
Chłypa
- Wydawca:
- Wydawnictwo e-bookowo
- Kategoria:
- Obyczajowe i romanse
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-941231-0-9
- Rok wydania:
- 2015
- Słowa kluczowe:
- chłypa
- czytelnika
- heniek
- której
- problemy
- prosta
- przeplatają
- sytuacja
- wyrównać
- zdziałać
- mobi
- kindle
- azw3
- epub
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kilka słów o książce pt. “Chłypa”
Heniek Chłypa zabił człowieka. Był pijany. Teraz jest trzeźwy i musi stawić czoła rzeczywistości, od której nie ma ucieczki.
Kuba, brat zabitego, ma swoje problemy z prawem. Niewiele może zdziałać będąc na warunkowym, wraca jednak w rodzinne strony, by wyrównać rachunki. Prędzej czy później znajdzie Chłypę.
Ta dramatyczna historia konfrontuje czytelnika z sytuacją trudną moralnie, w której pojęcia kata i ofiary przeplatają się ze sobą. Bohaterowie szukają odkupienia swych win w zemście i w katharsis. Ani jedno, ani drugie nie jest jednak prostą drogą.
Polecane książki

Zamówienia publiczne. Partnerstwo publiczno-prywatne. Koncesje na roboty budowlane lub usługi w prawie polskim. Instytucje prawne realizacji przedsięwzięć publicznych
Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Tomasz Bilski
Tomasz Bilski
Chłypa
Wydanie I
© Copyright by Tomasz Bilski
ISBN:978-83-941231-0-9
www.shortbook.pl
www.facebook.com/shortbookpl
Zima okryła świat świeżą pościelą śniegu, zabielając pola i lasy, pokrywając skrzącym się puchem zapadłe dachy domów i stodół, dziurawe ulice i polne drogi. Potem zima pozwoliła swej pościeli zżółknąć i zszarzeć, jak brudzą się niezmieniane miesiącami prześcieradła. Świat, chowający swe niedoskonałości pod perłowym płótnem, teraz okryty był szarą, mokrą ścierką.
Heniek Chłypa wpatrywał się w boleśnie powykrzywiane gałęzie drzewa na granatowym tle gasnącego nieba. Widział w nich coś groteskowego, jakieś ponure, magnetyczne piękno, które napawało go lękiem i wiedział o nim tylko tyle, że musi się w nie wpatrywać.
– Jedziesz? – Spytał kierowca starej Skody Favorit. Chłypa nie zauważył, gdy ten nadjechał. Niby słyszał dźwięki; rzężenie silnika, skrzypienie śniegu pod oponami, nawet poczuł ciepło bijące z samochodu, nie zwrócił jednak na nie uwagi, wciąż bezmyślnie zapatrzony w czarne gałęzie.
– Ty to Heniek jesteś wykręt, no rusz dupę!
Szeroka i płaska twarz Chłypy z pomarszczonym czołem i rozdziawionymi ustami zwróciła się do kierowcy.
– A gdzie jedziemy? – Zapytał Chłypa.
– Do braci Jojo.
Chłypa skrzywił się i znów spojrzał na chwilę w stronę gałęzi. A gdyby tak być ptakiem, czarną wroną na takiej gałęzi? Odwrócił wzrok od drzewa i wbił spojrzenie w śnieg pod stopami.
– Adam… – zaczął – a nie możemy się sami napić?
– Daj spokój Heniek. Boisz się ich?
– Nie. – Powiedział bez przekonania. Zaczął wiercić butem dziurę w śniegu. – Nie lubię ich.
– „Nie lubię ich” – przedrzeźniał go Adam. – Nie zachowuj się jak dziecko, wsiadaj.
Chłypa westchnął. Ostatecznie zaschło mu w gardle, a wódka to zawsze i wszędzie jest wódka, nieważne czy z braćmi Jojo, czy bez nich. Wsiadł do auta i ruszyli w stronę sąsiedniej wioski, mijając stare gospodarstwa o szarych ścianach, krzywe, zapadłe dachy, drewniane słupy podtrzymujące kable, jak struny gitary. Wszystko to malowane czarnym atramentem na szarym tle wieczornego śniegu.
Ledwie minęli tabliczkę z przekreślonym napisem „Wółczyce”, a na horyzoncie, pod lasem, zamajaczyły już pojedyncze, żółto-pomarańczowe światła Grzędowa.
***
Duży Jojo siedział w fotelu, w ręku trzymając pilota. Rechot, wydobywający się z głębi jego olbrzymiej fizjonomii, bardziej przypominał urywany wrzask niż śmiech.
– HA! HA! HA! – Jak rozkazy.
Mały Jojo nie panował nad sobą, trząsł się pochylony do przodu, prawie wstając z krzesła i cały czerwony na twarzy po prostu ryczał. Co innego najmłodszy z trójki braci, Glista, który chichotał spazmatycznie, co rusz pociągając nosem.
Każdy z nich przewyższał Chłypę przynajmniej o głowę. Heniek, skoro o nim mowa, też się śmiał, choć nic a nic nie zrozumiał z ich żartu; nie śmiać się byłoby mu jednak głupio. Zasłaniał usta, jakby chciał złapać coś, co chce z nich wyskoczyć. Tylko Adam był poważny, trochę sposępniały. Wodził po wszystkich zaczepnym, niebezpiecznym wzrokiem.
– Zdrowie – krzyknął Duży Jojo, między jednym wrzaskiem śmiechu, a drugim.
Wszyscy podnieśli kieliszki ze stolika i wypili. Zamilkli i można było lepiej usłyszeć muzykę wyjącą z telewizora. Po chwili znowu zaśmiali się krótko i skończyli, a Chłypa rozchichotał się zupełnie, zerkając co rusz to na jednego, to na innego.
– A ty z czego ryjesz? – Spytał Mały Jojo patrząc Chłypie w oczy.
Chłypę obleciał strach. Nie wiedział co powiedzieć, wzruszył tylko ramionami i uśmiechnął się głupio.
– Dajcie mu spokój – powiedział Adam.
– A co tam u braciszka? – Powiedział Duży Jojo do Adama i ściszył telewizor. – Dalej siedzi?
– A co ma być? – Oburzył się Adam, aż zatrzęsły się bujne loki okalające jego wąską twarz. – Siedzi.
– Długo jeszcze? – Spytał Mały Jojo, uśmiechając się, jakby powiedział coś zabawnego.
– Chyba nie – odpowiedział Adam. – Ale nie wiem dokładnie, nie gadam z nim.
– A gdzie siedzi? – Dopytywał Duży Jojo.
– Pytałeś się już – powiedział Adam czerwieniąc się na twarzy. – We Wronkach.
– A może siedzi za granicą? Jak go ostatnio widzieli to wracał z Niemiec, z niezłą kasą.
– Nie siedzi za granicą, tylko za kratami. – Powiedział dosadnie Adam, patrząc Dużemu Jojo w oczy. – Pamiętasz co było w Lizaku? Pobił do nieprzytomności trzy osoby i teraz siedzi.
Duży Jojo patrzył jeszcze chwilę na Adama, po czym pogłośnił telewizor.
– Wóda się skończyła – zauważył Glista. – Mamy coś jeszcze?
Chłypa odczuł dziwny niepokój. Był już pijany, miał jednak ochotę na więcej – jeszcze się nie dobił.
– Nie – odpowiedział Mały Jojo, spoglądając na Adama. – Trzeba by do miasta jechać.
Duży Jojo znowu ściszył telewizor, żeby móc coś spokojnie powiedzieć.
– Niech Chłypa jedzie. Adama mieliśmy pilnować pod nieobecność Kuby.
– Nie puszczę swoim autem – powiedział Adam. – On nie ma nawet prawka.
– Umiesz jeździć, Chłypa? – Spytał Mały Jojo.
– Umiem – odpowiedział Chłypa unikając kontaktu wzrokowego.
– No to nawet lepiej, że nie masz prawka, bo nie masz nic do stracenia – powiedział Mały Jojo i ryknął śmiechem.
– To już lepiej ja pojadę – powiedział Adam.
– Nie – zaprotestował Duży Jojo. – Niech Chłypa jedzie, po chuj masz ryzykować?
– Najwyżej pojedź z nim – zaproponował Glista.
– Ja pojadę – powiedział niepewnie Chłypa. – Nie martwcie się.
Adam spojrzał na niego – nie wyglądał tak źle, a Adam sam miał już mocno w czubie i w rzeczy samej bał się prowadzić.
– Dobra – powiedział. – Jedziemy we dwóch.
***
Jechali wąską drogą między polem, a lasem, przedzierając spokój nocy rykiem silnika, smutnym jak ćwiartka wódki. Żółte reflektory Skody rozświetlały noc, ukazując zaśnieżoną drogę. Z prawej powoli mijali czarne konary sosen i cienkie pnie brzóz, z lewej rozpościerała się rozległa, pusta równina, na środku której rosło samotne, potężne drzewo.
– Staniesz przy Ce-Pe-eNie – powiedział Adam. Był rozdrażniony, wiercił się, jakby coś go swędziało pod swetrem. – Nie będziemy wjeżdżać do miasta, po co ryzykować.
– Pewnie. – Powiedział Chłypa. Siedział blisko kierownicy i pochylał się mocno do przodu. Dłonie miał spocone, choć w aucie było zimno. – Ale to jeszcze kawał drogi. Mówiłem, żeby tam nie iść. I tak musimy sami kupić wódkę.
– Daj