Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Zaopiekuj się mną. Opowieść o zimowym kotku

Zaopiekuj się mną. Opowieść o zimowym kotku

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8073-798-3

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Zaopiekuj się mną. Opowieść o zimowym kotku

Dla małych wielbicieli serii „Zaopiekuj się mną” specjalnie na święta niespodzianka: wyjątkowo ciepła i urocza opowieść, idealna na długie zimowe wieczory.

Ula spędza przedświąteczny czas u swojej babci. Mieszka ona w bardzo starym, wiktoriańskim domu otoczonym niesamowitym ogrodem – idealnym do zwiedzania i zabaw. Uli bardzo brakuje jednak kogoś, z kim mogłaby się bawić…

Pewnego śnieżnego poranka, gdy wychodzi do ogrodu, pod ogromną, rozłożystą jodłą dostrzega wyjątkowo pięknego białego kota o złotozielonych oczach. Później spotyka Wiktorię, dziewczynkę która dawno temu mieszkała w tym domu. Wiktoria opowiada, że ten piękny kot, Puszek, należy do jej młodszej siostry, która jest bardzo chora.

Puszek nagle znika i dziewczynki nie mają pojęcia, co mogło się z nim stać.
Czy Ula zdoła pomóc swojej nowej przyjaciółce z przeszłości odnaleźć kotka?

Polecane książki

Lucas snuje opowieść o historii internetu przez pryzmat zagrożeń, które cyfrowa sieć niosła ze sobą już od początku jej istnienia. Niezmiernie łatwo w dzisiejszych czasach ukraść komuś tożsamość (w sieci). A skoro tak – twierdzi Autor – oznacza to, że zagrożone są fundamenty, na k...
Była to tajna misja. Kolejna z wielu i ostania. Ich poprzednicy nie chcieli już więcej wracać na Ziemię. Więc oni byli tu po raz pierwszy. Jeden z nich oprócz udziału w zaplanowanej misji miał przed sobą szczególne zadanie, które można by przyrównać do szukania igły w stogu siana....
Klasyczna bajka opowiadająca historię małej dziewczynki, jej babci, złym wilku oraz bohaterskim leśniczym. Wydanie jest bogato ilustrowane i sprawia, że z przyjemnością się wraca do tej pięknej historii....
Wczasy w Stegnie. Katarzyna i Włodzimierz – przekorni i niecierpliwi, skłóceni. Napaść na Katarzynę w nocy na plaży. Nieprzytomna, zabrana do szpitala. Milicja prowadzi śledztwo. Sprawcy nieuchwytni –Mariusz, Adam i Monika, kelnerka z „Oazy”. Dorota, mieszkająca z Moni...
W przypadku gdy kwota podatku naliczonego jest w okresie rozliczeniowym wyższa od kwoty podatku należnego, podatnik ma prawo do obniżenia o tę różnicę kwoty podatku należnego za następne okresy lub do zwrotu różnicy na rachunek bankowy. Podstawowy czas na zwrot wynosi 60 dni, ale jest możliwość i sz...
Norwegowie są najszczęśliwszym narodem na świecie. Łososie są jednym z głównych towarów eksportowych tego kraju. Jeśli Norweg jest cały w skowronkach, może o sobie powiedzieć å være en glad laks, co oznacza, że jest zadowolonym łososiem. Nikt nie wie, jak to jest być łososiem, ale wiadomo, że typowy...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Holly Webb

Tytuł oryginału: THE SNOW CATPrzekład: PATRYK DOBROWOLSKIRedaktor prowadząca: SYLWIA KUREKRedakcja: TERESA ZIELIŃSKAKorekta: MONIKA PRUSKAProjekt okładki: DOMINIKA KROGULSKA-NOWICKAOpracowanie graficzne okładki, skład i łamanie: BERNARD PTASZYŃSKICopyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2017
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Text copyright © Holly Webb, 2016
Illustration copyright © Artful Doodlers, 2016
Cover illustration copyright © Simon Mendez, 2016
Zdjęcie copyright © Nigel Bird
Ilustracje do serii Mój niesforny szczeniak copyright © Kate PankhurstWydanie IISBN 978-83-8073-798-3Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 94
tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51
e-mail:wydawnictwo@zielonasowa.plwww.zielonasowa.plKonwersja:eLitera s.c.

Dla Charlotte Fennell– Holly Webb

Dla Sandy i Diany, kocich ratowniczek– J.O.

.

– Podoba ci się tu, Ulu? – Babcia uśmiechnęła się do dziewczynki.

– Sama nie wiem. Chyba tak, ale jest jakoś inaczej. – Ula rozejrzała się po niewielkim salonie. Było to bardzo dziwne połączenie: stare przedmioty należące do babci znajdujące się w nowym mieszkaniu. Meble stały jedne obok drugich lub jedne na drugich i niezupełnie pasowały do wnętrza.

– Wiem, że czujesz się nieswojo, kochanie, ale będzie mi się tu mieszkało znacznie wygodniej niż w moim starym domu. Mało tu sprzątania i nie będę musiała wchodzić po schodach. Poza tym dobrze mieć sąsiadów tak blisko. Ulu, nie martw się, nadal będziemy się widywać.

Dziewczynka pokiwała głową bez przekonania. To już wiedziała. Mama i babcia wszystko jej wytłumaczyły. Wiedziała też, że babcia staje się coraz słabsza i coraz więcej kłopotu sprawia jej zwykłe wchodzenie po schodach. Mimo to czuła się dziwnie z myślą, że babcia wyprowadzi się z domu na końcu ulicy. Ula nie będzie już mogła wpadać do niej po szkole, jak to miała w zwyczaju.

Dębowy Zakątek, czyli dom spokojnej starości, do którego wprowadzała się babcia, mieścił się kilka minut jazdy dalej. Ale to już nie było to samo.

– To taki uroczy, zabytkowy dom – stwierdziła mama. – Ciekawe, kto tu wcześniej mieszkał. Wydaje się, że tak stary budynek musi kryć w sobie wiele tajemnic.

Babcia pokiwała głową.

– Dostałam małą książeczkę opowiadającą historię tego domu. Gdzieś ją położyłam, ale nie pamiętam gdzie. Gdy ją znajdę, pokażę wam. Pamiętam, że dom został zbudowany w połowie lat pięćdziesiątych dziewiętnastego wieku. Wtedy też zaprojektowano ogrody. Są dość staromodne, z żywopłotami i oczkami wodnymi, ale ja je uwielbiam. W słoneczne dni będzie bardzo miło w nich przesiadywać.

Ula nie do końca wiedziała, co to jest żywopłot, ale i jej podobały się ogrody. Były ogromne, a z podjazdu dziewczynka widziała kilka posągów oraz lśniącą wodę ze stawiku pełnego lilii wodnych. Mogło się wydawać, że babcia zamieszkała w jakimś szlacheckim dworze.

– Może rozejrzysz się po okolicy? – zaproponowała babcia.

– Naprawdę mogę?

– Pewnie, że tak! Jeśli ktoś zapyta, dlaczego tu jesteś, powiedz, że mnie odwiedzasz – dodała babcia, a mama pokiwała zachęcająco głową.

– Poradzisz sobie – rzekła.

Ula wyjrzała przez okno. Było słoneczne jesienne popołudnie, pod drzewami leżały stosy suchych liści. Dziewczynka miała ochotę przebiec przez trawnik, podrzucić liście i wzbić w powietrze ich chmurę. Ogrody wyglądały na opuszczone i nieco posępne.

– No dobrze – wyszeptała niepewnie.

– Możesz wyjść tędy. – Babcia pokazała wysokie przeszklone drzwi. – Mam szczęście, że dostałam mieszkanie na parterze. To cudownie móc wyjść z domu bezpośrednio do ogrodu. Mogę też siedzieć tu, przy drzwiach, i obserwować wiewiórki.

Ula się uśmiechnęła. Właśnie dostrzegła wiewiórkę biegnącą wzdłuż nisko zawieszonej gałęzi ogromnego kasztanowca. Może miała tam swoją dziuplę? Nagle dziewczynka poczuła przypływ radości. Przez przeszklone drzwi wyszła na brukowany taras, po czym zbiegła po schodkach. Chciała sprawdzić, jak blisko uda jej się podejść do zwierzątka. Ula uwielbiała wiewiórki. Miały kosmate uszka, błyszczące czarne oczka i sprawiały wrażenie niezwykle inteligentnych. Mama twierdziła, że wiewiórki wykopywały w ich domowym ogrodzie cebulki tulipanów z doniczek, ale według Uli była to niewielka strata.

Teraz ruszyła powoli trawnikiem, tak by nie wypłoszyć zwierzątka. Dobrze, że miała na sobie ciepły rozpinany sweter, który babcia zrobiła dla niej na drutach. Był biały i przypominał puszystą kurtkę. Dziewczynka założyła go tylko dlatego, że odwiedzała babcię. Sweterek był trochę staromodny i dziecinny, ale wiedziała, że wkładając go, sprawi babci ogromną przyjemność. Mimo ciepłego okrycia Ula zadrżała lekko z zimna. Był dopiero późny październik, ale robiło się już naprawdę chłodno. Rano trawę i dachy pokrywał szron, którego ślady były jeszcze widoczne na ocienionych partiach trawnika, gdzie słońce nie zdążyło go roztopić.

Na widok Uli wiewiórka zastygła bez ruchu, po czym czmychnęła na czubek drzewa, popiskując nerwowo. Prawdopodobnie zwierzę nie było przyzwyczajone do spacerowiczów albo przestraszyło się, że Ula może zabrać jego zimowe zapasy. Dziewczynka pomachała do wiewiórki i ruszyła dalej, w stronę ciemnej gęstwiny drzew. Może właśnie to babcia nazwała żywopłotem? Jej to miejsce przypominało niewielki lasek pełen jodeł i zawsze zielonych krzewów, które rosły w gęstych kępach. Kiedy się do nich zbliżyła, okazało się, że między krzewami biegną kręte ścieżki, a pośród drzew widać posągi. Ogród sprawiał wrażenie miejsca stworzonego do spacerowania i podziwiania. Wysokie krzewy o lśniących liściach osłaniały przechodniów przed wiatrem. Ula weszła w głąb gęstwiny. Uznała, że to świetne miejsce do zabawy w mroźny dzień.

Dziewczynka obejrzała posągi, których było całe mnóstwo. Jej ulubioną figurą był mały chłopiec stojący tuż przy wejściu do zagajnika. Początkowo sądziła, że ma on na sobie futrzane spodnie, ale po chwili zauważyła na końcach jego nóg podkowy. Chłopiec był w połowie kozłem! Następnie odkryła kolejne oczko wodne pełne pływających tam i z powrotem złotopomarańczowych rybek. Ula przykucnęła przy wodzie, aby im się przyjrzeć, i wtedy usłyszała wołanie mamy.

– Nie było cię całe wieki – rzekła z uśmiechem babcia. – Znalazłaś jakieś ciekawe miejsca?

– Byłam w zagajniku. Tamten lasek to właśnie zagajnik, prawda? – spytała Ula, wskazując palcem. – Jest tam stawik z rybkami. Babciu, ten ogród jest niesamowity!

– A więc podoba ci się mój nowy dom? – odparła babcia z zadowoleniem. – Jeśli będziesz miała ochotę, możesz zostawać u mnie na noc. Dostałam mieszkanie z dodatkowym pokojem. Nie jest duże, ale bez problemu zmieści się jeszcze jedno łóżko. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś raz na jakiś czas została na noc, tak jak w moim starym domu.

Ula mocno ją przytuliła.

– Oczywiście, babciu – obiecała.

Robiło się coraz chłodniej, mimo to raz na kilka dni Ula przychodziła do babci wraz z mamą i tatą. Babcia złapała silne przeziębienie, przez co była bardzo zmęczona, ale lubiła przyjmować gości, których wizyty wprawiały ją w lepszy nastrój. Twierdziła, że jest już o wiele za zimno na to, aby sama wychodziła na zewnątrz. Uli to jednak nie przeszkadzało. Lubiła odwiedzać babcię, a ona zawsze pozwalała jej się bawić w ogrodzie. Do tego czasu dziewczynka zdążyła już poznać okolice budynku. Ogród przechodził w las, który otaczał miasteczko, ale to miejsce już jej nie interesowało. Drzewa rosły tam bardzo gęsto, były bogato rozgałęzione i dzikie. Nie wyglądały zbyt zachęcająco.

Czasami mama przywoziła Ulę do Dębowego Domu, by dziewczynka spędziła trochę czasu z babcią, a ona w tym czasie robiła zakupy. Siadały wtedy razem na małej sofie w salonie i oglądały zdjęcia. Babcia miała mnóstwo albumów, a przeglądanie ich z Ulą dawało jej wiele radości. Uwielbiała opowiadać historie związane z fotografiami. W albumach była zaledwie garstka zdjęć przedstawiających babcię jako małą dziewczynkę w latach 40. Za to sporo było zdjęć mamy Uli oraz jej wujka, brata mamy, Piotra. Babcia zawsze powtarzała, że Ula przypomina swoją mamę z dzieciństwa, i dziewczynka musiała przyznać, że miała trochę racji.

Oprócz tego na wielu zdjęciach widziała też przeróżne zwierzęta babci. Kobieta kochała zwierzaki, a mama i wujek Piotr mieli w dzieciństwie psa, dwa koty i królika. Ula była o to trochę zazdrosna. W ciągu kilku lat babcia miała jedenaście kotów, których imiona dziewczynka znała ze zdjęć. Jej ulubionym był Tytus, śliczny rudzielec ze śmiesznym białym kaftanikiem na szyi. Babcia twierdziła, że kochała wszystkie koty tak samo mocno. Ostatnią jej pupilką była czarna kotka o imieniu Sonia i złoto-zielonych oczach. Kotka ta zmarła przed rokiem. Od tego czasu babcia nie opiekowała się żadnym kociakiem. Ula miała nadzieję, że to się zmieni, ale teraz zrozumiała: babcia wiedziała, że będzie się przeprowadzać w nowe miejsce, gdzie posiadanie zwierząt jest niedozwolone.

Pewnego popołudnia, tuż przed zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia, Ula przybiegła do babci bardzo podekscytowana. Babcia miała problem ze zrozumieniem pośpiesznie wykrzykiwanych przez wnuczkę słów.

– Zgadnij, co się stało! Zgadnij!

– Nie wiem. Co takiego? – spytała ze śmiechem babcia.

– Rodzice powiedzieli, że będziemy mieli własnego kota!

Babcia popatrzyła na wnuczkę z radością.

– Naprawdę? To wspaniała nowina, Ulu. Musisz być bardzo szczęśliwa z tego powodu.

– Tak. Jestem