Strona główna » Literatura faktu, reportaże, biografie » Obudź się Rosjo!

Obudź się Rosjo!

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7508-987-5

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Obudź się Rosjo!

27 lutego 2015 roku na moskiewskiej ulicy zamordowano Borysa Niemcowa, polityka rosyjskiej opozycji. Żannę, najstarszą córkę Niemcowa, łączyła z ojcem szczególna więź. W tej książce opowiada, dlaczego musiał zginąć i o co ona sama walczy na arenie politycznej. Borys Niemcow był ważną postacią rosyjskiej opozycji, i zarazem zaciekłym przeciwnikiem Putina. I dlatego musiał zginąć. Żanna o jego śmierć obwinia prezydenta Rosji. Niepokoi się o przyszłość swego kraju, uskarża się na atmosferę nienawiści wobec wszystkich, którzy dążą do prawdziwej demokracji, a jednocześnie ma dość odwagi, by jawnie krytykować system. Na tym nie koniec: Żanna chce kontynuować dzieło życia swojego ojca. Opowiada, w jaki sposób ją ukształtował – zarówno w wymiarze ludzkim, jak i politycznym. Mówi jasno, co w Rosji musi się zmienić, żeby mogła tam ponownie zamieszkać. Poruszający portret, odważne wezwanie – i testament.

Polecane książki

Problematyka umieszczania pensjonariuszy w domach pomocy społecznej (DPS) oraz ponoszenia odpłatności za ich pobyt jest trudna i złożona. Niniejsza publikacja ma na celu przybliżenie postępowania w przedmiocie nakładania obowiązku ponoszenia odpłatności na mieszkańca DPS oraz inne podmioty zobowiąza...
    Publikacja zawiera dwie wersje językowe dzieła – angielską i polską. Czytanie dzieł w oryginale to jeden z najlepszych sposobów nauki języka obcego, możliwość porównania tekstu z polskim tłumaczeniem gwarantuje zrozumienie fabuły. Tekst możemy zatem czytać w dowolnej wersji językowej. Powieść t...
Czy zastanawiałeś się kiedyś ilu autorów książek o psach, kotach, rybach, papugach czy chomikach rzeczywiście posiada zwierzęta, o których piszą? Którzy z nich przebywają ze swoimi pupilami 24 godziny na dobę? Konrad Lorentz nie tylko hodował i zaspokajał podstawowe potrzeby swoich ulubieńców w post...
Książka jest poradnikiem opisującym, jakie cechy i zachowania powinniśmy wdrożyć w nasze życie, żeby być bardziej asertywnymi osobami, dbającym o własne potrzeby, jednak nie lekceważąc przy tym potrzeb drugiej osoby. Skierowana jest ona nie tylko do tych czytelników, którzy miewają problemy w odmowi...
Młodzi są przeciw. Powiedzieli „nie” regulacjom ACTA, prezydentowi, partiom starego establishmentu. Dlaczego głosują na Kukiza, Korwina, nie chodzą na demonstracje KOD-u? Komentatorzy i badacze społeczni przyglądają się tym zagadkom niczym etnografowie zgłębiający tajemnice obcego plemienia. Może za...
Magowie rządzą Londynem, stolicą potężnego imperium. Kiedy Nathaniel miał pięć lat, został sprzedany przez rodziców rządowi, by szkolił się na maga. To jego zaszczytne przeznaczenie. Ale chłopiec wcale nie czuje się zaszczycony. Jego życie wypełnia samotność i wymagania okrutnego, zimnego czarodziej...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Żanna Niemcowa

Tytuł oryginału:

ICH WILL RUSSLAND WACHRÜTTELN

Copyright © by Ullstein Buchverlage GmbH, Berlin. Published in 2016 by Ullstein Verlag

Copyright © 2016 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

Copyright © 2016 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga

Projekt graficzny okładki: Szara Sowa

Redakcja: Marzena Kwietniewska-Talarczyk

Korekta: Marta Chmarzyńska, Aneta Iwan, Maria Zając

ISBN: 978-83-7508-987-5

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.

Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo!

Polska Izba Książki

Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl

WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o. o.

Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice

tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

e-mail:info@soniadraga.pl

www.soniadraga.pl

www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga

E-wydanie 2016

Skład wersji elektronicznej:

konwersja.virtualo.pl

Dla Diny Niemcowej

Nie słyszałem o nikim, kto zrobiłby dla Rosjicoś wielkiego lub postępowego i nie zapłacił za tożyciem. Aleksander II Romanow zrobił dla Rosji wielei zginął. Wierzę, że Stołypin doprowadziłbyRosję do wielkości, ale zginął1.

Borys Niemcow

Kiedy mój ojciec był małym chłopcem, mógł iść na plażę dopiero, kiedy zaszło słońce – bo matka chciała go chronić przed palącymi promieniami. Przez cały dzień cieszył się na te chwile na plaży i tak pierwsze słowa, które wypowiedział jako dwulatek, brzmiały: Sonce soszło – czyli: słońce zaszło.

Po zabójstwie ojca postanowiłam wystawić mu pomnik i kontynuować jego pracę. W pierwszej chwili chciałam zebrać jego wpisy z Facebooka i wydać w formie książki. Z powodu cenzury media społecznościowe to właściwie jedyny środek przekazu, dzięki któremu mógł swobodnie, bez ingerencji cenzora, komunikować się z mieszkańcami Rosji. Szybko jednak zrozumiałam, że te wpisy to za mało, by oddać mu sprawiedliwość. Ukazałabym, po raz kolejny, tylko oficjalną stronę ojca, a chciałabym przedstawić go także jako człowieka, z dala od wiadomości i polityki; najwspanialszego ojca, jakiego można sobie wyobrazić. Ojca, którego kochałam i kocham, tak jak nikogo na świecie do tej pory i już nigdy więcej nie pokocham. Człowieka, który nawet po śmierci łączy ludzi; cały czas spotykam jego przyjaciół i znajomych, których ledwo albo wcale nie znałam, którzy chcą choć w części oddać mi to, co od niego dostali.

Praca nad tą książką była ważną częścią zmagania się z żałobą nie tylko dla mnie, lecz także dla mojej rodziny.

Moja babcia, Dina Niemcowa, która w dniu pogrzebu syna, 3 marca 2015 roku, obchodziła osiemdziesiąte siódme urodziny, była załamana i pogrążona w rozpaczy. Nie miała siły do życia. Ale kiedy wspomniałam o tej książce, nagle odnalazła w sobie pokłady energii. Postanowiła spisać wspomnienia o synu, moim ojcu. I dzięki temu rozkwitła.

Mam nadzieję, że ta książka doda sił do życia nie tylko mojej babci i mnie, ale też tym wszystkim ludziom, którzy w Rosji i poza jej granicami rozpaczają nad tym, co się dzieje w naszej ojczyźnie. Że potężna siła, która charakteryzowała mojego ojca, za sprawą tej książki będzie działała dalej. Mogli zniszczyć jego ciało, ale nie ducha. Nie pomysły. Nie jego dzieło. Nie jego walkę o wolność. Mój ojciec nadal żyje.

Najgorsza noc mojego życia

Od tamtego lutowego piątku w 2015 roku w moim życiu nic nie jest takie jak dawniej. Byłam w domu, w mieszkaniu w centrum Moskwy, niedaleko Kremla. Koło północy położyłam się spać, następnego dnia wybierałam się z mamą na urlop. Walizki stały spakowane, my myślami byłyśmy już we Włoszech. I nagle obudziły mnie przeraźliwe krzyki, jakich jeszcze nigdy nie słyszałam. Moja pierwsza myśl? Zapomniałam zamknąć drzwi i teraz nas napadli, w mieszkaniu są włamywacze.

Wybiegłam z pokoju, zobaczyłam mamę na kanapie. Prawie nie była w stanie mówić.

– Zabili ojca – powiedziała.

Dopytywałam się, skąd wie, odparła, że dzwoniła Olga, jej przyjaciółka.

– Gdzie? – zapytałam.

Usłyszałam tylko:

– Nie żyje. Zastrzelili go. Na moście Moskworeckim, w drodze do domu.

Gdyby nie mama, do rana nie miałabym o niczym pojęcia. Na noc zawsze wyłączam komórkę, żeby nie obudził mnie przypadkowy telefon czy nieważna wiadomość. Ale i tak nie mogłam od razu uwierzyć w to, co usłyszałam od matki. Włączyłam telefon i zobaczyłam, że już spływają kondolencje od przyjaciół i znajomych. Ale wciąż nie mieściło mi się to w głowie, więc połączyłam się z Internetem, weszłam na stronę CNN, a potem na portale informacyjne. W końcu weszłam na stronę RBK, stacji telewizyjnej, w której wtedy jeszcze pracowałam. Nie było żadnych wątpliwości, niestety.

Ubrałam się najszybciej, jak to było możliwe. Na miejsce tragedii dotarłabym pieszo w piętnaście minut, ale padało, więc wzięłyśmy taksówkę. Po drodze kierowca pytał nas, co właściwie wydarzyło się na moście Moskworeckim. Odparłam, że zamordowano Borysa Niemcowa. Taksówkarz wzruszył ramionami i rzucił coś jakby:

– I co z tego?

Zauważyłam wtedy, że jego reakcja była co najmniej dziwna, w końcu sprawa dotyczyła znanego człowieka zamordowanego w centrum Moskwy. Na koniec dodałam, że chodziło o mojego ojca. Na tym nasza rozmowa się skończyła, ale do końca życia jej nie zapomnę.

Jakieś pięć czy siedem minut później byłyśmy na miejscu, naprzeciwko Kremla i soboru Wasyla Błogosławionego z charakterystycznymi kolorowymi, cebulastymi kopułami. Ojciec mieszkał po drugiej stronie rzeki Moskwy, niedaleko mnie, i jeśli przebywał w centrum, często wracał do domu na piechotę. Trasa prowadząca obok najbardziej znanych zabytków Rosji jest piękna, romantyczna i na wskroś rosyjska. Ojciec ją uwielbiał, ilekroć to było możliwe, szedł właśnie tędy. I tak właśnie było tamtej nocy 28 lutego, jak się później okazało.

Ojciec był w radiostacji Echo Moskwy, ostatniej, która jeszcze odważa się na słowa krytyki. Tam udzielił wywiadu na temat największego marszu tej wiosny, planowanego na pierwszego marca 2015 roku w Marino, na przedmieściach Moskwy, bo władze zabroniły opozycji organizować protesty w centrum miasta. Ojciec był jednym z organizatorów tego marszu.

Po wywiadzie rozmawiał jeszcze chwilę w poczekalni i holu radiostacji z dziennikarzami – to stara tradycja w tej rozgłośni. Następnie pojechał z Nowego Arbatu na plac Maneżowy, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie placu Czerwonego. W GUM-ie, świątyni konsumpcjonizmu nowej Rosji i zabytku architektury rosyjskiej, mieści się Bosko – jedna z najbardziej popularnych moskiewskich kafejek, także ze względu na położenie na placu Czerwonym, naprzeciwko murów Kremla. Ojciec umówił się tam na kolację ze swoją towarzyszką życia, Ukrainką Anną Duricką. Nic wtedy jeszcze nie sugerowało, że to będzie jego ostatnia wieczerza.

Po posiłku na piechotę wyruszyli do domu. Przez plac Czerwony, obok Mauzoleum Lenina, do którego zawsze odnosił się ze sporym dystansem, dalej, obok soboru Wasyla Błogosławionego i kremlowskiej Wieży Spasskiej. A potem, niemal równolegle do murów Kremla, w dół, do mostu Moskworeckiego, który wiedzie do historycznej dzielnicy Zamoskworieczje, której nazwa znaczy mniej więcej: „za rzeką Moskwą”. Za czasów caratu osiedlali się tam kupcy.

Prawdopodobnie mojego ojca śledzili wtedy funkcjonariusze służb specjalnych. Przed masowymi protestami, jak marsz wiosenny, przywódcy opozycji, sam to zawsze powtarzał, znajdują się w centrum zainteresowania. Podsłuchiwanie i nagrywanie ich rozmów prywatnych to nie wyjątek, to reguła. I tak w grudniu 2011 roku bulwarówka Lifenews.ru opublikowała prywatne rozmowy telefoniczne mojego ojca. Zdaniem wielu stał za tym Kreml.

Tuż po tym, jak ojciec i Anna weszli na most, wjeżdża na niego również zamiatarka, co jest widoczne na nagraniu z oficjalnej kamery rejestrującej ruch uliczny. Pojazd jest głośny, jedzie bardzo powoli. Wyprzedza ich, tak że kamera ich nie widzi. Na pasie jezdni obok nich, gdzie jeszcze niedawno panował ożywiony ruch uliczny, nagle robi się pusto, zostaje tylko jeden samochód, biały albo jasnoszary. Na nagraniu z kamery nie sposób tego określić, bo było już ciemno, do tego zaczął padać śnieg. Poza tym kamera znajdowała się w pewnej odległości. Rzeczony samochód jedzie więc bardzo powoli i zatrzymuje się tuż za zamiatarką. A potem wszystko dzieje się bardzo szybko: ktoś wskakuje do samochodu, który natychmiast odjeżdża, zamiatarka brnie dalej i tym samym odsłania napastnika, który najprawdopodobniej biegł za ojcem już od restauracji i czekał na odpowiedni moment. Czyli na chwilę, gdy zjawi się zamiatarka.

Anna przypomni sobie później, że w pierwszej chwili nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje. Nagle usłyszała coś, co przypominało sylwestrowe fajerwerki, i spojrzała w dół, bo przestraszyła się, że petarda wybuchnie jej pod nogami. Kiedy ponownie podniosła wzrok, mój ojciec już osuwał się na ziemię. Anna sądziła, że się potknął albo zasłabł. Usłyszała jego chrapliwy oddech i uklękła przy nim. I wtedy zrozumiała, co się stało. Od razu pobiegła po pomoc, zobaczyła przed sobą zamiatarkę, usiłowała ją dogonić. Na nagraniu z kamery widać, jak na kilka minut zatrzymuje się przy samochodzie.

Jeśli wierzyć jej słowom, kierowca nie chciał jej pomóc, ale podał jej telefon na policję.

Na nagraniu widać, że obok miejsca zdarzenia przechodzą i przejeżdżają inni ludzie. Kilka osób przystaje. Kobieta w futrze podchodzi bliżej, pochyla się i zaraz szybko odchodzi. Zatrzymuje się samochód, wysiada z niego mężczyzna, pyta o coś i zaraz odjeżdża. Dwie osoby podbiegają do miejsca, w którym leży ojciec, pochylają się nad nim, jakby chcieli coś sprawdzić, po czym biegną w stronę stopni prowadzących w dół mostu. Po chwili wracają. Prawdopodobnie to funkcjonariusze służb specjalnych, którzy mieli za zadanie śledzić ojca.

Dwanaście minut po tym, jak padły strzały, zjawia się policja. Jak na stosunki moskiewskie – zadziwiająco szybko, gdyby nie brać pod uwagę miejsca wydarzeń. Jeśli dziennikarze rozstawiają kamerę i zaczynają cokolwiek filmować w okolicach Kremla, wystarczy kilka chwil, by zjawił się co najmniej jeden, a najczęściej dwóch funkcjonariuszy służby ochrony Kremla, i zaraz sprawdzają tożsamość kamerzysty oraz pozwolenie na filmowanie. I dlatego trudno uwierzyć, że na moście Moskworeckim, rzut kamieniem od murów Kremla i dwie, trzy minuty na piechotę od kolejnego posterunku straży Kremla, przy wieży Spasskiej, w okolicy naszpikowanej kamerami przemysłowymi, w jednym z najlepiej strzeżonych miejsc na świecie, padają strzały i tak długo czeka się na reakcję.

Dlatego też nie sposób uwierzyć, że FSB – Służba Bezpieczeństwa – nie ma żadnych nagrań z miejsca zbrodni. Na moście jest wiele (w sumie ponad dwadzieścia) kamer przemysłowych widocznych dla zwykłych przechodniów. Na nasze zapytanie pracownik służb odparł, że obiektywy wszystkich skierowane są na wnętrze Kremla. Ale przecież zarówno na moście, jak i, ma się rozumieć, na murach Kremla, są także kamery wycelowane na sam most. Szef pierwszej grupy dochodzeniowej powiedział mi, że tamtego dnia kamery nie działały. Także bardzo dziwna wersja.

Pierwszy na miejscu zdarzenia zjawił się Ilja Jaszyn, który, jak się okazało, także przebywał wtedy w centrum Moskwy. Wkrótce przybył też Wadim Prochorow, od wielu lat nie tylko polityczny sojusznik ojca, ale też jego adwokat. Także w tej chwili nie stracił chłodnego spojrzenia prawnika i zaskoczyło go, że ojciec ma wydęty brzuch, a na asfalcie nie ma krwi. Później lekarze ustalą, że rany postrzałowe spowodowały krwotoki wewnętrzne i z tego powodu krew rozlała się w brzuchu.

Mniej więcej kwadrans po tym, jak na miejscu zbrodni zjawili się pierwsi przedstawiciele służby bezpieczeństwa, policja oddzieliła je od reszty miasta. Tuż potem na moście zjawiłam się ja z mamą. W pierwszej chwili funkcjonariusze nie chcieli nas przepuścić.

– Jestem jego córką! – tłumaczyłam rozpaczliwie.

– Dokumenty proszę! – usłyszałam w odpowiedzi.

Podałyśmy mu z mamą nasze dokumenty. Już za czasów Związku Radzieckiego mawiano w Rosji, że człowiek bez dokumentów to nie człowiek i za Władimira Putina znowu tak jest. Zanim funkcjonariusze pozwolili nam przejść, ciało ojca zabrano już z ulicy. Nie zdążyłam się z nim nawet pożegnać.

Długo wpatrywałam się w miejsce, w którym upadł. Tam także spotkałam jego wieloletniego przyjaciela Władimira Kara-Murzę.

Podczas gdy ja, będąc na miejscu zbrodni, nie zdążyłam zobaczyć ojca, miliony rosyjskich telewidzów widziały na ekranach jego półnagie ciało i nabrzmiały brzuch. Później pokazano foliowy worek z jego zwłokami.

Tej nocy bardzo się martwiłam o babkę. Jak dopilnować, żeby dowiedziała się o śmierci syna nie z gazet czy radia, tylko od najbliższych? Sama wolałabym być poinformowana twarzą w twarz, nie przez telefon. Na szczęście do telefonu podeszła siostra ojca. Obudziła mojego kuzyna i razem, o czwartej nad ranem, pojechali do babci. Czekali, aż się obudzi. Kiedy tylko usłyszała tragiczną wiadomość, postanowiła jeszcze tego samego dnia przyjechać do Moskwy.

To w naszej rodzinie tradycja: ilekroć dzieje się coś złego, musimy się czymś zająć, coś robić. Jestem dumna z babci, z jej charakteru i siły woli, z tego, że brała udział w marszu żałobnym i maszerowała przez trzy godziny.

Marsz żałobny odbył się 1 marca 2015 roku – zamiast planowanego uprzednio marszu wiosennego. Władze zgodziły się na demonstrację w centrum Moskwy. To w ogromnym stopniu zasługa Michaiła Kasjanowa, byłego premiera za prezydentury Władimira Putina. Dzisiaj Kasjanow to jeden z ważniejszych krytyków Kremla; razem z moim ojcem stał na czele opozycyjnej RPR- PARNAS (Republikańska Partia Rosji – Partia Narodowej Wolności). Bardzo nam także pomagał przy organizacji pogrzebu.

Uroczystości pogrzebowe zaplanowano na 3 marca w moskiewskim Centrum Sacharowskim, które ojciec często wspierał za życia. Zdecydowałam, że zgodzimy się na udział mediów w ceremonii. W końcu ojciec nie był człowiekiem zamkniętym w sobie i dlatego uznałam, że niewłaściwe byłoby zakazywanie dziennikarzom obecności. Zwłaszcza że i tak dostaliby się do środka, tyle że potajemnie.

Do dzisiaj żałuję, że zaplanowaliśmy uroczystości pogrzebowe tylko na cztery godziny. Tak, właśnie tylko. Tylko, bo kolejka ludzi przed budynkiem ciągnęła się na setki metrów, a w tak krótkim czasie nie wszyscy zdążyli pożegnać się z nim osobiście. I przez te cztery godziny babcia stała przy otwartej trumnie jedynego syna. Nie zniosłabym tego widoku jeszcze raz, już tam, podczas uroczystości pogrzebowych, pękało mi serce. To, jak tam leżał. Bez życia. On, który w moich oczach zawsze był ucieleśnieniem żywotności.

Stałam możliwie najdalej od trumny; nie chciałam na niego patrzeć. Byłam jak w transie. Miałam wrażenie, że to wszystko dzieje się poza mną, bez mojego udziału. A tak naprawdę chciałam mieć takie wrażenie.

Kiedy wyniesiono trumnę do samochodu, ludzie na ulicy skandowali: „Bohaterowie nie umierają!”. Moskiewski ratusz dopilnował, żeby trasa na cmentarz, zazwyczaj zakorkowana, była przejezdna, i tym sposobem dotarliśmy na miejsce w ciągu dwudziestu minut. Mijane samochody trąbiły – nie z powodu tworzących się korków, ale na znak solidarności i aby oddać cześć mojemu ojcu. Jego zabójstwo wstrząsnęło wieloma ludźmi w Rosji i za granicą.

Początkowo nawet największe rosyjskie kanały telewizyjne chciały publikować nekrologi, w których nie szkalowano by go jeszcze i po śmierci. Nawet Siergiej Briljow, jeden z najbardziej znanych dziennikarzy z kanału Rossija, dzwonił do mamy z prośbą o wywiad. Odpowiedziała krótko:

– Nie znam pana!

To zresztą akurat była prawda, bo mama nie ogląda rosyjskiej telewizji. Odnosząc to do warunków niemieckich, to mniej więcej tak, jakby ktoś nie znał Günthera Jaucha. Poza tym moja mama zdecydowała, że nie będzie udzielała żadnych wywiadów.

Nie sposób było przewidzieć reakcji ludzi na zabójstwo ojca. Jak napisały „Wiedomosti”, jedna z najbardziej renomowanych rosyjskich gazet: „Dopiero po jego śmierci stało się w pełni jasne, jak wielką popularnością cieszył się Niemcow”.

Jednak tłumy, które brały udział w marszu żałobnym, zmusiły prokremlowskie media do zmiany planów. Wkrótce po tym, jak mama odmówiła wywiadu, w rosyjskiej telewizji pojawiły się oczerniające ojca materiały, i to jeszcze zanim został pochowany. I znowu powtarzano to samo: kłamstwa o rzekomym życiu w luksusie, o rzekomej zdradzie Rosji, o romansach; było tak, jakby nagle ogłoszono konkurs na najbardziej niesmaczną historię o nim, największe poniżenie.

Nina Zwieriewa, reporterka, która przed laty nakręciła o ojcu film (gdy był gubernatorem), a dzisiaj bynajmniej nie należy do zajadłych krytyków Kremla, do tego stopnia była zdegustowana tym, co słyszała w mediach, że 2 marca napisała na Facebooku:

„Program Priamoj Efir (Na żywo) obejrzałam dokładnie w Internecie po tym, jak czytałam wiele komentarzy na jego temat. Musiałam się do tego zmuszać, ale nie wytrzymałam więcej niż dziesięć minut. Nadawca Rossija-1, najważniejsza państwowa stacja w Moskwie, ogłasza zdrajcą człowieka, który jeszcze nawet nie spoczął w grobie, roztrząsa szczegóły jego związku z ukraińską modelką, a jeśli chodzi o pogardę, bije na głowę stację NTV. I dobrze wiem dlaczego. Rządzących przeraził wczorajszy marsz żałobny, pochód tysięcy ludzi o mądrych twarzach i smutnych oczach. Jeszcze dzień wcześniej rozkaz z góry brzmiał: żegnać Niemcowa jak szanowanego polityka. Potem jednak przyszło nowe polecenie: poniżyć go, upokorzyć i sięgać przy tym po wszystkie możliwe środki. […] To już nie jest nawet propaganda; to tak, jakby dolewać benzyny do ognia nietolerancji i wrogości wobec popularnego, „politycznie nieodpowiedzialnego” człowieka. Nie, nie zrozumieli do tej pory niczego, ani tego, że właśnie ta nienawiść zabiła Borysa, nieważne, kto pociągał za spust, ani tego, że to nie koniec rozlewu krwi. To krwawa korrida, a lud wrzeszczy i żąda krwi. Ludzie, jak możemy położyć temu kres?”.

Nina Zwieriewa trafiła w sedno: na zabójstwie ojca się nie skończyło; zamordowano także pamięć o nim. Kiedy Putin się dowiedział, ile osób przyszło na marsz żałobny poświęcony jego pamięci – nawet władze miasta szacowały liczbę uczestników na pięćdziesiąt tysięcy – najwyraźniej się przestraszył.

Choć zabito mojego ojca fizycznie, jego duch żyje, i właśnie ten duch stanowi zagrożenie dla reżimu. Bo mój ojciec stanowił dla wielu inspirację do walki ze stanem bezprawia. Jego nazwisko stało się symbolem wolnej Rosji. A ponieważ tak wielu widzi w nim bohatera, władza uważa, że musi go dyskredytować – nawet jeszcze po śmierci.

I to wyłącznie ze strachu. Ze strachu przed demonstracjami. Czego Putin boi się najbardziej? Że ludzie połączą szeregi w sprzeciwie, że dojdzie do masowych protestów. I dlatego robi wszystko, żeby zdławić taki ruch już w zarodku.

Peter Pomerantsev, brytyjski ekspert w dziedzinie propagandy posiadający rosyjskie korzenie, doszedł do wniosku, że rządy autorytarne boją się przede wszystkim wszelkich spontanicznie rodzących się inicjatyw – zarówno partii politycznej, która powstaje bez ingerencji władzy, jak i inicjatywy oddolnej, gdy grupa obywateli sprzeciwia się wycince lasu w małym miasteczku. Ilekroć ludzie stają ramię w ramię przeciwko władzy, przeciwko instytucji państwa, w Rosji odbiera się to jako egzystencjalne zagrożenie. Europa Zachodnia podchodzi do tego inaczej; także i tutaj politycy i urzędnicy nie cieszą się specjalnie z protestów i oporu, ale jednocześnie nie mają poczucia, że zagrożone jest ich istnienie.

Nieważne, czy chodzi o działania polityczne, czy nie, rosyjski aparat państwowy zawsze uderza z pełną siłą, jak było choćby w przypadku „Monstrancji Humoru” w Nowosybirsku, gdy demonstranci nieśli ulicami miasta humorystyczne plakaty. Każdemu w Rosji wbija się do głowy, że wszelkie publicznie okazywane oznaki niezadowolenia z decyzji władz to rzecz niebezpieczna.

Cytowana wyżej reporterka Nina Zwieriewa opisała to dosadnie w swoim wpisie na Facebooku 4 marca 2014 roku:

„Nagle zrozumiałam, w jaki sposób nasi nieporadni spece od propagandy zamykają usta wszelkim przeciwnikom. Mają ku temu słowo klucz: Majdan. Dziś wystarczy, by ktoś nie zgadzał się ze zdaniem władz lub agresywnych mediów, a zaraz słyszy: Chcesz doprowadzić do Majdanu? Bo Majdan to synonim rozlewu krwi i faszyzmu. A przecież tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby sądy pracowały normalnie, żeby nie oczerniać w mediach i społeczeństwie ludzi o innym światopoglądzie, żeby wybory nie były farsą, tylko prawdziwym głosem obywateli, którzy także mogą ukarać rząd, gdy nie są zadowoleni z jego działań.

Kijowski Majdan doprowadził do zmian – po straszliwej korupcji, która wcześniej szalała na Ukrainie. Przy czym słaby, tchórzliwy prezydent nie był gotów do dialogu i dlatego zaczęło się to wszystko, co dzisiaj w Rosji określa się mianem Majdanu, czyli przemoc i rozlew krwi. I tym słowem zamyka się dzisiaj usta wszystkim, którzy są innego zdania, czy to w sprawie Ukrainy, Krymu, czy reformy służby zdrowia lub rozwoju gospodarczego. Słyszą od razu: Jak to? Chcesz doprowadzić do Majdanu? I już, koniec dyskusji. To bardzo, bardzo niebezpieczne!”.

Szczególnie absurdalny wydaje się strach przed masowymi demonstracjami, gdy weźmie się pod uwagę, że sam Putin zadbał o to, żeby mieszkańcy Rosji, jeśli chcą zawalczyć o swoje prawa, nie mieli innego wyboru niż wyjść na ulice. Nie ma już prawdziwie wolnych wyborów, politycznej reprezentacji sporej części społeczeństwa, media są zamknięte w sobie i oderwane od rzeczywistości, sądy nie funkcjonują należycie. Logiczne więc, że polityka przeniosła się na ulice.

Symbolem tego niech będzie miejsce pamięci – ku czci mojego ojca, na moście Moskworeckim. Ludzie cały czas składają tam kwiaty, palą znicze, zostawiają jego zdjęcia. Ochotnicy czuwają przy tej zaimprowizowanej kapliczce, bo pracownicy państwowych instytucji dbających o czystość miasta i patriotycznych organizacji prokremlowskich co pewien czas usiłują wszystko uprzątnąć.

Nie udało nam się przeforsować umieszczenia na moście oficjalnej tablicy pamiątkowej. 16 kwietnia 2015 roku, w transmitowanej na żywo „Gorącej Linii”, Putin uznał, że to sprawa władz lokalnych. Jak wspominałam, zadaniem reżimu jest wymazać mojego ojca z ludzkiej pamięci i szargać jego nazwisko w debacie publicznej.

Sześć dni po pogrzebie ojca poleciałam do Niemiec, do Alfreda Kocha, jednego z najbliższych przyjaciół ojca. Dawniej był wicepremierem Rosji; wtedy poznali się z ojcem. Przez pewien czas ojciec mieszkał nawet u niego, zaraz po przeprowadzce do Moskwy. My z mamą miałyśmy do niego dołączyć nieco później. Dzisiaj Koch to jeden z najbardziej prominentnych przeciwników Władimira Putina. Mieszka w Bawarii. Musiałam spojrzeć na wszystko z dystansu.

Ojciec zawsze szczycił się tym, że czworo jego dzieci, jego, zaciekłego krytyka Kremla, którego rządowa propaganda przedstawiała jako bezpaństwowca i zdrajcę ojczyzny, mieszka w Rosji, podczas gdy dzieci prominentów wyjeżdżają na Zachód, który media na polecenie ich rodziców przedstawiają jako siedzibę zgnilizny i źródło wszelkiego zła. Wydawało mi się wtedy, że wyjeżdżam na krótko, byłam zdecydowana wrócić do Rosji. Nie miałam pojęcia, że to tylko pobożne życzenia, a moje życie stanie na głowie.

Cały czas słyszę pytanie, dlaczego się nie boję, dlaczego decyduję się na to wszystko. Ojciec powiedział kiedyś, że jestem odważna. Może miał rację. Choć w pewnym stopniu. Ale nie dorównuję mu odwagą.