Wielkie ludy historii. Egipcjanie
- Wydawca:
- Wydawnictwo RM
- Kategoria:
- Dla dzieci i młodzieży
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-8151-113-1
- Rok wydania:
- 2018
- Słowa kluczowe:
- budowle
- chodziły
- dzieci
- egipcjanie
- faraona
- historii
- przetrwało
- razem
- szkoły
- tajemnic
- wielkie
- wybierz
- wyglądało
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Wielkie ludy historii. Egipcjanie”
Jak wyglądało życie codzienne w starożytności? Czy dzieci chodziły do szkoły? Czym zajmowali się dorośli? Poznaj starożytne cywilizacje! Wybierz się w podróż w czasie do starożytnym Egipcie!
Egipcjanie, kustosze tajemnic, stworzyli imperium, które przetrwało trzy tysiąclecia. Ich budowle, stworzone, by zapewnić duszom po śmierci życie wieczne, oszałamiają nawet współczesnych inżynierów. Razem z młodym rzemieślnikiem Sabu odkrywamy dolinę królewskich grobowców. Czy zdoła ocalić złodzieja od gniewu faraona?
Polecane książki
Mała rzeka w dużym mieście. Wybrane aspekty obiegu wody na obszarze zurbanizowanym na przykładzie łódzkiej Sokołówki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Christian Hill
Spis treści
Królestwo zmarłych
Wioska
Dolina
Grobowiec
Kolacja, której nie było
Grupa się powiększa
Wartownia
Dolina nocą
W ciemności
Złodziej zieleni
Fałszywy krok
Wybór Ineniego
Świątynia Hatszepsut
Szczere obawy
Portret i kartusz
KRÓLESTWO ZMARŁYCH
Teby, Egipt, drugi rok panowania Aja, Nowe Państwo, XVIII dynastia (1322 rok p.n.e.)
– Teby – mówi jeden z marynarzy, wskazując leniwym gestem miasto położone na lewym brzegu. Osiemnastoletni Sabu nigdy jeszcze nie opuścił miejsca swojego urodzenia. Wszystko jest dla niego nowe i intrygujące. Podekscytowany bierze pod ramię swoją młodziutką żonę Anę.
– Będzie nam tu dobrze – szepcze jej do ucha, obejmując ją czule. – Mówią, że to najpiękniejsze miasto w DWÓCH KRÓLESTWACH.
Dziewczyna uśmiecha się promiennie: cieszą się jej oczy, a usta rozchylają się, by ukazać białe zęby.
– Musimy się tu zadomowić: nie możemy przecież wrócić do Memfis!
– Twój ojciec nigdy by mi tego nie wybaczył – szepcze Sabu.
– Twój zresztą też nie – uśmiecha się dziewczyna.
Sabu przygląda jej się z uwagą: chociaż jest tak młoda, ma w sobie mądrość starszej kobiety.
Marynarz wskazuje brzeg po ich prawej stronie.
– Przygotujcie swoje bagaże – mówi. – Będziemy przybijać do zachodniego brzegu.
Tam właśnie się udawali: do królestwa Anubisa i innych BÓSTW śmierci.
Nie mieli ze sobą wielu rzeczy, tylko kilka ubrań, flet Any i narzędzia Sabu: miedziane dłuta, mały młotek o drewnianej, pokrytej drobnymi inskrypcjami rękojeści i składaną miarę długości łokcia.
Słońce, które świeciło już nisko, rzucając ostatnie blaski na podróżnych, przygotowywało się, by zgasnąć pomiędzy skalistymi górami. Za ich plecami, po drugiej stronie rzeki, królestwo żywych wciąż mieniło się różem i pomarańczem w resztkach światła dnia.
Zbliżała się skąpana w czerni cicha noc.
– Miasto musi być piękne – wzdycha Ana.
– Wieś też jest piękna – mówi Sabu z udawaną pewnością siebie. – Obiecuję ci, że zwiedzimy miasto, kiedy tylko będę miał dzień wolny.
– Liczę na to!
Nie zdążyli jeszcze zejść z chwiejącej się drewnianej kładki, kiedy stanął przed nimi ośmio- czy dziewięcioletni chłopaczek.
– Sabu? – mówi, ni to pytając, ni to stwierdzając fakt. – Jestem Bebi, syn Ineniego. Mam was zaprowadzić do wsi Pa Demi – chłopiec zdaje się spieszyć, ale jest sympatyczny.
– Sabu i Ana, to my – mówi młodzieniec, podając żonie dłoń, by pomóc jej zejść ze statku na brzeg. Zgrabna i zwinna Ana sama sobie radzi.
– Możecie spakować tu wasze rzeczy. – Bebi pokazuje osła z dwoma dużymi koszami na grzbiecie. Są w nich już amfory i kilka worków. – Chodźmy, bo się ściemnia.
– To daleko? – pyta Ana.
Bebi kręci głową:
– Nie, jeśli pójdziemy tędy. – Wyciąga ramię przed siebie, w stronę słońca. Klepie osła w zad i zwierzę rusza, prowadząc małą grupkę. – Wioska znajduje się tuż za skrajem pustyni.
– Na pustyni? – woła Ana i zaraz zwraca się do Sabu. – O tym mi nie mówiłeś.
W Memfis dom rodzinny Any stał wśród soczystej zieleni, gdzie wezbrane wody Nilu pozwalały rozrastać się bujnej roślinności. Dziewczyna uwielbiała rośliny.
– Powiedział: „tuż za skrajem pustyni” – zwrócił uwagę Sabu, próbując się usprawiedliwić. – Powiedziałeś „tuż”, prawda? – spytał Bebiego.
– Oczywiście. Możesz być spokojna, z wioski widać zieleń.
– A woda? Jest tam woda?
– Pewnie. Osły przynoszą ją codziennie…
Dziewczyna przeczesuje palcami kruczoczarne włosy. Nie wydaje się całkiem przekonana.
– Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – szepcze uspokajająco Sabu.
DWA KRÓLESTWA
Starożytny Egipt składał się z dwóch królestw: południowego, gdzie Nil tworzył wodospady (Górny Egipt), i północnego, gdzie wpływał do morza (Dolny Egipt). W niektórych epokach królestwa były osobne, w innych natomiast połączone pod panowaniem jednego faraona.
Kobiety
W starożytnym Egipcie kobiety cieszyły się tymi samymi prawami oraz szacunkiem co mężczyźni. Mogły wybierać, kogo poślubić, i posiadać własne dobra, także po rozwodzie. Bywały też faraonami.
BÓSTWA
Większość egipskich bóstw była bezpośrednio związana z jakimś zwierzęciem i często ukazywana z jego głową. Anubis, bóg zmarłych i opiekun balsamistów oraz grobów, miał głowę szakala; bóg słońca Ra – sokoła, bóg pisma Thot – głowę pawiana, zaś bogini płodności Hathor – krowy.
Wody Nilu
Dobrobyt egipskich królestw zależał całkowicie od rzeki Nil i jej wód, które wzbierały co roku. Rzeka zalewała dolinę, czyniąc ziemię niezwykle żyzną. Kiedy się wycofywała, Egipcjanie mogli siać i czekać na – zawsze obfite – zbiory.
WIOSKA
Architekt Ineni przyjmuje podróżnych przy wejściu do wioski i proponuje, że zaprowadzi ich do domu, w którym będą mieszkali. Sabu nie spodziewał się takiego zaszczytu. Próbuje ukryć emocje, ale głos trochę mu drży.
Mijają strażnika i wchodzą w obręb murów otaczających wioskę. Ana otwiera szeroko oczy.
Przy jednej bardzo wąskiej uliczce stoją wszystkie domy, jeden obok drugiego. Pochodnie oświetlają drogę, ukazując twarze ludzi zebranych przed drzwiami, a także tych jedzących i rozmawiających, cieszących się na tarasach chłodem nocy po gorącym dniu pracy. Piskliwy śmiech miesza się z harmidrem rozmów w pełnej radości atmosferze.
– Jak tu pięknie – szepcze dziewczyna.
– Jesteśmy bardzo bliską sobie społecznością – mówi architekt. – W każdym znaczeniu tego słowa – dodaje, rozkładając ramiona i niemal dotykając murów po obu stronach drogi. – Będzie wam tu dobrze. Chodźcie, wasz dom jest na samym końcu.
Uśmiechnięte twarze, ukłony, miłe słowa: Sabu i Ana od razu poczuli się jak u siebie.
– Rodzina, która mieszkała tu przed wami – mówi Ineni – zostawiła trochę mebli, ale może będziecie woleli urządzić dom po swojemu. Jeśli zechcecie, znajdziemy wam stolarza.
Sabu kręci głową i rozkłada ręce:
– Dziękuję, ale nie mamy oszczędności: dopiero się pobraliśmy. Po prostu na razie zadowolimy się tym, co zastaniemy.
– Ach, taka filozofia życiowa zapewni wam pogodę ducha. Wiedzcie w każdym razie, że tu pomagamy sobie nawzajem: stolarz może zrobić wam nowy stół w zamian za inskrypcję na swoim grobie.
Ana i Sabu szeroko otwierają oczy:
– Macie tu wasze groby? – wołają chórem.
Ineni wybucha śmiechem:
– Jesteśmy najlepszymi budowniczymi grobów w obu królestwach, nie sądzisz chyba, że nie wykorzystujemy naszych umiejętności także dla siebie samych?