Strona główna » Humanistyka » Chrestomatia monastycznych tekstów koptyjskich

Chrestomatia monastycznych tekstów koptyjskich

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8002-063-4

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Chrestomatia monastycznych tekstów koptyjskich

Chrestomatia monastycznych tekstów koptyjskich to zbiór krótkich utworów piśmiennictwa koptyjskiego o charakterze religijnym, zwanych apoftegmatami. Utwory te składają się zazwyczaj z pytania młodego adepta stanu mniszego i odpowiedzi doświadczonego ojca duchowego. Uważa się, że ich autorami byli charyzmatyczni pustelnicy, wykazujący potrzebę przekazania swoich przeżyć i przemyśleń, by pomóc człowiekowi na drodze do zbawienia.

Albertyna Dembska - egiptolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, nauczyciel akademicki i autorka wielu publikacji naukowych oraz podręczników. Jej zainteresowania naukowe związane są także z językiem koptyjskim, którym mówiono w Egipcie w I tysiącleciu naszej ery. Obecnie jest on tylko językiem liturgicznym Kościoła koptyjskiego. Językowi temu autorka poświęciła m.in. prace:  Gramatyka koptyjska (1985) i wspólnie z W. Myszorem Podręczny słownik języka koptyjskiego (1966). Przełożyła na język polski wiele utworów koptyjskich, a wśród nich teksty NHC VI, 52,1-63,32 (2010), wspólnie z W. Godlewskim Legendę o św. Onufrym (1971), a wraz z W. Myszorem także niektóre teksty gnostyckie: Ewangelię Tomasza (1992) i Ewangelię Filipa (1979), zaś z B. M. Toczydłowską Postrzeganie rozumu (2006).

Polecane książki

Powieść potwierdzająca słuszność powiedzenia, że podróże kształcą. Także te odbywane w czasie... Szesnastoletnia dziewczyna ze współczesnej powojennej Warszawy, za sprawą swojej babki zostaje przeniesiona o sto lat w przeszłość. Ubrana w ciasny gorset, umieszczona na pensji dla panien, na własne...
Przecież nie ma lepszych wierszy od tych "Wtórych" ni od "Pierwszych" "Pierwsze" dzieci nauczają, co to przyjaźń, co to miłość i tęsknota Gdy zwierzęta opiewają, jak to dzieci swe wychować. A te "Wtóre" to o szkole powiadają, jak literki wstawiać pierwsze, Jak je czytać i o nutkach, które można wyśp...
Gdy Sex Pistols znieważyli królową Elżbietę II w trakcie jej srebrnego jubileuszu, wydawało się, że muzycy nie mogą być już bardziej obrazoburczy i szokujący. Pistolsi beztrosko przeklinali w telewizji, a z gitar wydobywali dźwięki kojarzące się z alarmem bombowym i wyciem piekielnych ogarów. Punk b...
W prezentowanej monografia analizie poddano różne aspekty działalności deweloperskiej w świetle przepisów ustawy z 16.9.2011r. o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego. Wprowadzone we wskazanym akcie prawnym rozwiązania miały dać skuteczną ochronę nabywcom samodzielnych l...
„Ze szczęściem w ciuciubabkę” nie jest powieścią autobiograficzną, ale jej bohaterowie są bez mała realni. Nic dziwnego, życie jednej z pisarek posłużyło do skonstruowania historii. Przedstawiają złożoność problemów wyższych sfer – świata, w którym króluje perfekcja. Na defekty i słabości nie ma tu ...
Modelka Thea Dauntry ma jednego wroga – bezwzględnego biznesmena Angelosa Petrakosa. Pięć lat temu pozbawił ją pracy i domu. Dlaczego musiała spotkać go ponownie teraz, gdy po raz pierwszy w życiu poczuła się bezpieczna i planowała zacząć nowe życie…...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Albertyna Dembska

Redakcja: WŁADYSŁAW ŻAKOWSKIProjekt okładki: ANNA GOGOLEWSKASkład, łamanie: WEMA Wydawnictwo-Poligrafia Sp. z o.o.
www.wp-wema.pl© Copyright by Wydawnictwo Akademickie DIALOGWydanie elektroniczne, Warszawa 2014ISBN e-pub 978-83-8002-063-4ISBN mobi 978-83-8002-067-2Wydawnictwo Akademickie DIALOG
00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks (+48 22) 620 87 03
e-mail: redakcja@wydawnictwodialog.pl
WWW: www.wydawnictwodialog.plKonwersja: eLitera s.c.

Kodeks koptyjski

Mapa Egiptu, objaśnienia numeracji:

1. Enaton, ar. Deir Az-Zuqâg,

2. Wadi an-Natrun, a) Cele, ar. Gebel Khasm al-Qaud, b) Sziet, ar. Al-Askit,

3. Zgromadzenie Św. Antoniego,

4. eremy, a) Pispir,

5. eremy,

6. Wadi al-Araba,

7. Dżeme, a) Dair al-Medina, b) Dair al-Bahari,

8. pozostałości osadnictwa monastycznego,

a) ok. 2 km. na płd. zachód, klasztor Św. Bidaby,

b) miasteczko Hu ponad 1 km w kierunku Nag Hammadi,

c) klasztor Św. Menasa na płd. od Hu,

d) Basr as-Sayad,

e) Pbou, ar. Faw al-Qibli, ruiny bazyliki Św. Pachoma, Tabennesi,

9. Nag Hammadi,

10. Esna,

11. klasztor Św. Katarzyny,

12. Klysma,

13. Faran, ar. Fârûn,

14. Rakote.

WSTĘP

Chrystianizacja cesarstwa rzymskiego, w skład którego, po bitwie pod Akcjum w 30 r. p.n.e., wszedł Egipt, dotarła do wielkich ośrodków miejskich tego kraju, jeszcze przed końcem I w. n.e.[1]. W owym czasie ciągle żywa tradycja lokalna łączyła powstanie Kościoła w Aleksandrii z misyjną działalnością św. Marka Ewangelisty, ucznia św. Piotra; jemu to bowiem przypisuje się założenie w tym mieście pierwszego biskupstwa[2].

Chrześcijaństwo jednak w Aleksandrii rozwijało się bardzo powoli, wielu bowiem wyznawców nowej wiary oddawało jednocześnie hołd bóstwom staroegipskim, głównie Serapisowi, którego świątynia uległa zniszczeniu na polecenie patriarchy Teofila dopiero w 391 roku. Dalszy rozwój chrześcijaństwa w tym mieście można zaobserwować za czasów panowania Septymiusza Sewera (193–211 r.), mimo wydanego w 202 r. edyktu zakazującego prozelityzmu. W niemałym stopniu przyczyniła się do tego miejska szkoła katechetyczna i działający w niej tacy uczeni jak Klemens (zm. ok. 212 r.) czy Orygenes (ok. 185–254 r.), którzy jednak musieli opuścić Aleksandrię z powodu represji skierowanych przeciwko tej szkole[3].

Już u zarania chrześcijaństwa pojawiają się w Egipcie wierni, którzy oceniając negatywnie wartości życia doczesnego, uciekają od świata i znajdują schronienie w jaskiniach skalnej skarpy Pustyni Wschodniej (Arabskiej), na granicy pól uprawnych ciągnących się wzdłuż doliny Nilu, czy w pobliżu jezior sodowych w północno-zachodniej delcie. Rozdawszy swoje mienie potrzebującym, stosując ascetyczne praktyki pomagające im walczyć z szatanem, jego działaniem oraz wszelkim złem, i oddając się kontemplacji, a także ustawicznie modląc się, dążą do osiągnięcia ideału doskonałości chrześcijańskiej[4].

Liczba ascetów zamieszkujących pustynię, krańce oazy al-Fajum czy opustoszałe wsie szybko się powiększała. Wielu z nich przebywając tam żyło w samotności, inni eremici zaś zaczęli prowadzić wspólne życie, zachowując przy tym czystość, ubóstwo, umartwianie się i wspólną modlitwę. Najczęściej miało to miejsce tam, gdzie sława mistrza duchowego, zwanego apą, przyciągała wielu jego zwolenników. Do rozwoju tej formy życia ascetycznego, w niemałej mierze, przyczyniła się działalność Antoniego, mnicha egipskiego, który ok. 270 r. rozpoczął życie pustelnicze w pobliżu rodzinnej wioski, tocząc słynne walki z szatanem. Po piętnastu latach powędrował nieco w głąb Pustyni Arabskiej, w okolice opuszczonej fortecy Pispir[5] i tam, mieszkając w jaskini, głosił nauki, zachęcając do poznania siebie oraz do walki ze złymi skłonnościami. Wkrótce do tego słynnego kaznodziei dołączyli uczniowie, by słuchać jego nauk; jeden z nich, o imieniu Amon (zm. ok. 350 r.), i dwaj o imieniu Makary zawędrowali następnie do Nitrii[6] i na tamtym terenie założyli pierwszą osadę dla eremitów[7]. Do uduchowionego anachorety, jakim był Antoni, mimo iż przebywał daleko od ludzkich osad, nie zważając na trudną i niebezpieczną wędrówkę, cały czas przybywało wielu pątników, chcąc umocnić się w wierze. Jednak Antoni, szukając samotności, opuścił swą celę i schronił się w jednej z jaskiń na górze Klyzma[8], w pobliżu Morza Czerwonego, by z pomocą Bożą dalej zmagać się ze złem. I do tych bezludnych stron też przybywały rzesze wiernych oraz uczniów, którzy zasiedlali pobliskie jaskinie, tworząc nowe osady zamieszkane tylko przez mnichów. Z biegiem czasu, w tych to częstokroć spontanicznie powstających koloniach, zaczęły tworzyć się pierwsze formy życia zakonnego[9].

Tej najstarszej formie życia poświęconego Bogu oddawały się także kobiety. Prawdopodobnie już w II w. n. e. kobiety, dziewice tworzą luźne wspólnoty niepodporządkowane żadnej regule zakonnej. Dziewice te, ze względu na specyficzną sytuację kobiet w ówczesnym społeczeństwie, gromadziły się najczęściej w miastach lub na skraju zamieszkanego terenu[10].

Przyjmuje się, że pierwszym organizatorem wspólnotowego życia mnichów był Pachom[11] (ok. 287–346 r.), znany w piśmiennictwie polskim jako Pachomiusz. Był on też twórcą pierwszych reguł dotyczących wspólnego życia w klasztorze.

Pachom pochodzący z Górnego Egiptu, z okolic Esny, już jako wojownik rzymski zetknął się z chrześcijanami, których tryb życia i głoszone wśród nich nauki wywarły na niego tak wielki wpływ, że wyrzekł się dawnej wiary. Na skraju miasteczka Szeneset[12] rozpoczął żywot anachorety, pod kierunkiem św. Palemona. Następnie opuścił swojego mistrza i przeniósł się na północ, w pobliże miejscowości Tabennesi[13], gdzie założył, po raz pierwszy, klasztor dla mnichów; cele mnichów otoczone były murem, w którym znajdowała się niewielka, niska furta. Przekraczając ją, kandydaci do wspólnego życia w tym klasztorze, zwanym po koptyjsku także „domem”[14], zdawali sobie sprawę, że pozostając tu muszą podporządkować się ustalonym przez Pachoma zasadom i prowadzić zgodny z nimi tryb życia, w którym niemałą rolę odgrywała praca, oraz rygorystycznie przestrzegać nakazów religijnych, opartych na Biblii. To właśnie Biblia, jak i pozostałe różnorodne piśmiennictwo monastyczne miały pobudzić każdego mnicha do ćwiczenia się w różnych aspektach cnót chrześcijańskich.

Pachom założył dziewięć klasztorów: siedem męskich i dwa żeńskie. Niedaleko Tabennesi, trzy kilometry na północ od tego miasta, w miejscowości Pbou[15], zdecydował się utworzyć monastyr, który miał spełniać rolę domu-matki dla założonych w owym czasie Zgromadzeń. Tam znajdowała się cała administracja i tam, gdy zamieszkał, kierował pozostałymi pobliskimi klasztorami[16].

Po Pachomie została niewielka spuścizna piśmiennicza. Wśród niej najważniejsze dzieło to nazwane po łacinie Regulae (Reguły)[17]. Do naszych czasów tekst koptyjski tego dzieła zachował się jedynie we fragmentach. Hieronim, kapłan, egzegeta, który w 404 r. przełożył cały zbiór na łacinę, te zachowane fragmenty koptyjskie nazwał Praecepta (Przykazania) i Praecepta et Instituta (Przykazania i Postanowienia). W Przykazaniach zwrócono uwagę na nałożony na mnichów obowiązek odmawiania codziennie modlitwy wieczornej i innych oraz sześciu modlitw, które należało odmawiać w każdym pachomiańskim klasztorze. Natomiast Przykazania i Postanowienia zawierają wskazówki dla przełożonego klasztoru, kiedy podległy mu klasztor sprawował pieczę nad całym Zgromadzeniem.

Autorstwa Pachoma są też dwie katechezy. Zachowana w całości nosi następujący tytuł: Katecheza, którą wygłosił nasz święty wśród ojców, ze wszech miar czcigodny Pachom, archimandryta.W tej to katechezie, pełnej odwołań do Biblii i cytatów biblijnych, autor wskazuje mnichom właściwą drogę życia i bogobojnego pobytu w klasztorze. Natomiast w drugiej nauce, której zachował się niewielki fragment, zatytułowanej Katecheza z okazji sześciu dni Paschy, zachęca autor do uroczystego obchodzenia tego święta.

Wiele wiadomości o początkach monastycyzmu w Egipcie, jak i ich twórcach czerpiemy z licznych tekstów koptyjskich powstających jednocześnie z zaistniałymi faktami lub nieco od nich późniejszych. Wśród dosyć bogatego piśmiennictwa koptyjskiego, jakie zachowało się do naszych czasów, znajdujemy opowiadania hagiograficzne, wspomniane już reguły życia zakonnego, żywoty świętych, kazania, hymny i theotokie, tzw. teksty gnostyckie oraz manichejskie, a także dzieła o charakterze świeckim. Są tam też zbiory apoftegmatów, pouczeń w formie zwięzłych wypowiedzi, kierowanych zazwyczaj do wstępujących do stanu mniszego. Ich celem jest umocnienie mnichów w wierze, wskazanie im, jak należy się zachować w różnych sytuacjach, by nie ulegać nadmiernym wpływom świeckim i osiągnąć zbawienie.

Te krótkie utwory piśmiennictwa koptyjskiego, jakimi są apoftegmaty, cechuje wielka prostota stylu: zbudowane są zazwyczaj z pytania i odpowiedzi w formie zdania lub dłuższej wypowiedzi „starca”, doświadczonego ojca duchowego. Niektóre z apoftegmatów zawierają też krótkie umoralniające opowiadania. Uważa się, że ich autorami byli charyzmatyczni pustelnicy, wykazujący potrzebę notowania przeżyć i przemyśleń. Wskazują na to, wydaje się, imiona własne, częstokroć poprzedzające treść tych umoralniających wypowiedzi. Z biegiem czasu zaczęto układać je w zbiory, według treści, tworząc zbiory systematyczne – lub imion osób, którym przypisywano ich autorstwo – kolekcja imienna[18].

Mimo zwartej budowy w utworach tych często można znaleźć fragmenty ówczesnej rzeczywistości: miejsce w niej mieszkańców klasztorów i pustelni oraz stosunek mnichów do otaczającej ich społeczności. Dlatego pozwalają one, choć częściowo, uzupełnić obraz życia społeczeństwa egipskiego w czasach późnej starożytności.

Apoftegmaty zapisywano po grecku, w języku, jakim mówiono w dużych miastach w Egipcie. Posługiwano się nim również początkowo w Kościele oraz w największych skupiskach życia monastycznego Egiptu, w południowo-zachodniej delcie, w Celach[19], Nitrii i Sketis[20]. Kiedy jednak chrystianizacja ogarnęła cały kraj i dotarła do prostych mieszkańców wsi i niewielkich osiedli, których mieszkańcy posługiwali się jedynie rodzimym językiem egipskim, zaniechano używania języka greckiego. Dlatego też wiele tekstów greckich, a wśród nich i apoftegmaty, przełożono na język koptyjski, będący ostatnim stadium rozwoju języka egipskiego.

Tłumaczeniem apoftegmatów na język koptyjski zajmowali się pracujący w skryptoriach zakonnych mnisi, których znajomość greki, jak i dialektów literackiego języka koptyjskiego nie zawsze była doskonała. Dlatego najczęściej przekazywany ustnie tekst był zapisywany, a następnie tłumaczony, ulegał ciągłym zmianom i zniekształceniom; jego treść często odbiegała od archetypu, a dalsze kopie stawały się coraz mniej zrozumiałe. Jako przykład mogą służyć choćby wypowiedzi starców w formie sentencji podsumowującej treść całej wypowiedzi i zawierającej analizę czy opis przeżyć własnych albo cudzych. Często też bywają opuszczone poszczególne wyrazy w zdaniu, którego treści trzeba się domyślać. Spotkać można również powtórzenie tego samego zdania. Stąd tłumaczenie polskie wielu apoftegmatów koptyjskich odbiega, a czasami znacznie różni się od tekstu tego samego apoftegmatu zachowanego w języku greckim.

Niniejsza praca zawiera tłumaczenia apoftegmatów skopiowanych na karty kodeksów koptyjskich, przechowywanych obecnie w kolekcjach w Neapolu, Wiedniu, Londynie, Paryżu oraz w Wenecji. Zebrał je Marius Chaîne[21], opat cystersów w Haute-Garonne. Do tego zbioru dołączono apoftegmaty skopiowane na pięciu kartach pergaminowych, przechowywanych obecnie w Państwowym Muzeum Sztuk Pięknych w Moskwie[22]. Dołączono do nich także zachowane reguły klasztorne, autorstwa Pachoma, oraz dwie jego katechezy. Spisano je w jednym z dialektów języka koptyjskiego, górnoegipskim dialekcie saidzkim.

Kończąc ten krótki wstęp pragnę wyrazić głęboką wdzięczność redaktorce, pani mgr Zofii Skulimowskiej, pierwszej czytelniczce przekładu nie tylko apoftegmatów, ale i pozostałych tekstów przetłumaczonych tu z języka koptyjskiego na język polski. Ona była tą, która wskazywała niezrozumiałe fragmenty tekstu, istotne błędy i sugerowała słuszne poprawki oraz uzupełnienia. Bez jej życzliwej i bezinteresownej pomocy tłumaczenie to nie przybrałoby takiej szaty słownej.

Moje gorące podziękowanie kieruję też do pana mgr inż. Leszka M. Szczudłowskiego, którego dziełem jest opracowanie edytorskie pracy.

Ręczny krzyż koptyjski

ŚLUBOWANIE KANDYDATA DO STANU MNISZEGO

Każdy kandydat będzie uroczyście ślubował, mówiąc:

Wyznaję Bogu w poświęconym Mu miejscu, a słowo, które wypowiadam własnymi ustami, niech świadczy o mnie. Nie splamię skrycie mego ciała, nie będę składać fałszywej przysięgi, nie będę kłamać, nie popełnię żadnego oszustwa nigdy i nigdzie.

Jeśli sprzeniewierzę się temu, nie ujrzę Królestwa Niebieskiego, do którego pragnę dotrzeć. Bóg, z którym zawarłem przymierze, zniszczy me ciało i mą duszę w ogniu piekielnym, przekroczyłem bowiem zawarte przymierze i sprzeniewierzyłem się Mu.

A co się tyczy nieposłuszeństwa, utyskiwania, kłótni, czy czegoś podobnego, to całe Zgromadzenie będzie o tym wiedziało.

Tkanina koptyjska

POSTAWA MNICHA

[…] okryty wstydem, stara się żyć. Oczy ma spuszczone,
a jego dusza cały czas przebywa w niebie.
Niech unika sporów.
Niech będzie posłuszny dobru.
Niech cierpi, wykonując wszystko własnymi rękami.
Niech wspomina swój koniec.
Niech cały czas raduje się nadzieją. Powinien bezustannie modlić się, aby otrzymał łaskę we wszystkim.
Niech znosi cierpienie.
Niech korzy się przed każdym.
Niech chroni swe serce wszelkimi sposobami od wszystkich plugawych myśli.
Niech nienawidzi wynoszenia się, tego, czego nienawidzi Bóg.
Niech będzie rozważny we wszystkim.
Niech odwraca oczy od ciała.
Niech żyje cały czas we wstrzemięźliwości.
Niech je tylko z głodu.
Niech gromadzi sobie swój skarb w niebie przez okazywanie miłosierdzia.
Niech przyodziewa swą szatę w potrzebie.
Niech co dzień stale zastanawia się nad tym, co będzie robić każdego dnia.
Niech też nie hoduje żadnego zwierzęcia.
Niech nie ugania się za marnym żywotem i za prowadzącymi życie rozwiązłe, lecz niech naśladuje żywot swoich świętych ojców.
Niech przebywa z tymi, dla których milczenie jest cnotą.
Niech nie szkodzi nikomu[23].
Niech cierpi z tymi, którzy upadli, i niech bardzo użala się nad nimi.
Niech nie potępia tych, którzy grzeszą, ani też nie gniewa się na nich. Wskazane, by on sam nie bluźnił, i niech wyznaje swoje grzechy przed Bogiem i ludźmi.
Niech poucza nieświadomych.
Niech pociesza strapionych.
Niech posługuje chorym.
Niech podąża do stóp świętych.
Niech troszczy się o przebywanie w samotności i o solidarność z braćmi.
Niech czyni pokój ze swymi prawymi w wierze.
Niech unika wszystkich heretyków i ich wypowiedzi.

Ten, kto tak postępuje, jest mnichem. [269]

APOFTEGMATY Z KOLEKCJI
W NEAPOLU
(B.N., I.B. 17/484)

[Starzec opowiadał: Pewien brat chciał zostać mnichem, lecz matka była przeciwna jego postanowieniu. Syn powtarzał swoje[24]], mówiąc: „Pragnę zbawić mą duszę”. Matka więc obawiała się syna powstrzymać – nie była bowiem w stanie wywrzeć na niego żadnej presji. W końcu dała mu spokój.

Kiedy syn odszedł, został mnichem, stał się pokorny i bogobojnie spędzał czas.

Zdarzyło się, gdy zmarła jego matka, że po pewnym czasie ciężko zachorował. Był nieprzytomny i z trudem wyleczono go z tej choroby. I wtedy spotkał on swą matkę tam, gdzie byli ci, którzy odeszli. A ona, kiedy go zobaczyła, zbliżyła się do niego i zapytała: „Cóż to się stało, mój synu? Z własnej woli tu przybyłeś, aby sądzono także ciebie? Gdzież są twoje słowa, które wyrzekłeś: »Pragnę zbawić mą duszę«”. Zawstydził się tym co usłyszał. Nie miał żadnego usprawiedliwienia, aby jej odpowiedzieć.

Zgodnie zaś z wolą Boga miłującego ludzi, po pewnym czasie wyzdrowiał. Od tego czasu pokutował w sercu przed Bogiem; zamknął się w sobie i rozważał własne uzdrowienie, lamentując nad tym, co uprzednio uczynił w zaniedbaniu. Miał ogromne wyrzuty sumienia, tak wielkie, że wielu prosiło go, aby choć trochę mniej rozpaczał, by nie wyrządzić sobie krzywdy. Ale on był niepocieszony i mówił: „Skoro nie byłem dość mocny aby podnieść się z powodu gniewu mojej matki, w jaki sposób będę w stanie znaleźć siłę, aby podnieść się z powodu wstydu za złą decyzję przed Chrystusem i Jego wszystkimi aniołami?” [1]

Starzec powiedział: „Dusze ludzkie nie pozbędą się bojaźni po wskrzeszeniu, podczas paruzji Boga. Świat zamrze w sianiu strachu i przerażeniu. Co bowiem przygotowano im w niebiosach, zostanie unicestwione. A Bóg ukaże się gniewny i groźny z wieloma zastępami niezliczonych aniołów – cała ludzkość nie zobaczy ich tylu na raz.

Dlatego musimy tak postępować, żyć w taki sposób, jakbyśmy zdawali sprawę Bogu z uczynków dzień po dniu. One to mogą ocalić nas z powodu naszych przewinień i naszego sposobu życia”. [2]

Brat zapytał starca: „Mój ojcze, czemu ja, a właściwie moje serce jest zatwardziałe i nie okazuje bojaźni Bogu?” Starzec mu odpowiedział: „Myślę, że skoro człowiek zawinił, powoduje strach przed Bogiem”. Zapytał go brat: „Co to jest wina?” Starzec odpowiedział: „Niech człowiek strofuje swą duszę za wszystko i mówi jej: »Pamiętaj, że musimy spotkać Boga«”. Brat powiedział więc: „Co do mnie, to ja nie jestem człowiekiem?” Starzec odrzekł: „Jeśli choć jedno pozostanie z tych dwóch – zatwardziałość serca lub wina – to człowieka ogarnie bojaźń Boga”. [3]

Apa Poimen[25] opowiadał, że pewien brat zapytał apę Paesego[26]: „Cóż mam uczynić z moim zatwardziałym sercem, skoro nie okazuje ono bojaźni przed Bogiem?” Apa Paese odpowiedział mu: „Idź, przyłącz się do brata, który ma bojaźń Boga w swym sercu, i z bojaźnią tegoż okaż Bogu własną”. [4]

Pewien brat spytał starca: „Dlaczego przebywając w mej celi nie mogę oddawać się kontemplacji?”. Starzec mu odpowiedział: „Twoje zmysły są chore: postrzeganie, słuch, powonienie, mowa. Zatem one, jeśli pofolgujesz im, powodują, że zazwyczaj także skłonności wewnętrzne nie są zdrowe”. [5]

Pewien brat spytał także starca: „Dlaczego przebywając w mej celi, odczuwam zmęczenie?” Starzec mu odpowiedział: „Jeszcze nie doznałeś zadowolenia, które przynosi nadzieję, ani nie doznałeś potępienia, które nastąpi. Czy doświadczyłeś ich skutków?

A teraz twoją celę wypełniło robactwo i ono sięga ci aż po szyję. Pozostaniesz wśród niego, będziesz je tolerować i nie będziesz nim zmęczony”. [6]

Starzec powiedział także: „Post jest hamulcem dla mnicha, przeciwnika grzechu. Ten, kto post odrzuca, jest narowistym koniem”. [9]

Starzec powiedział nadto: „Chude ciało mnicha, który wyciąga duszę z głębin, sprawia, że mnich odczuwa przyjemność z powodu poszczenia”. [10]

Starzec powiedział też: „Bogobojnemu mnichowi nakłada się koronę na głowę, na ziemi. Także w niebie nakłada mu się koronę na głowę – w obecności Boga”. [11]

Starzec powiedział i to: „Mnich, który nie trzyma języka za zębami – szczególnie w chwili gniewu – nigdy nie zapanuje nad żadną namiętnością”. [12]

Starzec powiedział także: „Nie wypowiadaj żadnego złego słowa swymi ustami. Wszak krzew winny nie wypuszcza kolców”. [13]

Powiedział nadto: „Dobrze jest jeść mięso i pić wino. Nie pożeraj więc ciał swych braci z powodu oszczerstwa”. [14]

Powiedział też: „Tak długo wąż szeptał Ewie, aż wypędzono ją z raju[27]. Ten, kto oczernia swego brata, staje się podobny do węża. Niszczy bowiem duszę tego, kto słucha. I zaprawdę jego oszczerstwo nie pobudza do działania duszy oczernianego”. [15]

Pewnego razu obchodzono święto w Sziet[28]. Starcowi podano puchar wina. Ten wtedy powiedział: „Przynieście mi wody”. Kiedy zaś innym razem ucztowano z nim, wina nie podano. [16]

Raz wzięto beczułkę młodego wina, każdemu bowiem z braci miano podać po pucharze. Jeden z braci zaś wszedł na dach piwnicy – wdrapał się na nią. I w tej właśnie chwili sklepienie się zawaliło. Mnisi poszli tam, zwabieni hałasem, jaki stamtąd dochodził. Znaleźli brata, który wpadł w dół. Podali mu ręce, aby go wyciągnąć, i łajali tymi słowy: „Ty miłośniku próżnej chwały, cóż się stało?” Starzec, kiedy opanował się, powiedział: „Wyciągnijcie mnie, moje dzieci. Dobrze bowiem postąpicie. Niech żyje Pan! Niech ta piwnica nie będzie odbudowana za mego życia. Niech cały świat dowie się, że piwnica w Sziet zawaliła się z powodu czary wina”. [17]

Brat rozgniewał się na jednego z braci. Trwał w modlitwie i prosił, by miał cierpliwość wobec niego i by uniknął grzechu, nie raniąc go. W tejże chwili zobaczył dym wydobywający się z ust owego brata. Kiedy się to stało, pozbył się gniewu. [18]

 Pewnego razu prezbiter ze Sziet udał się do arcybiskupa w Rakote[29]. Kiedy powrócił do Sziet, zapytali go bracia, co działo się w mieście. On im odpowiedział: „Zaprawdę, moi bracia, nie widziałem twarzy żadnego człowieka poza twarzą samego arcybiskupa”. Bracia zaś, gdy to usłyszeli, utwierdzili się w przekonaniu, że z powodu wypowiedzi prezbitera mają się strzec niepotrzebnych spojrzeń. [19]

Starzec powiedział: „Diabeł ma zwyczaj przypisywać mnichowi przywarę. Jeśli trwa ona przy nim dłuższy czas, to zazwyczaj utrwala się i wywiera piętno na naturze mnicha, najbardziej na naturze tych mnichów, którzy się bardzo zaniedbują.

Nie proś o więcej żadnego jadła ani też go nie kradnij, abyś nie chorował i był zdrowy. Wszystkiego, czego pragniesz, nie zjadaj. Spożywaj tylko to, co Bóg ci ześle. Od Niego otrzymujesz cały czas łaskę. Obdarowaliśmy mnichów chlebem i spokojem. Powiedz to sobie sam: »Bracie, masz znak Chrystusa, to znaczy pokorę«”. [20]

Jeden ze starców przybył do drugiego starca. Wówczas ten powiedział do swego ucznia: „Przygotuj nam trochę soczewicy”. I uczeń przygotował ją. Następnie starzec powiedział: „Namocz nam chleby”. I on je namoczył. Starcy zaś nie przestawali cały dzień i całą noc mówić o sprawach ducha. [21]

Pewien brat dał drugiemu bratu pożywienie, temu, który miał zwyczaj stale głodować. Poszedł i opowiedział o tym jednemu ze starców. Starzec rzekł mu: „Skoro chcesz być mi posłuszny, nie wracaj, aby mu coś znowu dać, lecz powiedz mu: »Mój bracie, co teraz miałem, dałem tobie. Ty sam, co znajdziesz u siebie, przynieś mnie. I tym, co wziąłeś ze sobą, tam, gdzie wiesz, że znajduje się pątnik lub głodny starzec, podziel się. I proś ich, aby modlili się za ciebie«”.

Ów brat udał się w drogę z przykazaniem starca. Kiedy więc przyszedł ten drugi głodujący brat, rozmawiał z nim tak, jak zalecił starzec. Ten odszedł zmartwiony. Pewnego dnia ów pierwszy brat wziął z piwnicy warzywa do jedzenia i przyniósł je głodującemu bratu. On przyjął warzywa, dał je starcom i poprosił ich, aby modlili się za niego. Otrzymał błogosławieństwo i powrócił do swego domu. Następnie ów pierwszy brat przyniósł jeszcze świeże warzywa i trzy chleby. Drugi brat wziął je więc, postąpił tak jak za pierwszym razem i otrzymał znowu błogosławieństwo. Powrócił do domu. Po tym ów pierwszy brat przyszedł jeszcze trzeci raz; przyniósł oliwki, wino i oliwę. Gdy głodujący brat to zobaczył, zdziwił się i zaprosił głodnych mnichów, czym ich uradował. W końcu zapytał swego ofiarodawcę: „Chcesz kawałek chleba?” Ten odpowiedział: „Nie, mój bracie. Teraz bowiem ja nie chcę i niczego nie wezmę od ciebie. Chcę zabrać tylko ogień do mego domu, bo gaśnie. Ja teraz nic od ciebie nie wezmę, mam wszystko, Bóg mi błogosławi”.

Odszedł, a następnie opowiedział starcowi o wszystkim, co się wydarzyło. Starzec powiedział: „Nie wiesz, że cechą mnicha jest żar wewnętrzny? Wszędzie, gdzie zwykł wędrować, podsyca go. Co więcej, to przynosi mu korzyść, jeśli naprawdę okaże dobroczynność swoim postępowaniem. Wtedy otrzymuje on modlitwy świętych i w ten sposób będzie błogosławiony”. [94]

Starzec powiedział: „Ktoś czyni wiele dobra. A niegodziwiec […] mały […] on zniszczy zapłatę za wiele dobra, które uczynił [ten ktoś…], ja bowiem przebywam”. Rzekł raz, bez powodu, przed prezbiterem: „Będę okazywać miłosierdzie”.

Przyszła do prezbitera wdowa prosząc o trochę pszenicy. Powiedział jej: „Idź, przynieś miarkę, abym nią odmierzył pszenicę”. Wdowa więc przyniosła miarkę. Prezbiter odmierzył pszenicę dokładnie z tymi słowy: „Miarka jest zbyt duża”. Nasypał więc jej ziarna swą ręką i sprawił, że wdowa się zawstydziła.

Kiedy odeszła, spytałem go: „Mój ojcze, prezbiterze, dałeś tej wdowie pszenicę?” On zaś odpowiedział: „Czyż nie?” Powiedziałem mu wówczas: „Jeśli świadczysz jej dobro, dlaczego dokładnie mierzysz je miarką? Sprawiasz, że ta wdowa się wstydzi”. [95]

W Zgromadzeniu przebywał starzec i brat. Starzec dawał chleb każdemu, kto przyszedł. Kiedy brat to zobaczył, powiedział do starca: „Daj mi moją część chlebów. Co zaś chcesz robić ze swoją częścią, twoja sprawa”. Starzec więc podzielił chleby między siebie i brata, i dalej je rozdawał.

Wielu przybiegało do starca, słysząc, że daje chleb każdemu. Bóg ujrzał jego szczodrość i pobłogosławił jego chleby. A brat spożywając sam swoje chleby, zwrócił się do starca: „Skoro mam trochę chleba, przyjmij mnie, abyśmy teraz działali wspólnie”. Starzec mu odpowiedział: „Tak jak chcesz, uczynię”. Dalej więc razem wiedli żywot.

Pewnego razu przyszli łaknący pożywienia. Innego dnia przyszedł ów brat i zobaczył resztki chlebów. Nadszedł też jakiś głodny brat. Starzec powiedział: „Daj mu chleba”. Usłyszał odpowiedź: „Apo, nic nie ma”. Starzec na to: „Wejdź, zobacz!”

Brat więc wszedł, znalazł pomieszczenie pełne chleba. Kiedy je zobaczył, przestraszył się i dał chleb głodnemu bratu. Poznał wiarę i cnotę starca. Oddał chwałę Bogu. [96]

„[…Pójdź ze mną] niezwłocznie, pragnę bowiem oglądać króla. Weź mnie tam”. Usłyszał: „Przeszedłem z tobą połowę tej drogi”. Innemu towarzyszowi też powiedział: „Weź mnie do króla”. Usłyszał znowu: „Ja przybyłem z tobą do pałacu”. Następnie powiedział to samo jeszcze innemu: „Weź mnie do króla”. Ten odpowiedział mu: „Wezmę cię prosto do króla i powiem ci, kiedy”.

Poproszono więc starca: „Wyjaśnij nam tę przypowieść”. A on na to: „Pierwszym towarzyszem jest asceza – ona zazwyczaj prowadzi do połowy drogi. Drugim jest wstrzemięźliwość – ta, która dociera do nieba. Trzecim natomiast jest miłosierdzie – to, które bezpośrednio prowadzi do Boga”. [97]

Starcy, anachoreci, powiedzieli: „Bóg nie woła nikogo spośród nich – młodzieńców i ludzi posłusznych”. [98]

Starzec, anachoreta, miał sługę, który mieszkał w mieście. Wydarzyło się raz, że sługa ociągał się, aby iść do starca – zgodnie ze swym zwyczajem. Starzec zaś pozbył się wszystkiego, a miał w swej celi własne rękodzieła. Rozgniewał się, że nie ma niczego do roboty, ani też nie ma pożywienia. Powiedział do swego ucznia: „Zechciej iść i przywołać tego, co nam usługuje”. Uczeń rzekł: „Co polecisz, wykonam”. Starzec jednak wahał się jeszcze, aby posłać ucznia. Gdy więc obaj czekali na sługę, gnębiło ich, że ten wciąż nie przychodził do nich.

Starzec odezwał się do pewnego brata: „Chcesz iść do miasta?” Brat odpowiedział: „Co polecisz, wykonam”. Obawiał się jednak pójść do miasta z powodu panującego tam zgorszenia, ale był w rozterce, że nie będzie posłuszny swemu ojcu duchowemu. Starzec wciąż nie przestawał nalegać na niego, aby poszedł. Powiedział mu: „Idź i całkowicie zaufaj Bogu. On bowiem uchroni cię od wszelkiej pokusy”. I modlił się o to.

Gdy brat przybył do miasta, udał się tam, gdzie znajdował się sługa. Znalazł jego dom. Sługa jednak był poza miastem, a w domu była tylko jego młoda córka. Kiedy zapukał do drzwi, córka odezwała się i otworzyła mu. Zapytał o jej ojca. Wtedy córka zaczęła zapraszać go i siłą ciągnąć do środka. On zaś widząc, że ta siłą ciągnie go do środka i ma nad nim przewagę, krzyknął: „Panie, wybaw mnie teraz dzięki modlitwie mego ojca duchowego!”

Wówczas gdy to powiedział, znalazł się nad rzeką i powędrował do klasztoru. W zdrowiu dotarł do swego ojca duchowego. [99]

Dwaj rodzeni bracia wędrowali do klasztoru. Jeden z nich – asceta, drugi – bardzo posłuszny. Skoro ojciec duchowy mówił mu: „Zrób coś” – on to robił. „Najpierw jedz” – on jadł. Z powodu jego posłuszeństwa chwalono go w klasztorze. Brat zaś, asceta, niepokoił się o niego. Rozważał w swym sercu: „Zbadam, czy to jest posłuszeństwo”. Udał się do swego ojca duchowego i powiedział: „Poślij ze mną mego brata, abyśmy razem wędrowali”. I ojciec duchowy zezwolił.

Asceta postanowił brata wypróbować. Przyszli więc nad rzekę, pełną krokodyli. Wówczas powiedział mu: „Wejdź szybko do rzeki”. Tamten więc wszedł. Przypłynęły krokodyle, lizały jego ciało i nic mu nie zrobiły. Kiedy asceta to zobaczył, odezwał się: „Wyjdź z rzeki”. Wędrując dalej napotkali ciało leżące na drodze. Asceta powiedział: „Jeśli masz stary płaszcz, przykryjmy je”. Odezwał się, posłuszny: „Co więcej, pomódlmy się za nie, może ożyje”. I stanęli do modlitwy […]. [100]

[…] skręć ze mną w jakąkolwiek ulicę tego miasta. Oni napastowali mnie, mówiąc: „Ten mnich zhańbił naszą córkę. Bijcie go”. I bito mnie. Byłem bliski śmierci. Jeden litościwy odezwał się: „Jak długo będziecie bić tego mnicha-pątnika?”

Ten zaś, który mi usługiwał, stanął za mną, na uboczu, zawstydzony. Oni bowiem także jego uderzyli, mówiąc: „Czy to ten anachoreta, za którym świadczysz? Zobacz, co on zrobił”. Rodzice zaś dziewczyny mówili: „Nie odpuścimy mu, aż poręczy, że mnich ją nakarmi”. Powiedziałem przeto temu, który mi posługiwał, aby poręczył za mną, i poszedłem do mej celi; wszystkie kosze, które znalazłem, dałem mu, mówiąc: „Sprzedaj je, daj tej kobiecie, aby nie cierpiała głodu”. I powtarzałem w myślach: „Makary, oto znalazłeś kobietę, która jest ci potrzebna. Pracuj więcej, abyś ją wykarmił”. I pracowałem od wieczora do południa, i wysyłałem jej środki do życia.

Gdy nieszczęsna kobieta zaczęła rodzić, cierpiała, nie mogąc wydać dziecka na świat. Pytano jej: „Co to ma znaczyć?« Odpowiedziała: „Wiem, że oskarżyłam anachoretę i go okłamałam. On nic mi nie zrobił, bo kto inny jest ojcem małego chłopca”.

Ten, który mi usługiwał, przyszedł do mnie z tymi słowy: „Ta kobieta nie będzie w stanie urodzić, aż przyzna, że to nie ty, anachoreta, jesteś ojcem jej dziecka i że cię okłamała. Cała wioska chce przybyć, aby pokutować”.

Ja przeto, kiedy to usłyszałem, zacząłem wędrować tu, do Sziet[30], by ludzie dalej mi się nie naprzykrzali. Właśnie dlatego tu przybyłem. [101]

Pewnego razu apa Makary wędrował po bagiennej okolicy, dźwigając liście palmowe. I oto na drodze spotkał go diabeł. W ręku dzierżył kosę i miał chęć uderzyć apę, ale nie był w stanie tego uczynić. Powiedział do niego: „Bardzo chcę ci zaszkodzić, lecz nie znam sposobu jak to zrobić. Wszystko bowiem, co robisz, ja sam też robię. Ty masz zwyczaj pościć całymi dniami, ja zaś prawie nie jem. Ty masz zwyczaj często czuwać nocą, ja nigdy nie śpię. W jednym górujesz nade mną”. Apa Makary spytał: „Cóż to jest?”. Diabeł odpowiedział: „To jest twoja pokora. Ja jednak nigdy nie potrafię być pokorny. Dlatego nie mam siły ażeby walczyć z tobą”. [102]

Pewnego razu apa Mathes ze wzgórz w prowincji Gabalon[31] wędrował ze swym bratem. Przyjął go biskup i wyświęcił na prezbitera. Raz, kiedy spożywali posiłek, biskup powiedział apie: „Wybacz mi, mój ojcze. Ja wiem, że niczego nie chcesz ode mnie, lecz ja pragnąc od ciebie błogosławieństwa, wyświęciłem cię na prezbitera”. Apa Mathes odpowiedział biskupowi: „Myśl ma podąża za twoją intencją, lecz cierpię na myśl, że rozstanę się ze swym bratem, który jest ze mną. Nie będę bowiem w stanie odmawiać wszystkich modlitw”. Biskup powiedział apie: „Jeśli wiesz, że on jest godny, też go wyświęcę”. Apa Mathes odrzekł biskupowi: „On jest godzien. Co prawda nie znam nikogo, kto tak samo sądzi, ale wiem, że ja nie jestem tego godzien”. Biskup więc wyświęcił go. I zmarli dwaj jednocześnie przed ołtarzem podczas składania Ofiary.

Starzec odezwał się: „Wierzę Bogu, który mówi, że jest wielkim przewinieniem, iż z powodu wyświęcenia nie składam Ofiary” […]. [103]

[Brat spytał] apę Poimena: „Jak powinienem zachowywać się w miejscu, gdzie przebywam?” Odpowiedział mu starzec: „Myśl o sąsiedzie wszędzie, gdzie się znajdziesz. Nie dąż do tego, by twoje słowo było najważniejsze. Będziesz spokojny”. [104]

Apa Poimen (?) powiedział także: „Człowiek powinien sam się korzyć przed Bogiem. A własną ocenę i, zaiste, swoje pragnienia niech pozostawia mimo. To jest postawa mnicha”. [105]

Apa Poimen (?) powiedział nadto: „Nie oceniaj siebie samego, lecz przystań do kogoś, kto zwraca się ku pięknu”. [106]

Brat zapytał apę Poimena (?): „Na co muszę uważać, przebywając w celi?” Ten odpowiedział mu: „Ja także jestem człowiekiem, który znajduje się w głęboko wykopanym dole, po samą szyję. I krzyczę: »Boże, zmiłuj się nade mną«”. [107]

Starzec powiedział też: „Brat zapytał apę Alloniosa: »Co należy wyszydzić?« Apa odpowiedział: »Twoje własne lenistwo i głupotę, i wiedz, że one zostały potępione«”. [108]

Starzec powiedział jeszcze: „Pewnego razu starcy siedli do posiłku. Apa Poimen usługiwał także z apą Alloniosem. Starcy więc widząc apę Alloniosa, pochwalili go. On nic im nie odpowiedział. Jeden więc ze starców odezwał się do niego: „Dlaczego nie odpowiadasz? Starcy cię wszak pochwalili”. Apa Allonios odpowiedział pytającemu: „Jeśli bym im odpowiedział, uznałbyś, że cieszę się pochwałą, jakby mi się należała”. [109]

Starzec powiedział także: „Ziemia – Pan nakazał dla niej składać ofiarę pełną pokory”. [110]

Starzec powiedział też: „Jeśli człowiek strzeże swego miejsca wśród bliźnich, nie będzie się obawiał”. [111]

Apa Józef powiedział: „Przebywaliśmy z apą Poimenem, a on nazwał Agatona apą. Powiedzieliśmy mu: »On jest młody, dlaczego nazywasz go apą?« Apa Poimen odrzekł: »Jego usta sprawiły, że nazwałem go apą«”. [112]

Opowiadano o apie Poimenie, że nigdy nie zabierał głosu po wypowiedzi każdego ze starców, bo zazwyczaj bardziej cenił ich słowo, niż swoje. [113]

Pewnego razu udał się do Sziet błogosławiony Teofil, arcybiskup. Bracia przeto zebrali się i powiedzieli apie Pambo[32]: „Skieruj choć jedno słowo do arcybiskupa Teofila, aby z niego skorzystał”. Starzec odpowiedział im: „Jeśli on nie skorzystał z naszego milczenia, nie skorzysta też z żadnych naszych słów”. [114]

Brat Pistos opowiadał: Powędrowaliśmy – siedmiu braci, anachoretów – do apy Dżidżoja[33], który przebywa na wyspie w miejscowości Klysma[34]. Prosiliśmy go, aby powiedział nam słowo. On rzekł: „Wybaczcie mi, ja jestem prostym człowiekiem, idę do apy Hora[35] i apy Chatrego[36]. Apa Hor choruje osiemnaście lat. Prosiłem ich: »Powiedzcie mi słowo«. Apa Hor zapytał mnie wówczas: »Powiedz, co chcesz usłyszeć? Idź i czyń – to, co widzisz, Bóg nie jest Tym, który chce więcej od ciebie, lecz Tym, który przyjmuje na siebie wszystko«”.

Apa Hor, jak i apa Chatre pochodzą z tej samej prowincji. Wielki pokój, aż do śmierci, panował zawsze między nimi. Wielkie bowiem posłuszeństwo cechowało apę Chatrego, a apę Hora cechowała wielka pokora. Spędziłem więc u nich kilka dni, obserwując ich. Bardzo zdziwiłem się zachowaniem apy Chatrego. Ktoś kiedyś przyniósł im małą rybę i apa Chatre chciał ugościć nią apę Hora. Wziął nóż, aby pokroić rybę. Wówczas apa Hor zawołał go: „Chatre, Chatre!” I apa Chatre zostawił nóż w ciele ryby, nie odcinając ani kawałka. Przybiegł do apy Hora. Zdziwiłem się wielkiemu posłuszeństwu Chatrego, bo nie powiedział: „Bądź cierpliwy, aż pokroję rybę”. Spytałem więc apę Chatrego: „Gdzie znalazłeś w sobie to wielkie posłuszeństwo?” Odpowiedział mi: „Ono nie należy do mnie, lecz do starca, apy Hora”. I zabrał mnie tam, gdzie przebywał starzec, mówiąc: „Przyjdź zobaczyć owo posłuszeństwo”. Następnie upiekł małą rybę, lecz upiekł ją źle, i podał taką starcowi. On zjadł ją i nic nie powiedział. Apa Chatre zaś spytał go: „Dobra?” Starzec powiedział: „Bardzo dobra”. Potem przyniósł mu bardzo dobry kawałek ryby i stwierdził: „Źle upiekłem poprzedni kawałek”. Starzec powiedział: „Tak, trochę źle go upiekłeś”. Apa Chatre powiedział mi: „Zobaczyłeś posłuszeństwo starca”.

I opuściłem ich. To, co zaobserwowałem, strzegę jako swoją siłę. [115]

Apa Dżidżoj opowiadał: Jeden z nas prosił apę: „Bądź tak dobry, sam powiedz nam słowo”. Ten odpowiedział: „Nie poważasz wiedzy, która bije z całego Pisma”. Odezwał się także inny z nas do niego: „Ani znajomości Pisma, mój ojcze?” Apa odezwał się: „Najważniejsze jest milczenie. I mów to wszędzie, dokądkolwiek się udasz: » Nie mam niczego, podobnie jak niczego nie wiem«”. [116]

Brat przyszedł do apy Dżidżoja, przebywającego na wzgórzu apy Antoniego. Podczas rozmowy powiedział on apie Dżidżojowi: „Apo, teraz dorównujesz apie Antoniemu”. Ten odpowiedział: „Skądże! Czy myśl moja dorównuje myśli apy Antoniego? Byłem pełen żaru gorliwości. Jednak zobaczyłem człowieka mającego moc, która potęguje jego myśl w cierpieniu”. [117]

Brat także zapytał go: „Czy szatan tak samo zadawał cierpienie poprzednikom?” Apa Dżidżoj odpowiedział mu: „On teraz zadaje cierpienie większe, jego bowiem potęga się kończy. Dlatego tak się niepokoi”. [118]

Kilku braci udało się do apy Dżidżoja, aby usłyszeć słowo. Ale ten nic im nie powiedział; powtarzał im tylko: „Zostawcie mnie”.

Gdy zobaczyli jego kosze, zagadnęli Abrahama, jego ucznia: „Co robicie z tymi koszami?” Abraham odpowiedział: „Sprzedajemy je tu i ówdzie”. Jeden z braci, kiedy to usłyszał, powiedział: „Także Dżidżoj żywi się tu i ówdzie”. Bracia, usłyszawszy to, skorzystali wiele i poszli z radością, zbudowani jego pokorą. [119]

Brat zwrócił się do apy Dżidżoja: „Sam widzę, że moja myśl trwa przy Bogu”. Starzec mu rzekł: „Cóż to za wielka rzecz, że twa myśl trwa przy Bogu? Wielką rzeczą jest widzieć siebie samego poniżej wszelkiego stworzenia. To bowiem wskazuje drogę do twego umartwiania ciała. To są sprawy związane z pokorą serca”. [120]

Błogosławiona Synkletyka powiedziała: „Nie ma sposobu, by zbudować statek bez gwoździ. Podobnie nie ma sposobu, by zbawić się bez pokory serca”. [121]

Apa Hyperechios powiedział: „Drzewo życia zastąpiło wyniosłość pokorą serca”. [122]

Apa Hyperechios (?) powiedział także: „Podobny jesteś do dzierżawcy podatków. Nie potępiają ciebie i faryzeusza. Wybierz sobie przeto postawę człowieka pokornego, należącego do Mojżesza, abyś zmienił swe serce w skałę, źródło wody”. [123]

Apa Horsiese[37] powiedział: „Cegła suszona na słońcu, włożona do fundamentu, nie przetrwa z powodu wody nawet jednego dnia. Ta zaś, która jest wypalona, trwa jak kamień. Podobnie człowiek, którego myśl zaprzątnięta jest sprawami ziemskimi, nie będzie płonął bojaźnią Bożą. Jeśli osiągnie on ważną pozycję w życiu, skończy się. Wiele jest bowiem różnorodnych grzechów, a co więcej są one w ludziach. Dobrze jest przeto, aby człowiek znał swą miarę; niech więc unika on brzemienia wielkości. Ci zaś, którzy są umocnieni wiarą, nie mają rozterek”. [124]

A co się tyczy świętego Józefa – jeśli ktoś zechce opowiadać o nim – będzie tak mówił: „Ten był istotą nadludzką. Ileż razy starano się go wodzić na pokuszenie, i to w jakiej krainie – w miejscu, gdzie nie ma nawet najmniejszego śladu kultu Boga. Jednak Bóg jego ojców był z nim i wyzwolił go ze wszystkich trosk[38]. I teraz on przebywa ze swymi przodkami w Królestwie Niebieskim. My sami zatem poznaliśmy rzeczywiście naszą miarę. Walczmy mozolnie ze wszystkim, abyśmy mogli uniknąć sądu Bożego”. [125]

Starzec, jeden z anachoretów, zabłądził na pustyni. I powiedział do siebie: „Ja postępowałem właściwie”. Następnie pomodlił się do Boga tymi słowy: „To, co straciłem, daj mi”. Bóg jednak chciał upokorzyć jego myśl. Powiedział mu: „Idź do pierwszego lepszego archimandryty i uczyń to, co ci powie”. Bóg wkrótce objawił się owemu archimandrycie, mówiąc: „Oto taki to a taki anachoreta idzie do ciebie. Daj mu bicz, niech pasie świnie”.

Anachoreta przyszedł, zapukał do drzwi i wszedł do apy, przełożonego Zgromadzenia. Pozdrowili się wzajemnie i usiedli. Przybysz powiedział: „Co mam robić – jestem wszak zdrowy”. Archimandryta odrzekł: „Czy będziesz robił to, co ci powiem?” Anachoreta odparł: „Tak”. Archimandryta powiedział mu: „Noś ten bat, pasaj świnie”. I tak ci, którzy go znali, zobaczyli starca pasącego świnie. Mówili: „Patrzcie na tego sławnego anachoretę, którego serce godzi się na to. Świnie pasie, sam szatan”.

Bóg zobaczył więc jego pokorę, dzięki której zniósł urąganie ludzi. Pochwalił go. [126]

Pewien człowiek zamienił się w demona, bardzo się złościł i był popędliwy. Uderzył w policzek mnicha, jednego ze starców. Starzec szybko nadstawił ku niemu drugi policzek[39]. Demon jednak nie udźwignął ogromu pokory i poszedł sobie. [127]

Starzec powiedział: „Jeśli nawiedza cię myśl, która daje pierwszeństwo próżności, to rozważaj: Czy przestrzegałeś przykazań, czy miłowałeś swych nieprzyjaciół, czy radowałeś się sławą swych nieprzyjaciół i martwiłeś się ich potrzebami, czy ty sam, osądzając się, stałeś się bezużytecznym sługą i grzesznikiem, jak każdy. Wiedząc o tym, nie myśl o wielkości, lecz postępuj właściwie, stosownie do każdej sprawy. Wiedz, że te myśli zazwyczaj usuwają każdą nieprawość”. [128]

Starzec powiedział : „Nie wynoś swego serca ponad twego brata, mówiąc: »Jestem bardziej roztropny niż on, bardziej powściągliwy niż on, także bardziej gorliwy niż on i wiem więcej niż on«. Podporządkuj jednak nędzę ducha Chrystusowi. Nie urządzaj sobie uczty pełnej obłudy, bo nie pozbędziesz się pychy ducha, którą masz. Napisano bowiem: »Ten, kto czeka, niech ujrzy«[40]. Z obawy, że duch ustaje, ty jesteś posolony solą Chrystusa”. [129]

Starzec powiedział: „Ten, którego bardzo poważają, jest zbyt dumny i z pewnością ponosi szkodę. Ten, któremu ludzie nie oddają czci, zazwyczaj odbiera chwałę w niebie”. [130]

Brat zapytał starca: „Czy dobrze, że stale pokutuję?” Starzec odpowiedział: „Popatrzmy na Jozuego, syna Nuna; podczas gdy padał na twarz, objawił mu się Bóg”. [131]

Zapytano starca: „Dlaczego szatany tak z nami walczą?” Starzec odpowiedział: „Ponieważ odrzuciliśmy nasze pancerze, którymi są: skrucha, pokora, wyrzeczenie się i cierpliwość”. [132]

Brat spytał starca: „Jeśli brat przynosi mi wiadomości z tego świata, chcesz, apo, abym powiedział mu: »Nie przynoś mi ich«?” Starzec na to: „Nie czyń tego”. Brat go zapytał: „Dlaczego?” Starzec odpowiedział: „Dlatego, że my sami nie mieliśmy na tyle siły, aby ustrzec się takiego postępowania. Mówiąc bliźniemu »Nie czyń tego«, sami dopuszczamy się takiego postępowania”. Brat odezwał się więc do niego: „Co przeto trzeba czynić?” Starzec powiedział: „Chciejmy milczeć, to wystarczy bliźniemu”. [133]

Zapytano starca: „Co to jest pokora?” Ten odpowiedział: „Jeśli twój brat grzeszy przeciwko tobie, odpuść mu, zanim on wyrazi skruchę”. [134]

Starzec powiedział: „Nie potępiaj człowieka za każdy grzech, lecz potępiaj siebie samego, mówiąc: »To spotyka mnie z powodu moich grzechów«”. [135]

Starzec powiedział: „Zawsze przekraczam swoje możliwości, aby wspiąć się na szczyt wielkości wewnętrznej, jednak nie osiągnąłem pokory. Nie bałem się. Moją całą troską było proszenie Boga, by przeniósł mnie, starego człowieka, do nieba”. [136]

Brat zapytał starca: „Co to jest pokora serca?” Starzec mu odpowiedział: „Obyś czynił dobro tym, którzy wyrządzają ci zło”. Brat na to: „Jeśli ktoś nie osiągnął tej doskonałości, co ma czynić?” Starzec odrzekł: „Niech wybierze milczenie”. [137]

Brat poprosił starca: „Powiedz mi słowo, apo, uzdrowicielu. Jeśli ty wypowiadasz je, a my go nawet nie przyjmujemy, to i tak jest to sól ziemi, naszej ziemi”. [138]

Brat zapytał starca: „Co to jest pielgrzymowanie?” Starzec powiedział mu: „Znam brata, który pielgrzymuje. I spotkano go w kościele, kiedy odbywała się agapa”. Siadł za stołem, aby jeść z braćmi. Kilku z nich spytało: »Kto zacz?« Chwycili go, pojmali, mówiąc: »Zabieraj się do wyjścia!« On więc skierował się ku wyjściu. Inni zaś, litościwi, przywołali go. Następnie jeden z braci spytał go: »Co działo się w twym sercu, gdy wyrzucili cię i znowu przyprowadzili?« Ten odpowiedział: »Postanowiłem w swym sercu, że będę jak pies, który, jeśli wyrzucą go, zwykle odchodzi, jeśli zaś wołają go, przychodzi«”. [139]

Pewnego razu kilku braci z Tebaidy[41] przybyło do starca, aby uzdrowił jednego z nich, opętanego przez szatana. Starzec przeto, kiedy usilnie go prosili, powiedział szatanowi: „Wyjdź z Bożego stworzenia”. Szatan odpowiedział starcowi: „Wyszedłem. Zapytam cię jednak, kto to kozły, a kto owce?”[42] Starzec odrzekł: „Kozły to ja, owce zaś zna Bóg”. Gdy szatan to usłyszał, powiedział: „Z powodu twej pokory, odchodzę”. [140]

Egipski mnich przebywał w okolicy Konstantynopola w czasach panowania króla Teodozjusza[43]. Raz król wędrował pobliską drogą. Pozostawił tłum, szedł sam i wtedy zobaczył mnicha. Chciał się dowiedzieć, kto to jest, dlatego przedstawił mu się jako jeden z urzędników. Kiedy król i mnich ukończyli wędrówkę, poszli pomodlić się i zatrzymali się na chwilę. Wówczas król zapytał mnicha: „Co porabiają nasi ojcowie w Egipcie?” On odpowiedział: „Oni wszyscy modlą się o twoje zdrowie” i poprosił króla, aby zjadł kawałek chleba. Dał mu także trochę oliwy i soli. Król zjadł. W końcu mnich podał królowi trochę wody, którą ten wypił.

Następnie król spytał mnicha: „Wiesz, kim jestem?”. On odpowiedział mu: „Bóg zna ciebie”. Teodozjusz rzekł więc: „Jestem królem Teodozjuszem”. I wtedy starzec skłonił się. Król powiedział mu: „Bądźcie, mnisi, pozdrowieni, nie troszczycie się bowiem o sprawy ziemskie. Doprawdy, odkąd narodziłem się w tym królestwie, nigdy tak nie nasyciłem się chlebem ani wodą, jak dzisiaj. Nie wiedziałem do dzisiejszego dnia, że jest to takie wspaniałe pożywienie”. Król pożegnał mnicha. Starzec więc zebrał się do drogi i powrócił do Egiptu. [141]

Starcy powiedzieli: „Jeśli walka toczy się między nami, bądźmy bardziej pokorni. Jeżeli Bóg widzi naszą słabość, chroni nas. Jeśli unosimy się dumą, także ochrania nas. I nie zginiemy. [142]

Diabeł przybrał postać anioła światłości, ukazał się jednemu z braci i powiedział mu: „Ja jestem Gabrielem, którego to posłano do ciebie”. Brat odpowiedział mu: „Spójrz, posłano cię do jakiegoś innego z braci. Ja bowiem nie jestem godzien”. Diabeł więc w tej chwili zniknął. [143]

Starcy powiedzieli: „Jeśli rzeczywiście ukazuje ci się anioł, nie wynoś się, lecz okaż pokorę. Mów: »Ja nie jestem godzien oglądać anioła, żyjąc w grzechu«”. [144]