Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Żałując macierzyństwa

Żałując macierzyństwa

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-65506-83-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Żałując macierzyństwa

Przełomowa, wnikliwa i kontrowersyjna książka, która jest szczególnie potrzebna w aktualnych czasach

Kobietom, które nie decydują się na macierzyństwo, często mówi się, że będą ubolewać z tego powodu do końca życia. Jednak nikt nie myśli o odwrotnej sytuacji. Wydaje się, że kobieta, która ma już dziecko, nie może żałować decyzji o jego urodzeniu. Socjolog Orna Donath przerywa milczenie, rzucając światło na społeczne tabu wokół macierzyństwa. Żałując macierzyństwa to odważne dzieło zawierające wynik długoletnich badań i wywiadów z kobietami, które wolałyby nigdy nie urodzić dzieci.

Donath przedstawia ten swoisty żal z feministycznego punktu widzenia. Pokazuje, że z kulturowego założenia wynika, iż macierzyństwo wiąże się z narzuconymi przez społeczeństwo ograniczeniami i jest nazywane "naturalną" rolą kobiety. Nie zawsze jednak chcą się one na to godzić. Donath pokazuje, że powody, dla których badane przez nią matki urodziły dzieci, były przeróżne. Niektóre chciały uniknąć rozwodu, wykluczenia z rodziny czy odstawania od znajomych. Kolejne nie czuły się z tym dobrze, ale uznały to za normę społeczną, której muszą się podporządkować aby prowadzić "naturalne" życie. Jeszcze inne kobiety żałowały tej roli mimo początkowego zapału i chęci bycia matką. Chociaż motywacje były różne, kobiety łączy silne poczucie żalu. Często cierpią z powodu ogromnego poczucia winy i trudu radzenia sobie z wewnętrznym konfliktem - choć kochają swoje dzieci, to nie lubią być matkami.

Donath wyjaśnia, że jeśli jesteśmy oburzeni ideą kobiet, które zmagają się z tym dylematem, powinniśmy głęboko się zastanowić. Zamiast je szykanować i obrzucać obelgami, musimy odpowiedzieć sobie na trudne pytanie: Dlaczego społeczeństwo narzuca macierzyństwo jako naturalny krok człowieka?

__

Orna Donath (ur. 1976) jest socjologiem na Uniwersytecie Ben Gurion w Beershebie, gdzie prowadzi badania na temat społecznych oczekiwań, głównie w kontekście kobiet. W 2001 r. opublikowała artykuł naukowy poświęcony izraelskim Żydówkom, które rezygnują z macierzyństwa. Żałując macierzyństwa to jej pierwsza międzynarodowa publikacja. Autorka jest ponadto zaangażowana w wolontariat na rzecz Hasharon Rape Crisis Center, gdzie jest członkiem zarządu.

Polecane książki

Znany grecki bankier Nikos Parakis unika głębszych relacji z kobietami. Aby skutecznie zniechęcić do siebie pewną prawniczkę, postanawia pojawić się na najbliższym balu charytatywnym z inną kobietą. Zaprasza poznaną przypadkowo w barze, niezwykle piękną Mel Cooper. Po balu żegnają się, tak jak z...
Publikacja to konkretne, gotowe do zastosowania w placówce oświatowej arkusze monitoringu i kontroli pracy szkoły. Dzięki gotowym narzędziom sprawnie i łatwo przeprowadzić można kontrolę w każdej placówce....
Ks. Jan Kaczkowski wykorzystał swoją chorobę i wiedzę zdobytą przy pracy w hospicjum, aby zwrócić naszą uwagę na rolę medycyny paliatywnej. To dzieło wieńczy książka „Żyć aż do końca” – rzetelny, ale też pełen ciepła i empatii przewodnik po chorowaniu i umieraniu. Ks. Jan pr...
Zestaw do wydruku dla dzieci. Zbiór barwnych plakatów stanowiących autorskie ilustracje wykonane przez plastyczkę i autorkę bajek Justynę Piecyk. Kolorowe plakaty można wykorzystać w różnorodny sposób - wydrukować i powiesić na ścianie, zastosować jako wygaszacz ekranu, tapeta... Wydrukowanie plakat...
Pizza margherita czy pepperoni? Tosty z szynką czy z serem? A może warto przygotować coś mniej standardowego? Pizze, tosty, zapiekanki to kilkadziesiąt znakomitych przepisów stworzonych i przetestowanych przez czytelników miesięcznika PRZYŚLIJ PRZEPIS!Grzanki prowansalskie z bakłażanem, pizza na fra...
To osobista i autentyczna relacja związana z czasem zakładania pierwszej w Polsce prywatnej farmy jeleni na Mazurach. Jest to niekiedy zabawna, a niekiedy nieco dramatyczna historia człowieka, który mieszkał wiele lat w Anglii i wraca do Polski po to, by zmagać się z popegeerowska rzecz...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Orna Donath

Zamiast pytać: „Czy to możliwe, że to prawda?”, mogliśmy zapytać: „A jeżeli to prawda?”.
Co wtedy?

– Arthur Bochner

Wprowadzenie

Będziesz tego żałowała!

Będziesz żałowała, że nie masz dzieci!

Tych kilka słów utkwiło mi w pamięci w 2007 roku, kiedy ukończyłam badania na temat niechęci Żydów izraelskich do rodzicielstwa. Zawarte w tych słowach proroctwo zagłady kierowane było wielokrotnie do niemal każdego, kto nie chce być rodzicem w ogóle, a zwłaszcza matką. Rozbrzmiewało ono w mojej głowie jak echo: na pewno będą tego żałowały. Kobiety żałują, że nie zostają matkami. Kropka.

Definitywny werdykt utrzymywał mnie w stanie niepokoju. Mój umysł działał na przyspieszonych obrotach. Było mi trudno zaakceptować dychotomiczne rozstrzygnięcie, które bezapelacyjnie łączy żal z nieurodzeniem dzieci, grożąc kobiecie żalem niczym bronią, podczas gdy całkowicie wykluczona zostaje jakakolwiek możliwość myślenia o żalu po urodzeniu dzieci i życzenia sobie powrotu do bycia niczyją mamą*.

Moje badania miały swój początek w 2008 roku.

Rozpoczęły się w Izraelu – w kraju, gdzie statystycznie kobieta rodzi średnio 3 dzieci[1]; ogólny współczynnik dzietności jest tam wyższy niż średnia w krajach członkowskich OECD, która wynosi 1,74 – a jednak okazuje się również istotny w wielu innych krajach Zachodu, jak Stany Zjednoczone ze współczynnikiem 1,9. W Europie zaś, chociażby w przypadku Austrii, Szwecji i Estonii, a w szczególności w Niemczech współczynnik jest niski – 1,4[2]. Wydaje się, że kobiety mają tam często więcej przestrzeni do manewru w swoich skłonnościach do macierzyństwa, lecz mimo wszystko muszą poddać się społecznej presji, aby podjąć „słuszną” decyzję i zostać matkami.

Bez względu na to, który kraj analizowałam, wychodziło na to, że wszędzie kobiety rodzą, wychowują dzieci, doświadczają ogromnych trudności związanych z macierzyństwem, a jednocześnie prawie wcale nie wyrażają w związku z tym żalu.

Chciałam przyjrzeć się bliżej temu stanowi rzeczy, podążając za moim założeniem, że nasze pole społecznego widzenia jest ograniczone do tego stopnia, że nie pozwala nam widzieć lub słyszeć czegoś, co istnieje, lecz o tym się nie mówi: wiemy już, że macierzyństwo może być dla kobiet pierwszą i najważniejszą relacją, zaszczepiającą uczucie spełnienia, radości, miłości, pociechy, dumy i satysfakcji. Wiemy już, że jednocześnie macierzyństwo może być sferą przesyconą napięciami i ambiwalencją, która może wzbudzić poczucie beznadziejności, frustrację, winę, wstyd, wrogość i rozczarowanie. Wiemy też, że macierzyństwo może być opresyjne samo w sobie, jako że redukuje zasięg kobiecych działań i stopień niezależności. Zaczęliśmy również chcieć rozumieć, że matki są istotami ludzkimi, które mogą świadomie lub nieświadomie krzywdzić, znęcać się, a czasami nawet zabijać. Wciąż jednak bardzo pragniemy, aby te doświadczenia kobiet „z krwi i kości” nie niszczyły naszego mitycznego obrazu matki. Wciąż niechętnie przyznajemy, że macierzyństwo – tak jak wiele innych dziedzin naszego życia, którym się poświęcamy, przez które cierpimy i o które dbamy, gdybyśmy mogły cofnąć czas i zrobić pewne rzeczy inaczej – również może być przedmiotem żalu. Gdy matki doświadczają trudności, nie oczekuje się ani nie pozwala im, aby czuły i myślały, że przejście do macierzyństwa było niefortunnym krokiem**.

Bez odpowiedniego języka i w świetle tego oporu, który umieszcza macierzyństwo poza ludzkim doświadczeniem żalu, żałowanie stania się matką jest prawie wcale niewspominane – ani w debacie publicznej[3], ani w interdyscyplinarnych teoretycznych i feministycznych opracowaniach dotyczących macierzyństwa. Większość prac na temat stanowiska matek zajmuje się uczuciami i doświadczeniami matek niemowląt i małych dzieci, to znaczy początkowym okresem macierzyństwa. Odniesienia do doświadczeń matek starszych dzieci są w tych opracowaniach względnie rzadkie, co sugeruje, że istnieje tylko niewielka przestrzeń do przedstawienia retrospektywnych stanowisk matek przez wiele następnych lat. Poza tym większość prac o postawach kobiet względem samego przejścia do macierzyństwa występuje w literaturze odnoszącej się do niechęci kobiet do stania się matkami. Zatem brakuje retrospektywnego stanowiska kobiet, a problem najczęściej odnosi się do „innych kobiet”, które prawdopodobnie nie mają nic wspólnego z życiem matek.

W świetle tych faktów wydaje się, że „nawet” w feministycznym teoretyzowaniu na ten temat nie ma miejsca na ponowną ocenę, nie wspominając już o kwestii żalu.

W ostatnich latach przy paru okazjach, kiedy kwestia żałowania macierzyństwa była kierowana do środowiska internetowego[4], zwykła być traktowana jako przedmiot niedowierzania. Rzeczywiste istnienie kwestii żałowania macierzyństwa było negowane lub traktowane jako przedmiot gniewu i wypaczenia, co oznacza, że kobiety, które żałują, były piętnowane jako egoistyczne, szalone, wybrakowane i niemoralne istoty ludzkie, stanowiące przykład tego, że żyjemy w „kulturze narzekania”.

Te dwa sposoby reakcji są wyraźnie widoczne w burzliwej debacie w wielu krajach Zachodu. Debata wybuchła w kwietniu 2015 w Niemczech pod nowym hasztagiem #regrettingmotherhood po moim artykule na ten temat opublikowanym w czasopiśmie naukowym „Signs”[5] i po wywiadzie ze mną na ten temat w niemieckiej prasie[6].

W następstwie tych publikacji wzmożona debata została zalana falą potępienia wobec żałujących macierzyństwa kobiet i towarzyszyły jej ogromne ilości świadectw ulgi danych przez matki, które żałują macierzyństwa. W dodatku nieznana liczba kobiet i matek poparła znaczenie publicznego poddania pod dyskusję – za pomocą żalu – ich rozpaczliwego położenia: są bowiem zobowiązane, aby zostać matkami albo głównymi opiekunkami swoich dzieci. W setkach tekstów na blogach rodzicielskich, na blogach matek i w sieciach społecznościowych kobiety wykorzystały moment, aby ujawnić (nareszcie lub raz jeszcze) niewyrażone uczucia, przeważnie trzymane dotychczas za zamkniętymi drzwiami. Chciały uniknąć ostrych osądów i krytycyzmu ze strony społeczeństwa.

Żywa debata w Niemczech nad żalem, która odnosiła się głównie do diadycznej koncepcji „perfekcyjnej matki” w opozycji do „nieczułej matki”, pokazała, że obok żalu mamy do czynienia z szeroką gamą emocji, które aż proszą się, by się nimi zająć. Wskazuje to na fakt, iż coś nam umyka, coś wciąż znajduje się na końcu języka, chcąc być wypowiedzianym i usłyszanym dogłębnie, rozwiewając wszelkie wątpliwości, że żałowanie macierzyństwa jest głęboko zakorzenionym tabu.

Na potrzeby moich badań – które miały miejsce między 2008 a 2013 rokiem – zamierzałam po raz pierwszy stworzyć przestrzeń na to, co nie było do tej pory wypowiedziane, słuchając kobiet z różnych grup społecznych, które żałowały, że zostały matkami, a kilka z nich już nawet babciami.

W tej książce odtwarzam różne drogi do macierzyństwa, jakie obrały, analizuję ich intelektualno-emocjonalne światy po narodzeniu dzieci i konceptualizuję ich uczucia oraz dręczące konflikty w ich życiu w związku z rozbieżnością między chęcią, aby być niczyją mamą, a faktem, że są matkami dzieci. Ponadto badam sposoby, w jakie różne kobiety rozpoznają i zajmują się tymi konfliktami.

Jednak nie interesuje mnie potwierdzenie istnienia żałowania macierzyństwa jedynie samego w sobie. Tak zogniskowany problem wybawiłby społeczeństwo z tarapatów. Jeśli spersonalizujemy żal jako czyjąś osobistą porażkę w przystosowaniu się do macierzyństwa, co by znaczyło, że konkretna matka powinna bardziej się postarać, wówczas pozostajemy nieświadomi sposobów, w jakie liczne zachodnie społeczeństwa traktują kobiety lub mówiąc precyzyjniej – lekceważą kobiety – jako społeczeństwa, które odmawiają ponoszenia odpowiedzialności za zawzięte popychanie każdej bez wyjątku kobiety, uważanej za fizycznie i emocjonalnie zdrową, nie tylko w objęcia macierzyństwa, ale także w objęcia osamotnienia w radzeniu sobie z konsekwencjami tej perswazji. W ten sposób kwestia żalu nie jest „zjawiskiem”, jak sugerowano w kilku publicznych debatach. Nie jest zaproszeniem do oglądania „emocjonalnego gabinetu osobliwości”, w którym rolę eksponatów pełnią „perwersyjne kobiety”. Jeśli pomyślimy o emocjach również jak o wyrazie protestu przeciwko systemowi władzy[7], wtedy żal będzie sygnałem alarmowym, który powinien nie tylko wzywać społeczeństwa do ulżenia matkom, lecz również zaprosić nas do ponownego przemyślenia polityki reprodukcyjnej i koncepcji samego obowiązku stania się matkami. Jeśli żal oznacza „nieobraną drogę”, żałowanie macierzyństwa wskazuje, że istnieją drogi, których obrania społeczeństwo zakazuje kobietom a priori, zacierając alternatywne ścieżki, takie jak niemacierzyństwo. A że żal stanowi pomost między przeszłością a teraźniejszością i między namacalną rzeczywistością a wspomnieniami, żałowanie macierzyństwa wyjaśnia, o pamiętanie czego proszone są kobiety, a o czym powinny zapomnieć, nie wracając do przeszłości.

Poza tym, skoro żal jest jedną z ludzkich reakcji emocjonalnych na dowolny punkt styczny między nami ludźmi oraz między nami samymi a konsekwencjami decyzji, które podjęliśmy lub do podjęcia których zostaliśmy zmuszeni, żałowanie macierzyństwa rzuca światło na inny punkt widzenia – (nie)zdolność do rozpatrywania macierzyństwa jako jednej z relacji międzyludzkich, a nie jako roli lub królestwa świętości. W tym sensie żal może towarzyszyć dalszemu torowaniu drogi ku zerwaniu z poglądem, że matki są obiektami, których celem jest nieprzerwane służenie innym, co ściśle wiąże ich dobrostan wyłącznie z dobrostanem ich dzieci. W zamian może uznać je za oddzielne podmioty i właścicielki swoich ciał, myśli, emocji, wyobrażeń i wspomnień, rozstrzygające, czy wszystko, co ich dotyczy, było wartościowe, czy też nie.

O czym mówimy, gdy mówimy o żalu?

W kilku krajach, gdzie dyskutowano o żałowaniu macierzyństwa, wydarzyło się coś interesującego: debata nad żalem bardzo szybko zmieniła się w debatę nad macierzyńską ambiwalencją, podczas której z czasem zapomniano o punkcie wyjścia – czyli o żalu. Tendencję tę można wyjaśnić faktem, iż żal istotnie mieści się w szerokim zakresie sprzecznych doświadczeń macierzyństwa w społeczeństwie, które uprasza matki o zachowanie milczenia.

Jednak doświadczenia te nie są tożsame: żal może wiązać się z uczuciami ambiwalentnymi wobec macierzyństwa, natomiast ambiwalencja względem macierzyństwa nie musi z konieczności oznaczać jego żałowania. Są matki, które doświadczają ambiwalentnych uczuć, ale nie żałują, że zostały matkami, są też matki, które żałują zostania matkami i nie są ambiwalentne wobec macierzyństwa. Innymi słowy – żal nie dotyczy pytania: Jak mogę czuć się dobrze z macierzyństwem?, lecz doświadczenia, że zostanie matką było błędem.

Moje zdecydowane przekonanie o tym, że żałowanie macierzyństwa nie powinno zostać zapomniane po raz kolejny i powinno pozostać w centrum debaty, wywodzi się ze zrozumienia, że spajając ambiwalencję i żal, traktując je, jakby były jednym i tym samym, eliminuje się możliwość wysłuchania, co mają do powiedzenia matki, które ubolewają nad urodzeniem dziecka. Jeśli zdecydujemy się pochopnie na mówienie jedynie o trudach macierzyństwa, wówczas usuniemy z żalu wszelką treść i zneutralizujemy wszelką zdolność do rewizji aksjomatu, że macierzyństwo jest z konieczności doświadczane jako wartościowe zawsze i wszędzie przez wszystkie matki, a na to założenie żal rzuca nowe światło. Co więcej, takie spojenie podtrzymuje status quo; używając języka złożoności i ambiwalencji, odwracamy się plecami i odchodzimy, raz jeszcze, od zajęcia się głównym pytaniem, które wynika z samego centrum żalu: pytaniem o przejście do macierzyństwa samego w sobie. Pozostaje wtedy bardzo ograniczona przestrzeń dla kobiet jako podmiotów, które muszą rozważyć i same zdecydować, czy chcą urodzić i wychować dzieci, czy też nie.

Jednak ulokowanie żalu w centrum dyskusji bez wątpienia może nam powiedzieć coś o stanach matek, które nie żałują, lecz doświadczają trudów macierzyństwa, choć czasami mogą chcieć wyeliminować je ze swojej biografii, a tymczasem są proszone o usunięcie tego rodzaju „zakazanych” życzeń ze swojego życiorysu. Tym sposobem analizowanie macierzyństwa przez skupienie się na żalu powinno służyć wszystkim matkom stającym w obliczu wpływu społecznych konstruktów. Mogłoby to służyć jako dodatkowy punkt widzenia, by dowiedzieć się więcej o ich doświadczeniach, towarzysząc im w poczuciu, że nie są osamotnione.

W obliczu szerokiego zakresu macierzyńskich doświadczeń, przed którymi stajemy, pierwszym kryterium definicyjnym żalu w moich badaniach była samoidentyfikacja kobiet jako żałujących. Dążyły one aktywnie do uczestnictwa w badaniach na początku nazwanych wprost „żałowanie rodzicielstwa”***.

Nie jest to jedyne kryterium, ponieważ w okresie, gdy przeprowadzałam wywiady, wiele matek skontaktowało się ze mną, były bowiem zainteresowane uczestnictwem. Jednak podczas rozmów z kilkoma z nich okazało się, że chociaż doświadczały ambiwalencji i konfliktów w macierzyństwie, nie identyfikowały się jako żałujące, i ostatecznie nie umieściłam ich danych empirycznych w badaniu.

Dwa kryteria pomogły mi rozróżnić trudności lub ambiwalencję w macierzyństwie od żalu. Pierwszym była negatywna odpowiedź na następujące pytanie: Gdyby mogła Pani cofnąć się w czasie, z obecną wiedzą i doświadczeniem, czy wciąż zostałaby Pani matką? Drugim była negatywna odpowiedź na pytanie: Czy z Pani punktu widzenia są jakieś dobre strony macierzyństwa? Niektóre kobiety radykalnie odpowiedziały „Nie”. Kiedy odpowiedź na to pytanie była pozytywna, a respondentka uważała, że macierzyństwo ma dobre strony, sprawdzałam, czy odpowie negatywnie na pytanie: Czy z Pani punktu widzenia dobre strony przeważają nad złymi?

Przejście między tymi kryteriami zwraca uwagę na emocjonalne postawy badanych kobiet, doświadczane jako stabilne, gdy niektóre z nich żyły z nimi od okresu ciąży, od momentu urodzenia dziecka lub od pierwszych lat macierzyństwa do chwili obecnej. Wyjaśnia to, dlaczego powiedzenie „cierpię, będąc matką, a jednak »uśmiech mojego dziecka« jest dla mnie ważniejszy niż cokolwiek innego na świecie” nie jest tym samym, co powiedzenie „cierpię, będąc matką, i nic na świecie nie uczyni tego wartościowym”.

Badania

Gdy rozpoczynają się badania, badacz może zauważyć, że nie ma z kim rozmawiać, jeżeli temat jego dociekań jest stygmatyzowany lub rzadko pojawia się w populacji[8].

Nie jest moim zadaniem ustalenie, jak częste jest żałowanie przejścia do macierzyństwa. Z pewnością jest ono jednak poddawane napiętnowaniu i uważane za tabu. Z tego powodu zaaranżowanie na potrzeby badań spotkań z kobietami, które byłyby chętne rozmawiać o żalu, nie było łatwą sprawą. W rzeczy samej, w ciągu tych lat zwracałam się do matek wyrażających żal z powodu przejścia do macierzyństwa, lecz w niektórych przypadkach korespondencja urywała się wraz z próbami przeprowadzenia z nimi wywiadu. Inne kobiety odwoływały wywiad zaledwie dzień wcześniej, między innymi dlatego, że bały się głośno przyznać do potępionej postawy emocjonalnej, o której rozmawiały do tej pory tylko między sobą.

Kontakt z tymi kobietami i z uczestniczkami badań przebiegał na cztery różne sposoby. Po pierwsze, umieściłam ogłoszenie na izraelskich forach internetowych związanych z rodzicielstwem i rodziną. Po drugie, mówiłam i pisałam o projekcie badawczym w różnych mediach i wygłaszałam wykłady, przedstawiając własne stanowisko jako kobiety, która nie chce być matką, a także prezentując moje pionierskie badania dotyczące świadomego wyboru bezdzietności przeprowadzone w Izraelu i opublikowane później w formie książki. Po trzecie, użyłam nieformalnej metody przekazu ustnego. Ostatecznie zastosowałam metodę kuli śnieżnej, za pomocą której kobieta wcześniej wyrażająca chęć w uczestnictwie w badaniu kontaktowała mnie z innymi znanymi jej matkami podzielającymi jej uczucia względem macierzyństwa.

Zanim spisałam moje wyniki badawcze, zgłosiłam się do dwudziestu trzech kobiet, które zostały włączone do badania. Z niektórymi z nich przeprowadzałam wywiady ponad dwa lata wcześniej. Poprosiłam je, aby wybrały imię, pod jakim będą cytowane ich wypowiedzi. Poniżej przedstawiam niektóre ich cechy biograficzne i demograficzno-społeczne:

Wiek: Wiek kobiet mieścił się w przedziale od 26 do 73 lat. Pięć spośród nich jest również babciami.

Narodowość i religia: Wszystkie kobiety były Żydówkami. Pięć spośród nich określało siebie jako ateistki, dwanaście jako osoby bezwyznaniowe, trzy jako należące do różnych odłamów religijnych, a trzy odmówiły nadania etykietki temu, co rozumiały jako hybrydową tożsamość religijną.

Klasa społeczna: Siedem matek określało siebie jako klasa robotnicza, czternaście jako klasa średnia i dwie jako wyższa klasa średnia.

Wykształcenie: Jedenaście respondentek miało dyplom ukończenia college’u lub uniwersytetu, osiem posiadało dyplom ukończenia szkoły średniej, trzy miały kwalifikacje zawodowe, jedna zaś w trakcie przeprowadzania wywiadu była na studiach licencjackich.

Płatne zatrudnienie: dwadzieścia respondentek miało kiedyś płatne zatrudnienie, niektóre z nich były wciąż zatrudnione w momencie wywiadu; trzy spośród nich nie pracowały zawodowo.

Liczba dzieci: Pięć kobiet miało jedno dziecko, jedenaście miało dwoje dzieci, jedna z nich miała bliźniaki, pięć miało troje dzieci (jedna z nich miała bliźniaki, a druga trojaczki), zaś dwie miały czworo dzieci. Wiek ich dzieci mieścił się w przedziale od 1 do 48 lat. Spośród pięćdziesięciorga dzieci respondentek dziewiętnaścioro miało mniej niż 10 lat, a trzydzieści jeden miało więcej niż 10 lat. Żadne spośród pięćdziesięciorga dzieci nie miało fizycznej niepełnosprawności, a pięcioro było określonych jako wymagające specjalnej troski (ze względu na zaburzenia ze spektrum autyzmu lub ADHD). Pięć kobiet w celu zajścia w ciążę używało technik wspomaganego rozrodu.

Tożsamość seksualna: Jedna respondentka określiła siebie jako lesbijka, ale była wcześniej w związkach z mężczyznami, z których miała swoje dzieci; inne badane nie precyzowały swojej tożsamości seksualnej, ale wspominały o swoich heteroseksualnych związkach.

Stan cywilny: Osiem kobiet było zamężnych lub miało wieloletniego partnera, czternaście było rozwiedzionych lub w separacji, a jedna była wdową. Żadna z nich nie została matką jako nastolatka ani nie była od początku samotną matką. Spośród czternastu respondentek, które nie żyły z ojcem swoich dzieci, trzy nie mieszkały ze swoimi dziećmi (dzieci żyły z ich ojcami).

Nie wyobrażałam sobie innej opcji niż badanie żałowania macierzyństwa za pomocą metody jakościowej, takiej jak wywiady pogłębione, z jednego głównego powodu: większość badań nad żalem generalnie wykorzystuje metody ilościowe, stosując eksperymenty psychologiczne w warunkach laboratoryjnych. Mężczyznom i kobietom prezentowane są w laboratorium hipotetyczne sytuacje i mają oni ocenić, jak by się czuli i co by zrobili w takich okolicznościach. Tego typu eksploracje wniosły ogromny wkład w rozumienie żalu, jednak często opierają się na separowaniu uczestników od ich osobistych historii i na oderwaniu żalu od jego szerszego społecznego kontekstu[9].

W obecnych badaniach pragnęłam dołączyć inne rodzaje pytań, pozwalających poszerzyć źródła wiedzy dzięki słuchaniu dokładnych sformułowań, łez, podniesionych głosów, cynicznych tonów, śmiechu, przerw i milczenia – czyli różnych wyrazów emocji będących punktem dostępu nie tylko do samych uczuć, ale też do osi czasu i do zdolności ulokowania tych uczuć z punktu widzenia kobiet, w ich osobistych historiach i w szerszej narracji społecznej.

Ktoś może zapytać, jaką wartość naukową ma opieranie się tylko na dwudziestu trzech matczynych stanowiskach. Niniejsze badania zawarte w książce nigdy nie zamierzały prezentować reprezentatywnej próby pozwalającej na tworzenie generalizacji na temat „Matek”. Wręcz przeciwnie – celem moich badań i tej książki od początku było nakreślenie złożonej mapy drogowej, która pozwoli matkom z różnych grup społecznych zlokalizować same siebie, dopuszczając istnienie różnorodnych macierzyńskich doświadczeń. W ten sposób cała książka intencjonalnie odsuwa się od wyrażania rozstrzygających orzeczeń na temat wewnętrznych światów matek w ogóle, ufając kobietom, że jedynie one wskażą, czy odnajdują się między wierszami.

Moje bycie niczyją mamą miało istotne znaczenie dla kilku kobiet uczestniczących w badaniach: podczas wywiadów parokrotnie zostałam zapytana, czy byłam matką. Sprzeciwiając się powszechnym wytycznym definiującym badanie jako naukowe – zgodnie z którymi jako badacz nie mogę odpowiadać na skierowane do mnie pytania[10] – odpowiadałam im. W mojej opinii nieodpowiadanie jest niesprawiedliwe względem kobiet uczestniczących w badaniach, które miały prawo wiedzieć, z kim mają do czynienia, a nie tylko jednostronnie dostarczać informacji, i jest niesprawiedliwe także dla mnie, jako osoby uprawnionej do bycia obecną jako podmiot podejmujący decyzje na podstawie własnych sądów i wyobrażeń o tym, jak przeprowadzać wywiad i jak konwersować.

Zatem odpowiadałam i moja odpowiedź, że nie jestem matką i nie chciałabym nią zostać, pozwalała nam kontynuować dyskusję nad sprawą, dla której się zebrałyśmy, z jednym niuansem: z jednej strony, prowadziło to czasem do bolesnej ekspresji frustracji i zazdrości, która odkrywała istotę żałowania macierzyństwa. Według niektórych z nich reprezentowałam figurę niczyjej mamy, za którą z żalem bardzo tęskniły. Mój stan służył za przypomnienie niepodjętej drogi. Z drugiej strony, moja odpowiedź czyniła jasną wskazówkę, że nie będę ich oceniała w trakcie konwersacji ani po niej. Co więcej, w moim odczuciu istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdybym była matką, odczuwałabym żal tak jak one. Zatem podobieństwa między nami w rozumieniu i wyobrażeniach pomogły stworzyć wspólny język, nawet jeżeli przez chwilę, nawet jeżeli tylko częściowo.

To podobieństwo pomiędzy matkami a niematkami oznacza, że sam status rodzinny niekoniecznie wiele mówi. Na kartach tej książki wykażę, iż rzeczywisty status rodzinny może czasem pod swoją powierzchnią ukrywać rozległe kontinuum emocjonalnych stanowisk rozciągających się między skłonnością do macierzyństwa a skłonnością do niemacierzyństwa. W tym sensie kobiety niebędące matkami ze względu na problemy zdrowotne mogą na przykład mieć skłonność do macierzyństwa, ponieważ czują głębokie pragnienie urodzenia i wychowania dzieci, jak czynią to matki, a kobiety, które są matkami, mogą mieć skłonność do niemacierzyństwa, ponieważ odczuwają głębokie pragnienie, aby być niczyją mamą, jak intencjonalnie czynią niematki.

Rozumiejąc krzyżowanie się statusów „matki” i „niematki” jako haseł rzekomo mówiących wszystko, możemy przetasować karty binarnego sortowania społecznego – sortowania dość często prowadzącego do sposobu myślenia w kategoriach podziału i zwycięstwa między nami, kobietami będącymi matkami lub nie, jako kolejnego sposobu uczynienia nas rywalkami, które podobno nie mają ze sobą nic wspólnego, zamiast, jak sugeruje ta książka, stać się dla siebie sprzymierzeńcami.

Plan książki

W rozdziale 1. omawiam szeroko rozpowszechnione oczekiwania społeczne w pronatalistycznych społeczeństwach zachodnich pod względem przejścia do macierzyństwa. Jak zobaczymy, oczekiwania te przemawiają dwoma językami: po pierwsze, „językiem natury”, zgodnie z którym kobiety nie mają innego wyboru, niż zostać matkami, ponieważ jest to ich oczywistym biologicznym przeznaczeniem; po drugie, językiem neoliberalnym, kapitalistycznym, postfeministycznym, zgodnie z którym dzisiejsze kobiety mają większy wybór, a zatem, jeżeli tak wiele kobiet zostaje matkami, dowodzi to prawdopodobnie, że wszystkie z nich zrobiły to w następstwie własnej wolnej woli.

Słuchając, co same kobiety mają do powiedzenia o tym, jak zostały matkami, zobaczymy, że ścieżki prowadzące do macierzyństwa są o wiele bardziej zawiłe. Różnorodność ta może nas nauczyć, że nie zawsze pozostaje jasne, czy macierzyństwo jest czymś, do czego kobiety dążą, czy czymś, co im się „po prostu” przytrafiło.

W rozdziale 2. zajmuję się modelem „wymagającego macierzyństwa”, dyktującym matkom, kim muszą być i jak powinny się zachowywać, myśleć, wyglądać i czuć, zgodnie z restrykcyjnymi zasadami zrównywania uczuć. Odwołanie do możliwej rozbieżności pomiędzy tymi zasadami a rzeczywistymi działaniami i stanami emocjonalnymi matek posłuży za punkt wyjścia do eksploracji żałowania macierzyństwa i dalszego rozróżnienia między żalem a ambiwalencją.

W rozdziale 3. przyglądam się bliżej żalowi – kontrowersyjnej postawie emocjonalnej w wymiarze ogólnym, a „nielegalnej” zwłaszcza w stosunku do macierzyństwa. Zostanie pokazane, jak jest on społecznie używany do zapewnienia, by kobiety rodziły dzieci, zastraszając je przyszłym żalem i zapewniając, że matki nie będą patrzyły wstecz, skoro dostały postępowy wizerunek kobiety, który jest w nieunikniony sposób zaadaptowany do macierzyństwa, jak gdyby było to tylko kwestią czasu. Matki patrzą jednak wstecz.

W rozdziale 4. zajmuję się obietnicą społeczeństwa, zgodnie z którą posiadanie dziecka przemienia kobiety z bycia „wybrakowanymi” w bycie „kompletnymi”. Prezentuję, jak zamiast uczucia kompletności, następującego po urodzeniu dziecka, matki mogą utożsamiać macierzyństwo zarówno z brakiem, jak i z traumą. Zobaczymy poza tym, że uczucie bycia na zawsze matką może towarzyszyć macierzyństwu i być częścią żalu, nawet gdy dzieci już dorosną.

W rozdziale tym szczegółowo omawiam kilka praktyk, które wywodzą się z konfliktu między byciem matką a chęcią bycia niczyją mamą, jak rzekoma kolizja między pragnieniem, aby nie mieć dzieci, a miłością do nich, gdy się faktycznie urodziły, fantazje o usunięciu potomstwa lub samych kobiet z konieczności adaptacji do rodziny. Kolejnymi praktykami są plany życiowe różniące się od hegemonicznych ustaleń i pytanie o to, czy w świetle żalu mieć więcej dzieci, czy też nie.

W rozdziale 5. badam napięcia wiążące się z mówieniem o żałowaniu macierzyństwa publicznie, głosem matek, które są niezadowolone, zdezorientowane lub rozczarowane, ale wciąż podlegają restrykcjom i potępieniu. W ramach takiej społecznej atmosfery w rozdziale tym badam negocjacje, które podejmują matki, aby zdecydować, czy powiedzieć swoim dzieciom o swoich uczuciach względem wartości macierzyństwa, czy wciąż milczeć w ich obecności.

W rozdziale 6. wskazuję dwa główne znaczenia, które pociąga za sobą żal, jeśli nie jest odrzucony przez społeczeństwo: pierwsze odnosi się do powszechnego założenia, zgodnie z którym zadowolenie z macierzyństwa, adaptacja do niego i zdolność do utrzymania pewnej formy emocjonalnego dobrostanu są wyłącznie lub przynajmniej przeważnie zależne od warunków, w jakich kobiety wychowują swoje dzieci. Założenie to było dobrze zademonstrowane przez publiczne echo tych badań, ponieważ liczne matki uznawały żal za konsekwencję tego, że były zmuszone, aby wybrać między posiadaniem dzieci a poświęcaniem się karierze, i ich codziennych zmagań nad pogodzeniem macierzyństwa z możliwościami pracy zawodowej, przy otrzymaniu niewielkiego wsparcia od społeczeństwa. Moje wyniki badań wskazują, że należy to zakwestionować.

Po drugie, w rozdziale tym sugeruję, że aby móc zrozumieć żałowanie macierzyństwa w szczególności i ogólnie – aby móc stworzyć większą przestrzeń dla matek, macierzyństwo nie powinno być dłużej traktowane jako rola, lecz raczej rozumiane jako jedna z relacji międzyludzkich; relacji, w której matki są podmiotami, które badają, ważą, oceniają i równoważą to, co rzekomo miało być ograniczone do „sfery publicznej” i jej logiki.

Nie pozostało mi już nic innego, jak życzyć, aby ta książka i obszerna ilość cytatów w niej prezentowanych, reprezentujących rozmaite głosy, służyła jako przestrzeń dla nas samych – kobiet i matek, broniących się przed cierpieniem i nalegających na stworzenie debaty, która coś w końcu zmieni. Zasługujemy na to.

* W tekście w języku angielskim, z którego zostało wykonane niniejsze tłumaczenie, autorka posługuje się terminem „nobody’s mom”. W wytycznych do tłumaczenia jej książki na język polski poprosiła, aby termin został przetłumaczony dosłownie, nawet jeżeli będzie to niezgodne z regułami gramatycznymi języka polskiego. Zgodnie z wolą autorki tłumacz pozostaje zatem przy polskim odpowiedniku „niczyja mama”, który następnie pojawia się w dalszej treści niniejszej książki. Jak już we wstępie wskazuje autorka, żałowanie macierzyństwa jest tematem tabu i nie ma odpowiedniego języka na jego wyrażenie, stąd też „niczyja mama” jest terminem, który próbuje nadać nowe znaczenie czemuś, co do tej pory nie miało nazwy, było niewyrażalne i niewypowiedziane, a na co żal rzuca nowe światło (przyp. tłum.).

** Badania pokazują, że żal zawiera zarówno elementy poznawcze (takie jak wyobraźnia, pamięć, sąd lub ocena) i aspekty emocjonalne (takie jak smutek, cierpienie lub ból). Podążając za Janet Landman, która odnosiła się do żalu jako doświadczenia rozumowo-uczuciowego, czyli racjonalno-emocjonalnego, i ponieważ uznaję, że próba stworzenia ścisłego rozróżnienia pomiędzy nimi często byłaby arbitralna i niedokładna, od początku do końca tej książki traktuję żal jako postawę emocjonalną.

*** Od 2008 do 2011 roku przeprowadziłam również wywiady pogłębione z kilkoma ojcami w wieku od 34 do 78 lat (włączając jednego dziadka). Cztery lata po rozpoczęciu wywiadów zdecydowałam, że będą one dotyczyły tylko problemu żałowania macierzyństwa, ze względu na to, że nie mogłam dostatecznie zgłębić podobnych, ale odmiennych światów treści dzielących macierzyństwo i ojcostwo.

[1] Dane z Izraelskiego Centralnego Biura Statystyk, „Wybrane Dane na Międzynarodowy Dzień Kobiet 2015”, http://www.cbs.gov.il/reader/newhodaot/hodaa_template.html?hodaa=201511057

[2] Dane z Banku Światowego, „Współczynnik dzietności, ogółem (liczba urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę), 2015”, http://data.worldbank.org/indicator/SP.DYN.TFRT.IN

[3] W 1970 roku amerykańska felietonistka Ann Landers zadała kontrowersyjne metodologicznie pytanie: „Gdybyś mogła/mógł ponownie wybrać, czy wybrałabyś/wybrałbyś ponownie bycie rodzicem?”. Ponad 10 000 listów od rodziców zostało wysłanych do redakcji, 70% respondentów odpowiedziało: „Nie”. Wskaźnik tych, którzy odpowiedzieli przecząco, jest w mojej opinii mniej istotny, przykładam wagę do faktu, iż badania na taki temat zostały rzeczywiście przeprowadzone, a zwłaszcza ze względu na to, że wydarzyło się to ponad 40 lat temu.

[4] Uaktualniony przykład próby uporania się z żałowaniem macierzyństwa może być znaleziony w felietonie napisanym w 2013 przez brytyjską matkę i babcię, Isabellę Duton: http://www.dailymail.co.uk/femail/article-2303588/The-mother-says-having-children-biggest-regret-life.html

[5] Orna Donath, Regretting Motherhood: A Socio-Political Analysis, „Signs. Journal of Women in Culture and Society”, 2015, 40(2): 343–367.

[6] Esther Göbel, „Sie wollen ihr Leben zurück”, 5.04.2015, http://www.sueddeutsche.de/gesundheit/unglueckliche-muetter-sie–wollen-ihr-leben-zurueck-1.2419449

[7] Sara Ahmed, The Cultural Politics of Emotion, Edinburgh University Press, Edinburgh 2004.

[8] Carol A. B. Warren, „Qualitative Interviewing”, s. 83–101 w: Handbook of Interview Research: Context & Method, J. F. Gubrium, J. A. Holstein (red.), Sage, Thousand Oaks, Londyn, New Delhi, 2001.

[9] Janet Landman, Regret: The Persistence of the Possible, Oxford University Press, Nowy Jork 1993.

[10] Ann Oakley, Interviewing Woman: A Contradition in Terms w: Doing Feminist Research, Helen Roberts (red.), Routledge, Londyn 1981/1990, s. 30–61.

1
Ścieżki wiodące do macierzyństwa.
Dyktat społeczeństwa a oczekiwania kobiet

Jest taka powszechna prawda, takie założenie, że my wszystkie chcemy mieć dzieci i nie będziemy szczęśliwe, jeśli nie będziemy ich miały. Właściwie to wychowałam się na tych poglądach. I nie jest to łatwe. Nie jest łatwe. Mam troje dzieci. To nie jest łatwe. Istnieje silna dychotomia między treściami przekazywanymi przez społeczeństwo a twoimi uczuciami.

– Doreen

(matka trojga dzieci w wieku między 5 a 10 rokiem życia)

Kobieta matka[11]. Te dwa słowa lapidarnie opisują to, co od zarania dziejów jest postrzegane jako transkulturowy fakt: kobiety są nie tylko głównymi opiekunkami swoich dzieci, ale także same są matkami.

Dowody tego twierdzenia znajdziemy za każdym razem, gdy rozejrzymy się wokół. W rzeczy samej większość kobiet zostaje matkami. Jednak samo rozglądanie się nie sprawi, że ujrzymy różne ścieżki, które zaprowadziły te kobiety do macierzyństwa. Nie sprawi też, że zrozumiemy rozmaite postawy kobiet w stosunku do rodzenia dzieci i ich wychowywania – przed i po przejściu do macierzyństwa. Są na przykład kobiety, których postawa emocjonalna wskazuje na brak zainteresowania macierzyństwem i które wolą unikać jakichkolwiek relacji lub codziennych interakcji z dziećmi. Postawa emocjonalna innych wpływa zaś na brak zainteresowania byciem matkami, lecz są one zainteresowane towarzyszeniu dzieciom. W tym celu zwracają się ku profesjom terapeutycznym lub edukacyjnym i mogą pracować z dziećmi lub spędzać czas z dziećmi swoich sióstr, braci lub innych członków rodziny. Postawa emocjonalna innych kobiet wskazuje, że są zainteresowane adopcją dzieci, a nie ich rodzeniem. Są kobiety, które chcą być matkami, ale panicznie boją się ciąży i porodu, zatem mają skłonność do unikania macierzyństwa. Są kobiety, które nie mają innego wyboru, niż zostać matkami, z powodu sankcji społecznych nakładanych przez ich społeczności. Są takie, które nie chcą macierzyństwa per se, ale chcą coś osiągnąć za jego pomocą. Są kobiety, które nie chcą zostać matkami, ale wciąż to rozważają ze względu na to, że ich partnerzy chcą być rodzicami; i są kobiety, które z perspektywy czasu nie są pewne, dlaczego zostały matkami.

Punktem wyjścia do badania żalu – emocjonalnej postawy kwestionującej wewnętrzną wolę, by być czyjąś mamą, ale nie tylko – musi być zapoznanie się z różnymi ścieżkami, które prowadziły kobiety do macierzyństwa. Umożliwi nam to ponowne przemyślenie powszechnego założenia, zgodnie z którym, skoro macierzyństwo jest powszechnie widoczne, niewątpliwie oznacza to a priori wolę macierzyństwa, gdyż założenie to używane jest do nakłaniania kobiet do bycia matkami. Jak zobaczymy dalej, sam fakt, że macierzyństwo jest powszechnie widoczne, nie wskazuje na wielość postaw, które kobiety przyjmują wobec swojego doświadczenia macierzyństwa.

„Zgodnie z naturą” czy „wolność wyboru”

Założenie społeczne, zgodnie z którym każda bez wyjątku kobieta powinna urodzić dziecko, polega częściowo na ścisłej, fundamentalnej korelacji między kobietami a ludzkich ciałem. Kobiety są utożsamiane z naturą ze względu na ich płodne, ciężarne, rodzące i wytwarzające pokarm ciało, z natury uważane za animalistyczne[12]. W związku z tym ich ciała są oceniane na podstawie kryterium, czy są zdolne do zajścia w ciążę, czy też nie, ponieważ kobieca zdolność do urodzenia jest uznawana za najgłębszą istotę ich życia i uzasadnienie ich egzystencji. Postrzegane są jako „matki wszelkiego życia”, będące źródłem strumienia życia i ludzkiego pragnienia przetrwania. Gdy niewątpliwym założeniem jest to, że reprodukcyjny potencjał anatomii kobiet zobowiązuje je do zostania matkami i że są pasywnie poddane fatalistycznemu nakazowi, który nie pozostawia im innego wyboru, taka ocena więzi je w sidłach natury. Innymi słowy, jak wskazywały pisarki z nurtu feministycznego, historyczne i kulturowe pojęcia wikłają kobiety w iluzję braku wyboru wynikającą z ich płci biologicznej, gdy społeczeństwo posługuje się „językiem natury”, aby nakłonić je do zajścia w ciążę i urodzenia, często narzucając im biologiczną tyranię[13].

Jednocześnie istnieje inne, przeciwstawne założenie, zgodnie z którym każda bez wyjątku matka z własnej woli wybrała macierzyństwo, skoro wszystkie kobiety bardzo pragną być matkami. Aktywnie, rozważnie i racjonalnie zwróciły się zatem ku tej ścieżce ze swej absolutnie niczym nieskrępowanej woli. „Przestań narzekać! To był twój wybór! A teraz pogódź się z tym!” – słyszą często kobiety, kiedy opowiadają o swoich trudnościach.

Idea, że każda kobieta zostaje matką przez wzgląd na swoją naturę, jest zakorzeniona w starożytnych pojęciach biologicznego determinizmu, natomiast idea, że każda kobieta zostaje matką w wyniku swej własnej wewnętrznej woli, jest częściowo ukształtowana przez nowożytność, kapitalizm i politykę neoliberalną, które coraz powszechniej uznawały prawo własności kobiet do ich ciał, decyzji i przeznaczenia. Gdy więcej kobiet ma obecnie szerszy dostęp do edukacji i płatnej pracy oraz większą zdolność do decydowania, czy chcą być w romantycznym związku i z kim, to więcej kobiet jest uznawanych za jednostki osobiście tworzące własną historię życia: jeżeli życie jest tym, co z niego uczynimy, i jeżeli życie jest biograficzną opowieścią o samospełnieniu, to także kobiety są postrzegane teraz jako działające niezależnie i uprawnione do korzystania z licznych opcji, z których mogą do woli wybierać niczym rozsądni konsumenci.

Jeżeli tak rzekomo jest, mniemamy, że przejście do macierzyństwa jest bezpośrednio spowodowane pragnieniem kobiety do doświadczania swojego ciała, siebie i całego życia w nowy sposób, który jest bardziej pożądany niż jej dotychczasowe życie.

Macierzyństwo będzie prowadziło do uzasadnionej, wartościowej egzystencji, stanu, który potwierdza kobiecie jej konieczność i witalność. Macierzyństwo ogłosi jej samej i światu, że jest kobietą w każdym sensie tego słowa – figurą moralną, która nie tylko spłaca dług naturze, tworząc życie, ale również chroni je i przysposabia. Pozwoli jej to połączyć się z łańcuchem pokoleń jej babki i matki, znajdzie się wśród kobiet rodzących od zarania dziejów, tym samym fizycznie ucieleśni swoją lojalność wobec tradycji ją poprzedzającej, którą ona może teraz przekazać przyszłym pokoleniom. Macierzyństwo nie tylko umożliwi przynależność, lecz pozwoli jej być właścicielką czegoś. Dzięki temu może dostąpić przywileju, którego odmówiła jej kultura, i zamiast poddawać się władzy świata, będzie miała chociaż władzę nad dziećmi. Macierzyństwo będzie materialnym i symbolicznym instrumentem, który pokieruje ją ku dojrzałej kobiecości, gdy opuści ona „dom ojca” i stworzy własną rodzinę, reprodukując pozytywne doświadczenia i naprawiając te negatywne. Pozwalając sobie na odwiedzenie zapomnianych zakamarków własnego dzieciństwa, zapuści się w nie i rozszaleje niczym na prywatnym placu zabaw. Macierzyństwo, z uwagi na wspólne dzieci, umożliwi jej wejście w bliski związek ze swoim partnerem, a jednocześnie zakwestionuje jej skuteczne odróżnienie się od nich. Pozwoli jej czemuś się poświęcić, przetrwać cierpienie, spełnić potrzeby i okazać altruistyczną życzliwość bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. Wyeliminuje samotność i wzbudzi jej tęsknotę za przyjemnością, dumą, satysfakcją i bezwarunkową miłością, da przestrzeń do rozwoju. Gdy kobieta stworzy nową rodzinę, macierzyństwo pozwoli jej usunąć z kart jej historii zaniedbanie, ubóstwo, rasizm, szyderstwo, osamotnienie i przemoc. Zostawiając za sobą wspomnienia o poprzedniej rzeczywistości w kącie zamkniętego pokoju, zaoferuje schronienie. Skoro macierzyństwo może zagwarantować godne starzenie się, ciągłość i zapanowanie nad lepszą przyszłością, wyjście z prawdopodobnie bezcelowej teraźniejszości, dzięki niemu wygeneruje ona w wyobraźni nieskończone możliwości.

Takie są obietnice społeczne niemal codziennie składane kobietom w ich młodości i dorosłości.

Inną stroną tych obietnic jest ostateczny werdykt wobec kobiet, które nie są matkami. Kobiety, które nie mogą zajść w ciążę i urodzić dziecka, często uchodzą za wybrakowane lub niekompletne, ponieważ nie przynoszą rzekomo najważniejszego pożytku, którym obdarowała ich natura. Na negatywne stereotypy mogą być narażone również kobiety, które chcą być matkami, ale są ograniczone przez okoliczności (będąc samotne i nie chcąc być samotnymi matkami; mając partnera, który nie chce być rodzicem; znajdując się w złej sytuacji materialnej lub będąc fizycznie lub umysłowo niepełnosprawnymi). Dodatkowo, w wielu pronatalistycznych krajach, takich jak Izrael*, kobiety, które nie chcą zajść w ciążę, rodzić i/lub wychowywać dzieci, najczęściej budzą litość i podejrzliwość. Są wtedy postrzegane jako egoistyczne, hedonistyczne, dziecinne, podejrzane, ograniczone, niebezpieczne lub o wątpliwej poczytalności. Oto przykładowe typowe reakcje na kobiety, które nie chcą być matkami: Narcystyczne kobiety myślące tylko o własnym czasie wolnym. Idźcie na terapię, aby znaleźć lekarstwo na wasze ułomne dusze!; Twoje smakowanie nocnego życia szybko się skończy i zamiast widzieć śmiejącą się twarz dziecka, które będzie na ciebie czekało, będziesz miała przed oczami ekran komputera. Powodzenia w przyszłości!; Jesteś kobietą. Musisz mieć dzieci!; Idź i poszukaj psychologa![14].

W komunikatach tych jest nie tylko zawarty ostateczny werdykt, ale również pojawia się w nich proroctwo zagłady, zgodnie z którym kobiety skłonne do zrzeczenia się macierzyństwa skazują się na puste życie pełne udręki, samotne i nijakie z powodu braku znaczenia i treści, zostają oskarżone o żal i smutek.

Dlatego głęboko niepojęte jest, że kobieta, która zdaje się zdrowa i poczytalna i jest obecnie zdolna do wolnego wyboru własnej drogi, mogłaby podjąć decyzję na niekorzyść macierzyństwa. Wprost przeciwnie, uważa się, że jest zobowiązana i ma być chętna do zmiany swojego dotychczasowego życia jako niematka oraz obrania własnego kierunku rozwoju i spełnienia.

W taki sam sposób, jak podważyły iluzję braku wyboru, pisarki nurtu feministycznego podważyły również iluzję istnienia wszelkiego wyboru: zdaniem tych pisarek chociaż „wolny wybór” jest wpisany w zasady wolności, autonomii, demokracji i osobistej odpowiedzialności, pojęcie to jest iluzoryczne, ponieważ „naiwnie” ignoruje nierówność, przymus, ideologie, kontrolę społeczną i stosunki władzy. Wmawia się nam, że musimy interpretować osobiste historie jako produkt indywidualnego wyboru, jakbyśmy były wyłącznymi właścicielkami praw autorskich do scenariusza naszego życia i jedynymi właścicielkami praw autorskich wszelkich nieszczęść i tragedii. To nam się wmawia, ale jednocześnie zakamuflowane pozostają sztywne normy, zasady moralne, dyskryminacja i potężne siły społeczne, które przemożnie wpływają na nas i na podejmowane przez nas decyzje[15].

Pojawienie się wątpliwości co do wiarygodności „retoryki wszelkiego wyboru” jest wyjątkowo istotne, gdy dotyczy reprodukcji i przejścia do macierzyństwa: czy my, kobiety, naprawdę mamy przestrzeń do działania w dzisiejszym klimacie społecznym, jeśli jesteśmy wolne w wyborze, ale zgodnie z przekazywanymi nam zaleceniami – oznaczającymi, że jesteśmy wolne w wyborze tego, co społeczeństwo oczekuje od nas, abyśmy wybrały? Wygląda na to, że jak długo my, kobiety, podejmujemy decyzje zgodne z wolą społeczeństwa i z priorytetami oraz rolami, które nam ono przypisuje – takimi jak być seksualnie wyzwolonymi, dobrze zadbanymi, w heteroseksualnym romantycznym związku, wiernymi konsumentkami i matkami – otrzymujemy status wolnych, niezależnych, autonomicznych jednostek mających pragnienia i nieograniczoną zdolność do spełniania ich. Jednak gdy nasze wybory są sprzeczne z oczekiwaniami społeczeństwa – kiedy na przykład odmawiamy zadbania o urodę lub podtrzymywania romantycznego partnerstwa w wymiarze ogólnym, a zwłaszcza z mężczyzną – wtedy napotykamy problem. Zostajemy nie tylko potępione za nasze działania, ale również zostawione same sobie w obliczu ich skutków, skoro „to był twój wybór” i „zły wybór” – mógłby ktoś dodać[16].

Zatem chociaż obecnie więcej kobiet może zdecydować, czy zostanie matkami, czy też nie, miejsce w przeszłości, od większości kobiet, jeśli nie od wszystkich, oczekuje się, że dokonają „właściwego wyboru”, jakim jest posiadanie dzieci, i to zawsze „odpowiedniej” ich liczby. Tego rodzaju warunkowa wolność jest dobrze udokumentowana w licznych świadectwach matek, takich jak pochodzące od sławnej izraelskiej modelki i aktorki: Byłam poddana presji posiadania… trzeciego dziecka! Moje otoczenie czeka na dziecko numer trzy. Wszyscy mówią mi, że muszę mieć przynajmniej troje dzieci do kolacji szabatowej i ze względu na [żydowsko-palestyński] konflikt w Izraelu.

Albo niemieckiej blogerki: Gdy jesteś kobietą, nawet w 2015 roku ludzie oczekują, że będziesz chciała mieć dzieci, w końcu jakieś będziesz miała, bo zegar tyka. Konstrukt społeczny kobiety i matki jest tak głęboko zakorzeniony, że wiele kobiet prędzej czy później poddaje się tej presji (nieświadomie) i stara się o dzieci […], powiedzenie, że nie chcesz mieć dzieci, to tabu. Konfrontuję się z tym tabu niemal każdego dnia (jako że jestem w wieku, gdy zegar tyka). Zewsząd: przyjaciele, znajomi z pracy, lekarze rodzinni – wszyscy pytają mnie kiedy, i jak, i dlaczego jeszcze nie (!!!)[17].

Zdaniem brytyjskiej ekonomistki Susan Himmelweit pojęcie wolnego wyboru nie jest jednak z konieczności stosowne dla wszystkich kobiet i wszystkich okoliczności, w których są podejmowane decyzje o posiadaniu dzieci[18] – czy chcą być matkami określonej liczby dzieci lub czy są całkowicie niezainteresowane macierzyństwem. To oznacza, że w dzisiejszej rzeczywistości nieznana liczba kobiet wciąż ma lub nie ma dzieci z powodu licznych społecznych ograniczeń.

Kobiety z grup etnicznych i/lub z klas społecznych poddanych presji są często źle poinformowane na temat kontroli urodzeń lub mają do niej ograniczony dostęp i często są postrzegane jako nienadające się do podejmowania własnych decyzji. Kobiety zachodzą w ciąże, rodzą i wychowują dzieci w wyniku gwałtu; przerywają ciąże lub je podtrzymują nie zawsze lub niekoniecznie ze względu na ich własne decyzje. Umysłowo lub fizycznie niepełnosprawne mogą być zniechęcane do rodzenia i macierzyństwa, natomiast kobiety biedne i/lub niebiałe są często okradzione z prawa – nawet jeśli „tylko” teoretycznie – planowania dużej rodziny. Poza tym kobiety z całego świata wciąż są bombardowane przekazem, że ich macica powinna być rekrutowana na pożytek narodu. Jeden spośród wielu licznych przykładów możemy odnaleźć w Australii, gdzie w 2004 roku australijski minister finansów, Peter Costello, zaapelował do australijskich kobiet, zachęcając je, aby miały więcej dzieci dla dobra kraju z uwagi na niskie wskaźniki urodzeń i rosnące koszty emerytur: „»Jedno dla matki, jedno dla ojca i jedno dla kraju«. Poinstruował je, by »iść do domu i spełnić dzisiejszej nocy swój patriotyczny obowiązek«”[19]. Osoby postronne, które zachęcają do rodzenia dzieci, z jednej strony wykorzystują politykę i zachęty pronatalistyczne, z drugiej strony zaś deprecjonują decyzję o nieposiadaniu dzieci, mówiąc, że jest to egoistyczny wybór, jak w 2015 roku orzekł papież Franciszek.