Koronka do św. Dymfny, patronki osób zmagających się z depresją
- Wydawca:
- Dom Wydawniczy Rafael
- Kategoria:
- Religia i duchowość
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7569-724-7
- Rok wydania:
- 2016
- Słowa kluczowe:
- coraz
- często
- depresja
- dymfny
- koronka
- kultu
- modlitwy
- odczuwają
- osób
- patronki
- problemem
- sensu
- sprostania
- zmagających
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Koronka do św. Dymfny, patronki osób zmagających się z depresją”
Nie tylko życiowe tragedie, ale również długotrwały stres i konieczność sprostania coraz wyższym wymaganiom prowadzą często do utraty wewnętrznej równowagi i narastającego poczucia braku sensu życia. Walkę z depresją muszą toczyć nie tylko sami chorzy, ale i ich bliscy, którzy bezpośrednio odczuwają jej skutki. Zarówno jednym, jak i drugim pragniemy dać do ręki skuteczne narzędzie do walki – koronkę do św. Dymfny, patronki osób zmagających się z problemem depresji. Książeczka zawiera między innymi opis życia świętej, historię kultu św. Dymfny oraz modlitwy za jej wstawiennictwem.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Henryk Bejda
DEPRESJA – CHOROBA XXI WIEKU
Wielu ludzi utraciło dziś radość i sens swojej egzystencji. Wielu z nas kuli się w sobie kurczowo jak ślimak w skorupie, chcąc za wszelką cenę ochronić własne życie, i w efekcie – jak uczy nas sam Chrystus – traci je. Wielu z nas popada w czarnowidztwo i anhedonię, czyli brak lub utratę zdolności do odczuwania przyjemności i satysfakcji. Bywa, że absolutnie nic już nas nie cieszy. Wszystko, co się wokół dzieje, ani nas „ziębi”, ani nas „grzeje” – nie cieszy mecz wygrany przez drużynę, której kibicujemy; nie raduje dobra książka i film; jakakolwiek zabawa, która do tej pory dostarczała radości; a jeśli jesteśmy małżonkami, satysfakcji nie zapewnia nam nawet udane życie seksualne (w krańcowych przypadkach depresji stajemy się nawet do niego niezdolni!). Wpadamy w stany depresyjne, a niejednokrotnie w depresję w jej ciężkiej, klinicznej postaci.
Depresja nazywana jest często chorobą naszych czasów, a stany depresyjne dotykają wszystkich – nie liczy się tu stan naszego zdrowia, majątku, dorobek, pozycja społeczna, to czy się jest wierzącym, czy też nie. Paradoksalnie choroba ta dosięga bardzo często ludzi najaktywniejszych – ludzi „sukcesu”. Przypadek amerykańskiego aktora i komika Robina Williamsa, który – mając wszystko oprócz duchowego i psychicznego dobrostanu – na skutek depresji popełnił samobójstwo, może dać wiele do myślenia. Na depresję cierpieli Winston Churchill, Abraham Lincoln, Maria Skłodowska-Curie, Florence Nightingale, a publicznie przyznał się do cierpienia na nią premier Norwegii Kjell Magne Bondevik. Doborowe towarzystwo, prawda? Z chorobą tą zmagali się hollywoodzcy aktorzy: nie tylko wspomniany już Robin Wiliams, ale także odgrywający postać Dra Housa Hugh Laurie, jak również filmowi… humoryści i komicy – Woody Allen, Jim Carrey, Ben Stiller, James Belushi, Billy Crystal, „Jaś Fasola”, czyli Rowan Atkinson, a prawdopodobnie także rubaszny Benny Hill. Warto wiedzieć, że widoczny na zewnątrz śmiech, żarty i humor potrafią często bardzo dobrze zamaskować trawiący człowieka wewnętrzny smutek. Mamy wtedy do czynienia z tak zwaną „depresją klowna”.
Skąd się bierze depresja? Wychodzi z naszego wnętrza lub przychodzi do nas z zewnątrz. Lekarze dzielą ją bowiem na endogenną (wypływającą z wnętrza człowieka, wynikającą z zaburzeń biologicznych, depresję z melancholią, czyli ze stanem, który wydaje się być jakąś znacznie bardziej nasiloną anhedonią) i egzogenną (którą wywołują czynniki zewnętrzne). Taki jest klasyczny podział. W odróżnieniu od depresji egzogennej, w przypadku endogennej odmiany nie sposób wskazać jej zewnętrznej przyczyny.
Wydaje