Strona główna » Dla dzieci i młodzieży » Kora jest samotna

Kora jest samotna

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-7895-442-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Kora jest samotna

Waldek, starszy brat Helenki złamał nogę i musi spędzić kilka tygodni w szpitalu. Rodzice są bardzo przejęci i nie ma kto opiekować się małą suczką rasy border collie – Korą. Kora jest samotna i bardzo nieszczęśliwa, podobnie jak Helenka.

Tyle że dziewczynka tak naprawdę nie lubi psów, a Kora tęskni tylko za Waldkiem. Czy Helenka i Kora mogą się jednak zaprzyjaźnić?

Wszystkich fanów książek Holly Webb i miłośników czworonogów zapraszamy na stronę:

www.zaopiekujsiemna.com.pl

Świetna zabawa dla wirtualnych opiekunów, forum i wiele konkursów!

Polecane książki

W procesie wychowania dzieci w rodzinie i przedszkolu zjawisko przemocy symbolicznej stanowi jeden z nieświadomych elementów socjalizacji. Autorka podjęła próbę odpowiedzi na pytania: jakie przejawy przemocy symbolicznej zróżnicowane ze względu na treść występują w edukacji przedszkolnej, jak dochod...
W książce Dyrektor szkoły - moderator, facylitator, coach szeroko omówiono zagadnienia kompetencji dyrektora szkoły jako przywódcy, wskazano jak je budować oraz w jaki sposób praktycznie z nich korzystać. Opracowanie zawiera dokładne opisy technik i metod pracy łączących sposób działania moderatora,...
Żywność leczy!Ale może też truć!Nie ma ludzi, którzy mają TYLKO nadwagę. Nadmiernej tuszy zawsze towarzyszą schorzenia, które dodatkowo wyniszczają organizm. Jest to zespół metaboliczny, zaburzenia hormonalne, insulinooporność i cukrzyca, nietolerancje pokarmowe i choroby autoimmunologiczne, miażdży...
Od Gilgamesza do bin Ladena – niebezpieczne związki religii i polityki.Coraz wyraźniejszy czynnik religijny we współczesnych konfliktach politycznych świadczy przeciwko tym, którzy jeszcze niedawno wieszczyli śmierć boga. Choć świat zachodni od czasów oświecenia hołduje idei świeckiego państwa, okaz...
Poradnik do gry The Saboteur zawiera bogato ilustrowany opis przejścia, w której zostały opisane wszystkie misje, zarówno te z głównego wątku, jak i poboczne, podstawowe wskazówki ułatwiające rozgrywkę oraz opis bonusów. The Saboteur - poradnik do gry zawiera poszukiwane przez graczy tematy i lokacj...
Doskonała książka dla fanów J.K. Rowling i Roalda Dahla!Kiedy Alfie Bloom odziedziczył zamek i wielowiekową magię, jego nudne, smutne i samotne życie zmieniło się nie do poznania! Ale na jego drodze pojawiło się także wiele niebezpieczeństw o jakich nawet mu się nie śniło. Lokaj Ashford zostaje porw...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Holly Webb

Czytaj inne książki Holly Webb:

Zagubiona w śniegu

W poszukiwaniu domu

Wróć, Alfiku!

Gdzie jest Rudek?

Czaruś, mały uciekinier

Mgiełka, porzucona kotka

Kto pokocha Psotkę?

Figa tęskni za domem

Mały Rubi w tarapatach

Kora
jest samotnaIlustracje: Sophy WilliamsPrzekład: Jacek Drewnowski

ISBN: 978-83-265-0165-4

Dla Robina i Williama

Tytuł oryginału: Jess the Lonley Puppy

Przekład: Jacek Drewnowski

Redaktor prowadząca: Sylwia Burdek

Korekta: Małgorzata Biernacka

Typografia: Stefan Łaskawiec

Skład i łamanie: MEDIA SPEKTRUM

Copyright © for the Polish edition

by Wydawnictwo Zielona Sowa 2011

Wszystkie prawa zastrzeżone

Text copyright © Holly Webb 2010

Illustrations copyright © Sophy Williams, 2010

Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.

ul. Cegielniana 4A, 30-404 Kraków

tel./fax 12-266-62-94, tel. 12-266-62-92

www.zielonasowa.pl

wydawnictwo@zielonasowa.pl

Rozdział pierwszy

Helenka roześmiała się z rozkoszą, gdy kaczątka zaczęły się kłócić o chleb. Stwierdziła, że to dla nich specjalny przysmak, nie był to bowiem zwykły czerstwy chleb, lecz okruchy kanapki z żółtym serem i keczupem. Kaczki zapewne rzadko dostawały keczup. Przykucnęła nad brzegiem stawu, by się im przyjrzeć. Kaczuszki pochłonęły ostatnie okruchy, a potem z nadzieją zaczęły krążyć bliżej, na wypadek, gdyby miała więcej jedzenia. Były takie słodkie – w większości brązowe, w żółte paski i plamki, a przy tym bardzo puchate. Matka pływała czujnie wokół nich, nieufnie popatrując na Helenkę.

Niektóre kaczątka nabrały odwagi i podpływały coraz bliżej. Dziewczynka wstrzymała oddech, gdy dwa z nich wgramoliły się na błotnisty brzeg stawu drobnymi, niezdarnymi skokami. Zbliżały się do niej! Żałowała, że nie ma już dla nich kanapki. Najdzielniejsze z kaczątek dziobnęło ostrożnie czubek jej trampka, ale nie wydawało się zachwycone.

– Przykro mi – szepnęła, starając się powstrzymać wybuch śmiechu, by ich nie spłoszyć. – Nie mam nic więcej!

Nagle rozległ się szelest i donośne szczekanie. Mały, biało-czarny pies przedarł się przez kępę trzcin i omal nie wepchnął Helenki do jeziora.

Kaczuszki zapiszczały zaniepokojone i wskoczyły z powrotem do wody, odpływając najszybciej jak potrafiły, zaciekle machając małymi płetwami.

– Oj! – chłopiec biegnący za psem wyszczerzył się w uśmiechu. – Przepraszam, Hela, czy Kora cię popchnęła?

– Nie, siedzę sobie w błocie, bo mam taki kaprys! – warknęła. Popatrzyła na staw, obserwując kaczą mamę i jej dzieci, pędzące na głębszą wodę jak najdalej od źle wychowanych psów. Sama pragnęła wskoczyć do wody i odpłynąć.

Kora patrzyła na kaczątka i radośnie za nimi szczekała. Nigdy wcześniej nie widziała małych kaczuszek i była bardzo rozemocjonowana.

– Dlaczego nie jest na smyczy? – Helenka zwróciła się ze złością do brata, gdy dźwignęła się na nogi i próbowała strzepać lepkie błoto z dżinsowych szortów. – Jest jeszcze za mała, żeby mogła chodzić sama. Tak mówią mama i tata. Może uciec i się zgubić albo wdać się w bójkę z innym psem.

Waldek wzruszył ramionami.

– Nikogo nie ma w pobliżu. Czemu nie może sobie pobiegać? Nikomu nie przeszkadza.

– Przeszkadza mnie – warknęła dziewczynka. Widziała, że jest marudna i niemiła, ale naprawdę podobała jej się zabawa z kaczątkami i miała nadzieję, że najodważniejsze pozwoli się nawet pogłaskać.

Waldek westchnął i przewrócił oczami, a Kora, znudzona po zniknięciu kaczuszek, zaczęła drapać ubłoconymi łapkami nogi Helenki, licząc na kawałek kanapki, której zapach poczuła.

– Au! Zabierz ją ode mnie! – pisnęła dziewczynka, odskakując w bok i omal nie wpadając do stawu. Brat złapał ją za rękę i pociągnął z powrotem, ale odepchnęła go ze złością. Kora skakała wokół nich i donośnie szczekała, myśląc, że to wszystko zabawa.

– Co się dzieje? Nic wam się nie stało? Helenko, odejdź od brzegu, kochanie, bo jeszcze wpadniesz do wody. A nie będę po ciebie nurkował!

Dziadek Helenki i Waldka delikatnie odciągnął ich od stawu. Dziewczynka zaczęła płakać, a Waldek wydawał się zdenerwowany. Kora skamlała. Nie była pewna, co się dzieje, lecz nagle przestało to wyglądać na zabawę. Oddaliła się od dzieci i zaczęła biec truchtem wokół brzegu.

– Idź po nią, Waldku – powiedział dziadek. – Załóż jej smycz. Naprawdę nie jest jeszcze wystarczająco duża, żeby chodzić bez smyczy.

Chłopiec pobiegł za Korą, która pomknęła przed siebie, zadowolona, że znowu się bawią. Dziadek objął Helenkę.

– Co się dzieje? Kora nie zrobiła ci krzywdy, prawda?

Dziewczynka pokręciła głową.

– Tylko mnie przewróciła i ubrudziłam się błotem. Ale patrzyłam na kaczuszki, a ona je przepędziła. Dlaczego zachowuje się tak okropnie?

– Jest maleńka. Szczenięta są głupiutkie i tyle. No i Kora nie zdaje sobie sprawy z własnej siły.

Helenka pociągnęła nosem i popatrzyła na suczkę i Waldka biegnących już z powrotem w ich kierunku.

– Może weźmiecie ją na spacer wokół stawu, jak już będzie miała smycz? – zaproponował łagodnie dziadek. – Ja też pójdę, jeśli chcesz.

Zawahała się. Chciała iść, jeśli Kora będzie na smyczy… W tym jednak momencie suczka dostrzegła dwie przelatujące gęsi i zaczęła szczekać ze wszystkich sił, podskakując i próbując złapać ptaki, które w ogóle nie zwróciły na nią uwagi.

Dziewczynka przytuliła się do dziadka.

– Nie, jednak nie pójdę z wami. Posiedzę z mamą i tatą i poczytam książkę.

Dziadek westchnął, patrząc, jak biegnie do swoich rodziców, którzy siedzieli na kocu. Powoli ruszył za nią.

Kora popędziła naprzód i Waldek roześmiał się, gdy mocno szarpnęła smycz. Uwielbiała takie spacery, podczas których napotykała na różne rzeczy, które mogła wąchać i ścigać. W oddali zobaczyła kolejną kaczkę i szczeknęła radośnie, odwracając się, by lśniącymi oczami popatrzeć na Waldka. Pobiegli razem, pełni emocji.

Helenka usiadła na kocu i wbiła wzrok w książkę, ale tak naprawdę nie czytała jej. Książka opowiadała o dziewczynce i jej psie, co w sumie było dość zabawne. Dziewczynki, które czytają książki o psach, powinny lubić psy, a nie powinny się ich bać.

Dziewczynka podparła podbródek na dłoniach i jeszcze raz przeczytała pierwszą linijkę na stronie, nie mogła się jednak skupić. Dlaczego nie poszła z dziadkiem i Waldkiem pospacerować z Korą? Tak się cieszyła, kiedy rodzice w końcu ustąpili i zgodzili się na szczeniaka. Waldek i Helenka od lat ich o to błagali. Miał to być pies rodzinny, należący do wszystkich, chociaż najbardziej zależało na tym Waldkowi. Miał już dziesięć lat, więc mama i tata powiedzieli, że jeśli będzie się starał, to on i Helenka mogą mieć swojego szczeniaka, pod warunkiem, że pójdą na odpowiednie szkolenie dla psów.

Niestety, mimo że Dąbrowscy mieli Korę już od sześciu tygodni i suczka była już wystarczająco duża, żeby chodzić na prawdziwe spacery, szkolenie dla psów kolidowało z treningami pił karskimi Waldka. Z tego też powodu Kora jeszcze ani razu nie była na szkoleniu. Chłopcu specjalnie to nie przeszkadzało. Razem z tatą zabierał ją na bardzo długie spacery, gdy tata wracał z pracy, czasami chodzili też na spacery z dziadkiem.

Helenka w ogóle nie brała udziału w spacerach. Wcześniej miała pewność, że wszystko będzie w porządku. Nie mogła przecież bać się małego szczenięcia, prawda? Podczas rodzinnej dyskusji o tym, jakiego psa powinni wybrać, powiedziała, że wszystko jej jedno, jeśli pies będzie przyjazny i słodki, a przy tym niezbyt duży. No i nie mógł to być bokser.

Właśnie bokser przestraszył ją trzy lata temu, kiedy zaczęła chodzić do szkoły. Biegła przez park za mamą i Waldkiem w drodze do domu ze szkoły i zbytnio zbliżyła się do dużego psa. Bokser myślał, że mała chce zabrać patyk, którym się bawił, i kłapnął w jej stronę zębami. Tak naprawdę nie zrobił jej krzywdy, a tylko rozdarł rękaw swetra, była jednak przerażona, a mama wściekła się na właściciela psa. Powiedziała chłopakowi, że powinien trzymać psa na smyczy, skoro nad nim nie panuje. Uprzedziła, że zadzwoni na policję, jeśli jeszcze kiedyś zobaczy go biegającego swobodnie po parku.

Potem