Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Wolny Tybet, wolne Chiny

Wolny Tybet, wolne Chiny

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7386-858-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Wolny Tybet, wolne Chiny

Od Autora:

Kiedy w 1994 roku miałem przywilej i prawdziwą przyjemność rozmawiania z Dalajlamą w trakcie przeprowadzania wywiadu dla „Tygodnika Solidarność”, zapytałem Jego Świątobliwość czy słyszał o Polsce i Solidarności, które w latach 80. walczyły o niepodległość i wolność, powołując się nie tylko na Jana Pawła II, ale także na osoby Gandhiego i Dalajlamy, głosicieli potrzeby walki o wolność bez używania przemocy?
W tym samym momencie Dalajlama, słysząc słowa „Poland” i „Solidarity” złapał mnie za łokieć i z entuzjazmem kilkakrotnie powtórzył: „Tak, tak! Byliście dla nas prawdziwą inspiracją! Uważnie śledziliśmy, co dzieje się w waszym kraju i bardzo wam dopingowaliśmy! Byliście dla nas wielką inspiracją!”.
Sądzę, że Polska i Polacy mają wielki dług wdzięczności u wszystkich tych, którym słowo Polska kojarzy się ze słowami Solidarność i Wolność. Warto zacząć spłacać ten dług.

Michał Orzechowski

Polecane książki

Język krymskotatarski należy do północno-zachodniej, czyli do kipczackiej grupy języków turkijskich (tureckich). Spośród tych języków jest najbardziej zbliżony do języka tureckiego. Tatarzy krymscy, użytkownicy języka krymskotatarskiego, zawsze utożsamiali się z Krymem, który jest ich ojczyzną. ...
Podręcznik stanowi kompendium interdyscyplinarnej wiedzy z zakresu zarządzania środowiskiem i tworzenia strategii zrównoważonego rozwoju. Uwzględniono w nim specyfikę doświadczeń, przede wszystkim niemieckich, w tej dziedzinie oraz opisano innowacyjne rozwiązania, które mogą znaleźć praktyczne zast...
Problematyka immunitetów mających swoje źródło w prawie międzynarodowym jest zagadnieniem doniosłym zarówno dla teorii, jak i praktyki prawa międzynarodowego. Instytucja immunitetów, w szczególności immunitetu państwa, znajduje swoje uzasadnienie w podstawowych zasadach systemu prawa międzynarodoweg...
„Książka dla osób skarżących się na bóle przewlekłe” Dr Deepak Chopra, Autor bestselleru New York Timesa „The Future of God” „Raz na jakiś czas trafia się praca, która wywraca do góry nogami naszą wiedzę z jakiejś dziedziny. Tak jest w przypadku tej książki i zagadnienia bólu” Haylie Pomroy, Autorka...
W publikacji zostały szczegółowo omówione dokumenty, na podstawie których można nabyć prawo do zasiłku chorobowego, opiekuńczego, macierzyńskiego, świadczenia rehabilitacyjnego. Pracodawcy dowiedzą się, jak wypełnić zaświadczenie niezbędne do wypłaty zasiłków do ZUS-u dla zleceniobiorcy i pracownika...
Poradnik do menedżera został przygotowany dla tych, którzy nie radzą sobie z mnogością opcji, jakie zawiera Championship Manager 5. Mamy tutaj podane na tacy wszystkie najważniejsze informacje dotyczące poszczególnych aspektów gry.Championship Manager 5 - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez gr...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Agnieszka Domańska i Michał Orzechowski

michał orzechowski

agnieszka domańska

wolny tybet wolne chiny

wydawnictwo nowy świat

© Copyright by Michał Orzechowski, 2008

© Copyright by Agnieszka Domańska, 2008

© Copyright by Wydawnictwo Nowy Świat, 2008

Projekt okładki: Agnieszka Herman

Zdjęcie na okładce: Istockphoto

Redakcja: Anna Czubska

Materiały w tekście – jeśli nie zaznaczono inaczej – pochodzą ze stron: www.niezalezna.pl i www.world-solidarity.org

Druk ISBN 978-83-7386-304-0

Ebook ISBN 978-83-7386-858-8

Wydanie I

Warszawa 2008

Wydawnictwo Nowy Świat

ul. Kopernika 30, 00-336 Warszawa

tel. (22) 826-25-43 faks (22) 826-25-47

www.nowy-swiat.pl

Aż nadszedł dzień, gdy Arrakis stanęło piastą wszechświata,

a koło szykowało sie do obrotu.

Diuna – Frank Herbert

LHASA – WARSZAWA WSPÓLNA SPRAWA!

Naród o unikalnej, niezwykłej historii i kulturze, który dla całego świata jest symbolem walki ducha z bandyckim systemem totalitarnym, od dziesięcioleci okupowany przez wielkiego brutalnego sąsiada. Niszczony i poniżany kraj, którego duchowy przywódca od wielu lat mieszka poza jego granicami, ale stara się podtrzymać na duchu prześladowanych i więzionych współobywateli. Ten opis jeszcze nie tak dawno pasował do Polaków i Polski, okupowanych przez sowiecką Rosję. Dokładnie ten sam opis pasuje dziś do Tybetu, niszczonego i wynaradawianego przez komunistyczne Chiny.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka w Raporcie na temat ChRL z 1 stycznia 2007 roku w części dotyczącej Tybetu podaje: „rząd utrwalał restrykcje, dotyczące przede wszystkim działalności religijnej, społecznej i politycznej. Kontrolowano klasztory, obowiązywał zakaz posiadania zdjęć Dalajlamy, blokowano przepływ informacji, inwigilowano tybetańskie kadry, duchownych i zwykłych obywateli. Jak w poprzednich latach, rutynowo bici i torturowani więźniowie polityczni tracili zdrowie w zakładach karnych i aresztach śledczych”. Warto pamiętać, że w porównaniu z ostatnimi wypadkami w Tybecie opisywany rok był stosunkowo spokojny.

Tybet to kraj o wielowiekowej tradycji i kulturze. W XX w., w latach 1913-1950 miał większość atrybutów samodzielnego i niezależnego państwa uznawanych przez prawo międzynarodowe: naród, terytorium, język, religię, pieniądz oraz niezależny rząd, który utrzymywał stosunki z innymi państwami. W 1950 r. wojsko komunistycznych Chin zajęło cały Tybet wraz ze stolicą Lhasą, i Tybetowi siłą narzucono „Siedemnastopunktową ugodę”. ChRL gwarantował w niej Tybetańczykom m.in. autonomię religijną, poszanowanie dla tradycji i obyczajów, ochronę klasztorów i poszanowanie dla istniejącego systemu politycznego wraz ze specjalnym statusem dalailamy, umowę, którą wkrótce chińscy komuniści całkowicie złamali. Po ucieczce do Indii Dalajlama powołał tybetański rząd i parlament emigracyjny, wybierany w demokratycznych wyborach przez ponad 100-tysięczną prężną i zaradną tybetańską emigrację w Indiach i Nepalu, skupioną w obozach dla uchodźców, tzw. Tibetan Camps.

Po kolejnych desperackich powstaniach Tybetańczyków, przypominających nasze powstania kościuszkowskie, listopadowe i styczniowe oraz szaleństwie lat komunistycznej „rewolucji kulturalnej” w Tybecie zniszczone zostały praktycznie wszystkie z 6,5 tysiąca tybetańskich klasztorów i świątyń, a 1/5 narodu została bestialsko zamordowana – 1,2 miliona zabitych z 6 milionów Tybetańczyków. Czy dziś w obliczu kolejnego, być może już ostatniego powstania przeciwko komunistycznej chińskiej dyktaturze wolny świat odpowie wreszcie zdecydowaną reakcją, czy też czy też Tybetańczycy ponownie, tak jak polscy Powstańcy Warszawscy w 1944 roku zostaną pozostawieni bez żadnej pomocy?

O Tybecie, Tybetańczykach i Dalajlamie napisano tysiące artykułów, opublikowano setki książek, nakręcono dziesiątki filmów – włącznie z hollywoodzkimi superprodukcjami takimi jak „Siedem lat w Tybecie” czy „Kundun”. Opinia publiczna wolnego świata wie o tragedii Tybetańczyków. Czego jeszcze brakuje, żeby wreszcie odwrócić straszny los Tybetu, żeby przerwać rzeź tego niewielkiego, ale dzielnego narodu z jego jakże fascynującą kulturą? Wydaje się, że dziś brakuje już tylko woli politycznej reprezentantów narodu – naszego Parlamentu, Rządu, Prezydenta. Brakuje decyzji, żeby zbojkotować haniebne Igrzyska Olimpijskie w ChRL – bandyckim kraju komunistycznym, który terroryzuje własnych obywateli, eksterminuje okupowane terytoria oraz jest zagrożeniem dla całego Dalekiego Wschodu. Brakuje tylko tej odrobiny odwagi, której potrzeba, żeby zrobić pierwszy, najtrudniejszy krok do wolności.

Kiedy w 1994 roku miałem przywilej i prawdziwą przyjemność rozmawiania z Dalajlamą w trakcie przeprowadzania wywiadu dla „Tygodnika Solidarność”, zapytałem Jego Świątobliwość czy słyszał o Polsce i Solidarności, które w latach 80. walczyły o niepodległość i wolność, powołując się oprócz Jana Pawła II także na osoby Gandhiego i Dalajlamy, głosicieli potrzeby walki o wolność bez używania przemocy?

W tym samym momencie Dalajlama, słysząc słowa „Poland” i „Solidarity” złapał mnie za łokieć i z entuzjazmem kilkakrotnie powtórzył: „Tak, tak! Byliście dla nas prawdziwą inspiracją! Uważnie śledziliśmy, co dzieje się waszym kraju i bardzo wam dopingowaliśmy! Byliście dla nas wielką inspiracją!”.

Sądzę, że Polska i Polacy mają wielki dług wdzięczności u wszystkich tych, którym słowo Polska kojarzy się ze słowami Solidarność i Wolność. Warto zacząć spłacać ten dług.

Michał Orzechowski WORLD SOLIDARITY

Michał Orzechowski jest dziennikarzem i publicystą – w 1994 roku jako jeden z pierwszych polskich dziennikarzy przeprowadził dla „Tygodnika Solidarność” wywiad z Dalajlamą – oraz działaczem praw człowieka, m.in. inicjatorem powstania w 1999 r. Parlamentarnego Zespołu na Rzecz Tybetu i współtwórcą Komitetu WORLD SOLIDARITY, prowadzącego od kilku lat konsekwentną kampanię na rzecz bojkotu Igrzysk w ChRL „Olimpiada 2008 w PekiNIE!”.

Komitet WORLD SOLIDARITY powołany został do życia 17 listopada 2006 r. na konferencji „Prawa człowieka w Azji” w warszawskim Collegium Civitas, podczas której ponownie zaapelowano o debatę nt ewentualnego bojkotu Olimpiady w Pekinie. Inicjatorami powstania WORLD SOLIDARITY byli przedstawiciele organizacji i instytucji działających na rzecz praw człowieka i upowszechniania wolności na świecie. Komitet WORLD SOLIDARTY podczas konferencji „Igrzyska Olimpijskie 2008 jako okazja do polepszenia przestrzegania praw człowieka w Chinach” zorganizowanej 9 października 2007 r. przez Sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka w Sali Kolumnowej Sejmu RP wystosował „APEL do polskich władz i opinii publicznej o wycofanie się z udziału w uczestnictwie w Olimpiadzie PEKIN 2008”, który poparli m.in. Andrzej Gwiazda – działacz Solidarności, IPN; Andrzej Czuma – działacz Solidarności, Poseł RP; Julia Pitera b. Prezes Transperency International Polska, Poseł, RP; Bogusław Stanisławski – b. Prezes Amnesty International Polska i inni.

www.WORLD-SOLIDARITY.org

Serwis „WORLD SOLIDARITY Raport” dostępny jest na portalu Strefa Niezależna – www.niezalezna.pl.

Witam. Nazywam się Michał Orzechowski. Jestem z Komitetu World Solidarity, który od kilku lat konsekwentnie apeluje o debatę na temat zasadności udziału Polski w olimpiadzie „Pekin 2008”. Wszystko wskazuje na to, że m.in. dzięki naszym działaniom, zabiegom, rozmowom i apelom w najbliższym czasie wreszcie odbędzie się w polskim Sejmie debata na ten temat.

Jako World Solidarity i wszyscy ci, którym leży na sercu kwestia praw człowieka, będziemy wspierać tę debatę, a także będziemy kontynuować nasze działania na poziomie mediów, opinii publicznej, polityków, aby informować opinię publiczną o sytuacji w Chinach oraz zachęcać do szerokiej publicznej debaty na temat Karty olimpijskiej, sytuacji praw człowieka w Chińskiej Republice Ludowej i zasadności udziału Polski w olimpiadzie Pekin 2008.

Agnieszka Domańska. Jestem pracownikiem naukowym (doktorem ekonomii) i dziennikarzem. Współpracowałam, pracowałam i nadal publikuję w kilku tytułach prasowych, m.in. „The Warsaw Voice”, „Życie”, „Stolica”, „Gazeta Polska”, „Wasze Podróże”. Obecnie jestem zatrudniona na stanowisku adiunkta w Instytucie Studiów Międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej. Dużo podróżuję. Interesuje mnie świat.

Berlin 1936 Moskwa 1980 Pekin 2008

„Berlin 1936 – Moskwa 1980 – Pekin 2008”. To jedno z haseł wymyślonych przez Ciebie w ramach działającej w obronie praw człowieka organizacji World Solidarity, której jesteś zresztą twórcą. Berlin, Moskwa… Zestawiasz tu igrzyska olimpijskie o wymownych datach i miejscach – jednoznacznie kojarzące się z krwawymi, ludobójczymi reżimami XX wieku, a zarazem symbolizujące ich obłudę, zakłamanie, wielką paradę skrywającą mord – z nowoczesnymi igrzyskami Anno Domini 2008. Igrzyskami ery globalizacji, wolnego handlu, nowych technologii, dynamicznego bogacenia się społeczeństw, swobodnego podróżowania, wolności jednostki, mediów, przejrzystości i tak dalej. Czy można w jednej linii postawić nazizm, sowiecki komunizm i Pekin? Czy takie porównanie, taki łańcuch skojarzeniowy to nie tak zwana lekka przesada?

Trzeba by się przede wszystkim zastanowić, czy te państwa, które zostały wymienione: nazistowskie Niemcy, Rosja Sowiecka i Chińska Republika Ludowa, czy one mają ze sobą coś wspólnego, wspólny mianownik, jakąś zbieżną i łączącą je cechę? Okazuje się, że tak. Bo wszystkie trzy wymienione przez ciebie państwa to państwa totalitarne.

Nikt nie ma wątpliwości, że III Rzesza, czyli narodowosocjalistyczne Niemcy, była państwem totalitarnym i zbrodniczym. Dziś nie ma też wątpliwości, że Związek Sowiecki był państwem totalitarnym, komunistycznym i zbrodniczym. No i nie ma najmniejszej wątpliwości, że Chińska Republika Ludowa jest państwem po pierwsze komunistycznym, po drugie – totalitarnym, po trzecie – zbrodniczym.

Na czym opieramy jako Komitet World Solidarity naszą ocenę? Po pierwsze: Chińska Republika Ludowa sama określa się jako państwo komunistyczne, jest to zapisane zarówno w preambule i samej konstytucji Chińskiej Republiki Ludowej, jak i w dokumentach partyjnych Chińskiej Partii Komunistycznej.

Ostatni zjazd Chińskiej Partii Komunistycznej odbywał się przy dźwiękach komunistycznej Międzynarodówki, na tle czerwonych flag, gwiazd, młotów, sierpów i innych symboli komunistycznych. Tak więc jeżeli kraj nazywa sam siebie krajem komunistycznym, to można go nazwać krajem komunistycznym. To jeśli chodzi o płaszczyznę symboliczną i deklaratywną.

Drugi poziom to jest poziom praktyki, bo mówiliśmy do tej pory o teorii. Oprócz wspomnianego deklarowania się przez ChRL jako państwa komunistycznego także z punktu widzenia systemu politycznego jest to system jednoznacznie totalitarny, komunistyczny: Chińską Republiką Ludową rządzi Chińska Partia Komunistyczna – jest to ewidentny system monopartyjny z rządzącą partią komunistyczną. W Chińskiej Republice Ludowej nie ma wolności politycznej, nie ma wolności mediów, nie ma wolności słowa, nie ma wolności zgromadzeń, nie ma wolności stowarzyszania się i wszystko to składa się na tę właśnie konstatację, że w ChRL panuje realny system totalitarno-autorytarny. Oczywiście są fasadowe partyjki, stowarzyszenia, Kościoły i wspólnoty, ale wszystkie takie pozornie niezależne organizacje kontrolowane są ściśle przez komunistów i ich tajne służby, co jest identyczne w formie i praktyce ze sztucznie tworzonymi fasadowymi organizacjami w PRL-u czy ZSRR.

Bo w Chińskiej Republice Ludowej praktyka polityczna wygląda właśnie w ten sposób, że jest cenzura mediów, jest cenzura polityczna, jest ograniczanie praw człowieka, opisują to i bezdyskusyjnie jednoznacznie potwierdzają wszystkie możliwe raporty organizacji międzynarodowych zajmujących się prawami człowieka, demokracją, wolnością na świecie, monitorowaniem wolności mediów. I nie dość, że wszystkie wspomniane organizacje i ich raporty tak właśnie to przedstawiają, iż sytuacja praw człowieka w ChRL jest zła, to nawet, co ciekawsze, sytuacja praw człowieka i wolności w ciągu ostatnich lat pogarsza się jeszcze bardziej z roku na rok. Więźniowie sumienia, więźniowie polityczni, więzieni za przekonania, za wyznawaną religię, za wyznawane poglądy, obozy koncentracyjne, obozy pracy, kilkadziesiąt milionów więźniów, z których znaczna część jest poddawana przymusowej pracy w obozach pracy, którzy praktycznie za darmo produkują znaczną część tych gigantycznych ilości produktów, które my tutaj, na Zachodzie, kupujemy, i nie tylko na Zachodzie, ale na całym świecie. Stąd m.in. te produkty mogą być takie tanie, bo są one po prostu wytwarzane przez praktycznych, rzeczywistych niewolników.

Idźmy dalej: Przez samo państwo jest także praktykowane przymusowe usuwanie narządów, organów wewnętrznych od więźniów politycznych i więźniów sumienia, które oczywiście kończy się każdorazowo śmiercią takiego przymusowego dawcy.

Cała ta chora procedura zorganizowana jest w specjalnie zaprojektowanym systemie więziennych klinik transplantologicznych, gdzie łączone są obozy koncentracyjne, jednostki wojskowe i kliniki transplantologiczne. I są na ten temat różnego rodzaju opracowania i analizy, m.in. raport „Krwawe żniwa” autorstwa Davida Kilgoura, byłego członka kanadyjskiego parlamentu oraz sekretarza stanu (odpowiednik naszego ministra spraw zagranicznych) ds. Azji i Pacyfiku w rządzie Kanady, oraz Davida Matasa, prawnika zajmującego się problematyką praw człowieka, którzy wspólnie sporządzili obszerne opracowanie dotyczące właśnie tej przymusowej transplantacji narządów. Co ciekawsze, w tym raporcie są podane przykłady, że przez długi czas w Internecie były nawet reklamowe strony internetowe tych ośrodków, gdzie wspomniane poszczególne centra więzienno-wojskowo-transplantologiczne konkurowały między sobą ceną! Na tych stronach zamieszczone były dokładne cenniki, a także widniały informacje, że potrzebny narząd w rodzaju nerki, wątroby czy rogówki oka będzie dostarczony np. w ciągu najdalej tygodnia od momentu zamówienia, co oznacza, że nikt bynajmniej tam nie czeka na np. ofiary nieszczęśliwych wypadków, tylko że mają pod ręką gotowe osoby, które w każdej chwili mogą pójść pod nóż. Na takich stronach były nawet zamieszczane zdjęcia co lepiej odżywionych osobników jako prezentacje, że są w obiecująco dobrym stanie i całkiem zdrowo odpasieni, no po prostu dobrze wyglądające osobniki hodowlane, które w każdej chwili z woli klienta zamawiającego organ mogą pójść pod nóż – przepraszam za te określenia, ale przedstawiam tylko, że właśnie tak to wygląda z punktu widzenia prezentacji takich klinik. A w rzeczywistości są to po prostu osoby, które mają wyroki śmierci z powodów politycznych czy wyznaniowych, a na których władze ChRL jeszcze zarabiają grube miliardy dolarów…

Mają wyroki, ale dysponują zdrowymi organami, które zostaną im za chwilę wycięte. Wykrojone co potrzeba, wedle zamówienia kontrahenta. I ci ludzie w celach, więzieniach żyją z taką świadomością. Koszmar… Od razu na myśl przychodzą nazistowskie eksperymenty na ludziach. Ale to miało się już nigdy w historii nie powtórzyć… w świetle systemu, „prawa”, oficjalnego przyzwolenia.

Tak, to jest masakra! To jest, to jest po prostu koszmarne, bo to są takie po prostu… no zwyczajnie brak słów po prostu. Pokazani są ludzie, którzy żyją z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, którzy budzą się i zasypiają codziennie z myślą, że może dzisiaj czy za miesiąc, czy za rok znajdzie się ktoś z tą samą grupą krwi co oni i właśnie dlatego akurat oni będą musieli jutro umrzeć, bo ktoś tam zapłacił i czeka sobie na nerkę czy wątrobę od nich. I tak właśnie ten całkowicie koszmarny system działa, po to skazuje się masowo osoby z opozycji politycznej czy po prostu niezależne od reżimu w Pekinie na karę śmierci, ale wyroki nie są wykonywane, tylko takie osoby są tak – nie da się użyć innego terminu – hodowane w dobrych warunkach aż do momentu, kiedy przychodzi zamówienie na jakiś organ i wtedy te osoby są zabijane, żeby zarobić naprawdę niezłe pieniądze. Często bywa tak, że taka osoba jest jeszcze żywa i świadoma, tylko znieczulona albo dogorywającą i na żywo z niej wycina się zamówiony organ, bo dzięki temu pobrana wątroba, nerka czy np. rogówka jest w lepszym stanie, niż gdyby była wyjęta od osoby już martwej. I tylko sam ten koszmarny interes na przymusowo usuwanych organach ludzkich przynosi Chińskiej Republice Ludowej rocznie szacunkowo ok. miliarda dolarów dochodu. Bo to są ceny od 50 tys. dolarów za nerkę do 100 tys. dolarów za wątrobę.

To przerażające dla każdego, kto o tym słucha, wie, pomyśli. Chciałoby się po prostu w to wszystko nie uwierzyć, tak jak przez długi czas opinia publiczna krajów zachodnich w czasie II wojny światowej nie przyjmowała do wiadomości istnienia obozów koncentracyjnych, komór gazowych i masowych eksterminacji. Ale wtedy sytuacja była mimo wszystko bardziej klarowna. Była wojna, był front, na którym walczyli przeciwko sobie wrogowie, konkretne państwa tworzące dane koalicje. Natomiast w przypadku Chin postawienie oskarżenia wydaje się o wiele bardziej skomplikowane. Widać tu bowiem uwikłanie interesów finansowych. Widać, że wolny zachodni świat też za bardzo nie wie, jak reagować na łamanie praw człowieka, stosowanie przemocy, prześladowania przeciwników władzy w tym kraju. Chiny to przecież ważny sojusznik, silny partner ekonomiczny, nowoczesna, prężna gospodarka, wykształceni i kształcący się na zachodnich uniwersytetach obywatele. Przecież przysłowiowe pół świata konsumuje dobra, które produkowane są w Chinach. Towary chińskie są doceniane przez importerów, konsumentów, tysiące firm chce współpracować z chińskimi kontrahentami. Wiele osób podróżuje do Chin i zachwyca się ich kulturą, techniką, postępem ekonomicznym. Jak opowiadać się przeciwko krajowi, z którym tak wiele łączy (pozytywnych) relacji?

Jeżeli się tak patrzy, że „to wszystko jest takie trudne i skomplikowane”, to wtedy wszystko rzeczywiście będzie „takie trudne i skomplikowane”. Ale jeżeli się na to wszystko popatrzy prosto, to nagle się okazuje, że są to rzeczy bardzo proste – np. okazuje się, że to Polska jest bardzo mało zależna od Chin, ale już Chiny są bardzo zależne od Polski. Bo jak się przyjrzeć danym ekonomicznym, to widać, że polski deficyt handlowy rocznie to jest już dzisiaj jakieś ok. 9 miliardów dolarów i ciągle rośnie, a to jest jakieś 44 procent całego polskiego deficytu handlowego w handlu z zagranicą – czyli wychodzi, że prawie połowa naszego deficytu handlowego i wypływu pieniądza z Polski to jest handel z ChRL. Chiny Ludowe praktycznie sprzedają i importują do nas prawie wszystko, a Polska nie eksportuje do ChRL praktycznie nic. Czyli my jako Polska nie robimy żadnych interesów na handlu z Chinami, tylko oni mają zysk w handlu z nami i okazuje się, że to oni są od nas zależni. Bo tak naprawdę to Chińska Republika Ludowa jest gospodarczo przede wszystkim zależna od świata, bo na sprzedawaniu światu swoich produktów zasadza się chiński wzrost gospodarczy, a nie np. na silnym i bogatym rynku wewnętrznym, jak np. w USA czy w Unii Europejskiej.

I nie jest prawdą, że bez ich produktów świat by się zawalił, bo Chiny nie produkują „wszystkiego”. Oczywiście, że ChRL produkuje pewną, znaczną część produkcji światowej. No ale my jako Unia Europejska też mamy swoją produkcję i sama Polska wbrew pozorom też ma swoją produkcję, więc chińska gospodarka to jest tylko pewna część gospodarki światowej. I kiedy sobie uświadomimy, że produkt krajowy brutto ChRL to jest tylko jakieś 25 procent PKB USA czy 20 procent PKB Unii Europejskiej, to wychodzi na to, że ten rzekomy Wielki Chiński Smok w rzeczywistości jest tylko takim podkarmianym przez cały świat nadmuchanym smoczkiem, do tego dużo bardziej uzależnionym od nas niż my od niego. Mało się np. mówi, że 90% światowej produkcji procesorów – to jest taki mózg, najważniejsze centrum zarządzania w komputerze, czyli jego główna i kluczowa część – jest produkowane na Tajwanie – Republice Chińskiej, czyli w wolnych i demokratycznych Chinach, a nie w Chińskiej Republice Ludowej, gdzie robi się tylko mniej skomplikowane części i komponenty do produkcji komputerów. Więc to nie jest prawda, że „wszystko jest produkowane w Chinach”, i nie jest też prawdą, że „wszyscy jesteśmy od nich zależni”.

Teraz co do II wojny światowej, kolejnych wymienionych olimpiad w 1936, 1980 i 2008 roku i obecnej sytuacji. II wojna światowa była przykładem dobitnie ukazującym i bezdyskusyjnie potwierdzającym zbrodniczy charakter reżimu Hitlera – pokazała, że reżim totalitarny nie chce i nie umie koegzystować z normalnymi państwami. Stąd też refleksja, że z punktu widzenia dalszych wydarzeń i zbrodni hitlerowskich Niemiec niesłuszną była decyzja o udziale wolnego świata w olimpiadzie Berlin 1936, gdzie reżim narodowosocjalistyczny podżyrował swoją władzę i prestiż. Z biegu dalszych wydarzeń widać, że ewidentnym było, iż III Rzesza nie powinna otrzymać przywileju goszczenia u siebie olimpiady, a nawet uwzględniając fakt, że decyzja o przyznaniu Niemcom prawa do organizacji igrzysk olimpijskich zapadła jeszcze przed objęciem władzy przez Hitlera, wolny świat powinien zbojkotować tę olimpiadę, dziś często określaną jako haniebną.

A czy w 1980 r. była wojna? Wprawdzie nie było „gorącej” wojny światowej, ale trwała zimna wojna i do tego także istniała dosyć znaczna powszechna świadomość, że Rosja Sowiecka – Związek Radziecki jest zagrożeniem dla całego świata, dla wolności i pokoju. Stąd ówczesna decyzja o bojkocie olimpiady w Moskwie ‘80 przez wolny świat, z dzisiejszego punktu widzenia i doświadczenia historycznego decyzja jak najbardziej słuszna i zasadna.

Dzisiaj postrzega się tak właśnie także komunistyczne, czerwone Chiny, jako rzeczywiście bardzo duże zagrożenie dla wolności i demokracji w całym regionie Azji. I my z naszymi apelami i zabiegami wbrew pozorom nie rzucamy się z motyką na słońce, tylko proponujemy bardzo pragmatyczne, konkretne działania, np. debata w Sejmie czy w mediach o tym, co się dzieje w Chinach. I apele World Solidarity o debatę nt. Karty olimpijskiej i faktycznego stanu praw człowieka w Chińskiej Republice Ludowej nie wynikły pod wpływem tego, co wydarzyło się ostatnio w Tybecie, tylko to są nasze działania już od ładnych kilku lat. Zaproponowaliśmy debatę w Sejmie i m.in. dzięki naszym zabiegom, rozmowom i telefonom zaczęły być zbierane podpisy przez posła Karola Karskiego pod wnioskiem, aby odbyła się debata na temat sytuacji w Chinach – jeszcze przed wypadkami w Tybecie. Tak więc to nie jest jakaś doraźna akcja ostatnich tygodni, robiona na chybcika pod wpływem wydarzeń i gwałtownych emocji, tylko jest to konsekwentna, metodyczna działalność prowadzona przez lata. Dla przykładu: w zeszłym 2007 roku była debata w Sejmie w sali kolumnowej na temat olimpiady w Chinach, w której także World Solidarity brało udział, i już wtedy wołaliśmy i apelowaliśmy o taką debatę nad łamaniem praw człowieka w ChRL, nad Kartą olimpijską i Ideą Olimpizmu oraz o rozważenie ewentualnego bojkotu olimpiady w Pekinie. My od lat powtarzamy te apele. I dlatego tej chwili sytuacja dla nas nie jest „bardzo skomplikowana i trudna”, tylko jest bardzo prosta: jest Idea Olimpijska, jest Karta olimpijska, jest olimpiada Pekin 2008 w Chińskiej Republice Ludowej, gdzie ewidentnie i bezdyskusyjnie są łamane prawa człowieka. Więc jedyne w tym momencie, o co tylko prosimy opinię publiczną i media oraz władze RP – Parlament, Rząd i Prezydenta, to apel: rozpocznijmy debatę. Bo na pewno mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że ta jedna rzecz jest na pewno niemożliwa dzisiaj w Chińskiej Republice Ludowej: wolna, otwarta, nieocenzurowana debata w wolnym, demokratycznie wybranym, suwerennym parlamencie. Bo w Chinach nie ma wolnej debaty, nie ma wolnych mediów, nie ma wyborów demokratycznych, nie ma wolności i to jest pewne.

Nawet reakcje chińskiego reżimu na ostatnie wypadki w Tybecie pokazują jasno, że to jest reżim totalitarny. Bo jeśli w normalnym, zwykłym, demokratycznym społeczeństwie zdarzają się jakieś wypadki, rozruchy i niekiedy wyprowadzić także trzeba na ulice policję, czy nawet wojsko, dla zaprowadzenia porządku, to jednak później siada się do stołu rozmów, debatuje się i dyskutuje, przedstawia się racje stron i stara się wyjaśnić sytuację i przyczyny, które doprowadziły do takich zdarzeń. Jest wtedy czas na głęboką, poważną i wielostronną debatę w mediach, wśród polityków, wśród racji różnych grup społecznych, w całym społeczeństwie nad przyczyną wydarzeń, proponuje się pewne rozwiązania, winni ponoszą karę. Osądza się także stronę państwową, skazuje ewentualnych winnych nadużyć czy nieuzasadnionego użycia broni, zarówno wśród władz, jak i wojska czy policji – wszystkich tych, którzy ewentualnie nadużyli swojej władzy. A właśnie czegoś takiego w Chinach nie ma – do więzień wsadza się po prostu masowo ludzi, którzy protestowali na ulicach, chińskie władze ich wsadzają do więzień, katują, torturują i wydają wysokie wyroki. Nie ma żadnej debaty w Chinach, w mediach, nie ma badania przyczyn wydarzeń, a jak ktoś chce debatować w Internecie, to szybko się go namierza i unieszkodliwia, blokując debatę. I tylko dalej się opluwa Dalajlamę, który nawołuje do pokoju i debaty. A jeśli w wyniku wydarzeń w Tybecie w tej chwili zaczynają się jakieś pozorowane prawdopodobnie rozmowy, to tylko dlatego, że zostały wymuszone przez wolny świat na chińskim reżimie. Ale to właśnie pokazuje, że jednak można coś zrobić, że jednak można wymusić coś na komunistycznych Chinach, na Pekinie. Komunistyczne władze w Pekinie wbrew pozorom i nadętym minom chińskich aparatczyków są bardzo wrażliwe na krytykę opinii publicznej. Bo na tym jednym im najbardziej zależy: na prestiżu, strachu i zachowaniu twarzy – która jest niczym innym, jak bandycką, arogancką gębą. Bo ta olimpiada jest dla chińskich komunistów przede wszystkim dokładnie tym samym, co olimpiady z 1936 roku czy 1980 roku – legitymizacją dla władzy i okazją dla pokazania swojej potęgi. I jeżeliby się, niestety, ta olimpiada odbyła, to naprawdę miejmy nadzieję, że wypadki, że sytuacja nie potoczy się tak, jak po olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku, kiedy parę lat później zaczęła się II wojna światowa – bo reżim otrzymał swoją legitymację, po czym rozpoczął działania wojenne. A pamiętajmy, że od wielu już lat mówi się o planowanej inwazji ChRL na Tajwan, czyli na wolną, demokratyczną Republikę Chin – notabene państwo wolne, demokratyczne i chińskie, co też jest ciekawym przykładem na to, że jest nieprawdą teza, iż Chińczycy rzekomo nie lubią wolności. Innym przykładem na kłamliwość tezy o rzekomej jakiejś „chińskiej specyfice” jest 4 czerwca 1989 roku, kiedy tysiące Chińczyków wyszło na ulice i place, takie jak np. plac Tiananmen, i pokazało, że jak najbardziej ceni wolność, demokrację, swobodę. I to nie byli żadni spadochroniarze z Europy czy Stanów Zjednoczonych, tylko to byli normalni Chińczycy, którzy zostali rozjechani czołgami z rozkazu komunistycznych władz, tak samo jak Węgrzy w 1956 roku, jak Czesi w 1968, czy jak Polacy w 1970 czy w 1981 roku w czasie stanu wojennego. Więc widać wyraźnie, że Chiny to jest taki typowy przykład społeczeństwa, które stara się wyzwolić spod komunistycznej, czy mówiąc szerzej – totalitarnej opresji. Mało się np. mówi, że w Chińskiej Republice Ludowej co roku jest od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy większych czy mniejszych protestów, strajków, że tam się cały czas kotłuje i że są tam duże, mocne ruchy społeczne. Dzisiejsze Chiny to jest taki kociołek z dociśniętą przykrywką, w którym mocno wrze. I jestem przekonany, że w najbliższych miesiącach, być może nawet tygodniach będą następne protesty, i to być może już w samych Chinach, nie tylko w Tybecie. Na przykład ostatnio mówiło się w mediach o tym, że w samych Chinach zgaszono ogień sztafecie biegnącej z ogniem olimpijskim.