. Ward wyskoczył na tyłach fundacji, a jego asystent z menedżerem pojechali dalej, usiłując zmylić pościg.

– Cześć, jestem Ward Miller – przedstawił się.

– Cześć – odezwała się blondynka. – Christi Cox, zastępca pani dyrektor. – Chichocząc nerwowo, podała mu rękę, po czym trąciła łokciem Anę. – Wcale nie jest nadęty… – powiedziała teatralnym szeptem.

Ward z miejsca poczuł do niej sympatię. Ana postąpiła krok naprzód i również wyciągnęła dłoń.

– Ana Rodriguez. Kieruję tą fundacją. – Zmarszczywszy czoło, wskazała głową okno. – Nie zgubił ich pan.

Wyjrzał na zewnątrz. Przed budynkiem stał jeden biały SUV. Po chwili z piskiem opon zajechał drugi. I trzeci. A z komórki popłynęły dźwięki „Falling Hard”, który to sygnał w ramach żartu zafundowała Wardowi na urodziny jego dowcipna ciotka.

– Przepraszam, muszę odebrać – powiedział Ward, spostrzegłszy, że dzwoni jego asystent Jess.

– Wybacz, stary. Zgubiliśmy ich w okolicach hotelu. Mówiłem Ryanowi, że powinniśmy jechać dalej, ale on się uparł…

– Nie przejmuj się – przerwał mu Ward. Znał swojego menedżera. Ryan nie znosił sprzeciwu, poza tym wyznawał zasadę, że nieważne, co inni mówią, byle tylko mówili. – Rozgośćcie się, a ja przyślę esemesa, kiedy będę potrzebował samochodu. – Zakończył rozmowę i schował telefon do kieszeni. – To co, wyjdziemy do nich? – spytał Anę, zaciskając rękę na jej ramieniu. – Trzeba rzucić im kość, wtedy zostawią nas w spokoju.

Przez moment kusiło go, aby przesunąć rękę na kark dziewczyny. I zrobił to, zanim zdołał się powstrzymać.

– Chodźmy. – Skinął w stronę drzwi.

– Ja? Ale po co?

– Darmowa reklama. Fundacja na tym skorzysta.

Zamyśliła się.

– Ma pan rację.

Mijając Warda w drzwiach, musnęła go włosami. Pachniały latem, kwiatami i cynamonem oraz słonym morskim powietrzem. Egzotycznie, a zarazem swojsko. Ward zaklął w duchu, czując, jak jego ciało reaguje na jej bliskość. Przynajmniej nie musi martwić się o swoje serce. Kiedy siedział przy umierającej żonie, przysiągł sobie, że nigdy więcej się nie zakocha.

Gdy tylko wyszedł, zaczęły błyskać flesze. Ana też była przyzwyczajona do hord reporterów. Jednego się nauczyła podczas czteroletniej pracy w showbiznesie: że przed każdym obiektywem gwiazdy rozkwitają. Po prostu kochają być w centrum uwagi. Ward nie różnił się od innych. Z lekkością i swobodą odpowiadał na pytania, rozdawał uśmiechy na prawo i na lewo.

– Mam tu spotkanie biznesowe – oznajmił, wskazując na Anę, która obciągnęła wąską spódnicę – zwykle ubierała się bardziej ekstrawagancko, ale dziś chciała wywrzeć wrażenie poważnej osoby – i postąpiła krok naprzód, by opowiedzieć o fundacji, lecz w tym momencie przed mężczyzn z aparatami przecisnęła się brunetka.

Ana rozpoznała Gillian Mitchell z „Seaside Gazette”.

– Czy to prawda, że nagrywasz nową płytę? – spytała dziennikarka. – Krążą plotki, że wynająłeś studio w Los Angeles.

– Nie wykluczam, że jeszcze coś nagram. – Ward wsunął ręce do kieszeni. – Ale na razie jestem producentem płyty miejscowego muzyka Dave’a Summersa. Staram się pomagać młodym artystom. – Mrugnął do dziennikarki.

Ana westchnęła w duchu. Od wymuszonego uśmiechu bolały ją mięśnie twarzy. Facet miał czelność mówić, że wszedł do budynku tylnymi drzwiami, by uniknąć paparazzich. Akurat! Pewnie wszystko zaaranżował. Co za łobuz!

– Dziś przyjechałem tu, żeby wspomóc Fundację Nadzieja Hannah – oznajmił pośpiesznie, widząc, że dziennikarze zaczynają się rozchodzić.

Przystanęli. Na tyle rzadko występował publicznie, że każde jego pojawienie się budziło zainteresowanie. Przedstawił dziennikarzom Anę, która starała się nadać swojej twarzy nieco pogodniejszy wyraz, oni jednak chcieli słuchać jego, a nie jej. Ledwo zdążyła wspomnieć o tym, czym fundacja się zajmuje i podać adres strony internetowej, kiedy pierwsze samochody odjechały.

Po odjeździe ostatniego Ana popatrzyła na Warda. Był spięty. Czy to możliwe, że denerwował się bardziej niż ona? Napotkawszy jej wzrok, uśmiechnął się szeroko.

Na moment zaparło jej dech w piersiach.

– Poszło całkiem nieźle – skomentował.

Nerwowym ruchem przeczesała włosy. Uświadomiwszy sobie, co robi, szybko opuściła rękę. Owszem, Ward Miller jest przystojny i czarujący, ale nie zamierzała ulec jego urokowi.

– To prawda – przyznała z wymuszonym entuzjazmem.

Uniósł pytająco brwi.

– Nie lubisz wszystkich celebrytów czy tylko mnie? Bo jeśli tylko mnie, chętnie usłyszę dlaczego.

Wyczuła w jego słowach lekki podtekst erotyczny, a właściwie nie tyle w słowach, co w niskim tembrze głosu. Wielokrotnie widziała, jak gwiazdy manipulują ludźmi, sprawiają, aby spełniali ich życzenia. Sławne kobiety udawały przyjaciółki. Mężczyźni uśmiechem lub spojrzeniem zdawali się obiecywać rozkosze łóżkowe.

Ana zbyt długo mieszkała w Hollywood, aby nabrać się na takie sztuczki. Mimo to jej ciało zareagowało na obietnicę, która nie miała szansy się spełnić.

Ciało swoje, rozum swoje. Strasznie to było irytujące. Muzyk ogromnie jej się podobał. Jako jego długoletnia fanka pragnęła wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie. I pragnęła, aby on sam okazał się normalny i sympatyczny. Wiedziała jednak, że to mało prawdopodobne.

– Masz rację. Nie lubię celebrytów. Dziwisz się? Mogłeś powiedzieć parę słów o naszej fundacji, o jej programie. – Podeszła bliżej i natychmiast tego pożałowała. Co za wspaniały zapach! – A posłużyłeś się fundacją, żeby promować siebie, swój powrót na scenę. Praca, którą tu wykonujemy, jest ważna. Ludzie potrzebują naszej pomocy. Jeżeli ich kosztem zamierzasz realizować własne cele, to… – urwała, po czym wziąwszy głęboki oddech, pożegnała się z marzeniami nastolatki i dokończyła: – to jesteś zupełnie inny, niż myślałam.

Tytuł oryginału: Seduced: The Unexpected Virgin

Pierwsze wydanie: Silhouette Desire, 2011

Redaktor serii: Ewa Godycka

Opracowanie redakcyjne: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2011 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2013, 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-3022-3

Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o.