Czołgi. 100 lat historii
- Wydawca:
- Wydawnictwo RM
- Kategoria:
- Humanistyka
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7773-710-1
- Rok wydania:
- 2016
- Słowa kluczowe:
- czołgi
- czołgów
- elementem
- historii
- koncepcji
- samodzielnych
- świetne
- takie
- wnikliwie
- wojskowe
- wreszcie
- zdolnych
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Czołgi. 100 lat historii”
Jak zmieniały się i doskonaliły czołgi? Zobacz, jak ewoluowały od prymitywnych, dziwacznych z wyglądu czołgów Mark V, poprzez Matildy, a później groźne „Tygrysy” z lat drugiej wojny światowej, aż po świetne współczesne Abramsy M1 – aby wreszcie stać się tym, czym są dzisiaj: głównym elementem zdolnych do samodzielnych działań wojennych zmechanizowanych sił pancernych.
Autor książki, znany na świecie specjalista od broni pancernej, szczegółowo i fachowo analizuje historię i ewolucję czołgu, od chwili jego powstania przed stu laty po dzień dzisiejszy. Odwołując się do najnowszych badań, opowiada o mało znanych początkach rozwoju czołgów podczas pierwszej wojny światowej. Wnikliwie analizuje fenomen rosnącego znaczenia militarnego czołgów. W latach międzywojennych rozwój sił pancernych postępował powoli, dopiero sukcesy niemieckich formacji czołgowych w początkowym okresie drugiej wojny światowej zmusiły aliantów do rewizji konserwatywnych koncepcji dotyczących użycia czołgów. Opisuje gwałtowny rozwój pojazdów pancernych w Europie i Ameryce, do którego doszło dzięki ogromnemu postępowi w dziedzinie techniki wojskowej podczas drugiej wojny światowej i zimnej wojny i który doprowadził do przeobrażenia czołgów w szybkie, odporne na pociski i potężne machiny wojskowe – takie, jakimi są dzisiaj.
Polecane książki
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Richard Ogorkiewicz
Czołgi. 100 lat historii
Richard Ogorkiewicz
Tłumaczenie: Grzegorz Siwek
This translation of TANKS: 100 YEARS OF EVOLUTION is published by Wydawnictwo RM Sp. z o. o. by arrangement with Bloomsbury Publishing Plc. First published in Great Britain in 2015 by Osprey Publishing, a division of Bloomsbury Publishing Plc. © 2015 Richard Ogorkiewicz.
All rights reserved.
Polish language translation © 2017 Wydawnictwo RM
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25
rm@rm.com.pl
www.rm.com.pl
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-7773-424-7
ISBN 978-83-7773-710-1 (ePub)
ISBN 978-83-7773-711-8 (mobi)
ISBN 978-83-7773-777-4 (pdf)
Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja i indeks: Mirosława SzymańskaKorekta: Michał PęgierskiNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecProjekt graficzny okładki: Michał OstrogórskiZdjęcia: www.wikimedia.orgKoordynacja produkcji wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: rm@rm.com.pl
SPIS TREŚCI
WPROWADZENIE
PODZIĘKOWANIA
ROZDZIAŁ 1: „O POCHODZENIU GATUNKU”
ROZDZIAŁ 2: „WYNALAZEK” CZOŁGU
ROZDZIAŁ 3: DEBIUT CZOŁGU NA POLACH BITEWNYCH PIERWSZEJ WOJNY ŚWIATOWEJ
ROZDZIAŁ 4: POWOJENNY ZASTÓJ
ROZDZIAŁ 5: INNOWACJE I NIEPOWODZENIA BRYTYJCZYKÓW
ROZDZIAŁ 6: ROZWÓJ CZOŁGU W EUROPIE I AMERYCE
ROZDZIAŁ 7: TWORZENIE SIŁ PANCERNYCH
ROZDZIAŁ 8: NIEMIECKIE WOJSKA PANCERNE I ICH PRZECIWNICY W DRUGIEJ WOJNIE ŚWIATOWEJ
ROZDZIAŁ 9: LATA ZIMNEJ WOJNY: CZOŁGI W ARMIACH PIĘCIU MOCARSTW
ROZDZIAŁ 10: CZOŁGI W SIŁACH ZBROJNYCH INNYCH PAŃSTW
ROZDZIAŁ 11: KRAJE AZJATYCKIE W POGONI ZA ŚWIATOWĄ CZOŁÓWKĄ
EPILOG
DODATKI
Wprowadzenie
Cel, jaki mi przyświecał podczas pisania tej książki, to obszerne omówienie ewolucji i zastosowania czołgów na całym świecie, od rozpoczęcia prac nad nimi sto lat temu po dzień dzisiejszy.
Ze względu na militarne znaczenie czołgów oraz zainteresowanie, które powszechnie wzbudzają, napisano już o nich bardzo wiele; sam jestem autorem trzech innych publikacji na ten temat[1][2][3]. Jednak historia czołgów wymagała dokładniejszego opracowania i to nie tylko ze względu na ich szybki rozwój w obecnych czasach czy też z powodu popularności we współczesnej armii, ale także z uwagi na konieczność sprostowania wielu błędnych poglądów dotyczących ich pochodzenia i rozwoju.
W związku z tym w pierwszych rozdziałach tej książki przedstawiłem proces powstawania czołgu oraz jego debiut bojowy podczas pierwszej wojny światowej. Zanim ów konflikt zbrojny dobiegł końca, czołgi zyskały bardzo na znaczeniu, tracąc je znowu tuż po wojnie, a do ich renesansu przyczyniły się eksperymenty z użyciem zmasowanych, mobilnych formacji pancernych przeprowadzane w latach 20. przez armię brytyjską. Wpływ na to, że czołg zdobył później wysoką rangę, miały po części postępy w jego konstrukcji i osiągach w Europie oraz Ameryce przed drugą wojną światową. Z kolei coraz większe możliwości czołgów sprawiły, iż stały się one najważniejszym elementem zmechanizowanych formacji wojskowych, złożonych z oddziałów różnych rodzajów broni, w których składzie w optymalnym stopniu mogły wykazać swoje walory, co zademonstrowały niemieckie dywizje pancerne na początku drugiej wojny światowej.
Sukces tych dywizji pociągnął za sobą rozbudowę wojsk pancernych w siłach zbrojnych wszystkich krajów, a wspomniane pancerne formacje miały dominować w operacjach na wojennych polach bitewnych; w latach drugiej wojny światowej w Związku Radzieckim, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz w Niemczech czołgi były produkowane w wielkich seriach i masowo wykorzystywane przez armie tych państw na frontach.
W dalszych rozdziałach przedstawiłem rozwój czołgów w latach zimnowojennej konfrontacji Zachodu z ZSRR po zakończeniu drugiej wojny światowej. Wtedy to armie państw środkowoeuropejskich zostały wyposażone w wielką liczbę wozów bojowych, a o szybkich postępach w dziedzinie rozwoju czołgu w tym czasie zadecydowały osiągnięcia konstruktorów z pięciu krajów wiodących prym w produkcji czołgów – Związku Radzieckiego, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec Zachodnich. Znaczne sukcesy w tej dziedzinie odnotowano również w kilku innych państwach, zwłaszcza w Szwajcarii, Szwecji i Izraelu, ale były też kraje, w których zdecydowano się na import czołgów. W ostatnich latach godny uwagi proces miał miejsce na Dalekim Wschodzie – Japonia, Korea Południowa i Chiny przystąpiły do budowy własnych czołgów, pod pewnymi względami nieustępujących tym produkowanym w USA i Europie, natomiast Indie i Pakistan rozpoczęły seryjną produkcję licencyjnych czołgów rosyjskich i chińskich.
Czołgi wytwarzane w poszczególnych krajach z pozoru różnią się od siebie, ale często wykorzystuje się w nich takie same rozwiązania techniczne i niezmienne zasady konstrukcyjne, o czym w skrócie opowiadam w „Dodatku” na końcu tej książki. Przedstawiam tam ogólny opis rozwoju dział czołgowych i prób zwiększenia niszczycielskiej skuteczności oraz siły ogniowej pojazdów pancernych za sprawą uzbrajania ich w kierowane pociski rakietowe, a także zastosowania ciekłych materiałów napędowych w pociskach oraz elektromagnetycznych wyrzutni i miotaczy. Zwracam uwagę na kwestię zapewnienia optymalnego bezpieczeństwa załogom czołgów nie tylko poprzez wprowadzenie pancerzy nowej generacji, lecz również pancerza reaktywnego i skomputeryzowanych systemów aktywnej ochrony. Omawiam również mobilność czołgów, w tym rozwój różnych typów jednostek napędowych, a także dostosowanie pojazdów gąsienicowych do rodzaju podłoża i terenu, na którym miałyby prowadzić działania.
W tej książce poruszyłem wiele tematów, a jednak nie pretendowałem do stworzenia wyczerpującego kompendium. W związku z tym w istocie zająłem się tylko najważniejszymi i najciekawszymi typami czołgów, jakie do tej pory skonstruowano. Podobnie ograniczyłem się do zaledwie napomknienia o wielkich bitwach i operacjach militarnych z udziałem czołgów, gdyż szczegółowy opis tych batalii wykraczałby poza ramy niniejszego opracowania.
Richard Ogorkiewicz
Przypisy
[1]Armour: The Development of Armoured Forces and their Equipment (London, Stevens, 1960 i New York, Praeger, 1960), wyd. włoskie: I Corrazzati (Roma, Instituto per la Divulgazione della Storia Militare, 1964, poprawione i wydane po ang. pt. Armoured Forces (London, Arms and Armour Press, 1970).
[2]Design and Development of Fighting Vehicles (London, Macdonald, 1968, i New York, Doubleday, 1968); poprawione i wydane po japońsku pt. Modern Fighting Vehicles (Tokyo, Gendai Kogakusha, 1986).
[3]Technology of Tanks (w dwóch tomach) (Coulsdon, Jane’s, 1991); poprawione i wydane po niemiecku pt. Technologie der Panzer (Vienna, Verlag Herold, 1998).
Podziękowania
Książka ta stanowi owoc kilkuletnich studiów nad ewolucją czołgów, w trakcie których korzystałem z pomocy i moralnego wsparcia wielu osób. Chciałbym im teraz wyrazić swoją wdzięczność.
Na początkowym etapie badań nad historią broni pancernej mogłem liczyć na pomoc swojego ojca, pułkownika M.A. Ogorkiewicza, oraz pułkownika R.J. Icksa, w swoim czasie największego amerykańskiego specjalisty w dziedzinie historii czołgu, z którym regularnie korespondowałem przez ponad dwadzieścia lat. Wiele dały mi także dyskusje z Basilem Liddellem Hartem, któremu miałem zaszczyt pomagać, gdy pisał o dziejach Królewskiego Pułku Czołgów, i który zachęcił mnie do napisania mojej pierwszej książki o siłach pancernych.
W trakcie wspomnianych badań udało mi się poznać niektórych z pionierów broni pancernej (i nawiązać z nimi korespondencję listowną), w tym podpułkownika Philipa Johnsona, współtwórcę brytyjskiego Medium Mk D – pojazdu, który przyczynił się do zaprojektowania szybszych i zwrotniejszych czołgów po pierwszej wojnie światowej – oraz Lesliego F. Little’a, niegdyś głównego konstruktora w zakładach Vickers-Armstrongs i poniekąd „ojca” czołgu Valentine, głównego brytyjskiego czołgu drugiej wojny światowej. Ponadto korespondowałem przez kilka lat z generałem porucznikiem Tomio Harą (poznałem go też osobiście), który przed laty, jako młody oficer wojsk inżynieryjnych, zaprojektował pierwszy czołg japoński.
Poza tym zawarłem znajomość z niektórymi konstruktorami z późniejszego okresu i miałem okazję nie tylko rozmawiać z nimi na temat budowy czołgów, ale nawet bezpośrednio zapoznać się z pojazdami powstałymi według ich projektów. Szczególnie chciałbym wspomnieć o Svenie Berge, pomysłodawcy wysoce oryginalnego szwedzkiego czołgu S (Strv 103), i o generale majorze Iisraelu Talu, który doprowadził do powstania izraelskich czołgów Merkava. Do tego grona należał też dr Philip W. Lett, który na stanowisku wiceprezesa wytwórni Chrysler Defense kierował pracami nad amerykańskim czołgiem M1. Z wszystkimi trzema serdecznie się zaprzyjaźniłem i miałem przyjemność przez kilka lat pracować w składzie grupy doradców technicznych w zakładach General Dynamics Land Systems.
Do osób, z którymi łączyły mnie więzi przyjaźni, należał także dr M.G. Bekker – już we wczesnych latach 60. zapoznał mnie on z wynikami swoich pionierskich prac, które prowadził w USA nad mechanicznymi aspektami pojazdów przeznaczonych do jazdy po grząskim podłożu – oraz Iwao Hayashi, stojący na czele zespołu z koncernu Mitsubishi pracującego nad japońskim czołgiem Typ 74.
W nieco późniejszych latach udało mi się wymienić informacje z prof. Manfredem Heldem, wynalazcą pancerza reaktywnego, oraz dr Vernonem Joyntem, południowoafrykańskim ekspertem w dziedzinie min lądowych, z którym przez ponad dziesięć lat prowadziłem wykłady na temat pojazdów opancerzonych w Royal Military College of Science.
Cenne informacje uzyskałem ponadto od Rolfa Hilmesa, szefa wydziału badawczego w Niemieckiej Akademii Wojskowej w Mannheim, Christophera F. Fossa, wydawcy i edytora katalogu Jane’s Armour and Artillery, Rickarda O. Lindstroma z departamentu uzbrojenia szwedzkich sił zbrojnych oraz od Davida Fletchera, historyka z Muzeum Broni Pancernej w Bovington, który dopomógł mi w rozstrzygnięciu pewnych niejasnych kwestii historycznych.
Richard Ogorkiewicz
(Londyn)
ROZDZIAŁ 1
„O pochodzeniu gatunku”
Przez wiele stuleci wojny toczyli niemal wyłącznie żołnierze posługujący się bronią ręczną. Jednak wraz z wejściem do użycia prochu strzelniczego względne znaczenie broni siecznej stopniowo malało, natomiast coraz bardziej zaczęła się liczyć broń cięższa, którą posługiwano się przede wszystkim w XIX wieku. Przyznał to sam Napoleon, który, będąc na zesłaniu na Wyspie Świętej Heleny, powiedział, że „artyleria rozstrzyga dziś o losach armii i narodów”.
Jednakże, jeśli pominąć oblężenia, skuteczność dział była ograniczona przez ich niewielką mobilność na polach bitew, na których w najlepszym razie konie przeciągały armaty z jednych pozycji na inne.
Kolejną poważną zmianę przyniosło skonstruowanie pod koniec XIX wieku karabinu maszynowego, ponieważ w odróżnieniu od starszej nieprzenośnej broni kaemy były na tyle lekkie, że nadawały się do montowania na ciągniętych przez konie wózkach. A to sprawiało, że stawały się dość mobilnym źródłem ognia, co wykorzystano w praktyce w czasie wojny domowej, która wybuchła w Rosji po rewolucji w 1914 roku. Konnych wozów z karabinami maszynowymi, tak zwanych taczanek, użyła podczas wojny polsko-bolszewickiej w latach 1919–1921 czerwona kawaleria Armii Konnej Budionnego. Pozostały one w uzbrojeniu polskiej jazdy do roku 1939, a radzieckich oddziałów kawaleryjskich aż po lata Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Jednak, choć takie konne taczanki odznaczały się mobilnością, to równocześnie były bardzo wrażliwe na nieprzyjacielski ogień, a ich przydatność ograniczała się głównie do starć między oddziałami kawalerii. Co więcej, gdy taczanki weszły do użycia, opracowano już dużo lepszy sposób zapewnienia mobilności karabinom maszynowym oraz działom – poprzez zainstalowanie ich na samobieżnych wozach bojowych. Montowane w takich pojazdach armaty mogły się szybciej przemieszczać i cechowały się większą szybkostrzelnością, a także korzystały z osłon pancernych, dzięki którym obsługa dział była lepiej chroniona przed ostrzałem przeciwnika.
Pierwszy krok na drodze rozwoju samobieżnych wozów bojowych zrobił Nicolas-Joseph Cugnot, francuski wojskowy i konstruktor, który w 1769 roku zbudował trzykołowy pojazd z napędem parowym – obecnie do obejrzenia w paryskim Musée des Arts et Métiers le cnam. Wynalazkowi Cugnota przyklasnął generał J.B. de Gribeauval, inspektor generalny francuskiej artylerii i współtwórca tego rodzaju broni, którą później Napoleon posłużył się tak skutecznie. Z myślą o próbach powstał także drugi pojazd z silnikiem parowym, ale na tym poprzestano[1].
Pomysł opracowania samobieżnych pojazdów dla celów wojskowych ożył w drugiej połowie XIX wieku wraz z pojawieniem się lokomotyw parowych. Powszechne przekonanie, że podczas wojny krymskiej w latach 1854–1856 wojska brytyjskie użyły do holowania dział pojazdu z silnikiem parowym, zaopatrzonego w stalowe koła wynalazku Boydella, jest błędne. Nieporozumienie to powstało wskutek mylenia parowego pojazdu Boydella z wynalezionymi przezeń zębatymi kołami, rzeczywiście wykorzystanymi na Krymie, ale w innych, ciągniętych przez konie wozach. W istocie maszynę parową z kołami Boydella zademonstrowano po raz pierwszy na wystawie rolniczej w Anglii w 1855 roku, a parowego pojazdu Garretta-Boydella, który powstał rok później, użyto do holowania działa oblężniczego w arsenale Woolwich. Z kolei budowę pojazdu Burrella i Boydella, wedle utartego przekonania wykorzystanego na Krymie, ukończono dopiero w 1857 roku, kiedy dwa jego egzemplarze zamówiono do prób z holowaniem, także w arsenale Woolwich[2].
Pojazdy z silnikami parowymi stosowano do holowania dział przy innych okazjach w drugiej połowie XIX stulecia. Tymczasem w 1855 roku w Wielkiej Brytanii, zapewne pod wpływem przebiegu wojny krymskiej, J. Cowan zaproponował nieco inne wykorzystanie napędu parowego do celów wojskowych, i uzyskał patent nr 747 na „lokomocyjną baterię z kotłem parowym do bitwy w polu”. Miał to być kołowy pojazd z pancerzem przypominającym skorupę wielkiego żółwia, z którego sterczało kilka luf, z kosiskami po bokach do unieszkodliwiania żołnierzy wroga, którzy próbowaliby podejść i zniszczyć ten wóz.
Pojazd Cowana nigdy nie powstał, lecz w trakcie wojny burskiej w Afryce Południowej w latach 1899–1902 armia brytyjska użyła około 50 parowych ciągników do holowania taborów i dział. W 1900 roku dwa takie ciągniki, zbudowane z myślą o wykorzystaniu w wojnie burskiej przez wytwórnię John Fowler and Co. w Leeds, opancerzono, podobnie jak wozy, które ciągniki te miały holować – by ochronić je przed atakami Burów w trakcie dowożenia zapasów. Ostatecznie liczba opancerzonych ciągników Fowlera, które znalazły się w Afryce Południowej, wzrosła do czterech[3]. Pancerze tych ciągników i wozów miały specjalne strzelnice, przez które można było prowadzić ostrzał z karabinów, a holowany wóz był przystosowany do wciągnięcia nań działa polowego. W zasadzie konstruktorów dzielił już wtedy tylko nieduży krok od stworzenia opancerzonego wozu bojowego z prawdziwego zdarzenia – z napędem parowym i uzbrojonego w działo. Taki pojazd został już w istocie zaprojektowany przez Cowana i przedstawiony w 1883 roku przez niejakiego J. Robidę we francuskim czasopiśmie „La Caricature”[4].
Wprawdzie pomysły Robidy i Cowana nie zostały zrealizowane, ale 20 lat później parowy wóz pancerny stał się tematem opowiadania pisarza futurysty Herberta G. Wellsa, opublikowanego w „Strand Magazine” w grudniu 1903 roku pod tytułem „The Land Ironclads” (Lądowe pancerniki). Opowiadanie to często uznaje się za proroczą wizję późniejszych pojazdów opancerzonych i rzekomo miało się ono, choćby pośrednio, przyczynić do powstania pierwszych brytyjskich czołgów kilka lat później[5]. Faktycznie jednak „pancerniki” Wellsa nie były krokiem naprzód w stosunku do zbudowanych trzy lata wcześniej opancerzonych ciągników Fowlera – jeśli chodzi o ich napęd oraz uzbrojenie, które także miało się składać z ręcznych karabinów. Nie zapowiadały późniejszych bojowych wozów pancernych także pod innymi względami, poza tym jedynie, że miały operować poza utwardzonymi drogami, na nierównym podłożu. W praktyce byłoby to trudne, gdyż Wells zaopatrzył swoje „pancerniki” w pedrails – typ nowatorskiego podówczas układu jezdnego, zaprojektowany około 1899 roku przez B.J. Diplocka. Różne rodzaje oryginalnych podwozi mylono ze sobą – Diplock zaprezentował publicznie swój wynalazek w 1910 roku i stąd wzięło się błędne przekonanie, że to Wells przewidział nastanie w przyszłości ery gąsienicowych pojazdów opancerzonych.
Do czasu publikacji wspomnianego opowiadania Wellsa zdążyła się pojawić znacznie lepsza alternatywa dla silników parowych – silnik spalinowy, a ówczesne automobile stanowiły dużo praktyczniejsze rozwiązanie, jako ruchome platformy dla dział i broni strzeleckiej. Pierwszym człowiekiem, który to zrozumiał, był prawdopodobnie E.J. Pennington, niezbyt uczciwy amerykański konstruktor, który zawitał do Anglii w 1895 roku. Przed upływem roku od chwili swego przybycia Pennington przedstawił rysunki czterokołowych samochodów z opływowymi, przypominającymi kadłub łodzi nadwoziami, ponad którymi widniały osłonięte tarczami podwójne karabiny maszynowe typu Maxim. W dodatku obwieścił wszem i wobec, że takie pojazdy budowano w Coventry, mieście, w którym miał się narodzić brytyjski przemysł samochodowy. Nie wiadomo, co natchnęło Penningtona, ale na przynajmniej jednej z rycin jego autorstwa widniały wozy pancerne na plaży atakujące desant morski – być może zatem taką inspiracją było zagrożenie obcą inwazją przez kanał La Manche, czego poważnie obawiano się w Wielkiej Brytanii od lat 90. XIX wieku.
Działania Penningtona doprowadziły do tego, że w „Naval and Military Record” ogłoszono, iż „wojskowy wóz motorowy ma wielką przyszłość”, a nowiny te przedrukowano w austriackich i we francuskich, a także innych brytyjskich czasopismach[6]. Jednakże w 1897 roku we francuskim periodyku „La France Automobile” wyrażono żal, że wynalazek Penningtona zaistniał tylko w formie akwarelowych obrazków[7]. W istocie Pennington nigdy nie zbudował opancerzonego pojazdu, lecz wiara, że tego dokonał, przetrwała i jeszcze 60 lat później przypisywano mu stworzenie takiego wozu[8].
Choć Pennington nie zrealizował swego zamysłu zbudowania wozu pancernego, to pojazd bardzo podobny do tego opisanego, czy może raczej odmalowanego przezeń, został skonstruowany przez F.R. Simmsa, urodzonego w Niemczech inżyniera i przedsiębiorcę, powiązanego z tym samym automobilowym syndykatem, do którego należał Pennington. Po opracowaniu planów „motorowego wozu wojennego” Simms przekonał firmę zbrojeniową Vickers, Sons and Maxim do wyłożenia pieniędzy na jego budowę, i dostał na ten cel 750 funtów – zgodnie z treścią dokumentu opatrzonego datą 20 lipca 1898 roku znajdującego się w posiadaniu autora. Rok później Simms przedstawił szczegółowe rysunki budowanego przez siebie pojazdu na pokazie motorowym w Richmond w hrabstwie Surrey. Przy tej samej okazji zademonstrował również motorową czterokołową kolaskę wyposażoną w karabin maszynowy typu Maxim, będącą pierwszym samobieżnym uzbrojonym pojazdem w historii[9].
„Motorowy wóz wojenny” Simmsa był gotowy w 1902 roku i został pokazany publicznie koło Crystal Palace w Londynie. Ważył około 5,5 tony, miał otwarty od góry kadłub z sześciomilimetrowym pancerzem marki Vickers, a jego uzbrojenie stanowiły dwa kaemy Maxim oraz automatyczne działo szybkostrzelne. Ten pojazd, napędzany silnikiem Daimler o mocy 16 KM, rozwijał podobno prędkość około 15 km/h, jednak jego stalowe koła z oponami uniemożliwiały w praktyce jazdę po bezdrożach. Brytyjczycy godzili się z tym, akceptując proponowane użycie tego wozu do obrony swojego wybrzeża – co było kolejnym ogniwem łączącym pojazd Simmsa z pomysłami Penningtona[10].
Wóz Simmsa charakteryzował się ograniczoną mobilnością, niemniej był pierwszym silnikowym pojazdem, zarówno uzbrojonym, jak i opancerzonym, i chociaż jego osiągi oraz możliwość wykorzystania bojowego zasługiwały na miano skromnych, to potencjał tego rodzaju pojazdów został dostrzeżony przez prasę zajmującą się tematyką techniczną, która rozpisywała się na jego temat. Z drugiej strony jednak nie przybył go obejrzeć żaden z ważnych wojskowych, co wywołało bardzo sarkastyczne komentarze na temat brytyjskiego Ministerstwa Wojny (War Office) w jednym z czasopism motoryzacyjnych[11].
„Wóz wojenny” Simmsa – pierwszy opancerzony i uzbrojony pojazd mechaniczny, zademonstrowany przed londyńskim Crystal Palace w 1902 roku. (Simms Motor and Electronics Corporation Ltd)
Widoczny brak zainteresowania władz „wozem wojennym” Simmsa doprowadził do tego, iż cały projekt zarzucono, a dalsze próby zapewnienia większej mobilności broni ciężkiej podjęto w ślad za dosyć powolnym procesem montowania karabinów maszynowych na samochodach i opancerzania tych ostatnich. Niektórzy, już po uzbrojeniu w kaemy pierwszych automobilów, przewidywali, jakie będą następstwa takich prób. Do tych osób należał A.G. Hales, korespondent gazety „The Times”, który na podstawie spostrzeżeń poczynionych w czasie wojny burskiej napisał w maju 1901 roku, że opancerzone samochody „zrewolucjonizują sprawy, zarówno w czasie pokoju, jak i wojny”. Podobną, choć może nieco bardziej wyważoną opinię wyraził brygadier J.H.A. Macdonald, który napisał w 1902 roku, iż „szybkie pojazdy motorowe, z bokami zabezpieczonymi przed karabinowymi kulami, okażą się wielce przydatne”[12].
Obaj ci komentatorzy przewidywali, że pojazdy motorowe zostaną uzbrojone w karabiny maszynowe, a nieopancerzony automobil już wyposażono w kaem w Stanach Zjednoczonych w 1898 roku, na kilka miesięcy przed pokazem czterokołowego pojazdu Simmsa. Było to trzykołowe auto pasażerskie marki Duryea, w którym major R.P. Davidson z gwardii narodowej z Illinois zamontował kaem typu Colt z niewielką tarczą[13]. Następnie pojawiła się wersja czterokołowa, o której pisano, że powstała z myślą o „użyciu w miastach do rozpędzania tłumów”, co skłania do przypuszczeń, że do jej budowy przyczyniły się rozruchy w amerykańskich wielkich ośrodkach miejskich w latach 90. XIX wieku[14].
Kolejny krok naprzód zrobiono w 1902 roku, gdy firma Charron, Giradot et Voigt zaprezentowała na wystawie automobilowej w Paryżu samochód z półokrągłą pancerną tarczą zamiast tylnych siedzeń, osłaniającą podstawę karabinu maszynowego Hotchkiss. W 1903 roku komisja wyznaczona przez armię francuską przeprowadziła próby poligonowe takiego pojazdu, jednak uznała, że to pomysł bez przyszłości[15].
Mimo wszystko wytwórnia Charron, Giradot et Voigt kontynuowała prace nad samochodem pancernym we współpracy z firmą Hotchkiss i zaopatrzyła taki wóz w obrotową wieżyczkę opatentowaną przez majora Guye z francuskiej artylerii. Powstał pojazd z podwoziem auta pasażerskiego, ale przy tym całkowicie opancerzony i zwieńczony wieżą z kaemem Hotchkiss. Ważył około trzech ton, a na dobrej drodze mógł osiągnąć prędkość 45 km/h.
Ten nowy wóz był gotowy na początku 1906 roku – wtedy to jego inspekcji dokonał francuski minister wojny. Próby tego pojazdu przeprowadzono później, w czasie jesiennych manewrów armii francuskiej, ale w maju 1909 roku komisja analizująca raporty dotyczące nie tylko tego wozu, lecz także innych nowatorskich rozwiązań, doszła do wniosku, że prac nad samochodami pancernymi należy zaniechać. W uzasadnieniu podano, iż nie nadają się do jazdy terenowej, a koszty ich produkcji są wysokie. W dodatku francuska kawaleria wolała nieopancerzone samochody uzbrojone w karabiny maszynowe[16].
Tymczasem inicjatywa firmy Charron, Giradot et Voigt zainteresowała władze rosyjskie, które podobno rozważały zamówienie 36 takich pojazdów, lecz ostatecznie zdecydowały się na zakup jednego, dostarczonego w 1906 roku. Z czasem Rosjanie złożyli zamówienie na serię dziesięciu wspomnianych wozów, z których ostatni w chwili wybuchu wojny światowej w 1914 roku znajdował się wciąż jeszcze we Francji. Władze francuskie niezwłocznie go wtedy zarekwirowały i skierowały do walki, lecz na froncie szybko został zniszczczony[17].
W czasie gdy w firmie Charron, Giradot et Voigt prowadzono prace nad rozwojem francuskiego samochodu pancernego, podobny wóz został zbudowany w Austrii przez wytwórnię Österreichischen Daimler Motoren. Jego konstruktorem był dyrektor techniczny tego przedsiębiorstwa, P. Daimler, syn pioniera motoryzacji Gottlieba Daimlera, który rozpoczął pracę nad tym projektem w 1903 roku. Zakończono go w roku 1905, a rok później pojazd ów wziął udział w manewrach wojsk austro-węgierskich, lecz nie zainteresowały się nim one specjalnie[18]. Z końcem wspomnianego roku konstruktorzy uzyskali zgodę na sprzedanie swojego prototypu Francji i na początku 1907 roku poddano go testom w forcie Mont Valerien koło Paryża. Jego osiągi uznano za „znakomite”, ale nie wpłynęło to na zmianę negatywnej opinii na temat samochodów pancernych, wydanej w 1909 roku przez komisję armii francuskiej[19].
Podobnie jak samochód pancerny marki Charron, austriacki Daimler miał całkowicie opancerzone nadwozie, na którego szczycie znajdowała się półkolista wieża z jednym lub dwoma karabinami maszynowymi Maxim. Był nieco lżejszy od swojego francuskiego odpowiednika – ważył niecałe trzy tony i osiągał prędkość maksymalną 24 km/h. Ale, w odróżnieniu od Charrona, miał napęd na cztery koła, co stanowiło rzadkość w samochodach pancernych aż po lata 30. XX wieku. Choć różniły się szczegółami, to Charron i austriacki Daimler były zewnętrznie do siebie podobne i stanowiły pierwowzór konstrukcji większości samochodów pancernych budowanych w następnych trzech dekadach. Jednakże kolejny pojazd tego typu powstał dopiero w 1912 roku. Wydarzenia z początku XX wieku nie stanowiły dostatecznego bodźca do dalszych prac rozwojowych na samochodami pancernymi, a armie nie dostrzegały militarnego potencjału tych wozów bojowych.
Do powstania dwóch następnych samochodów pancernych przyczyniła się dopiero wojna włosko-turecka w latach 1911–1912. Oba pojazdy skonstruowano w arsenale w Turynie, a Mediolański Klub Automobilowy zaproponował armii włoskiej wykorzystanie ich w Libii[20]. Jeden z nich zbudowano na podwoziu auta marki Fiat, a opancerzone nadwozie zaopatrzono w małą, cylindryczną wieżę z karabinem maszynowym. Drugi, podobny, powstał na podwoziu samochodu Bianchi lub Isotta-Fraschini. Obydwa te samochody pancerne przetransportowano do Libii jesienią 1912 roku, ale do tego czasu toczące się tam walki już niemal ustały, a opancerzone wozy wykorzystano głównie do eskortowania kolumn innych pojazdów motorowych[21]. Mimo wszystko były to pierwsze samochody pancerne użyte w działaniach militarnych.
Prawdopodobnie dwa kolejne samochody pancerne zbudowano we Włoszech w 1913 roku. Były to, wraz z dwoma starszymi włoskimi egzemplarzami oraz dziesięcioma wyprodukowanymi we Francji dla Rosji, jedyne pojazdy tego rodzaju powstałe do chwili wybuchu pierwszej wojny światowej.
A przecież samochodów i różnych innych pojazdów było już wtedy bardzo dużo. Na przykład w Wielkiej Brytanii roczna ich produkcja wzrosła z 10 500 w 1908 roku do 34 000 w 1913 roku, natomiast w Stanach Zjednoczonych w 1914 roku zbudowano aż 573 000 aut. Mimo to armie wolały konie. Wojskowi nie ufali zanadto, mówiąc oględnie, pojazdom motorowym i dopiero pod wpływem dziejowych wydarzeń przystąpiono do gorączkowej motoryzacji wojsk. Przykładowo do czasu wybuchu wojny w sierpniu 1914 roku armia francuska miała zaledwie 220 pojazdów motorowych, a wojska brytyjskie jeszcze mniej – około stu silnikowych pojazdów transportowych. Jednakże do końca 1914 roku wojsko francuskie pozyskało 13 000 samochodów, głównie za sprawą rekwizycji aut cywilnych, natomiast do końca wojny w 1918 roku francuskie oddziały wojskowe miały już ogółem 95 000 pojazdów motorowych.
Podobnie dopiero po wybuchu wojny samochody pancerne na dobre znalazły zastosowanie w siłach zbrojnych. Doszło do tego w sposób prawie niezaplanowany; w pierwszej fazie tej wojny sytuacja militarna skłoniła dowódców do wykorzystywania pojazdów motorowych do zadań zwiadowczych i do nękania nieprzyjacielskich oddziałów.
Miało to miejsce między innymi w Belgii, gdzie w początkowych miesiącach wojny prowizorycznie opancerzone samochody Minerva nękały nacierające wojska niemieckie. Niemal równocześnie podobne doraźnie opancerzone wozy pancerne weszły do użycia we Francji. Francuski minister wojny dostrzegł wreszcie ich potencjał i zamówił w sierpniu 1914 roku 136 samochodów pancernych, a miesiąc później pierwszą ich jednostkę przydzielono do jednego z korpusów kawalerii dla zapewnienia konnicy mobilnego wsparcia ogniowego. Te oryginalne francuskie samochody pancerne budowano początkowo na podwoziach różnych aut, ale niebawem w firmie Renault złożono zamówienie na sto takich pojazdów, na podwoziu samochodowym ze standardowym silnikiem o mocy 18 KM. Weszły one do walki przed końcem 1914 roku[22].
W owym czasie Rosja na dobrą sprawę nie miała przemysłu motorowego, jeśli nie liczyć jedynej wytwórni znajdującej się w Rydze na Łotwie, niemniej, wkrótce po rozpoczęciu wojny, skonstruowano tam własny samochód pancerny, a z czasem zbudowano kilka kolejnych, z których sformowano jednostkę wprowadzoną do walki w październiku 1914 roku[23]. Większą liczbę samochodów pancernych władze rosyjskie zamówiły za granicą, głównie w Wielkiej Brytanii. Najwięcej brytyjskich pojazdów tego typu produkowała – według rosyjskiego projektu – firma Austin, a wyróżniały się one bardzo osobliwym rozwiązaniem w postaci dwóch umiejscowionych tuż obok siebie wież z karabinami maszynowymi. Łącznie, wraz z tymi wyprodukowanymi w Rosji na podwoziu Austin, powstało ich ponad 200. Inne wytwórnie też budowały samochody pancerne; w Rosji produkowano je, wykorzystując importowane podwozia. Ogółem do 1917 roku armia rosyjska zamówiła ich ponad 600[24].
Po wybuchu wojny zaimprowizowane samochody pancerne trafiły też do wojsk brytyjskich. Jednak, osobliwym zbiegiem okoliczności, znalazły się one nie w uzbrojeniu armii lądowej, lecz lotnictwa marynarki wojennej (RNAS). Wynikało to z faktu przerzutu do Francji dywizjonów lotniczych RNAS, obarczonych zadaniem obrony wybrzeży południowej Anglii przed nalotami zeppelinów (sterowców). W rezultacie prowizorycznie opancerzone samochody wspomagały działania powietrzne, przeprowadzając rozpoznanie i osłaniając lotniska. Początkowo Brytyjczycy dysponowali tylko dwoma takimi pojazdami, ale we wrześniu 1914 roku Pierwszy Lord Admiralicji Winston Churchill zatwierdził kupno kolejnych 60. Były to wozy dość prymitywne, z otwartymi od góry kadłubami i na podwoziach trzech różnych typów aut. Jednak RNAS sformowało z nich cztery szwadrony samochodów pancernych, a przy okazji rozglądało się za lepszymi pojazdami. W efekcie powstał mniej więcej czterotonowy samochód pancerny na podwoziu Rolls-Royce’a „Silver Ghost”, uzbrojony w karabin maszynowy w obrotowej wieży, z na ogół trzyosobową załogą. Konstrukcja ta należała do najbardziej udanych spośród pojazdów tej klasy opracowanych podczas pierwszej wojny światowej i stała się wzorem kopiowanym przez konstruktorów samochodów pancernych w kolejnych dwudziestu latach, a niektóre egzemplarze oryginalnego typu, choć nieco zmodyfikowane, znajdowały się w wyposażeniu jednostek naziemnych RAF-u jeszcze w 1941 roku w Iraku.
Samochód pancerny zbudowany w 1915 roku na podwoziu Rolls-Royce’a „Silver Ghost” dla RNAS. (Imperial War Museum, Q 14632)
Pierwsze trzy wieżowe opancerzone Rolls-Royce’y dostarczono w grudniu 1914 roku, a wkrótce potem RNAS utworzyło z 12 takich wozów nowy szwadron. Następnie powstało pięć kolejnych takich jednostek, a także jednostki wyekwipowane w inne modele samochodów pancernych – w sumie było ich około 140, w tym 78 typu Rolls-Royce[25].
Włosi nie używali podobnych zaimprowizowanych samochodów pancernych, ponieważ przystąpili do wojny dopiero w marcu 1915 roku. Jednak do tego czasu wykorzystanie takich pojazdów przez Belgów zwróciło uwagę włoskiego ministra wojny, który polecił firmie zbrojeniowej Ansaldo opracowanie samochodu pancernego dla armii włoskiej. W rezultacie powstał wieżowy wóz pancerny Lancia 1Z na podwoziu samochodowym. Dostawy tych wozów zaczęły się w czerwcu 1915 roku, wtedy też utworzono z nich pierwszą włoską jednostkę samochodów pancernych[26]. Ostatecznie w uzbrojeniu armii włoskiej znalazło się około 120 Lancii 1Z, z których korzystano do końca wojny. Okazały się równie solidne jak opancerzone Rolls-Royce’y i również one wzięły udział w działaniach w Afryce w latach 1940–1941.
W 1915 roku użycie bojowe samochodów pancernych przyjęło się także poza Europą – zwłaszcza w Indiach, gdzie opancerzono około 60 pojazdów z myślą o utrzymaniu tam porządku po wyjeździe wojsk brytyjskich i hinduskich na różne wojenne fronty. Również w 1915 roku zbudowano pierwszy samochód pancerny w Stanach Zjednoczonych. Ciekawe, że konstruktorem był R.P. Davidson, pomysłodawca instalowania karabinów maszynowych na pojazdach motorowych, a w konstrukcji wykorzystano podwozie samochodu osobowego marki Cadillac. Rok później armia amerykańska użyła dwóch pierwszych samochodów pancernych w walkach z oddziałami Pancho Villi nad granicą meksykańską[27].
W taki sposób samochody pancerne znalazły się w wyposażeniu sił wojskowych różnych krajów. Większość z nich była uzbrojona w jeden lub dwa karabiny maszynowe, lecz pewien odsetek samochodów francuskich miał działa 37 mm, niektóre brytyjskie i francuskie – armatę 47 mm, a nieliczne rosyjskie modele, na podwoziu amerykańskiej ciężarówki Garford, nawet krótkolufowe działo kalibru 76 mm.
Wyposażone w działa samochody pancerne określano niekiedy później mianem ruchomych platform ogniowych. Był to rewolucyjny postęp w użyciu niektórych typów cięższej broni, wcześniej zdanej na siłę pociągową koni – zapewniono jej dużo większą mobilność. W jakiejś mierze pancerze pojazdów chroniły też załogi, chociaż miało to znaczenie drugorzędne w porównaniu z mobilnością: stało się możliwe względnie swobodniejsze operowanie pod ostrzałem, lecz bardziej liczyło się działanie w roli ruchomego źródła siły ogniowej.
Wszystko to oznaczało, że samochody pancerne miały walory kojarzone z nieco późniejszymi, wyspecjalizowanymi opancerzonymi wozami bojowymi. Jednak zakres ich działań był ograniczony, gdyż zasadniczo mogły się poruszać tylko po utwardzonych drogach. W istocie najczęściej były niemal tak samo uzależnione od bitych dróg jak pociągi pancerne od torów kolejowych.
Nie przeszkadzało to specjalnie w początkowym okresie pierwszej wojny światowej na froncie zachodnim, gdzie nie brakowało dobrych dróg, z których samochody mogły korzystać. Tak więc pierwsze belgijskie, francuskie i brytyjskie samochody pancerne miały wiele okazji do staczania potyczek z nieprzyjacielem. Ale gdy po pierwszej manewrowej fazie tej wojny nastały okopowe walki pozycyjne, drogi zostały odcięte albo zablokowane i samochody pancerne właściwie utraciły możliwość prowadzenia poważniejszych działań bojowych. Dopiero po upływie trzech kolejnych lat, w ostatnich stadiach zmagań na zachodzie, już po przełamaniu frontu, znowu efektywnie wykorzystano te pojazdy.
Doszło do tego choćby w marcu 1918 roku, w czasie ostatniej niemieckiej ofensywy, gdy w serii działań opóźniających uczestniczyło ogółem około 130 samochodów pancernych przydzielonych do niewielkich oddziałów francuskich dywizji kawalerii[28]. Inna taka sposobność nadarzyła się w sierpniu 1918 roku podczas bitwy pod Amiens, gdy samochody pancerne jednego z brytyjskich batalionów, wyposażonego w 16 dwuwieżowych Austinów z niezrealizowanej dostawy do Rosji, przedarło się przez wyłom w nieprzyjacielskich liniach i spustoszyło niemieckie zaplecze[29].
W 1915 roku zabrakło okazji do skutecznego użycia na froncie we Francji szwadronów pancernych jednostki, która z czasem rozrosła się do rozmiarów Dywizji Samochodów Pancernych Royal Navy. Skierowano je więc na inne teatry działań wojennych, gdzie, jak sądzono, bardziej się miały przydać. Znalazły się w niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (dzisiejszej Namibii), niemieckiej Afryce Wschodniej (Tanzanii) i pod Gallipoli, lecz tam właściwie nie mogły się wykazać. Większe pole do popisu dla wykorzystania samochodów pancernych zdawał się stanowić front wschodni, gdzie było więcej miejsca dla działań manewrowych. W konsekwencji stosunkowo silną jednostkę Royal Navy, wyekwipowaną w co najmniej 20 samochodów pancernych Lancaster, podobnych do opancerzonych Rolls-Royce’ów, wysłano do Rosji. Formacja ta, dowodzona przez komandora porucznika Lockera-Lamsona, operowała w 1916 roku na Kaukazie, a potem na frontach ukraińskim i rumuńskim. W trakcie tych działań z dala od kraju musiała sobie radzić w niekiedy bardzo niesprzyjających warunkach terenowych, co dobrze świadczyło o tych wczesnych samochodach pancernych. Jednak militarny efekt jej ograniczonych działań okazał się niewielki. To samo można powiedzieć o rosyjskich samochodach pancernych, które były w wojskach tego kraju reprezentowane liczniej niż w siłach zbrojnych innych państw. Jednak użyte w małych oddziałach, odnotowały tylko lokalne sukcesy[30].
W rzeczywistości samochodów pancernych nie stać było na wiele więcej, nawet gdyby utworzono z nich silne jednostki, ponieważ na drogach nie mogły rozwinąć szyku bojowego, a w związku z tym brały udział w walkach pojedynczo lub w małych grupach. I tylko w wyjątkowo dogodnych warunkach były w stanie zjechać z utwardzonych dróg i zadziałać bardziej zdecydowanie.
Rzadki przykład takiego skuteczniejszego działania stanowiła akcja brytyjskich pojazdów pancernych wysłanych do Egiptu w 1915 roku. W marcu 1916 roku oddział złożony z dziewięciu opancerzonych Rolls-Royce’ów pod dowództwem diuka Westminsteru (Hugha Grosvenora) wykorzystał relatywnie twarde, płaskie tereny do przeprowadzonego z szybkością ponad 60 km/h zaskakującego wypadu przeciwko znacznym arabsko-tureckim siłom pod Bir Aziz, na południe od Sollum w Cyrenajce; tam samochody pancerne zaatakowały, uformowawszy szereg, i rozbiły obronę nieprzyjaciela[31][32][33].
Aby przeprowadzić operacje równie skuteczne w warunkach mniej dogodnych od tych na cyrenajskiej pustyni, samochody pancerne musiałyby mieć zdolność działania na trudniejszym typie podłoża. Potrzebę taką dostrzeżono przed 1915 rokiem w niejednym kraju. Dalsze analizy dowiodły konieczności użycia podwozia gąsienicowego zamiast kół i dlatego na następnym etapie ewolucji pancernych wozów bojowych narodził się czołg.
Przypisy
[1] A. Duvignac, Histoire de l’armé motorisée (Paris, Imprimerie Nationale, 1948), s. 3–16.
[2] P. Ventham i D. Fletcher, Moving the Guns. The Mechanisation of the Royal Artillery 1854–1939 (London, HMSO, 1990), s. 1–2.
[3] D. Fletcher, The Armoured Fowlers, w: Road Locomotive Society Journal, t. 47, nr 4 (XI 1994), s. 108–119.
[4] A. Duvignac, op. cit., s. 155.
[5] B. H. Liddell Hart, The Tanks (London, Cassell, 1959), t. 1, s. 14–16.
[6] Notes and Memoranda, w: The Engineer, t. 82 (11 XII 1898), s. 589.
[7] A. Duvignac, op. cit., s. 62 (cyt. za: La France Automobile, 6 III 1897).
[8] H. C. B. Rogers, Tanks in Battle (London, Seeley Service, 1965), s. 35.
[9] The Automobile Club Show, The Engineer, t. 87 (23 VI 1899), s. 627–629.
[10] Self-propelled War Car, w: The Engineer, t. 93 (11 IV 1902), s. 368.
[11] The Simms Motor War Car, w: The Autocar, t. 8 (12 IV 1902), s. 363–366.
[12] J. H. A. Macdonald, Automobiles for War Service, w: Cassiers Magazine, t. 22 (V–X 1902), s. 676.
[13] R. P. Hunnicutt, Armored Car: A History of American Wheeled Combat Vehicles (Novato, CA, Presidio Press, 2002), s. 9.
[14] Notes and Memoranda, w: The Engineer, t. 88 (1 IX 1899), s. 218.
[15] A. Duvignac, op. cit., s. 120–121.
[16] A. Gougaud, L‘Aube de la Gloire (Saumur, Musée des Blindés, 1987), s. 12–16.
[17] A. Gougaud, op. cit., s. 16.
[18] W. J. Spielberger, Kraftfahrzeuge und Panzer des Österreichischen Heeres 1896 heute (Stuttgart, Motorbuch, 1976), s. 321–324.
[19] A. Gougaud, op. cit., s. 17–19.
[20] L. Ceva i A. Curami, La meccanizzazione dell’Esercito Italiano dale origini al 1943 (Roma, Stato Maggiore dell Esercito, 1989), t. II, Documentazione, s. 39–42.
[21] A. Pugnani, Storia della Motorizzazione Militare Italiana (Torino, Roggero&Tortia, 1951), s. 90.
[22] P. Touzin, Les vehicules blindés français 1900–1944 (Paris, EPA, 1979), s. 18.
[23] J. F. Milsom, Russian Armoured Cars (to 1945) (Windsor, Profile Publications, 1973).
[24] M. Baryamiskiy i M. Kolomiey, Broneavtomobili russkoi armii 1906–1917 (Moskva, 2000), s. 106.
[25] D. Fletcher, War Cars (London, HMSO, 1987), s. 91.
[26] A. Pugnani, op. cit., s. 91–92 i 172.
[27] R. P. Hunnicutt, op. cit., s. 11–13.
[28] A. Gougaud, op. cit., s. 85–93.
[29] J. F. C. Fuller, Tanks in the Great War (London, John Murray, 1920), s. 289–296.
[30] J. F. Milsom, Russian Tanks 1900–1970 (London, Arms and Armour Press, 1970), s. 17.
[31] C. Falls, Official History of the War: Military Operations: Egypt and Palestine (London, HMSO, 1930).
[32] C. R. Kutz, War on Wheels (London, Scientific Book Club, 1941), s. 95–97.
[33] R. McGuirk, The Sanusi’s Little War (London, Arabian Publishing, 2007), s. 244–246.
ROZDZIAŁ 2
„Wynalazek” czołgu
Skonstruowanie czołgu, tego pierwszego i najważniejszego spośród gąsienicowych pojazdów opancerzonych, bywa na ogół przypisywane dość niezwykłemu wydarzeniu, do którego doszło z inspiracji jednego człowieka – podpułkownika E.D. Swintona, oficera wojsk inżynieryjnych armii brytyjskiej. Ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością, choć sam Swinton przypisywał sobie takie zasługi. Świadczą o tym jego wspomnienia spisane kilka lat po powstaniu pierwszego brytyjskiego czołgu, w których określa samego siebie mianem „pomysłodawcy”; zamieścił tam także rodzaj wykresu, który miał dowodzić, że idea czołgu faktycznie zrodziła się w jego głowie[1].
W istocie czołg powstał dzięki pomysłom i działaniom kilku ludzi, a udział w tym Swintona był znikomy i pośredni. Poza tym skonstruowanie pierwszych czołgów poprzedziły liczne starania i wynalazki, które pojawiały się w trakcie półwiecza sprzed narodzin właściwego czołgu.
Najważniejszym z nich było skonstruowanie gąsienicowego podwozia. Jego wykorzystanie w pojazdach napędzanych przez kotły parowe zaproponowano już w 1858 lub 1859 roku w patencie zgłoszonym w Stanach Zjednoczonych. Do 1867 roku zbudowano co najmniej jeden parowy traktor, z dwoma kołami tylnymi oraz przednim kołem sterowym, zastąpionym przez niewielką gąsienicę[2]. Jednakże prace konstrukcyjne nad ciągnikami gąsienicowymi nabrały tempa dopiero w 1904 roku, gdy B. Holt zastąpił tylne koła gąsienicami w jednym z parowych ciągników produkowanych w Kalifornii przez jego firmę. A ponieważ zachował w tym pojeździe przednie koła sterujące, to oryginalny gąsienicowy ciągnik Holta stał się znany jako „półgąsienicowy”, podobnie jak inne ciągniki wyprodukowane przezeń do 1912 roku.
Jeszcze wcześniej, w roku 1905, osiągnięto duży postęp w tej dziedzinie, gdyż Richard Hornsby zbudował w Wielkiej Brytanii pierwszy całkowicie gąsienicowy ciągnik. Pojazd ten zaprezentowano w 1905 lub 1906 roku Komitetowi Transportu Mechanicznego brytyjskiego Ministerstwa Wojny; wywarł on na członkach tego komitetu spore wrażenie i w 1907 roku odbyły się jego oficjalne próby. Rok później ciągnik Hornsby’ego wziął nawet udział w pokazie w Aldershot, który zaszczycił swoją obecnością król Edward VII. W 1909 roku Ministerstwo Wojny zamówiło nieco mniejszy ciągnik, także zaprojektowany przez Hornsby’ego, do celów wojskowych, a pojazd ów przetrwał do dziś w zbiorach Muzeum Broni Pancernej w Bovington w hrabstwie Dorset[3]. Traktor ten został przetestowany w Aldershot, ale po 1911 roku armia brytyjska straciła na pewien czas zainteresowanie wozami gąsienicowymi, choć ciągnik powstały na jej zlecenie zaprezentowano w Londynie na początku 1914 roku.
Ciągnik Hornsby’ego w trakcie prób prowadzonych przez armię brytyjską w Aldershot w 1910 roku. (The Tank Museum)
Nie widząc możliwości zrobienia interesu w Wielkiej Brytanii, Hornsby odsprzedał swój patent kalifornijskiej firmie Holta, która w 1908 roku podjęła dość regularną produkcję ciągników gąsienicowych i z czasem wyeksportowała niewielką ich liczbę do Europy, a pozostałe sprzedała amerykańskim farmerom.
W tym samym czasie w War Office zainteresowano się na nowo ciągnikami Hornsby’ego w roli pojazdów do holowania dział. Ale w 1908 roku członek wspomnianego już Komitetu Transportu Mechanicznego, major W. E. Donohue, zasugerował, że zamiast działo holować, należy spróbować zainstalować je na ciągniku i zapewnić mu jakiś rodzaj osłony. W zasadzie chciał doprowadzić do stworzenia gąsienicowego działa samobieżnego, jednak z sugestii Donohue nie skorzystano[4].
Uderzające jest to, że owa propozycja Donohue wcale nie była pierwszą tego rodzaju. Pięć lat wcześniej oficer artylerii francuskiej kapitan Levavasseur przedstawił plan budowy samobieżnego działa 75 mm na opancerzonym podwoziu gąsienicowym. Koncepcję tę przeanalizowała komisja techniczna francuskiej artylerii, która jednak doszła do wniosku, że do ciągnięcia armat nadają się lepiej konie, i w 1908 roku ostatecznie odrzuciła projekt[5].
Inne propozycje przedstawione przed wybuchem pierwszej wojny światowej w 1914 roku spotkał podobny los. Najciekawszą z nich złożył kapitan G. Burstyn, austriacki oficer, który najwyraźniej obejrzał ciągnik Holta w 1911 roku, co zainspirowało go do zaprojektowania Motorgeschütz – gąsienicowego pojazdu opancerzonego z wieżą z działem oraz kółkami na wysięgnikach, ułatwiającymi pokonywanie okopów. Burstyn podsunął swój projekt austro-węgierskiemu Ministerstwu Wojny, które go jednak odrzuciło[6].
W Rosji do prac projektowych nad gąsienicowym wozem pancernym uzbrojonym w działo morskie 120 mm przystąpił ponoć w 1911 roku W. Mendelejew, syn sławnego uczonego, lecz nie wyszły one poza stadium szkiców[7]. Inny taki pomysł zrodził się w Australii, gdzie rysunki gąsienicowego pojazdu opancerzonego zaprezentował inżynier L.E. De Mole. Swoje plany przedłożył brytyjskiemu Ministerstwu Wojny (War Office) w 1912 roku, lecz w ogóle się ono nimi nie zainteresowało[8].
A więc, jak widać, zamysł skonstruowania gąsienicowego wozu pancernego pojawił się – w niejednym kraju – przed wybuchem pierwszej wojny światowej, ale nie zdołał zaciekawić władz wojskowych w żadnym z nich. Przyznać trzeba, że do tego czasu zbudowano niedużo gąsienicowych ciągników, które mogły posłużyć do skonstruowania na ich bazie opancerzonych pojazdów gąsienicowych, a o ich walorach, a nawet samym istnieniu niewiele wiedziano. Ponadto armie nie w pełni doceniały rosnące znaczenie broni ciężkiej oraz ograniczenia jej skuteczności przez jej małą mobilność, uzależnioną głównie od siły pociągowej koni. W efekcie do idei stworzenia gąsienicowych wozów bojowych, które mogły zapewnić działom i karabinom maszynowym mobilność w stopniu o wiele większym niż ówczesne samochody pancerne, odniesiono się bez specjalnego entuzjazmu.
Gdy wojna się zaczęła, na bitewnych polach zapanowała broń ciężka, a zwłaszcza karabiny maszynowe i działa polowe, wcześniej uznawane zaledwie za rodzaj dodatku do najliczniej reprezentowanej w armiach piechoty, uzbrojonej w karabiny. Równocześnie trakcja konna nie zapewniła jej mobilności niezbędnej w działaniach ofensywnych. Wszystko to przemawiało na korzyść statycznej obrony, w której ciężka broń prawie nie wymagała przemieszczania i mogła zostać w pełni wykorzystana. Efektywność takiej obrony zwiększały dodatkowo okopy i zasieki z drutu kolczastego.
W rezultacie takiego pata, zwłaszcza na froncie zachodnim we Francji, żadna ze stron nie była w stanie przełamać defensywy przeciwnika za pomocą tradycyjnych zmasowanych szturmów piechoty. Bardzo szybko zaczęto szukać sposobu, który umożliwiłby piechocie kontynuowanie ataku w ogniu karabinów maszynowych i pośród zasieków. W odpowiedzi na to padła propozycja budowy opancerzonych wozów szturmowych, które przetarłyby drogę piechocie, atakując nieprzyjacielskie gniazda karabinów maszynowych i miażdżąc zasieki z drutu kolczastego.
Pierwszym człowiekiem w Wielkiej Brytanii, który pomyślał o użyciu pojazdów gąsienicowych do rozwiązania problemów okopowej wojny pozycyjnej, był, jak się zdaje, Swinton, i w tym sensie zasługuje na uznanie. Ale swoje przemyślenia sformułował bardzo niejasno i w efekcie jego wpływ na powstanie pierwszych brytyjskich czołgów był tylko pośredni i dość niewielki.
Wedle własnej relacji Swintona, spisanej kilka lat po wojnie, na pomysł skonstruowania gąsienicowego pojazdu opancerzonego wpadł on nagle – było to w październiku 1914 roku, gdy przypomniał sobie opis ciągnika Holta, z jakim zapoznał się cztery miesiące wcześniej. Miało to miejsce w trakcie jego podróży z Anglii do Francji, gdzie powierzono mu rolę jedynego oficjalnego korespondenta Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego (BEF). Po powrocie do Londynu przedstawił swoje poglądy w rozmowie z podpułkownikiem M. Hankeyem, sekretarzem wpływowego Imperialnego Komitetu Obrony[9]. Nie zachowała się udokumentowana relacja z tej dyskusji, ale wydaje się, że poruszono w niej możliwość przekształcenia gąsienicowych ciągników w swego rodzaju wozy szturmowe, a miesiąc później Swinton napomknął o takim pojeździe w liście do Hankeya[10].
Bardziej konkretnym owocem tych kontaktów był wynalazek, opisany w memorandum opracowanym przez Hankeya w grudniu 1914 roku, w którym, jak stwierdził Swinton, znalazły się idee wcześniej wyłożone przezeń Hankeyowi[11]. Ale w istocie Hankey zaproponował w tym dokumencie wielki, ciężki walec pchany przez gąsienicowy ciągnik, zaopatrzony w opancerzoną kabinę kierowcy oraz karabin maszynowy. Jak wyjaśniał Hankey, zadaniem tego wynalazku miało być „sprasowanie drutu kolczastego ciężarem”[12]. W istocie proponował więc wyspecjalizowany pojazd do niszczenia zasieków, a nie opancerzony wóz bojowy.
Kopia memorandum Hankeya trafiła między innymi w ręce Pierwszego Lorda Admiralicji, Winstona Churchilla, który następnie napisał do premiera Asquitha, oznajmiając, że zgadza się z Hankeyem co do konieczności użycia „specjalnych urządzeń mechanicznych do forsowania okopów”. Jednakże Churchill wyobrażał sobie takie pojazdy inaczej niż Hankey, mianowicie chciał, żeby powstał opancerzony ciągnik parowy, zaopatrzony w karabiny maszynowe oraz gąsienice. Premier skonsultował się w tej sprawie z ministrem wojny lordem Kitchenerem, co doprowadziło do utworzenia w War Office komitetu, który miał rozważyć możliwość zaadaptowania gąsienicowych ciągników na wozy szturmowe. W ramach swoich działań wspomniany komitet w lutym 1915 roku przetestował ciągnik Holta, obserwując, jak pojazd ten radzi sobie z pokonywaniem okopów i zasieków z drutu kolczastego. Ciągnikowi temu, zmuszonemu do holowania ciężkiej przyczepy, nie udało się sforsować niektórych okopów, co sprawiło, iż członkowie komisji doszli do wniosku, iż cały pomysł jest niepraktyczny i należy zrezygnować z jego realizacji.
Tuż przed przeprowadzeniem owej próby komitet zapoznał się z notatką napisaną przez kapitana T.G. Tullocha, oficera artylerii poleconego przez Swintona, w której znalazł się jaśniejszy i dokładniejszy od poprzednich projekt pojazdów pancernych, uzbrojonych w karabiny maszynowe i mogących poruszać się po bezdrożach, forsować zasieki i atakować nieprzyjacielskie okopy. W konstrukcji miano wykorzystać rozwiązania zastosowane w gąsienicach Holta, tworząc z ich par przegubowe pojazdy – co, jak się wydaje, po raz pierwszy zostało zaproponowane przez Tullocha w 1911 roku na szkicach wielkiego przegubowego wozu pancernego[13]. Idei zawartych w memorandum Tullocha nie podchwycono, jednak tytuł, którym opatrzył ten dokument – „Okręt lądowy” – przyjął się tymczasowo jako określenie pierwszych brytyjskich gąsienicowych pojazdów opancerzonych, co przy okazji odzwierciedlało wpływ rozwiązań stosowanych w marynarce wojennej na ówczesną myśl wojskową.
Tymczasem Churchill polecił wypróbowanie pomysłu Hankeya, polegającego na użyciu wielkich walców do niszczenia drutu kolczastego, lotnictwu brytyjskiej floty wojennej (RNAS), które mu podlegało. Test przeprowadzono z wykorzystaniem walców parowych, okazały się one jednak niezdolne do wjazdu na najmniejsze wzniesienie terenowe, wobec czego cały ten plan został odłożony na półkę, a Churchill zajął się innymi pomysłami. Podsunęli mu je oficerowie RNAS, którym zależało na pojazdach sprawniejszych od posiadanych samochodów pancernych, niezbyt przydatnych od samego początku wojny okopowej.
Najwcześniej pomysły tego rodzaju przedstawił kapitan lotnictwa T.G. Hetherington, który w listopadzie 1914 roku zaproponował komodorowi M. Sueterowi, szefowi departamentu lotniczego Admiralicji i zwierzchnikowi RNAS, zbudowanie gigantycznego, trzykołowego pojazdu pancernego, uzbrojonego w działa morskie 309,8 mm. Sueter zdawał sobie sprawę, że to mrzonka, ale gotów był pomyśleć o skromniejszej wersji takiego wozu bojowego, której projekt przedłożył Churchillowi w styczniu 1915 roku.
Pojazd ten wciąż miał być bardzo duży, a dwa przednie z jego trzech kół miały mieć po 12 metrów średnicy. Ponadto wyróżniał się trzema wieżami, każda z dwoma działami czterocalowymi, a jego masę całkowitą oceniano na 300 ton. W złożonej propozycji został określony mianem „terenowego samochodu pancernego o dużej sile zaczepnej”, co wskazywało, że oficerowie RNAS nienajgorzej rozumowali. Tyle tylko, że nie zdawali sobie sprawy, iż taki zamysł był w praktyce nie do urzeczywistnienia. Nic dziwnego, że kiedy Churchill zreferował tę propozycję w Admiralicji, stanowczo odrzucił ją jeden z jej ekspertów, admirał Percy Scott[14].
Przyznać trzeba jednak, iż idea wielkiego trzykołowego pojazdu nie była tak zupełnie irracjonalna. Podobny wóz, z dwoma kołami napędowymi o dziesięciometrowej średnicy, czyli niemal tak wielkimi jak te w projekcie Hetheringtona, faktycznie budowano w Rosji w 1915 roku. Za jego skonstruowaniem opowiadał się M. Lebdienko, kierownik eksperymentalnego laboratorium w rosyjskim Ministerstwie Wojny, podobno mający poparcie cara. Ale ostatecznie pojazd taki nie powstał[15].
Hetherington, pomimo niepraktyczności jego zamysłu i odrzucenia go przez admirała Scotta, nie zrezygnował z planów budowy wielkiego trzykołowego pojazdu i skorzystał z okazji zapoznania z nimi samego Churchilla podczas oficjalnej kolacji 14 lutego 1915 roku. Tym razem Churchill wykazał większe zainteresowanie i zwrócił się z tym projektem do dyrektora departamentu konstrukcji morskich, E.H.T. d’Eyncourta. Ten ostatni stwierdził, że taki pojazd ważyłby 1000 ton, więc jego wyprodukowanie jest nierealne. Niemniej jednak nie odrzucił samej koncepcji pancernego wozu z dużymi kołami, lecz zaproponował skonstruowanie czegoś mniejszego od pojazdu Hetheringtona[16]. Churchill przyznał mu rację i zgodził się na utworzenie komisji pod przewodnictwem d’Eyncourta, zajmującej się badaniem przedstawianych projektów tego rodzaju. I tak oto 20 lutego 1915 roku powstał Komitet Okrętów Lądowych[17].
W czasie gdy działo się to wszystko, Sueter nie przestawał analizować możliwości wykorzystania gąsienic, początkowo w ruchomych pancernych tarczach, pchanych przez żołnierzy piechoty przed sobą niczym taczki. Następnie, najwyraźniej zniechęcony do idei wozów z wielkimi kołami, w lutym 1915 roku zaczął rozważać koncepcję gąsienicowego 25-tonowego pojazdu pancernego z 12-funtowym działem w obrotowej wieży. Projekt ten powstawał we współpracy z B.J. Diplockiem i zastosowano w nim opatentowane przez niego koła (pedrail) – jedyny rodzaj paragąsienicowego podwozia terenowego produkowanego podówczas w Wielkiej Brytanii[18].
Zanim ukończono projekt Suetera-Diplocka, powołano już do istnienia Komitet Okrętów Lądowych, który wkrótce potem dowiedział się o tym projekcie. W rezultacie komitet otrzymał dwa plany do rozważenia: pojazdu kołowego, opracowanego na podstawie propozycji Hetheringtona, lecz z kołami o średnicy 4,9 metra, a nie 12 metrów, oraz wozu gąsienicowego z podwoziem systemu Diplocka. Komitet przedstawił wyniki swoich prac Churchillowi, który, po zapoznaniu się z opinią d’Eyncourta, iż oba proponowane projekty są do zrealizowania, 26 marca 1915 roku wydał polecenie budowy pojazdów – sześciokołowego i gąsienicowego[19].
Zamówienie na budowę pojazdów kołowych otrzymała firma Williama Fostera w Lincoln. Wynikły jednak trudności z rozpoczęciem produkcji, a zlecenie zostało anulowane w czerwcu 1915 roku, tak że nie powstał ani jeden taki wóz[20]. Prace nad pojazdami gąsienicowymi przyniosły bardziej konkretne rezultaty. Prowadzono je początkowo pod kierunkiem pułkownika R.E. Cromptona, doświadczonego inżyniera i pioniera w dziedzinie zastosowania lokomotyw oraz innych pojazdów parowych w Indiach w latach 70. XIX wieku, a później także w wojnie burskiej, mianowanego na stanowisko konsultanta Komitetu Okrętów Lądowych.
Crompton, współdziałając z innym inżynierem, L.A. Legrosem, opracował projekt zbliżony do tego obmyślanego przez Suetera i Diplocka. Jednak zamiast wozu bojowego z wieżą z 12-funtowym działem Crompton chciał w istocie zbudować transporter opancerzony, zdolny do przewozu aż 50 czy nawet 70 żołnierzy, gdyż na tym etapie prac rozwojowych takie właśnie przeznaczenie taktyczne zaczęto przewidywać dla „okrętów lądowych”. Poza tym pojazd charakteryzował się taką samą osobliwą konfiguracją jak ta zastosowana przez Suetera i Diplocka – wydłużonym, sztywnym podwoziem na dwóch szerokich gąsienicach typu pedrail w układzie tandem, z których każdy był napędzany przez oddzielny silnik. Sterowanie polegało na skręcaniu całego systemu kół i gąsienic w stosunku do sztywnego podwozia, wobec czego zataczane przez pojazd koło było zdecydowanie za duże na to, by taki wóz odznaczał się przydatnością bojową. Crompton uświadomił to sobie, zanim jeszcze pojazd powstał – zbudowany ostatecznie w nieco uproszczonej postaci przez firmę Stothert and Pitt z Bath – i został oceniony jako niezadowalający[21].
Wady oryginalnego projektu stały się dla Cromptona oczywiste po wizycie złożonej przez niego we Francji 21 kwietnia 1915 roku – stwierdził wtedy, że jego pojazd nie poradzi sobie na zakrętach tamtejszych dróg i uliczek w miasteczkach. W rezultacie postanowił zarzucić pierwotny projekt na rzecz wozu przegubowego, który skręcałby sprawniej i w związku z tym odznaczałby się większą manewrowością. Pomysł przegubowego pojazdu gąsienicowego nie był nowy, gdyż podobne rozwiązanie zaproponował wcześniej Tulloch, a w praktyce zastosował je Diplock, który w 1913 roku w Londynie pokazał przegubowy gąsienicowy ciągnik[22]. Jednak w owym czasie nie powstały już inne pojazdy takiego rodzaju i musiało upłynąć ponad 40 lat, nim taka konfiguracja doczekała się udanego zastosowania w praktyce[23].
Każdy z członów drugiego przegubowego pojazdu Cromptona nadal miał mieć tylko po jednej gąsienicy typu pedrail. Ale w maju 1915 roku Crompton rozpracował wady takiego ciężkiego i skomplikowanego podwozia, które wcześniej nie sprawdziło się w żadnym pojeździe, i zarekomendował zakup amerykańskich ciągników z lepszymi i sprawdzonymi gąsienicami. A ponieważ wszystkie dostępne ciągniki Holta przekazano już armii brytyjskiej do holowania dział, Komitet Okrętów Lądowych zamówił dwa podobne ciągniki „Creeping Grip” w wytwórni traktorów Bullock w Chicago[24]. Wkrótce potem Crompton przystąpił do pracy nad projektem swego trzeciego pojazdu – był on podobny do drugiego, lecz tym razem człony przegubowego transportera miały otrzymać po dwie gąsienice typu Bullock.
Crompton nie tylko zalecił kupno dwóch ciągników Bullock, ale doprowadził także do zakupienia lżejszego amerykańskiego ciągnika, produkowanego przez firmę Killen Strait. Traktor ten wyróżniał się krótką gąsienicą z przodu, w miejscu koła sterowego w niemal wszystkich ówczesnych ciągnikach. W sensie mechaniki nie dawało to szczególnych korzyści, ale – jak na tamte czasy – dwie główne gąsienice ciągnika Killen Strait okazały się bardzo sprawne. W rezultacie w czerwcu 1915 roku za pomocą ciągnika Killen Strait po raz pierwszy z wielkim powodzeniem zademonstrowano zdolność gąsienicowych pojazdów do pokonywania zasieków z drutu kolczastego i innych przeszkód na froncie. Pokazowi temu przyglądali się brytyjski minister uzbrojenia Lloyd George, Churchill, a także inne osobistości, których poparcie przyczyniło się do rozwoju „okrętów lądowych”[25]. Z czasem ciągnik Killen Strait zaopatrzono w nadwozie samochodu pancernego Delaunay-Belleville, używanego przez RNAS, i tak w lipcu 1915 roku doszło do powstania pierwszego, choć jeszcze eksperymentalnego, gąsienicowego pojazdu opancerzonego.
Gdy dwa ciągniki Bullock dotarły do Anglii, połączono je ze sobą, aby wypróbować Cromptonowski koncept pojazdu przegubowego. Przeprowadzone w lipcu 1915 roku testy takich przegubowych ciągników wykazały, że w praktyce trudno jest zrealizować ideę terenowego wozu przegubowego[26]. W efekcie Komitet Okrętów Lądowych zadecydował o przerwaniu prac nad takim pojazdem i równocześnie zwolnił Cromptona z funkcji konsultanta. Zamiast budowy wielkiego przegubowego transportera komitet postanowił doprowadzić do opracowania mniejszego pojazdu, ze sztywnym, jednoczęściowym kadłubem i działem w obrotowej wieży. Polecenie zbudowania takiego wozu wydano 29 lipca firmie Williama Fostera, która wcześniej zajmowała się kołowymi wozami bojowymi. Prace postępowały w zawrotnym tempie, a nowy pojazd wyjechał z hali montażowej 6 września 1915 roku.
W tym wozie firmy Fosters, nazwanym niebawem od nazwiska dyrektora zarządzającego owego przedsiębiorstwa, W. A. Trittona, wykorzystano w połowie trzeci projekt Cromptona, to jest elementy konstrukcji przegubowego transportera z gąsienicami typu Bullock. Dla zapewnienia nowemu pojazdowi odpowiedniej szybkości, w Trittonie zastosowano silnik, skrzynię biegów i dyferencjał ciężkiego kołowego ciągnika artyleryjskiego, produkowanego przez firmę Fosters. Skopiowano w nim także układ sterowniczy z ciągnika Bullock, w którego skład wchodziła para kół sterowych, lecz były one zamontowane za, a nie przed pojazdem. Jednakże do hamowania można było użyć jednej z dźwigni połączonych z dyferencjałem – a metodę taką zastosował Hornsby już 10 lat wcześniej.
Pojazd Trittona był tylko eksperymentalnym wehikułem, z kanciastym kadłubem z blach kotłowych i przymocowaną do niego atrapą wieży. Jednak okazał się solidną platformą, pozwalającą na wypróbowywanie nowych mechanicznych rozwiązań z myślą o przyszłych wozach bojowych. Od samego początku prób gąsienice Bullock zawodziły, więc zastąpiono je dłuższymi i solidniejszymi. Nowy typ gąsienic został opracowany przez Trittona, którego wcześniejsze doświadczenia w tym zakresie ograniczały się do konstrukcji półgąsienicowego ciągnika o nazwie „Centipede” (Stonoga), zbudowanego w jego zakładach w 1913 roku. Mimo wszystko okazały się udane, co w znacznej mierze przyczyniło się do późniejszego powstania czołgu.
Wehikuł Trittona po zmodyfikowaniu i wyposażeniu w gąsienice nowego typu, otrzymał nazwę „Little Willie”; przetrwał stulecie i dziś znajduje się wśród eksponatów Muzeum Broni Pancernej w Bovington. Udany pokaz tego wozu odbył się w grudniu 1915 roku – jego dłuższe gąsienice sprawiały, że mógł przejeżdżać przez okopy szersze niż jego poprzednia wersja, której zdolność do przejazdu nad 120-centymetrowym okopem uznano podczas wcześniejszego testu we wrześniu 1915 roku za niewystarczającą[27].
Tymczasem Komitet Okrętów Lądowych porozumiał się z War Office i 26 września 1915 roku otrzymał z tego ministerstwa spis wymagań, którym miał sprostać gąsienicowy wóz bojowy. Listę tych wymogów opracowano na podstawie trzech memorandów przedłożonych przez Swintona kwaterze głównej wojsk brytyjskich we Francji w dniach między 1 a 15 czerwca i przesłanych do War Office 22 czerwca[28]. W memorandach tych Swinton nakreślił swoje idee na temat „niszczycieli karabinów maszynowych poruszających się na podobieństwo gąsienicy, które przewodziłyby atakom piechoty na nieprzyjacielskie okopy”. Między innymi proponował, aby takie pojazdy były w stanie przejeżdżać ponad okopami półtorametrowej szerokości. Wymóg taki został uwzględniony przez War Office w dokumencie przekazanym Komitetowi Okrętów Lądowych 26 sierpnia[29].
„Little Willie” – pierwszy czołg zbudowany we wrześniu 1915 roku. (William Foster and Co. Ltd)
Jednakże 29 czerwca Swinton napisał ponownie do dowództwa sił brytyjskich na froncie zachodnim, cokolwiek mgliście sugerując, że należy wprowadzić wymóg forsowania przez nowy wehikuł bojowy szerszych, prawie dwuipółmetrowych okopów[30]. Oczywiście spóźnił się z taką sugestią, gdyż jego poprzednie memorandum zostało przesłane War Office tydzień wcześniej, a ministerstwo nie uwzględniło zaproponowanej zmiany w wytycznych dla Komitetu Okrętów Lądowych.
Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje, czy o żądaniu Swintona, aby nowy wóz bojowy był w stanie przejeżdżać nad okopami o szerokości prawie 2,5 metra, w ogóle poinformowano konstruktorów czołgu.
Jeżeli tak się stało, to musiało to nastąpić już po tym, jak 26 sierpnia dotarł do nich wcześniejszy zestaw wymogów, na którego podstawie przystąpili do ulepszania pierwszego egzemplarza wozu bojowego. Kiedy Swinton 19 września zobaczył po raz pierwszy drewnianą makietę drugiego modelu, to już go budowano[31].
Mimo wszystko po obejrzeniu makiety drugiego modelu Swinton stwierdził, że jest to faktyczne urzeczywistnienie jego zamysłów i spełnienie jego wymagań. W istocie jedyną cechą nowego pojazdu, która mogła temu odpowiadać, była możliwość przejeżdżania ponad szerokimi okopami. Jednak, choć z grubsza pokrywało się z to sugestiami przedstawionymi poniewczasie szefostwu wojsk brytyjskich przez Swintona, to drugi egzemplarz gąsienicowego wozu bojowego powstał bez jego udziału, a ucieleśnienie idei Swintona stanowił raczej wcześniejszy, pierwszy model, który, jak przyznał sam Swinton, nie był zgodny z jego wyobrażeniami[32].
Jeżeli zaś chodzi o przytoczone wcześniej ogólniejsze stwierdzenie Swintona, jakoby on sam miał być pomysłodawcą czołgu, to, jak słusznie zauważył Churchill, sam bardzo zaangażowany w jego doskonalenie, „nigdy nie było nikogo takiego, o kim można by rzec: ten człowiek wymyślił czołg”. Nie bez racji też dodał, że czołg to „dziecko” RNAS[33]. Ale kiedy Sueter zacytował powyższe słowa w książce o osiągnięciach RNAS, Swinton dopisał na marginesie jej egzemplarza (znajdującego się obecnie w moim posiadaniu): „Nieprawda. EDS [E. D. Swinton]”, nie chcąc wyrzec się rzekomej zasługi, którą tak uparcie przypisywał sobie przez wiele lat[34][35].
Wspomniany drugi model gąsienicowego wozu bojowego został w istocie zaprojektowany przez Trittona oraz porucznika W. G. Wilsona, inżyniera oddelegowanego przez RNAS do wytwórni Fosters, który z czasem stał się dobrze znany ze swoich projektów przekładni obiegowych. Główną cechą nowego pojazdu był nowatorski układ gąsienic, obmyślany przez Wilsona[36]. Polegał on na zastosowaniu w nich ogniw z długimi wystającymi w górę bolcami, a długie gąsienice w zasadzie obiegały cały kadłub wozu, zamiast, jak wcześniej, znajdować się pod nim. Takie rozwiązanie powstało z myślą o konieczności forsowania wysokich parapetów nieprzyjacielskich okopów i umożliwiło nowemu pojazdowi przejazd ponad transzejami dużo szerszymi od tych określonych w specyfikacji War Office. Nadało również drugiemu „okrętowi lądowemu” charakterystyczną romboidalną sylwetkę.
Taka konfiguracja nie pozwoliła na zainstalowanie na kadłubie obrotowej wieży, w związku z czym trzeba było zrezygnować z początkowego zamysłu uzbrojenia wozu w działo w wieży. Zamiast tego zastosowano dwie armaty w sponsonach po bokach czołgu – jak w przypadku dział mniejszych kalibrów w ówczesnych większych okrętach wojennych. Ponieważ brytyjskiej armii lądowej brakowało odpowiednich armat, konstruktorzy postanowili wykorzystać sześciofuntowe działa morskie kalibru 57 mm, które szefostwo wydziału uzbrojenia marynarki wojennej obiecało dostarczyć w wystarczającej liczbie. Poza tymi dwoma działami 57 mm pojazd wyposażono także w trzy karabiny maszynowe.
Pod innymi względami drugi egzemplarz prototypowego czołgu stanowił kopię wehikułu Trittona. Był napędzany takim samym silnikiem Daimler o mocy 105 KM i miał skrzynię biegów identyczną jak kołowy ciągnik Fostera oraz parę kół sterowych z tyłu. Korzystał z analogicznych, niesprężynowych gąsienic jak jego poprzednik. Grubość pancerza, który w prototypie „udawały” cienkie blachy stalowe, wynosić miała od 6 do 12 mm, a pojazd z pełnym obciążeniem ważył 28 ton.
Prace rozwojowe nad tym pojazdem przebiegały w imponującym tempie: makieta powstała we wrześniu 1915 roku, konstrukcję ukończono w październiku, a sam wóz był gotowy 26 stycznia 1916 roku. Początkowo nazywano go machiną Wilsona, później stał się znany jako „Big Willie” lub też „stunożny okręt lądowy Jej Królewskiej Mości” i wreszcie jako „Mother” (Matka) – gdyż okazał się protoplastą brytyjskich czołgów ciężkich z okresu pierwszej wojny światowej.
„Mother” – pierwowzór „romboidalnych” brytyjskich czołgów ciężkich z lat pierwszej wojny światowej; zdjęcie z pierwszej prezentacji pojazdu w styczniu 1916 roku. (Imperial War Museum, Q 70935)
Do lutego 1916 roku armia brytyjska ostatecznie uznała, że potrzebne są jej pojazdy określane, dla zachowania tajemnicy, mianem tanks, nie zaś „lądowych okrętów” czy też „pancerników”. Jednak oficjalna decyzja w tej sprawie zapadła dopiero po testach „Matki” w Hatfield w styczniu i lutym 1916 roku. Wtedy to czołg z powodzeniem pokonał wszystkie przeszkody i zapory – wśród nich trzymetrowy rów, podczas gdy w oficjalnych wymogach wspominano, wbrew późniejszym twierdzeniom Swintona, o okopach półtorametrowych[37]. Ten pokaz przekonał większość wojskowych i cywilnych osobistości, które chciały się przekonać, jaki potencjał ma nowy wehikuł, chociaż lord Kitchener określił czołg mianem „ładnej mechanicznej zabawki”.
Jednak decyzję o przystąpieniu do produkcji czołgów podobnych do „Matki” pozostawiono, o dziwo, naczelnemu dowództwu wojsk brytyjskich we Francji. Przedstawiciele tamtejszej kwatery głównej uczestniczyli w próbach czołgu w Hatfield i opowiedzieli się za kupnem czołgów, choć zamówiono ich tylko 40. Dowiedziawszy się o tak groteskowo małym zamówieniu, Swinton, który w sierpniu objął ponownie wpływowe stanowisko w rządzie w Anglii, przekonał War Office o konieczności zwiększenia liczby produkowanych czołgów do stu, a 12 lutego 1916 roku Ministerstwo Uzbrojenia wydało na to zgodę.
W taki sposób ewolucja czołgu w Wielkiej Brytanii wyszła z fazy eksperymentalnej i wkroczyła w etap produkcji seryjnej oraz użycia bojowego.
Równolegle z rozwojem czołgu brytyjskiego i bez wiedzy o pracach nad nim, podobny wóz bojowy próbowano skonstruować we Francji. Nie powinno to zbytnio zaskakiwać, gdyż oba te kraje stały w obliczu podobnych problemów militarnych i dysponowały zbliżonymi zasobami technologicznymi. Mimo to zwraca uwagę, że pewne kroki w kierunku budowy czołgu poczyniono w Wielkiej Brytanii i we Francji właściwie w tym samym czasie. Dotyczy to między innymi decyzji o rozpoczęciu produkcji czołgów, którą podjęto w obu tych krajach w odstępie zaledwie kilku dni.
Francuzi wykazali się w tym względzie większą śmiałością i postanowili zbudować 400 czołgów. Jednakże do tego czasu nie powstał jeszcze prototyp francuskiego czołgu, a wdrożenie produkcji seryjnej zabrało Francuzom kilka miesięcy więcej, aniżeli Brytyjczykom.
Tak jak w Wielkiej Brytanii prace nad rozwojem czołgu we Francji poprzedziły propozycje wykorzystania specjalnych wynalazków pomocnych w uporaniu się z problemami wynikłymi w 1914 roku po nastaniu walk pozycyjnych, w szczególności związanych z atakowaniem wrogich okopów chronionych przez zasieki drutu kolczastego. Pierwszy z takich pomysłów rzucono w listopadzie 1914 roku, a polegał on na przekształceniu walców drogowych w opancerzone pojazdy do niszczenia zasieków. Propozycja taka doczekała się realizacji – wypróbowano walec Flot-Laffly, lecz ostatecznie cały zamysł uznano za niepraktyczny, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, gdzie o użyciu walców na froncie myśleli Hankey i Churchill. Inną machiną do niszczenia zasieków był aparat Boiraulta – dziwaczne urządzenie, wielka szkieletowa konstrukcja z sześciu kratownic o wymiarach 3 na 4 metry, z silnikiem i łańcuchami, posuwająca się naprzód niczym gigantyczny sześciobok albo kolosalna, złożona z sześciu ogniw gąsienica czołgowa. Za radą francuskiego głównodowodzącego ministerialna komisja z miejsca odrzuciła ten wynalazek i choć pięć miesięcy później ponownie zaprezentowano go przed inną komisją, reprezentującą służby techniczne armii francuskiej, również ona zaopiniowała to urządzenie negatywnie.
Inną metodę przecinania zasieków z drutu kolczastego, sprowadzającą się do użycia wielkich nożyc do cięcia drutu zamontowanych na kołowym ciągniku rolniczym, przedstawił w listopadzie 1914 roku J.L. Breton, wpływowy deputowany do Zgromadzenia Narodowego. Metodę tę wypróbowano w lipcu 1915 roku i, mimo że ciągnik radził sobie nie najlepiej na nierównym podłożu, francuskie Ministerstwo Wojny zamówiło dziesięć przecinaków typu Breton-Prétot[38].
O wiele lepsze rezultaty przyniosły prace nad rozwojem samochodu pancernego, do których pod koniec 1914 roku przystąpiła firma zbrojeniowa Schneider z miejscowości Le Creusot. Do połowy stycznia 1915 roku sporządzono rysunki techniczne, a miesiąc później jeden z inżynierów z zakładów Schneider, E. Brillié, zaangażowany w realizację tego projektu, udał się do Aldershot w Anglii, aby obejrzeć ciągniki Holt 75hp, właśnie kupione przez brytyjską artylerię do holowania ciężkich dział. Podczas tej wizyty Brillié dowiedział się o istnieniu mniejszego ciągnika Holt 45hp, w którym, w odróżnieniu od cięższego modelu 75hp i innych ówczesnych ciągników, zrezygnowano z kół sterowych. W rezultacie firma Schneider zamówiła po jednym ciągniku obu tych typów, dostarczonych ze Stanów Zjednoczonych na początku maja 1915 roku.