Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Każdy pies ma swego kota

Każdy pies ma swego kota

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-63673-01-7

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Każdy pies ma swego kota

Kolejna część przygód sympatycznego psa Ciapka.

Pełna humoru opowieść dla najmłodszych, która daje głos naszym niemym przyjaciołom - zwierzętom.

W domu pojawia się śliczna kotka, która od razu zdobywa względy lokalnych kocurów. Jak przepędzić natrętnych gości?

Polecane książki

Ks. Beyzym, syn obywatelskiej rodziny, znanej i cenionej na Wołyniu, od pierwszej młodości miał sposobność hartować swą duszę. Gdy po r. 1863 jego rodziców majątek uległ konfiskacie, a liczna rodzina została naraz bez dachu i środków utrzymania: przyszły misjonarz, jako najstarszy z rodzeństwa, zapr...
Publikacja to konkretne, gotowe do zastosowania w placówce oświatowej arkusze monitoringu i kontroli pracy szkoły. Dzięki gotowym narzędziom sprawnie i łatwo przeprowadzić można kontrolę w każdej placówce....
Baśnie zmiksowane z legendami przyprawionymi mitologią, opowieściami z życia i dużą dawką symbolizmu. Niedługie utwory graniczące z drabblami zabierają nas do różnych światów, w których dekonstruowanie, przetwarzanie, odświeżanie zabiera nas do realiów nam znanych, bliskich, ale jednocześnie mającyc...
Opowieść o odkupieniu, pierwszej miłości i ogromnej sile potrzebnej, by zmienić przyszłość… Hadley Jamison jest zszokowana, gdy dowiaduje się, że kolega z klasy – Archer Morales – popełnił samobójstwo. Mimo że nie znała zbyt dobrze tego cichego i wyalienowanego chłopca, w głębi duszy czuje, że mo...
Pewna urocza restauracyjka na toskańskiej wsi. Pewna dziewczyna, która wraca tu zacząć wszystko od nowa. I pewne menu doskonałe dla zakochanych… Gotowanie potrafi rozjaśnić najbardziej ponury dzień Margherity. Nawet teraz, kiedy odeszła od męża, spakowała walizki i wróciła do Roccafitty. Tutaj, wśr...
Prezentowany atlas to doskonała propozycja dla miłośników ptaków ozdobnych. W książce opisano 80 najpiękniejszych gatunków. Starannie przygotowane opracowanie zawiera charakterystyki ptaków, informacje na temat ich hodowli, rozmnażania, a także zachwycające zdjęcia...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Małgorzata Leczycka

A kiedy ostatnia godzina przyjdzie na człowieka, to na progu tego drugiego wszechświata będą nań czekać te wszystkie zwierzaki, które znał. Będą swym zwyczajem machać ogonami i wpatrywać się w Boskie Oblicze. A w ich spojrzeniach będzie zawarta niema prośba: Panie Boże, my wiemy, że to grzesznik, ale nie bądź zbyt surowy. On był dla nas dobry.

Balbina i Elza

Nareszcie w domu! A tu ogród jest taki piękny, że nie rozumiem, dlaczego nasz pan wywozi wszystkich na wakacje do lasu. Trzy drzewa są wysokie i pełne gałęzi, na które, niestety, pieski raczej nie wchodzą. Za to dokoła płotu rosną gęste krzewy, w których mamy swoje dołki. I to osobiste dołki. Do mojego nie wchodzi Diana, a ja nie ośmielam się do jej nawet zajrzeć. Żaden też psi przybłęda nie ma prawa się w nich wylegiwać. Kiedy tylko pan zatrzymał przed garażem swoje volvo, pognałem przywitać się z krzakami i wykopaną pod nimi jamą. Fiu, fiu, coś mi tu nie pasuje. Jak tylko wciągnąłem powietrze z jamy, kogoś wyczułem. Z pewnością to nie pies, nie kot, nie jeż, więc gwałtowniej poruszyłem nosem i pokazałem swój najpiękniejszy uśmiech – jak mówi Kasia – od ucha do ucha.

– No, wyłaź, Anatol. – powiedziałem do ciemnej nory. – Wyłaź przyjacielu, już dość tego wylegiwania się w nie swoim domku.

Po chwili ujrzałem dwie cieniutkie łapy, i jeszcze kilka, i gruby tułów pająka Anatola. Aż kichnąłem, gdy doleciał do mojego nosa jego ostry zapach.

– Powinieneś, stary, częściej się myć, albo chociaż używać dezodorantu. Muszę po tobie dokładnie wywietrzyć swoją jamę. – powiedziałem i zapytałem, jak się czuje, czy wszystko u niego w porządku, jak się miewa pani Anatolowa i małe Anatolki. A że u pająka sytuacja się nie zmieniła, wciąż był szczęśliwym mężem i ojcem, więc wszedłem do jamy, a pająk udał się w kierunku swego domu na drzewie. Bąkał coś pod nosem, że szkoda, że to ja go obudziłem, a nie mucha Antonina. Pająk usiłuje złapać to tłuste babsko od niemal dwóch lat, ale niestety, bez rezultatu. Gdy pająk dochodził do drzewa, odwrócił się w moją stronę, bo właśnie przypomniał sobie, o co chciał zapytać.

– Jak tam psie było na wakacjach? – usłyszałem pytanie pająka, który sam sobie odpowiedział. – Było dobrze, widać to po twojej wypoczętej mordzie.

Spojrzałem w jego kierunku i zobaczyłem nie tylko gramolący się po drzewie tułów, ale i coś podejrzanego pod drzewem.

– Już dojrzałeś? – zapytał pająk i dodał. – Tak, tak, pod wasz płot sprowadziły się koty. Są nawet miłe, ja się z nimi już zaprzyjaźniłem.

– Co!? – wrzasnąłem. – Mam się zaprzyjaźnić z kotami! Opowiadasz brednie! W życiu, nigdy, żadnej przyjaźni z kotami nie będzie! Nigdy! – prychnąłem, a ślina wyskoczyła z mojej mordki na jakieś pół metra. – Śmierć kotom!

A że właśnie Kasia stanęła na balkonie, udałem, że się zakrztusiłem, zacząłem kasłać, chrząkać, prychać, wysuwać język, wybałuszać oczy i wreszcie padłem zmęczony na trawę.

– Ciapciu, co jest? Co się stało? – zapytała Kasia.

Wyrzuciłem z siebie masę niepotrzebnego powietrza, aż sam się zdziwiłem, że potrafię gwizdać, po czym spojrzałem na Kasię i powiedziałem:

– Chcesz wiedzieć, co się stało? Otóż zobacz, pod płotem są koty! Rozumiesz, koootyyy! – zawyłem przeciągle i podbiegłem do płotu.

– Widzisz, tu są kocie futerka i to aż dwa! Masz pojęcie, co to oznacza? Diana, gdzie jesteś! – wrzasnąłem na całe osiedle. – Mamy koty! Hańba temu domowi! Gdzie jesteś!

Szkoda, że psy nie używają telefonów komórkowych, może bym ją szybciej znalazł, pomyślałem.

Kiedy Kasia poszła do kotów, zrezygnowany położyłem się w swoim dołku, tyłem do niej, oczywiście, tyłem do kotów i tyłem do wszystkich problemów, które miałem i mogłem mieć.

Kiedy otworzyłem oko, Kasia szła z dwoma kotami w kierunku domu i przemawiała do nich czule. Popatrzyłem z politowaniem na tę całą scenę, westchnienie uciekło mi z pyska, przewróciłem się na drugi bok, żeby nie widzieć domu. – Hi, hi, hi…. – usłyszałem śmiech pająka. – Powiększyła ci się rodzinka, co? Gratuluję. – powiedział i szybko ukrył się wśród liści.

Z całą pewnością połknąłbym go żywcem, gdyby mi się tylko chciało, oczywiście.

No, więc tak. Koty były w domu. Nie to, że miały być, ale już były. W kuchni na stole leżało moje posłanie, moje, z mojego dzieciństwa. Miałem kiedyś taką piękną budkę z kolorowego materiału. Ale kiedy z niej wyrosłem, Kasia zaniosła ją do garażu i powiedziała, że może się jeszcze przydać. No i właśnie przydała się. Siedziały w niej dwa kocie futerka, a Kasia podtykała im pod nos pokrojone drobno mięsko. Trudno było mi na to patrzeć, cały mój żołądek zwijał się w trąbkę i miałem okropne bóle w okolicy serca.

– Ojej, ojej, ojej… – jęknąłem – mam zawał, Kasiu, ratuj mnie… ojej, ojej, ojej…

– Ciapciu, nie histeryzuj. – usłyszałem spokojny głos Kasi.

– Ja histeryzuję, ja, jak możesz mnie o coś tak wstrętnego

podejrzewać! – krzyknąłem. – Ja… ja… mam zawał. Nie chcesz mnie ratować, to nie, będziesz mnie miała na sumieniu.

– Co się tu dzieje?! – zapytała Diana swoim profesorskim głosem, stając w progu. – Ciapciu, to jakieś nowe przedstawienie? A jaki ma tytuł?