Strona główna » Poradniki » Męska sprawa. O brodach, zaroście, fryzurach, pielęgnacji i nie tylko…

Męska sprawa. O brodach, zaroście, fryzurach, pielęgnacji i nie tylko…

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8132-016-0

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Męska sprawa. O brodach, zaroście, fryzurach, pielęgnacji i nie tylko…

Męska sprawa. O brodach, zaroście, fryzurach, pielęgnacji i nie tylko...

To książka dla tych mniej lub bardziej zarośniętych, dla niezdecydowanych i niepewnych w kwestii wyboru optymalnego dla siebie zarostu. To również poradnik dla tych, którzy chcieliby sami, bez pomocy specjalisty, poradzić sobie w domu.

Dzięki tej książce można poznać pracę barbera i dowiedzieć się, w czym może pomóc, co doradzić – opisane będą wszystkie etapy pielęgnacji brody w salonie.
Czemu są podczas wizyty w salonie wykorzystywane ( i w jaki sposób) brzytwa, zimny i gorący ręcznik, kiedy i jaki masaż powinien zastosować barber?

Książka odkłamie pewne mity o brodzie, zbierze w syntetyczne, praktyczne uwagi dotyczące męskiego zarostu.

Czytelnicy znajdą w niej odpowiedzi na pytania:

Ile czasu trwa zapuszczanie brody?

Czy broda to problem, czy jednak i oznaka męskości (co sądzą o tym panie)?

Jak codziennie dbać o higienę brody: myć, szczotkować, balsamować, odżywiać i nadawać kształt?

Bartek Jędrzejak - prezenter, dziennikarz TVN. Na stałe pojawia się w programie „Dzień dobry TVN”. Autor licznych reportaży, felietonów i cykli telewizyjnych. Wykładowca Studium Dziennikarstwa Radiowego, Telewizyjnego i Realizacji Dźwięku. Wiele lat pracował  w TVP, współtworzył takie programy jak Wiadomości, Panorama, Teleexpress.

Polecane książki

9 miesięcy kłótni, 9 miesięcy ignorowania, 9 miesięcy wmawiania choroby psychicznej i straszenia policją. Tyle czasu Prosiaczek mieszkał z Gestapo i tyle tkwił w toksycznym związku. Kłótnie, groźby, wyzwiska, wyrzucenia z domu za najdrobniejsze przewinienia. Lekarstwem na nieudany zwi...
Zmiany nastrojów u inwestorów następują czasami nawet co miesiąc. Natomiast poszczególne tendencje na akcjach czy towarach mogą zmieniać się jeszcze szybciej albo w ogóle diametralnie się odwrócić. Dlatego jeśli inwestujesz i chcesz wypracować przyzwoitą stopę zwrotu, musisz posiadać kilka asów ...
Paul zostaje dyskretnie usunięty ze szkoły i wyjeżdża na naukę do innego kraju, gdy okazuje się, że jest „kolorowy". Martin, syn białego przemysłowca, zapuszcza się w głąb Soweto, by odwiedzić czarną kobietę, w której się zakochał; życzliwy policjant przestrzega go przed konsekwencjami przekroc...
Wybór artykułów z polskiej prasy międzywojennej na temat Turcji i czasów wojny wyzwoleńczej i rządów Atatürka (19 maja 1919 - 1 września 1939) Publikacja zawiera wybór artykułów z polskiej prasy międzywojennej na temat Turcji - od lądowania Mustafy K...
Polska przez siedem lat największym beneficjentem unijnych funduszy. Wiele z tych pieniędzy ma trafić do przedsiębiorstw. Unia w nowej perspektywie stawia bowiem na rozwój gospodarki. Skorzystaj z praktycznego przewodnika po funduszach unijnych w latach 2014-2020 i zwiększ swoje szansę na pozysk...
Sensacyjne zakulisowe operacje 1939–1945: kradzieże planów, łapówki, zasadzki, łamanie kodów, porwania i zabójstwa• Przyjaciel Hitlera amerykańskim agentem• Jednoosobowa agencja wywiadowcza• Pilne: ukryć Kanał Panamski• Płetwonurkowie kontra okręty wojenne• Japoński superszpieg w Pearl Harbor• Fałsz...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Bartek Jędrzejak

Współpraca:
rozdziały 6, 7, 11 – DOROTA ROŻEK
rozdziały 2, 4, 8, 9 – MICHAŁ KUCHARSKI
rozdziały 2, 3, 5 – ADRIAN MADEJSKIRedakcja: DOROTA ROŻEK, MARTA BERŁOWSKAKorekty: MelanżProjekt okładki i layoutu:Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN®Skład i łamanie, ilustracje: Małgorzata Sezanowicz-Winiarska/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN®Zdjęcia
Okładka: Fotolia
Środek: Mariusz Martyniak, Warszawska Izba Lordów, czajkowski.pl, Fotolia, Shutterstock, 123 RFRedaktor prowadzący: MAGDALENA CHORĘBAŁADyrektor produkcji: ROBERT JEŻEWSKI© Copyright by Wydawnictwo Zwierciadło Sp. z o.o., Warszawa 2017
Text © copyright by Bartek Jędrzejak, 2017Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.ISBN 978-83-8132-016-0Wydawnictwo Zwierciadło Sp. z o.o.
ul. Postępu 14, 02-676 Warszawa
tel. (22) 312 37 12
Dział handlowy:handlowy@grupazwierciadlo.plKonwersja:eLitera s.c.

PODZIĘKOWANIA

Wydawnictwu Zwierciadło dziękuję za propozycję napisania tej książki i za inspirację. Magdzie – za wparcie, motywację, doping i dobre słowo, otwartość na pomysły i konstruktywną krytykę. Właścicielom Warszawskiej Izby Lordów – za godziny rozmów, zaufanie i wprowadzenie w świat męskiej brody: Michale, Hubercie, Adrianie – podziwiam Waszą lordowską klasę, brytyjski szyk i styl. Lukasowi, Danielowi, Kajetanowi, Grzegorzowi – za pasję, udzielone rady i godziny spędzone na Waszych barberskich fotelach. I Tobie – „S” – za wyrozumiałość.

Szczególne podziękowania należą się Dorocie Rożek oraz Michałowi Kucharskiemu, których wkład w powstanie książki jest nieoceniony.Bardzo Wam dziękuję.

Pewnie jak każdy z Was, długo na to czekałem.

Zarost był dla mnie oznaką wejścia w męski świat.

Pojawił się wcześniej niż osiemnaste urodziny. Teraz już mogę się do tego przyznać, że podglądałem swojego ojca golącego się w łazience. W tajemnicy przed nimi i innymi, kiedy nikt nie widział, goliłem się na sucho. Kładłem pędzlem krem do golenia na brodę. I ten zapach wody kolońskiej… Szczypało jak diabli.

Potem dostąpiłem zaszczytu towarzyszenia ojcu w tym męskim rytuale. Chciałem być taki jak on, robić to jak on. Używał tradycyjnych żyletek i kremu do golenia. Czasem rano dochodził do mnie jego głośny okrzyk z łazienki: „znowu się zaciąłem” i pamiętam ten obraz – mężczyzny z przyklejonymi do twarzy strzępkami papieru toaletowego. Pierwszym prezentem pod choinkę dla mojego taty, kupionym za własne pieniądze, była paczka tradycyjnych, najtańszych żyletek, które wkładało się do maszynki do golenia. To był świat, w którym chciałem się znaleźć.

Mężczyzna, facet z zarostem. Enklawa, zamknięta grupa, o której marzy każdy chłopak. Świętowałem, gdy pojawiły się te pierwsze włosy na brodzie, ale od dorosłych słyszałem: „Wyglądają jak zapałki powciskane w …”. Znacie to? Nie wiem, jak wy wówczas reagowaliście, ale ja byłem dumny. W końcu doczekałem się paszportu do męskiego świata. Nie zwracałem uwagi na to, że rosną jak popadnie, ważne było, że już je mam, i ostentacyjnie je goliłem. Moja żyletka i krem do golenia. Pamiętam, ile frajdy sprawiało mi dzielenie się z kolegami z klasy informacją, że „wstaję wcześniej, bo muszę się ogolić”. To był mój mały, męski świat.

Właściwie nigdy nie zwracałem uwagi na brodę. Kiedy byłem młodziakiem, wydawało mi się, że nigdy nie będę chciał jej mieć. Kojarzyła mi się z dziadkiem. Ale jak to powiedział kiedyś mój kolega: „z brodą jest jak z whisky”. Dorastasz i zaczynasz rozumieć, a wręcz lubić ten smak. Tak się stało i w moim przypadku. Moje pierwsze spotkanie z tym szlachetnym trunkiem wspominam jako absolutny dramat. Szklaneczka whisky smakowała mi jak kostka toaletowa o zapachu leśnym rozpuszczona w wodzie z lodem. Minęły lata i teraz nie wyobrażam sobie, raz na jakiś czas, wieczoru bez małej szklaneczki whisky. Im mocniejsza, bardziej aromatyczna, torfowa, tym lepsza. Lata temu nikt by mnie do niej nie przekonał, ale dorosłem. Moim guru w tym temacie jest doktor Waldemar Jankowiak, jeden z najlepszych chirurgów. Poznaliśmy się zawodowo w Poznaniu, ale szybko udało nam się złapać lepszy kontakt i przeszliśmy do tematu whisky. Doktor jest jej koneserem. Smakoszem. Ma gatunki whisky z wielu stron świata i specjalne kieliszki degustacyjne. Nikt tak jak on, z pasją nie opowiada o tym trunku. Podobnie, przynajmniej w moim przypadku, było z brodą. Nigdy nie myślałem, że będę chciał ją mieć.

Na pierwszy zarost, wiele lat temu namówiły mnie Joanna Luboń i Lidia Buksak, trenerki wystąpień publicznych, zajmujące się logopedią medialną. To one w Akademii Telewizyjnej, funkcjonującej przy Telewizji Polskiej, gdzie zaczynałem swoją karierę, przygotowywały mnie do trudnych egzaminów na kartę ekranową i mikrofonową. Teraz już nikt z młodych dziennikarzy tego nie pamięta, ale kiedyś do pracy w telewizji nie wystarczały studia. O tym, czy się nadajesz, czy twoja twarz i twój głos mogą się pojawiać w telewizji, decydowała specjalna komisja. Przyznawała ona dokumenty zezwalające na pracę na wizji. Bez nich o karierze telewizyjnej nie można było nawet marzyć. Właśnie Pani Lidia podczas szkoleń zaproponowała mi zapuszczenie zarostu. Stwierdziła, że mam bardzo młodą, wręcz chłopięcą twarz, nieadekwatną do swojego wieku, a pracując w programach informacyjnych, muszę budzić zaufanie. Zresztą – co ja będę się rozpisywał – nazwisko Luboń to trampolina do kariery wielu znanych współczesnych gwiazd. Przez jej gabinet przewinęły się osoby znane obecnie z mediów – od Magdy Mołek po Kingę Rusin, od Tomasza Lisa po Kamila Durczoka. Od Doroty Wellman po Marcina Prokopa włącznie. Każde z nas musiało zdać egzaminy na kartę ekranową i mikrofonową.

Poza pracą z logopedą zyskałem bezcenną poradę z ust praktyka i, jak widzicie, w moim przypadku pierwszy dłuższy zarost miał nieco mnie postarzyć. Dodać powagi. I tak już zostało. W różnych okresach różnie bywało z moją brodą, raz była krótsza, raz dłuższa, ale mi towarzyszyła. Zawsze zajmowałem się nią sam, dlatego wyglądała tak, jak wyglądała. Procedura była taka sama. Najpierw golenie do zera, potem tydzień, góra dwa z brodą i kiedy już była za długa – trymowanie na 2-3 milimetry, czyli popularna „trzydniówka”. Powtarzałem ten schemat bez końca. Nie miałem ani wiedzy, ani specjalnych zdolności, żeby dbać o nią samodzielnie. Nie umiałem równo przycinać linii i kształtować jej konturów. Zresztą nie wiedziałem nawet, czym powinienem to robić.

Trzy lata temu wszystko się zmieniło. Nareszcie i w Polsce jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać barber shopy, czyli salony fryzjerskie dla mężczyzn, w których profesjonaliści, poznający swój fach za granicą, zajmowali się brodą i włosami. Męski zarost zaczął przeżywać swój renesans. Od tego czasu i ja zmieniłem swoje podejście do tego tematu. Regularnie raz na dwa tygodnie odwiedzam swojego barbera, a czasem, jeśli jest taka potrzeba, częściej. Nie mam problemów z brodą, bo wiem, jak o nią dbać. Ale jak już wiecie, nie zawsze tak było. Stąd również pomysł na tę książkę, która w bardzo lekki sposób ma opowiadać o męskim zaroście. A na pytania: czy to ma sens? Czy broda będzie jeszcze modna? Jak długo będzie modna? odpowiem krótko – nie jest istotne, czy będzie modna, ważne, że jest dla mnie ważna. Bo nie wyobrażam sobie siebie bez brody. Zadbanej, wytrymowanej, potraktowanej brzytwą z idealnym zarysem. Kiedyś była mi potrzebna do dodania sobie powagi, teraz chcę ją mieć z zupełnie innego powodu. Podkreśla mój styl, charakter, ale też wydobywa pożądane rysy twarzy. Tak ma brzmieć na potrzeby książki, a dla was może być tak: chodzi po prostu o wyszczuplenie pyszczyska :). Naprawdę – spersonalizowana, idealnie wystylizowana z pomocą barbera, dobrze dobrana broda potrafi nieźle wyszczuplić twarz.

Świat zakładów barberskich przypomina mi trochę fenomen kolejek elektrycznych. Niby jest prezentem dla dziecka, ale bawi się nią tata w swoim zamkniętym, konstruktorskim świecie. Podobnie z klockami Lego – wielu dorosłych facetów do dziś je składa. Analogicznie jest z zakładami barberskimi. To trochę inny, nieco odrealniony, nie chciałbym powiedzieć, że bajkowy, ale może filmowy świat. Sam wystrój i wyposażenie wielu męskich salonów mogłyby posłużyć za niezłą scenografię do dobrego filmu gangsterskiego. Właściciele, projektanci i dekoratorzy wnętrz prześcigają się w pomysłach, co zrobić, żeby to męskie miejsce było jak najbardziej rasowe.

Bo zakład barberski to bastion męskości. Są takie, w których przy wejściu jest informacja „kobietom wstęp wzbroniony” lub nieco delikatniej „nie dla pań”. Już sama aranżacja wnętrza wprowadza klienta w bardzo męski świat – inny niż ten zostawiony za drzwiami. Dominują stonowane kolory. Wnętrza są albo bardzo surowe, albo typowo po brytyjsku eleganckie – jak w Londynie. Jak w Warszawskiej Izbie Lordów. Nawet sprzęt jest dobierany tak, żeby nie kusił kolorami. Wygląd barberów też nie jest przypadkowy. W ich ubiorach dominuje czerń. To wszystko powoduje, że te miejsca mają jakąś magię i duszę.

Czemu mówię o magii? Ponieważ w wielu podaniach religijnych włosy symbolizowały siłę i moc. Do dzisiaj w Chinach i Japonii obowiązuje kult włosów. Nie godzi się, żeby dotykała ich lub głaskała obca osoba. Pogłaskanie chińskiego dziecka po głowie jest wręcz obelżywe, równoznaczne z uderzeniem w twarz. Włosy są w kulturze Wschodu święte. Tylko ktoś, kto się nimi opiekuje, może ich dotykać.

Mam wrażenie, że historia zatacza koło i wracają czasy, kiedy pierwsze golenie w fotelu u barbera stanowiło bardzo ważny moment w życiu mężczyzny. Oznaczało kolejny etap w drodze z dzieciństwa ku dorosłości. Było pożegnaniem z krótkimi spodenkami. Wejście do zakładu golibrody było inicjacją, przekroczeniem progu miejsca dostępnego tylko dla elitarnego klubu. Klubu mężczyzn. Wystarczy poczytać historyczne opisy zakładów golarskich (teraz barberskich) czy relacje z wizyt. W Wielkiej Brytanii w latach pięćdziesiątych to był wręcz obowiązek. Klienci odwiedzali swojego barbera przynajmniej raz w tygodniu. Tam mogli dogadzać swoim zmysłom. Zapach płynów, emulsji, mikstur, talku przeplatał się z zapachem cygar i whisky. Byli jednak i tacy, którzy twierdzili, że takie dbanie o zarost na twarzy jest wręcz niemęskie.

Zbierając materiały, bardzo dużo obserwowałem. Skanowałem otaczającą rzeczywistość. Jak najwięcej starałem się zapamiętać, żeby przelać to potem na papier. Bardzo lubiłem i lubię do tej pory posiedzieć sobie u swojego barbera i poobserwować. Obrazy są niesamowite. Raz na fotelach cała rodzina. Trzy fotele, trzy pokolenia. Dziadek, tata i wnuk. Innym razem tata ze swoim synem. Tata na fotelu, a syn zmęczony i zapewne nieco znudzony zasnął na kanapie w salonie. Nikomu to nie przeszkadzało. Powiem więcej – u wielu wzbudziło instynkt tacierzyński, bo zaistniała sytuacja spowodowała męskie rozmowy o dzieciach, ojcostwie i rodzinie. W takich miejscach liczy się klimat, atmosfera i poziom świadczonych usług. To tylko godzina, a czasem w ciągu dnia, w biegu, gdy nie mam czasu dla siebie, na fotelu barbera odrywam się od rzeczywistości. Zanurzam się w męski świat. Po takim zabiegu z całą procedurą: myciem, trymerem, nożyczkami, brzytwą, gorącym i zimnym ręcznikiem, masażem, olejowaniem i balsamowaniem czujesz się jak po zabiegu w ekskluzywnym SPA. To miejsce dla każdego faceta z wąsami czy brodą (włosami też).

Już sam fotel robi wrażenie. Jesteś obsługiwany na leżąco. Możesz się odprężyć i o niczym nie myśleć. Pełna dowolność. Możesz rozmawiać. Jeśli chcesz się wyciszyć, zamykasz oczy, milczysz, nic nie mówisz. Nawet nie myślisz. Dla mnie taka godzina to czas ładowania akumulatorów. Zdarza się, że drzemię – głównie z ciepłym ręcznikiem na twarzy. Jesteś traktowany wyjątkowo i indywidualnie – tak jak wyjątkowa i indywidualna jest twoja broda.

Świat nie jest idealny i, niestety, nie zawsze bywa tak, że każdemu broda rośnie wedle jego potrzeb i nic nie trzeba z nią robić. W tym przypadku naturze trzeba trochę pomóc. Są i tacy, którzy chcą się upodobnić do swoich idoli. Widziałem odważnych, wystylizowanych jak Salvador Dali. Ale takie style są bardzo trudne do noszenia – do „udźwignięcia”. Mogą sobie na nie pozwolić tylko osoby bardzo odważne i bardzo wyraziste. Broda powinna być bowiem dopełnieniem wizerunku, a nie wizerunkiem samym w sobie. Ma wydobyć, podkreślić twój charakter, ale nie powinna go zdominować. Chyba że specjalnie chcesz się pod brodą ukryć. I o tym też chwilami będzie traktować poniższa książka.

Nie wiem, czy wiecie, ale mamy też swój dzień. Pierwsza sobota września to Światowy Dzień Brody.

Długo zastanawiałem się, czy napisać tę książkę, bo nie chciałbym słyszeć, że jestem kolejnym znanym z mediów człowiekiem, który koniecznie chciał coś po sobie zostawić. Bo teraz każdy pisze książki. Zdecydowałem się na to przedsięwzięcie dla siebie. Bo jako mężczyzna z brodą chciałbym mieć taką pozycję na półce z książkami w swojej domowej biblioteczce. Wśród książek o byciu fit, zdrowej diecie, zdrowym trybie życia. Obok książek o stylu życia, asertywności, wszystkich tych, które uczą, jak najlepiej gospodarować czasem i być produktywnym w pracy, chciałem mieć męską książkę o brodzie. Nie encyklopedię naszpikowaną trudnymi słowami, nie książkę historyczną, ale też nie album ze zdjęciami i najmodniejszymi stylami bród. Chciałem mieć coś pomiędzy. Książkę, do której zawsze będę mógł wrócić. Książkę lekką, łatwą w lekturze i przyjemną. Nie będę aspirował do miana najlepszego specjalisty w temacie męskiej brody, ale podzielę się po prostu tym, co wiem. Siadając na fotelu, rozmawiałem z barberami.

Zadawałem pytania o ich pracę, o zabiegi pielęgnacyjne, bo taki już jestem. Wszystko mnie ciekawiło. Od fotela, przez brzytwę po kosmetyki. Chciałem wiedzieć, jakie czynności po kolei wykonuje barber i czemu one służą. Nie ze strachu, ale po prostu z ciekawości. I tak powstał pomysł na tę książkę. To owoc godzin spędzonych na rozmowach z najlepszymi, doświadczonymi barberami. Skoro mnie to zaciekawiło, to może zaciekawi też innych posiadaczy męskiego zarostu. Nie liczcie też na to, że ta książka w pełni wyczerpuje temat brody, bo pewnie nie. Na rynku są już grube cegły zapisane drobną czcionką na temat historii brody męskiej. Są albumy, krótkie książeczki instruktażowe. Ja potrzebowałem czegoś, co zbierze wszystko w lekką całość. Dlatego kiedy pojawiła się propozycja ze strony wydawnictwa, po prostu to zrobiłem. Dla siebie, ale jeśli i ty z tego skorzystasz, drogi kolego brodaczu, będzie mi miło.

Świat stoi na… brodzie.

Dzisiaj