Strona główna » Poezja i dramat » Jesienią najtrudniej iść środkiem dnia

Jesienią najtrudniej iść środkiem dnia

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7386-849-6

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Jesienią najtrudniej iść środkiem dnia

Bardzo interesująca poetycka osobowość. Wydaje się, że mamy do czynienia z poetyką tradycyjną, uporządkowaną, umieszczoną w jakimś historycznym – i estetycznym – kontekście, ale wkrótce okazuje się, że co jakiś czas wyłaniają się tu rzeczy nieobliczalne, jakby autorka chciała zaskoczyć samą siebie w podróży ku Słowu.
Bardzo ciekawa dykcja. Na pozór, jak się rzekło, tradycyjna, a przecież związana z bezpośrednim przeżyciem, które poetka ujawnia gdzieniegdzie z wielką ekspresją, innym razem ledwie napomknieniem; czy nie na tym właśnie polega poetycka gospodarka uczuciowym tworzywem? I żadnego fałszu, czego czytający mógłby się czasem obawiać. - Krzysztof Karasek

Wiersze Agnieszki Herman urzekają nastrojem, po kobiecemu uwodzą i odurzają, zapraszają czytelnika w podróż. Zresztą czytelnik czuje się wciągnięty w ten nadrealny świat schyłku jesieni. W długą, niełatwą podróż do źródeł samotności. Jednak jest to piękna wędrówka, przez malarskie pejzaże, jesienne melancholie, fascynacje mistyką i pięknem, czyli w krainę poezji. - Zdzisław Antolski

Polecane książki

Teksty Clementa Greenberga, jednego z największych i najbardziej wpływowych krytyków amerykańskich drugiej połowy XX w., nie były dotąd publikowane w przekładzie na język polski, poza jednym esejem „Awangarda i kicz”, który ukazał się w wydawanym przez paryską Kulturę tomie „Kultura masowa” (195...
Kiedy Colton Burpo cudem wyzdrowiał po nagłej operacji wycięcia wyrostka robaczkowego, jego rodzina nie posiadała się z radości. Nie spodziewała się jednak, że w ciągu następnych kilku miesięcy usłyszy piękną i wyjątkową historię o podróży małego chłopca do nieba i z powrotem.Niespełna czteroletni C...
Interesujące studium na temat interpretacji snów, zapowiadających przyjście na świat dziecka, jego cechy charakteru, a nawet losy życiowe....
Mahabharata - najbardziej obszerny oraz jeden z najstarszych poematów epickich znanych ludzkości, powstały w starożytnych Indiach i zapisany w sanskrycie. Mahabharata liczy sto tysięcy ślok (dwu- i czterowierszy), jest osiem razy dłuższa od Iliady i Odysei razem wziętych. Epos ten opowiada o współza...
Alex, główny bohater powieści, zbliżający się do czterdziestki zdolny art. director, w jednej z czołowych rzymskich agencji reklamowych lubi się otaczać efekciarskimi atrybutami człowieka sukcesu - mieszka w lofcie zaprojektowanym przez architekta wnętrz, jeździ najnowszym mercedesem. Lśniąca...
Georgia Maybury, młoda wdowa, po okresie żałoby spędzonym w wiejskim majątku ojca chce wrócić na salony i zająć właściwe sobie miejsce wśród śmietanki towarzyskiej. Nie umilkły jednak ciągle plotki związane ze śmiercią jej męża, który zginął w pojedynku. Mówi się, że Georgii na tej śmierci zależało....

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Agnieszka Hermann

agnieszka herman

jesienią

najtrudniej

iść środkiem dnia

wydawnictwo Nowy Świat

© Copyright by Agnieszka Herman, 2015

© Copyright by Wydawnictwo Nowy Świat, 2015

Projekt okładki i ilustracje:

Studio graficzne Ra

Zdjęcie na okładce: Fotolia.com

Posłowie: Zdzisław Antolski

druk ISBN 978-83-7386-570-9

ebook ISBN 978-83-7386-849-6

Wydanie I Warszawa 2015

Wydawnictwo Nowy Świat

ul. Kopernika 30, 00-336 Warszawa

tel. 22 826 25 43, faks 22 826 25 47

internet: www.nowy-swiat.plblog: blog.nowy-swiat.plksięgrania: www.poczytajka.pl

Podróż

Wyruszam w długą podróż. Do ciepłych krajów.

Tu krople wciąż spływają po grzbietach dachów.

Wiatry w szczelinach wyją. Obłęd narasta.

Jestem we mgle pogrążona. Jak większość świata.

We mgle, w której nocami lęgną się demony.

Wciąż za bardzo pamiętam twój głos, zapach i dotyk,

żeby tutaj pozostać. Żebrząc modlitwy układam,

czas na ratunek wzywam choć wiem, że mnie zniszczy.

Cierpliwie jak morfina.

Od nowa

Jesień jak zakazana miłość.

W szeleszczących liściach

więcej nadziei niż pożegnań.

Jeszcze tak daleko nie wędrowałam

żeby odnaleźć siebie.

Klepsydrę można odwrócić

i patrzeć jak ziarenka piasku

przesypują się od nowa.

Jesień. Milanówek: Starodęby

Nie przyzwyczajała nas do siebie,

nie nadchodziła pomrukując z oddali.

Jednej nocy otuliła nas mroźnym oddechem,

który zerwał wszystkie liście z drzew,

a z żywych wyssał nadzieję.

Dęby jak szamani wznoszą do nieba splątane gałęzie.

Modlą się o łagodną śmierć dla świata.

W górze

W wierszu o tobie i o mnie muszą latać ptaki.

Wznoszenie opadanie na ciepłych falach oddechów.

W mroku rzeźbisz pieszczotą jasne ciało kochanki.

Czy w podarowanym nam od losu czasie możemy śnić

o tym samym? Lecimy nad miastem.

Ziemia pachnie inaczej niż wszystko dotychczas.

W dole neony życia pulsują jak jazz Tomasza Stańki

Tramwaje iskrzą, zgrzytają na zakrętach Czasu.

Nie wierzę w Przeznaczenie to raczej Przypadek.

Albo coś jeszcze innego, czego nie rozumiem.

Rozświetlasz mnie od środka i palców płomienie

gasisz na moim brzuchu. Boże widzisz i nie grzmisz?

Boże stworzeń kruchych. Istot marnych i głupich.

Obejdź się z nami łagodnie. Kochamy. Żyjemy.

List z Jastarni do Van Gogha

Port w Jastarni jest mały.

Z jednej strony statki i zapach nieświeżych ryb,

z drugiej połatane kutry rybackie – dziecięce łódki

niebieskie jak niebo i żółte jak piasek w słoneczne dni.

Na każdym miniaturowa kabina najwyżej na jedną osobę.

Na drewnianych tabliczkach zaklęcie „Bóg z nami”

– ile sztormów pozwoliło przetrwać?

Pokochałbyś to miejsce panie Van Gogh

choć z rodzinnej północy uciekłeś na południe do Francji.

To Holandia, do której dodano kolor – mówiłeś

patrząc na winnice na stokach, gaje oliwne

i przejrzyste niebo.

W Jastarni jest jasno. Światło i woda

Między Zatoką a otwartym morzem,

można przejść nawet w dziesięć minut.

Mógłbyś malować rybaków o surowych ruchach

i ich dzieci z niepokojąco białymi włosami.

Mógłbyś malować mewy – krzykliwe towarzyszki ludzi

albo języki słońca na Zatoce.

Po jakimś czasie wpisałbyś się

ze swoimi sztalugami w krajobraz portowy

jak teraz ja z twoimi Listami do brata.

Starajmy się polubić nasz los

taki jaki jest – pisałeś do Theo

w połowie pastor, w połowie artysta.

Grudy ziemi, żółta trawa, miękkie zboże,

drzewa migdałowca oblepione różem kwiatów,

mięsiste słoneczniki, cyprysy, ascetyczne wnętrza pokoi,

listonosze, szewcy, urodziwe Artezjanki.

Kawą, absyntem i szaleństwem uzyskałeś odpowiednie żółcie.

W miejscowych burdelach znieczulałeś smutek

nierozważnie wydając niewielką pensję od brata.

Chciałeś wierzyć, że choroby czasem leczą.

Wiedziałeś, że samotność zabija?

Ofelia

Nie zdążyła. Nie dobiegła. Próbowała.

Jeszcze się żarzą czerwone punkty tylnich świateł.

Ciemny dworzec. Obce miasto. Cudze życie.

W torbie kanapki. W kieszeni bilet – druga klasa.

Wokół pustka. Róg ulicy – jej niepokój.