Strona główna » Humanistyka » Walczyliśmy w piekle

Walczyliśmy w piekle

5.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-8151-286-2

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Walczyliśmy w piekle

Der Russland Krieg – wojna z Rosją, tak trudna i brutalna, że w porównaniu z nią zbladły wszystkie wcześniejsze doświadczenia armii niemieckiej. Najwyższe dowództwo niemieckie, przyzwyczajone do akcji wojennych na zachodzie i południu Europy, przekonane o tym, że Armia Czerwona podda się błyskawicznie, wysłało do Związku Radzieckiego żołnierzy nieprzeszkolonych i nieprzygotowanych do walk w takich warunkach. Nie bez powodu żołnierze myśleli, że walczą w białym piekle, gdzie nie obowiązują dotychczasowe zasady prowadzenia wojny. Musieli oni stawić czoło nie tylko srogiej rosyjskiej przyrodzie, ale również żywiołowi ludzkiemu – rosyjskiej armii, która walczyła do ostatniego żołnierza, nie zważając na nic. Dlaczego tak potężne i nowoczesne, jak na ówczesne czasy, wojsko poniosło klęskę w starciu ze źle dowodzoną, słabo uzbrojoną i początkowo wycofującą się Armią Czerwoną? Książka-dokument prezentuje cztery raporty oraz relacje z kampanii rosyjskiej spisane przez wysokich rangą niemieckich dowódców – uczestników walk na froncie wschodnim, później jeńców wojennych – na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku w ramach amerykańskiego programu dokumentowania strategii i taktyki stosowanej przez Niemców podczas II wojny światowej.

To trzymająca w napięciu opowieść o walkach na froncie wschodnim, odsłaniająca prawdę o tamtych wydarzeniach – oraz odpowiadająca na pytanie: dlaczego armia niemiecka przegrała?

Polecane książki

Hui-neng (617-713) jest prawdopodobnie najbardziej szanowaną i wielbioną postacią buddyzmu zen. Ten niepiśmienny drwal osiągnął natychmiastowe oświecenie i przeszedł do historii jako Szósty Patriarcha czan, czyli chińskiego zen; uważa się go za założyciela tzw. Południowej Szkoły zen. Jest on najlep...
Niniejszy tekst jest zbiorem spotkań ze studentami stosunków międzynarodowych I i II stopnia, które miały na celu rozszerzenie wiedzy dotyczącej początków Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, ze szczególnym uwzględnieniem czasów kolonialnych i pierwszych dekad istnienia republiki. Niewolnictw...
W swojej drugiej książce "Moje widzenie świata. Możliwości ludzkiej świadomości i mózgu" Edmund Jurczenko zajmuje się zagadnieniami generatora zdarzeń losowych, a jego teoria widzenia świata oparta jest głównie na teorii systemów. Autor z wykształcenia jest matematykiem, pedagogiem a jego pasją ...
Jedna noc, która zmieniła całe życie, zburzyła plany, zrujnowała marzenia.   Dwóch przyjaciół przeżyło dramatyczne wydarzenia. Przemoc i okrucieństwo, których doświadczyli, sprawiły, że muszą prowadzić życie charakterystyczne dla ludzi ocalałych z koszmaru. Życie p...
  Publikacja omawia obowiązuje obecnie zasady opodatkowania nieodpłatnych świadczeń i wskazuje warunki, jakie muszą zostać spełnione, aby można było uznać takie świadczenie za przychód pracownika. W efekcie wyroków sądów administracyjnych i Trybunału Konstytucyjnego z 8 lipca 2014 r. (sygn. K 7/13),...
Gdy w domu profesora i jego kota Winstona pojawiła się nowa gospodyni Anna i jej córka Daria, spokojne życie na kanapie skończyło się bezpowrotnie. Winston, do tej pory raczej samotnik, zyskał przyjaciół, nawet tam, gdzie nigdy by się ich nie spodziewał: w podwórzowym śmietniku. I choć, jak każdy ko...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Peter G. Tsouras

Walczyliśmy w piekle. Raporty niemieckich generałów z frontu wschodniego

Wydanie II

Pod redakcją Petera Tsourasa

Tłumaczenie: Katarzyna Skawran

First Published in 1995 by Greenhill Books Ltd under the title FIGHTING IN HELL: THE GERMAN ORDEAL ON THE EASTERN FRONT

The collective work copyright © Lionel Leventhal Limited, 1995

Copyright for the Polish edition © by Wydawnictwo RM, 2019

All rights reserved.

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25
rm@rm.com.pl
www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978-83-8151-273-2
ISBN 978-83-8151-286-2 (ePub)
ISBN 978-83-8151-287-9 (mobi)

Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Irmina Wala-PęgierskaKorekta: Krystyna BudekNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecProjekt okładki: Grażyna JędrzejecEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: rm@rm.com.pl

Spis treści

Wstęp

Część I: Radzieckie metody walki podczas II wojny światowej

PRZEDMOWA

WSTĘP

RADZIECKI ŻOŁNIERZ I RADZIECKIE METODY WALKI

1 Specyfika radzieckiego żołnierza

2 Radzieccy dowódcy

3 Komisarze

4 Oddziały bojowe

5 Radzieckie sposoby walki

6 Rosja jako teatr działań wojennych

SPECYFIKA RADZIECKIEJ TAKTYKI

7 Informacje ogólne

8 Rozpoznanie i ubezpieczenie

9 Ofensywa

10 Defensywa

11 Odwrót i działania opóźniające

12 Walka w nietypowych warunkach

13 Kamuflaż, dezinformacja i propaganda

RADZIECKIE SIŁY POWIETRZNE

14 W ocenie Luftwaffe

15 W ocenie wojsk lądowych

WOJNA PARTYZANCKA

16 Partyzanckie metody walki

17 Obrona przed partyzantami

18 Partyzanci innych narodowości

Część II: Wpływ klimatu na walki w europejskiej części Związku Radzieckiego

PRZEDMOWA

WSTĘP

ZIMA

19 Informacje ogólne

20 Śnieg

21 Niemiecka taktyka

22 Radziecka taktyka

23 Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

24 Transport i ruchy wojsk

25 Zdrowie i morale

26 Operacje lotnicze

WIOSNA I JESIEŃ

27 Informacje ogólne

28 Błoto

29 Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

30 Transport i ruchy wojsk

31 Zdrowie i morale

32 Operacje lotnicze

LATO

33 Informacje ogólne

34 Niemiecka taktyka

35 Radziecka taktyka

36 Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

37 Zdrowie

38 Operacje lotnicze

NA PÓŁNOC OD KRĘGU POLARNEGO

39 Informacje ogólne

40 Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

41 Transport i ruchy wojsk

42 Zdrowie i morale

43 Operacje lotnicze

WNIOSKI

Część III: Wojna na Dalekiej Północy

PRZEDMOWA

44 Klimat

45 Teren

46 Organizacja i taktyka

47 Perspektywy

Część IV: Walki w radzieckich lasach i na bagnach

PRZEDMOWA

SŁOWO WSTĘPNE GENERAŁA FRANZA HALDERA

48 Militarne aspekty radzieckich lasów i bagien

49 Ogólne zasady taktyki

50 Wywiad, rozpoznanie i obserwacja

51 Ruchy wojsk

52 Rozwinięcie i rozmieszczenie

53 Atak

54 Obrona

55 Wycofywanie się

56 Walka w nietypowych warunkach

57 Wnioski

Wstęp

…krajobraz tam, w tundrze wokół Murmańska, przypomina pejzaż z wizji stworzenia świata. Nie ma tam ani jednego drzewa, krzaka czy ludzkiej osady. Nie ma dróg ani ścieżek. Pustka – tylko skały i kamienie, niezliczone strumienie, jeziora i rwące rzeki z bystrzami i wodospadami. Latem są tam mokradła, a zimą – lód, śnieg i czterdzieści do pięćdziesięciu stopni mrozu. Burze śnieżne szaleją przez osiem miesięcy arktycznej nocy. Ten stukilometrowy pas tundry otaczający Murmańsk jak pancerz ochronny to jedna wielka dzicz. Nigdy wcześ­niej nie prowadzono na tych terenach wojny, ponieważ bezdrożna kamienna pustynia jest praktycznie nie do pokonania dla wojska…

Takie ostrzeżenie skierował generał Eduard Dietl do Adolfa Hitlera, gdy ten szykował się do rozszerzenia operacji Barbarossa aż po brzegi Morza Białego. Nikt go nie słuchał. Generał Dietl był jednym z niewielu oficerów trzeźwo oceniających zupełnie wyjątkowe warunki, w których przyszło walczyć armii niemieckiej. A opisał tylko jedną z wielu strasznych twarzy potężnego wroga, jakim był Związek Radziecki. Niestety na wyższych szczeblach niemieckiej armii i w otoczeniu Hitlera dominowali ludzie o niedostatecznej wyobraźni, co dobrze widać na przykładzie stwierdzenia generała Alfreda Jodla, szefa sztabu dowodzenia w Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu – Oberkommando der Wehrmacht (OKW): „Rosyjski kolos to świński pęcherz; wystarczy go ukłuć, a pęknie”. Rosyjski kolos okazał się czymś zupełnie innym. Choć oficjalna nazwa państwa brzmiała Związek Radziecki, dla Niemców ich tytaniczna walka na Wschodzie była po prostu Der Russland Krieg – wojną z Rosją. Nazwa ta trafiała w samo sedno. Cała Rosja bowiem, w każdym z jej nieprzyjaznych wymiarów, stanęła do wojny z Niemcami – jej trudne do pokonania ogromne przestrzenie, jej klimat ze skrajnymi warunkami pogodowymi i przede wszystkim jej mieszkańcy z ich prawie nadludzką zdolnością do udźwignięcia znacznie większych trudów niż zachodni przeciwnicy Niemiec, a potem do zadania śmiertelnego ciosu. Rosja była bestią, której Niemcy nie potrafili ujarzmić – bestią, która pożarła napastnika.

„Walczyliśmy w piekle”[1] to świadectwo niemieckich dowódców walczących na niegościnnej rosyjskiej ziemi, do czego armia Hitlera okazała się zupełnie nieprzygotowana. Dla przeciętnego niemieckiego żołnierza była to naprawdę walka w piekle. W książce znalazły się relacje wyższych oficerów niemieckich, którzy walczyli na terenie Rosji w wyjątkowych i przerażających warunkach. Te świadectwa zostały spisane po wojnie z inicjatywy armii amerykańskiej[2] i ukazały się w latach pięćdziesiątych XX wieku jako broszury Departamentu Armii Stanów Zjednoczonych w serii niemieckich raportów, zatytułowanej „German Report Series”. Zatrudnienie niemieckiego generała i oficerów sztabu do spisania historii ich kampanii wojennych było pomysłem późniejszego generała brygady S.L.A. Marshalla, przydzielonego pod koniec wojny do dywizji historii wojskowości europejskiego teatru działań wojennych. Niemcy zaczęli pisanie broszur jeszcze jako jeńcy. Wielu miało patriotyczne obiekcje lub obawiało się represji komunistów wobec członków ich rodzin, nadal mieszkających w radzieckiej strefie okupacyjnej. Współpracę z ich strony zagwarantował generał Franz Halder, w latach 1938–1942 szef sztabu generalnego Oberkommando des Heeres (Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych, w skrócie OKH), który zgodził się nadzorować i koordynować prace swoich kolegów oficerów. Dokumentowaniem niemieckich doświadczeń wojennych Halder zajmował się także później, już jako cywilny pracownik armii amerykańskiej aż do odejścia na emeryturę w 1962 roku. Zdaniem jednego z wybitnych archiwistów, Halder myślał, iż to armia amerykańska pracuje dla niego! Jednak to dzięki zmysłowi organizacyjnemu Haldera i jego autorytetowi przedsięwzięcie się powiodło. Do 1954 roku powstało dwa tysiące sto siedemdziesiąt pięć rękopisów o łącznej objętości siedemdziesięciu siedmiu tysięcy stron, napisanych przez pięciuset jeden generałów niemieckiej armii, Waffen-SS i Luftwaffe oraz jedenastu admirałów, a także setki specjalistów. Po 1947 roku oficerowie zostali w większości zwolnieni z aresztu i zatrudnieni przez armię amerykańską do opracowywania różnych tematów w oparciu o własne doświadczenia. Oddano im także do dyspozycji zdobyte niemieckie archiwa. Jedynym błędem, jednak zdaniem historyków zasadniczym, było to, że armii amerykańskiej nie udało się nakłonić autorów do opatrzenia swoich prac przypisami[3].

Jednakże historycy wojskowi Armii Stanów Zjednoczonych, którzy nadzorowali przygotowanie serii, stali na stanowisku, że nie należy narzucać Niemcom własnych pomysłów, i usilnie podkreślali: „Czytelnik powinien pamiętać, że publikacje z „German Report Series” zostały napisane przez Niemców z niemieckiego punktu widzenia. […] prezentują opinie niemieckiego autora, w które nie ingerował amerykański wydawca. […] Wszelkie uprzedzenia autorów i niedoskonałości, jakiekolwiek by one były, znalazły wyraz w tym tłumaczeniu, tak samo jak w niemieckim oryginale”. To godna podkreślenia profesjonalna powściągliwość. Czytelnikom tej książki należy powtórzyć uwagi skierowane do odbiorców oryginalnych broszur: „Wszelkie wzmianki autora o „normalnych metodach” lub standardowej taktyce piechoty odnoszą się do niemieckiej doktryny walki oraz jednostek zorganizowanych i wyposażonych zgodnie z niemieckim regulaminem”.

Ważne miejsce w tej książce zajmują raporty Erharda Rausa, którego generał Guderian uważał za jednego z najlepszych generałów wojsk pancernych w armii niemieckiej. Raus dowodził kolejno 4. i 3. Armią Pancerną na froncie wschodnim, awansując z dowódcy dywizji i korpusu. Mistrzowsko kierował działaniami XI Korpusu Armijnego podczas obrony Charkowa w 1943 roku. Później, chociaż na Wschodzie szczęście przestało sprzyjać Niemcom, jego dowodzenie dwiema armiami pancernymi było wirtuozowskim popisem nieustępliwego, przebiegłego i często błyskotliwego zastosowania metod obrony. W ostatnich miesiącach wojny został w końcu odwołany przez Hitlera. Wkład Rausa w tę książkę to: „Radzieckie metody walki podczas II wojny światowej” (broszura Departamentu Armii nr 20-230, 1950) i „Wpływ klimatu na walki w europejskiej części Związku Radzieckiego” (broszura Departamentu Armii nr 20-291, 1952). General der Infanterie dr Waldemar Erfurth napisał „Wojnę na Dalekiej Północy” (broszura Departamentu Armii nr 20-292, 1951). Generał Erfurth reprezentował Oberkommando des Heeres przy fińskim dowództwie od czerwca 1941 roku do chwili zawarcia przez Finlandię separatystycznego pokoju ze Związkiem Radzieckim we wrześniu 1944 roku. Pełną relację z operacji na froncie fińskim przedstawił w książce „Der Finnische Krieg 1941–1944” (Wiesbaden, 1950), opublikowanej rok wcześniej niż jego broszura wydana przez Departament Armii Stanów Zjednoczonych[4]. Czwarty raport, „Walki w radzieckich lasach i na bagnach” (broszura Departamentu Armii nr 20-231, 1951), przygotował General der Infanterie Hans von Greiffenberg, który jako szef Wydziału Operacji w Oberkommando der Weh­r­macht odegrał kluczową rolę w planowaniu operacji Barbarossa – ataku na Związek Radziecki. W ostatnich miesiącach przed operacją Barbarossa latem 1941 roku służył jako szef sztabu generalnego 12. Armii. W maju 1941 roku został mianowany szefem sztabu generalnego Grupy Armii Środek, gdzie służył do maja 1942 roku. Później pełnił funkcję szefa sztabu generalnego Grupy Armii A aż do sierpnia 1943 roku. Generał Franz Halder, kierujący przygotowaniem serii, z której zostały zaczerpnięte te raporty, napisał przedmowę do raportu generała von Greiffenberga, co nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę ich współpracę w sztabie generalnym Oberkommando des Heeres. Łącznie te cztery relacje to sugestywny obraz warunków walki w europejskiej części Związku Radzieckiego i opis najtragiczniejszych doświadczeń wojennych.

Problem nie polegał na tym, że Niemcy nie mieli doświadczenia w walce z Rosjanami. Już w XIII wieku rycerze zakonu inflanckiego najechali ziemie ruskie, korzystając z tego, iż były wtedy wyniszczone przez Mongołów. Mimo to w bitwie na homeryczną skalę na zamarzniętym Jeziorze Czudzkim (inaczej Pejpus) zostali rozbici przez Rosjan. Ci, którzy ją przeżyli, ponieśli zasłużoną śmierć w wodach jeziora, gdy załamał się pod nimi lód. Kiedy pięćset lat później Fryderyk II Wielki stawał do swojej pierwszej bitwy z Rosjanami, zachęcał swoich grenadierów do wymordowania tych – jak mówił z pogardą – barbarzyńców. Po tym doświadczeniu całkowicie zmienił zdanie i z szacunkiem ogłosił, że nie wystarczy zabić Rosjan – trzeba ich jeszcze pokonać. Ojciec współczesnej strategii, generał Carl von Clausewitz, w 1807 roku porzucił pruską armię, aby służyć carowi Aleksandrowi I podczas trwającej batalii z Napoleonem. Pracował w sztabie generała Michaiła Kutuzowa podczas krwawej kampanii 1812 roku i był świadkiem wpływu nietypowych rosyjskich warunków – wielkich odległości, surowego klimatu i niezłomności ludzkich charakterów – na jej wynik. Na własne oczy widział, jak załamała się inwazja starannie zaplanowana według nowoczesnych strategii, a wszelkie przygotowania okazały się żałośnie niewystarczające, podobnie jak podczas niemieckiej kampanii w 1941 roku. Po ekstremalnych warunkach zimowych, które zdziesiątkowały wielką armię, pozostały mu na policzkach i nosie czerwone ślady po odmrożeniach, które jego studenci później niesłusznie przypisywali skłonności do kieliszka. Przez cztery długie lata I wojny światowej Niemcy zbierali kolejne doświadczenia operacyjne na froncie wschodnim.

O wszystkim tym w niewytłumaczalny sposób starano się zapomnieć, gdy Hitler i Oberkommando des Heeres beztrosko planowali, że w ciągu jednej letniej kampanii przełamią obronę Związku Radzieckiego. Można jeszcze zrozumieć zbytnią pewność siebie Hitlera, jeśli weźmie się pod uwagę, że tracił kontakt z rzeczywistością, ale nie ma podobnego usprawiedliwienia dla takiego samego optymizmu sztabu generalnego, który chełpił się tym, że potrafi skrupulatnie planować. Zimowe mundury zamówiono jedynie dla sześćdziesięciu dywizji, które miały pozostać w okupowanej europejskiej części Związku Radzieckiego po zwycięskiej letniej kampanii[5]. Generał Raus, w każdym calu żołnierz pola walki, napisał po wojnie:

… ten, kto pierwszy raz stawia stopę na rosyjskiej ziemi, natychmiast uświadamia sobie, że znalazł się w miejscu całkowicie nieznanym, obcym i dzikim. Niemiecki żołnierz przekraczający radziecką granicę czuł, że wkracza do innego świata, w którym przyjdzie mu zmierzyć się nie tylko z wrogiem, ale również z siłami natury.

W 1941 roku Wehrmacht nie zdawał sobie sprawy z potęgi tego żywiołu [tj. klimatu] i nie był przygotowany na stawienie mu czoła. Skutkiem tego były kolejne porażki i niepotrzebne cierpienia. Katastrofie zapobiegła jedynie umiejętność znoszenia przeciwności losu przez niemieckich żołnierzy w sytuacjach niepowodzenia. Jednakże niemiecka armia nigdy się już nie podniosła po pierwszym, druzgocącym ciosie.

Niestety Niemcy stali się – na własne życzenie – ofiarami własnych doświadczeń militarnych. W przeszłości prowadzili wojny w kierunku zachodnim lub południowym i o dziwo, nie interesowali się operacjami prowadzonymi gdzie indziej, co przyznał generał Erfurth:

W 1941 roku Niemcy nie mieli żadnej praktycznej wiedzy na temat wpływu silnego mrozu na ludzi, zwierzęta, broń i pojazdy silnikowe. Ludzie w Berlinie nie mieli pewności, jaki rodzaj wojskowej odzieży zapewni najlepszą ochronę przed arktycznym mrozem. W przeszłości niemiecki sztab generalny w ogóle nie interesował się historią wojen w Europie Północnej i Wschodniej. W Niemczech nie opublikowano nawet żadnych relacji z wojen Rosji ze Szwedami, Finami i Polakami. Nikt nie brał pod uwagę, że pewnego dnia niemieckie dywizje będą musiały walczyć i przezimować w północnej Karelii i na Wybrzeżu Murmańskim. Niemiecki sztab generalny miał tendencję do ograniczania swoich studiów wyłącznie do obszaru Europy Środkowej.

W ciągu niecałego stulecia Niemcy trzy razy najeżdżali Francję. W Belgii, Holandii, Danii, a nawet w leżącej na północno-zachodnim krańcu Europy Norwegii panowały z grubsza podobne warunki środowiskowe. Był to przyzwoity teatr wojny dla szanującego się żołnierza. Transport i komunikacja nie stanowiły problemu. Brukowane drogi były normą. Dobrze utrzymana, gęsta sieć kolejowa miała taki sam rozstaw szyn jak Reichsbahn – co było bardzo wygodne. Z kolei teren był dobrze zagospodarowany, co ułatwiało prowadzenie operacji wojskowych. Starannie przecinane lasy, niemal uprawiane, też były zadba­ne. Mokradła już dawno zostały osuszone i zamienione w szerokie, płaskie, żyzne pola. Klimat, zwłaszcza we Francji, sprzyjał – bardziej niż w Niemczech – prowadzeniu długiej kampanii. A cały teren był wręcz zasłany za­sobami potrzebnymi do prowadzenia wojny, zwłaszcza w zamożnej Francji. Co najciekawsze, ludzie w tych krajach znali etykietę wojenną i byli na tyle dobrze wychowani, by wiedzieć, kiedy zostali pobici, i nie zwlekali zbyt długo z przyznaniem tego. Południowe Bałkany były surowe i dzikie, a Serbowie i Grecy bardziej nieustępliwi i krnąbrni, choć nie na tyle, aby powstrzymać Blitzkrieg.

Operacja Barbarossa od samego początku była inna. Z każdym kilometrem przemierzonym w kierunku wschodnim Niemcy w coraz mniejszym stopniu mogli korzystać ze swojego dotychczasowego wojskowego doświadczenia. Byli tak nieprzygotowani na to, co ich czekało, że równie dobrze mogli wylądować na innej planecie. Wszystko działo się na większą skalę – zrazu nawet ich triumfy na Wschodzie przyćmiewały ich zachodnie zwycięstwa. Wielkie bitwy graniczne rozgrywały się na obszarach, na których mogło się zmieścić niejedno małe państwo zachodnioeuropejskie. Początkowo jeńcy wojenni napływali dziesiątkami tysięcy, a później setkami tysięcy. Nacierające kolumny przemierzały ogromne odległości, ale wciąż pozostawały im tysiące kilometrów do pokonania. Ci, którzy ocaleli, wspominali, że tego lata bezkresne, pyliste równiny wydawały się nie mieć końca, a lasy i bagna pochłaniały całe dywizje. Potem zaczęło padać i teren zmienił się w grząskie, wciągające błoto. A gdy przyszedł mróz i drogi znów stały się przejezdne, odetchnęli z ulgą, ale ich radość trwała krótko. Zaraz wskazania termometrów spadły tak nisko, że olej zgęstniał, maszyny się psuły, a broń zamarzała. Pod Moskwą ludzie umierali z zimna albo stawali się kalekami z powodu odmrożeń szybciej niż Anioł Śmierci zgładził kohorty Sennacheryba, choć Asyryjczyk „złotem, purpurą kohort parł” dumnie w szyku na Jerozolimę[6]. Potem Rosjanie, którzy – jak się wydawało – zo­stali rozgromieni, zatrzymali karkołomny odwrót, dokonali zwrotu o sto osiemdziesiąt stopni i w śniegach przypuścili fanatyczny kontratak. Niektórzy mogą pamiętać scenę wspaniałego radzieckiego kontrataku pod Moskwą z brytyjskiego serialu telewizyjnego „World at War” z lat siedemdziesiątych, którego narratorem był Laurence Olivier. Śnieg hula po ulicach płonącego miasteczka, a staruszki w rozwiewanych przez wiatr łachmanach biją pokłony i żegnają się, składając największy hołd synom radzieckiej ziemi, którzy maszerują w pogoni za Niemcami.

Niemiecki żołnierz nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że walczy w piekle. Nie obowiązywały żadne zasady prowadzenia wojny. Pewien niemiecki weteran, który walczył jako grenadier pancerny na obu frontach, stwierdził, że na Zachodzie wojna (1944–1945) wciąż była tą samą starą, honorową grą, podczas której nikt nie wychodził z siebie, żeby postępować bezwzględnie, a walki przygasały po piątej po południu. Ale na Wschodzie „Rosjanie usiłowali cię zabić – przez cały czas!” Dowódca kompanii pancernej przeniesionej z frontu wschodniego do Normandii był zaszokowany, gdy obie strony wstrzymały ogień, aby zabrać swoich rannych. Na Wschodzie obie strony po prostu by po nich przejechały, aby dorwać wrogów. Być może najlepiej ilustruje to zagłada 6. Armii pod Stalingradem. Z dwustu pięćdziesięciu ty­sięcy Niemców rzuconych do walki, ochrzczonych Rattenkrieg, czyli szczurami wojny, ocalały zaledwie dziewięćdziesiąt dwa tysiące. Jedynie pięć tysięcy spośród nich przeżyło radziecką brutalność i epidemie tyfusu, aby powrócić do kraju w latach pięćdziesiątych XX wieku. Radziecki teatr wojny miał też inne aspekty. Wszystko podczas Russland Krieg było na ogromną skalę. Miała się o tym przekonać niemiecka bateria dział 88 mm ulokowana na stoku jednego z majestatycznych szczytów Kaukazu. W jednej z długich górskich dolin obserwowali przez stereoskopowe celowniki czołg T-34, który znajdował się w niewiarygodnej odległości siedmiu tysięcy metrów. Już ich pierwszy strzał, oddany tak naprawdę dla hecy, rozerwał go, przez co stał się salutem dla słynnych „osiemdziesiątek ósemek” i niesamowitych odległości w Rosji.

Mimo że niemiecka armia jako całość i pojedynczy niemieccy żołnierze trafili wprost do piekła, wykazali się niezwykłą wytrzymałością i pomysłowością. Duma Rausa z ich osiągnięć przebija we wnioskach podsumowujących broszurę „Radzieckie metody walki podczas II wojny światowej”. Pisał on: „Mimo Rosji i Rosjan, mimo mrozu i błota, mimo nieodpowiedniego wyposażenia i śmiesznie małej liczebności Niemcy praktycznie w zasięgu ręki mieli zwycięstwo nad Sowie­tami”. To, że Niemcy byli tak blisko sukcesu, mimo słabego przygotowania do walki w specyficznym środowisku Związku Radzieckiego i mimo popychającego kraj do samobójczej zagłady przywództwa Adolfa Hitlera, na wieki pozostanie świadectwem umiejętności tych żołnierzy. Z kolei to, że ponieśli klęskę, było konsekwencją nieszczęsnego przedsięwzięcia rozpoczętego w atmosferze lekkomyślności, której skutków nie odwróciłyby żadne umiejętności.

Peter G. Tsouras,

emerytowany podpułkownik

rezerwy Armii Stanów Zjednoczonych

Alexandria, Wirginia

1995

CZĘŚĆ I

Radzieckie metody walki podczas II wojny światowej

Generaloberst Erhard Raus
Dowódca 4. i 3. Armii Pancernej

PRZEDMOWA

Broszura „Radzieckie metody walki podczas II wojny światowej” została przygotowana na przełomie 1947 i 1948 roku przez grupę byłych niemieckich oficerów w EUCOM Historical Division Interrogation Enclosure w Neustadt w Niemczech. Wszyscy ci oficerowie mieli bogate doświadczenia w walkach na froncie wschodnim w latach 1941–1945. Na przykład generał Raus, główny autor, dowodził kolejno dywizją pancerną, korpusem, armią pancerną i grupą armii.

Czytelnik powinien pamiętać, że publikacje „German Report Series” zostały napisane przez Niemców z niemieckiego punktu widzenia. Na przykład rozdziały „Wstęp” i „Wnioski” w broszurze „Radzieckie metody walki podczas II wojny światowej” prezentują opinie niemieckiego autora, w które nie ingerował amerykański wydawca. W tej pracy radzieckie metody prowadzenia wojny zostały ocenione w kategoriach niemieckiej doktryny walki, a działania radzieckiego sztabu porównano z postępowaniem niemieckiego sztabu generalnego. Organizacja, wyposażenie i procedury wojskowe w armiach niemieckiej i radzieckiej znacznie się różnią od amerykańskich. Podane w tekście przykłady taktyczne zostały dokładnie datowane i dołożono wszelkich starań, aby przedstawić postępy Armii Czerwonej, która przezwyciężyła słabość, jaką okazała na początku wojny.

Na potrzeby tego poprawionego wydania niemiecki dokument ponownie przetłumaczono. Wprowadzono też pewne zmiany w typografii i tytułach rozdziałów dla większej przejrzystości tekstu, by czytelnikowi było łatwiej z niego korzystać. Poprawione wydanie jest wiarygodne i wierne tekstowi przygotowanemu przez niemieckich autorów. Wszelkie ich uprzedzenia i nieścisłości bez względu na to, czego dotyczą, zostały oddane w tym tłumaczeniu, tak samo jak w niemieckim oryginale.

Departament Armii

listopad 1950

WSTĘP

Jedynym źródłem pisanym dostępnym podczas przygotowywania niniejszej pracy było kilka materiałów wspomnieniowych w postaci dziennika i notatek o charakterze osobistym. „Radzieckie metody walki podczas II wojny światowej” oparte są więc w głównej mierze na wspomnieniach niewielkiej grupy byłych niemieckich dowódców, którzy zdobyli szczególne doświadczenia podczas kampanii wschodniej, a także na innych materiałach przez nich dostarczonych. Z tego względu praca ta nie pretenduje do miana kompletnej. Ogranicza się do opisu charakterystycznych cech radzieckiego żołnierza i ich wpływu na sposób walki. Na temat uwarunkowań politycznych, ekonomicznych i społecznych, choć stanowiły ważne czynniki, zawiera jedynie ogólnikowe wzmianki. Celowo zrezygnowano też ze szczegółowego przedstawienia roli klimatu i terenu – choć niezbędnych do zrozumienia radzieckich metod walki – ponieważ zagadnienia te zostały już omówione w innych broszurach z tej samej serii.

Radzieckie metody walki z okresu II wojny światowej wzbudzają coraz więk­sze zainteresowanie. Propaganda i legenda niestety zaciemniły fakty. Aby możliwie najbardziej wiarygodnie ocenić te metody, trzeba poznać specyfikę radzieckiego terytorium i charakter jego mieszkańców, a także dokonać analizy i właściwie oszacować rzeczywistą rolę źródeł, z których człowiek radziecki czerpie swoją siłę. Nie ma na to lepszego sposobu niż studiowanie przebiegu II wojny światowej – walk, w których tak się uwydatniły specyfika kraju i charakter ludzi. Choć upływ czasu może obniżyć przydatność niemieckich doświadczeń, mimo wszystko pozostaną punktem wyjścia do przeprowadzenia takiej oceny. Potencjał militarny Związku Radzieckiego może się zmieniać – bez wątpienia wzrósł w ciągu ostatnich kilku lat i w przyszłości dalej będzie się powiększał, a przynajmniej do końca bieżącego planu pięcioletniego. Wiadomo, że w tym kraju najnowsze narzędzia wojny są wciąż doskonalone i produkowane w dużych ilościach, a nowe rodzaje broni ofensywnej i defensywnej – stale ulepszane. Technologiczny postęp zmieni zewnętrzne aspekty wojny, ale innowacje te nie wpłyną na charakter radzieckiego żołnierza ani na jego specyficzne metody walki. W ciągu najbliższych lat nie zmienią się także charakterystyczne elementy radzieckiej topografii. Toteż w tych mających decydujące znaczenie aspektach niemieckie doświadczenia wyniesione z II wojny światowej nie tracą nic na aktualności i przydatności.

RADZIECKI ŻOŁNIERZ I RADZIECKIE METODY WALKI

ROZDZIAŁ 1

Specyfika radzieckiego żołnierza

Na podstawie doświadczeń można przewidzieć, jak w rozważanej sytuacji zachowa się praktycznie każdy żołnierz świata zachodniego, ale nie radziecki. Cechy tego pół-Azjaty, podobnie jak tego rozległego kraju, są dziwne i sprzeczne. Podczas ostatniej wojny niektóre oddziały potrafiły jednego dnia z bezprzykładną odwagą odeprzeć silny niemiecki atak, a następnego całkowicie się załamać. Inne z kolei jednego dnia traciły zapał do walki po eksplozji pierwszego pocisku, a następnego pozwalały się, człowiek po człowieku, dosłownie posiekać na kawałeczki. Rosjanin jest na ogół odporny na kryzysy, ale może też być na nie bardzo podatny. Przeważnie nie boi się zagrożenia z flanki, a czasami żywi właśnie największe obawy o swoje skrzydła. Lekceważy wiele starych, sprawdzonych zasad taktyki, ale uparcie trzyma się własnych metod.

Klucz do tego dziwnego zachowania leży w swoistym charakterze rosyjskiego żołnierza, który jako bojownik nie jest zdolny do samodzielnego myślenia i niezależnej oceny. Poddaje się nastrojom, co dla ludzi Zachodu jest niezrozumiałe, i kieruje się instynktem. Radziecki żołnierz jest prymitywny i skromny, odważny z natury, ale w grupie przygnębiająco bezwolny. Te cechy sprawiają, że pod wieloma względami przewyższa pewnych siebie i bardziej wymagających żołnierzy innych armii. Jednak tacy przeciwnicy mogą i muszą, z powodu cech fizycznych i umysłowych, nie tylko mu dorównywać, ale też wykazywać wyższość niezbędną do pokonania radzieckiego żołnierza.

Lekceważenie ludzi i pogarda śmierci to także cechy radzieckiego żołnierza. Z całkowitą obojętnością i zimną krwią będzie się wspinać po ciałach setek poległych towarzyszy, aby zaatakować powtórnie. Z taką samą apatią będzie grzebał cały dzień martwych towarzyszy po bitwie. Z taką samą rezygnacją podchodzi do własnej śmierci. Nawet dotkliwe obrażenia nie robią na nim większego wrażenia. Na przykład siedzący na ulicy Rosjanin, mimo że dolne części obu nóg miał odstrzelone, z przyjacielskim uśmiechem prosił o papierosa. Radziecki żołnierz ze spokojem znosi mróz i upał, głód i pragnienie, wilgoć i błoto, chorobę i robactwo. Z powodu prostej i prymitywnej natury nie wywołują u niego poruszenia żadnego rodzaju trudności życiowe. Jego emocje obejmują gamę od zwierzęcego okrucieństwa po największą dobroć. Jest nienawistny i okrutny w grupie, ale jako jednostka potrafi być przyjacielski i gotowy do pomocy.

W ataku Rosjanin walczy aż do śmierci. Mimo przewagi niemieckiej obrony prze naprzód, zupełnie lekceważąc swoje straty. Na ogół nie poddaje się panice. Na przykład podczas przełamania umocnień przed Briańskiem w październiku 1941 roku żołnierze radzieccy bronili bunkrów, które dawno zostały ominięte przez atakujących i od wielu dni znajdowały się daleko poza linią frontu, choć wszelka nadzieja na odsiecz się rozwiała. Po przekroczeniu Bugu przez Niemców w lipcu 1941 roku umocnienia zostały oczyszczone z wrogów przez 167. Dywizję Piechoty, a kilka dni później ponownie zajęte przez grupę radzieckich maruderów. W konsekwencji nadciągająca z tyłu dywizja musiała ponownie się trudzić, aby je zdobyć. Podziemne pomieszczenie w sercu cytadeli w Brześciu Litewskim[7] przez wiele dni broniło się przed niemiecką dywizją, mimo zaangażowania przez nią ogromnej siły ognia.

Połączenie tych różnorodnych cech charakteru czyni z Rosjanina doskonałego żołnierza, który pod rozkazami inteligentnego dowódcy staje się niebezpiecznym przeciwnikiem. Poważnym błędem byłoby niedocenianie radzieckiego żołnierza, choć jego profil charakterologiczny nie przystaje do nowoczesnej sztuki wojennej ani do wzorca wyszkolonego człowieka walki. Siłą zachodniego żołnierza jest świadomość podejmowanych działań, które kontroluje własnym umysłem. Ani samodzielne działanie, ani świadomość towarzysząca temu działaniu, nie są elementem szkolenia w radzieckiej armii. Nie można jednak ignorować faktu, że w tej kwestii zachodzą zmiany.

Różnica między radzieckimi jednostkami z I i z II wojny światowej jest zasadnicza. W poprzednich wojnach rosyjska armia stanowiła mniej lub bardziej bezkształtną masę, nieruchawą i bez indywidualnych cech. W ostatniej wojnie wyraźnie ujawniły się skutki duchowego przebudzenia, które dokonało się dzięki komunizmowi. W przeciwieństwie do sytuacji z I wojny światowej liczba analfabetów była niewielka. Radzieckie masy uzyskały indywidualność, albo przynajmniej wkroczyły na drogę do jej uzyskania. Rosjanin stał się człowiekiem spostrzegawczym, a zatem i żołnierzem, który potrafi stanąć na własnych nogach. Podczas II wojny światowej liczba dobrych podoficerów wciąż nie była zbyt duża, a radzieckie masy nie wyzwoliły się jeszcze całkiem z okowów gnuśności. Ale przebudzenie ludu radzieckiego nie mogło już być odległe. Natomiast nie można jeszcze przewidzieć, czy wzmocni ono umiejętności żołnierskie Rosjan, czy też im zaszkodzi. Wraz ze świadomością rozwija się krytycyzm i brak pokory. Dowolne wykorzystanie mas pogodzonych ze swoim losem, będące dotąd podstawą radzieckich metod prowadzenia wojny, może stać się trudniejsze. Siłą wyzwalającą te zmiany jest komunizm, a dokładniej duchowe przebudzenie ludzi kierowanych przez rygorystycznie scentralizowane państwo. Rosjanin z zasady jest istotą apolityczną – dotyczy to co najmniej ludności wiejskiej, z której rekrutuje się większość żołnierzy. Nie jest aktywnym komunistą ani politycznym gorliwcem. Natomiast jest – i tu można zauważyć zasadniczą zmianę – świadomym Rosjaninem, który jedynie w rzadkich przypadkach będzie walczyć za polityczne ideały, ale zawsze stanie w obronie ojczyzny.

Opis podstawowych cech Rosjanina należy uzupełnić o stwierdzenie, że z na­tury jest on odważny, czemu na przestrzeni dziejów niejednokrotnie dał świadectwo. W 1807 roku to rosyjski żołnierz jako pierwszy skutecznie stawił czoła Napoleonowi w jego zwycięskim marszu przez Europę – stawił w sposób, który można nazwać bohaterskim[8].

Wraz z tym przebudzeniem do Armii Czerwonej został wprowadzony przez komisarza politycznego kolejny znaczący czynnik – bezwzględne posłuszeństwo. Doprowadzone do skrajności czyni z dzikich mas ludzi najwyższej klasy machinę bojową. Systematyczne szkolenie, wojskowy dryl, brak poszanowania własnego życia, naturalna skłonność do bezkompromisowego podporządkowywania się rozkazom i, co nie mniej ważne, dana komisarzom realna możliwość karania, stanowią podstawę tej żelaznej dyscypliny. W związku z tym należy pamiętać, że Związek Radziecki jest państwem rządzonym w sposób autokratyczny – dyktaturą absolutną, która wymaga od jednostki całkowitego podporządkowania się i zmusza ją do tego. Takie ślepe posłuszeństwo mas, siła napędowa Armii Czerwonej, to zdobycz komunizmu i wyjaśnienie jego militarnych sukcesów.

Radziecki żołnierz to człowiek prosty, co przejawia się w jego ograniczonych potrzebach bytowych i prymitywnym stylu życia. Oprócz tego ma bliskie związki z przyrodą. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że nie robią mu różnicy ani pory roku, ani ukształtowanie terenu. Ta odporność daje mu znaczącą przewagę nad Niemcami, zwłaszcza na terytorium radzieckim, gdzie pory roku, temperatura i ukształtowanie terenu odgrywają istotną rolę.

Problem zaopatrzenia poszczególnych żołnierzy Armii Czerwonej jest drugorzędny, ponieważ radziecki żołnierz potrzebuje niewiele prowiantu na własny użytek. Kuchnia polowa, święta instytucja w innych armiach, stanowi dla radzieckiego żołnierza miłą niespodziankę, jeśli jest dostępna, ale bez większej trudności potrafi się bez niej obejść przez wiele dni i tygodni.

Podczas kampanii zimowej 1941 roku radziecki pułk został otoczony w lesie nad rzeką Wołchow i z powodu słabości sił niemieckich trzeba było wziąć go głodem. Po tygodniu patrole zwiadowcze napotkały tak samo zacięty opór jak pierwszego dnia. Po upływie kolejnego tygodnia Niemcom udało się wziąć tylko kilku jeńców, a większość Rosjan przedarła się do własnych oddziałów mimo ścisłego okrążenia. Według zeznań jeńców utrzymywali się przy życiu przez te tygodnie dzięki kilku bochenkom zmarzniętego chleba, liściom oraz igłom sosnowym, które żuli, i papierosom. Nigdy nikomu z nich nie zdarzyło się poddać z powodu głodu, a mróz (-35°C) nie miał na nich wpływu.

Z więzi z przyrodą, którą Rosjanie zachowali w większym stopniu niż inne narody Europy, wynikała również ich umiejętność adaptowania się do terenu, a w zasadzie wtapiania się w otoczenie. Radziecki żołnierz jest mistrzem w maskowaniu się oraz w budowaniu okopów i konstrukcji obronnych. Błyskawicznie znika w ziemi, wkopując się w nią, i z niezawodnym instynktem wykorzystuje teren, aby jego fortyfikacje było trudno wykryć. Gdy Rosjanin wkopuje się w ojczystą ziemię i wtapia się w krajobraz, bez wątpienia jest niebezpiecznym przeciwnikiem.

Należy zachować najwyższą ostrożność, gdy wkracza się na nieznany teren. Często nawet długa i wnikliwa obserwacja nie wystarczy, by odkryć doskonale zamaskowanego Rosjanina. Niemieckie patrole zwiadowcze często przechodziły tuż obok radzieckich pozycji lub pojedynczych strzelców i ich nie zauważały, po czym dosięgał je ostrzał z tyłu. W lasach trzeba podwoić czujność. Na takich terenach Rosjanie często znikają bez śladu i trzeba ich wybijać pojedynczo, na sposób indiański. Poza tym strzelanie z drzew do przeciwnika było ulubioną radziecką metodą walki.

Uprzemysłowienie kraju, przeprowadzone w stosunkowo krótkim czasie, sprawiło, że w szeregach Armii Czerwonej znalazły się rzesze robotników najróżniejszych specjalności o wysokich umiejętnościach technicznych. Rosjanin z zadziwiającą szybkością opanował posługiwanie się wszystkimi nowymi rodzajami broni i sprzętu wojskowego oraz spełnił wszystkie wymogi machiny wojennej. Żołnierze, którzy przeszli przeszkolenie techniczne, byli w przemyślany sposób rozmieszczani w szeregach armii, aby uczyli niezbędnych podstaw techniki mniej rozgarniętych towarzyszy z miast i wsi. Warto zwrócić uwagę na umiejętności techniczne Rosjan w zakresie łączności. Im dłużej trwała wojna, tym lepsi stawali się oni w posługiwaniu tego typu sprzętem. Ich łączność stale się poprawiała i z godną podziwu sprawnością wkrótce rozpoznali też niemiecką. Monitorowanie i dostrajanie się, zagłuszanie i podstępy – te wszystkie sztuczki opanowali doskonale. W okresie I wojny światowej dla przeciętnego Rosjanina telefon był urządzeniem magicznym, jednak już podczas II wojny światowej radzieccy technicy patrzyli na skomplikowane radiostacje jak na zabawki. W dziedzinie komunikacji Rosjanie również utrzymywali żelazną dyscyplinę, przez co niemiecki wywiad radiowy miał niejedną zagadkę do rozwiązania.

Oprócz zalet radziecki żołnierz miał też wiele równie istotnych cech negatywnych z punktu widzenia wojskowości. Dla Niemców jednym z imponderabiliów było ustalenie, czy w radzieckiej jednostce, z którą mają do czynienia, dominują dobre czy złe cechy. Rosjanie wciąż przejawiali sporo tępoty, braku elastyczności i bezwolności, które to cechy nie zostały jeszcze pokonane i prawdopodobnie nie zostaną w najbliższej przyszłości.

Nieprzewidywalność nastroju radzieckiego żołnierza i jego wyraźny instynkt stadny czasami powodowały nagły wybuch paniki w pojedynczych jednostkach wojskowych. Równie niewytłumaczalne jak fanatyczny opór niektórych oddziałów były masowe ucieczki czy nagłe masowe kapitulacje. Powodem mogło być nieuchwytne wahanie morale. Jego skutkom nie potrafił przeciwdziałać żaden komisarz.

Siłę czerpie Rosjanin z grupy, do której przynależy. Daje mu ona pewność siebie i odwagę. Pojedynczy bojownik, stworzony przez nowoczesną doktrynę wojenną, jest rzadkością wśród Rosjan. Na ogół radziecki żołnierz, który musi radzić sobie sam, zupełnie nie ma pojęcia, co powinien zrobić. Jednak w czasie wojny tę poważną wadę kompensuje duża liczba dostępnych ludzi.

Należy jeszcze wspomnieć o podstępności Rosjanina. Rzadko stosuje fortele na szeroką skalę. Zwykłe sztuczki, takie jak udawanie istnienia większej liczby oddziałów przez zwiększanie ognia i za pomocą innych środków, były wśród Rosjan tak samo rozpowszechnione jak we wszystkich armiach. Natomiast rzadko przeprowadzali oni zwodnicze ataki. Niemcy przekonali się jednak, że muszą mieć się na baczności przed pojedynczymi radzieckimi żołnierzami i małymi oddziałami z powodu ich nieuczciwości i prób oszustwa. Jedną ze sztuczek, szczególnie popularną, było udawanie, że się poddają. Wychodzili do wroga z podniesionymi rękami, białymi flagami itp. Ktoś, kto wówczas zbliżył się do nich w dob­rej wierze, na ogół zostawał niespodziewanie postrzelony z bliskiej odległości. Radziecki żołnierz, potrafiący godzinami leżeć nieruchomo, często tylko udawał martwego. Nieopatrzne podejście do niego na ogół kosztowało Niemca życie.

ROZDZIAŁ 2

Radzieccy dowódcy

Od samego początku wojny było widać, że radzieccy dowódcy wyższych szczebli są uzdolnieni, a podczas jej trwania dużo się nauczyli. Byli elastyczni oraz pełni inicjatywy i energii. Nie potrafili jednak pociągnąć za sobą rzeszy radzieckich żołnierzy. Większość dowódców awansowała na wyższe stanowiska w bardzo młodym wieku podczas pokoju, choć byli wśród nich też i nieco starsi. Reprezentowali wszystkie klasy społeczne – od zwykłego robotnika po profesora uniwersytetu specjalizującego się w językach i kulturach Mongolii. Oczywiście pewną rolę odgrywały ich zasługi rewolucyjne, ale dokonano dobrych wyborów, uwzględniając charakter, znajomość rzemiosła wojskowego oraz inteligencję. Generałowie z partyjnego mianowania najwyraźniej dostali stanowiska zapewniające im niewiele więcej niż prestiż. Zwracała uwagę niezwykła pilność, z jaką dowódcy podchodzili do swoich obowiązków. Każdego dnia, a nawet w nocy, siadali razem, aby omawiać i zapisywać to, co widzieli i słyszeli w ciągu dnia.

Podczas licznych politycznych czystek znaczna część warstwy dowódczej zniknęła. Jednak błędem jest zakładać, że rzutowało to negatywnie na obsadę wyższych szczebli dowodzenia. W szkoleniu wojskowym w Związku Radzieckim nastąpił tak znaczny postęp, że nawet wyżsi rangą dowódcy działający już na początku wojny dorastali do swoich obowiązków. W związku z tym należy odnotować, że tak młody, prężny i liczny naród jak rosyjski dysponował niewyczerpanym źródłem siły. Ponadto ta grupa oficerów była bardzo szanowana przez ludność, wychwalana przez propagandę i dobrze sytuowana. O szacunku, jakim wojskowi przywódcy Związku Radzieckiego cieszyli się w kraju i wśród jego mieszkańców, świadczyło wiele faktów: ich zdjęcia w przedwojennych ilustrowanych radzieckich gazetach, galerie artystycznie wartościowych portretów wyższych oficerów i obrazów przedstawiających epizody z ich wojskowej kariery, prezentowane w budynkach biurowych Armii Czerwonej, oraz wystawy plakatów na klatkach schodowych i w pomieszczeniach budynków rządowych z cytatami wypowiedzi wysokich rangą oficerów wojskowych.

Ocena wielu wydarzeń, które z punktu widzenia strategii podają w wątpliwość zdolności tych przywódców, nie jest oczywista i wymaga zbadania wszystkich okoliczności. Dobrze znane jest rzekome niepowodzenie kampanii zimowej w Finlandii na przełomie 1939 i 1940 roku, nie można jednak odrzucić hipotezy, że chodziło w niej o pewien blef. Moment do przeprowadzenia operacji był właściwy i przyniosłaby ona rezultaty natychmiast, gdyby mający przytłaczającą przewagę napastnik sobie tego życzył.

Z kolei sukces niespodziewanego niemieckiego ataku na początku kampanii przeciw Związkowi Radzieckiemu w 1941 roku nie jest wcale dowodem na poparcie przeciwnej tezy. Na Froncie Centralnym, a także na północy, wydawało się, że wojna zaczęła się dopiero po dotarciu wojsk do Dniepru i Ługi. Jedna ze strategicznych gier wojennych Timoszenki, a także przebieg wydarzeń na początku kampanii wschodniej, zdają się uzasadniać to stwierdzenie, za którym przemawia opisany poniżej incydent.

W połowie lipca 1941 roku niemiecki LIII Korpus Piechoty przyłączył się do bitwy obronnej w trójkącie między Dnieprem a Berezyną (mapa 2), aby powstrzymać uderzenie Timoszenki na flankę i tył 2. Grupy Pancernej, która nacierała na Smoleńsk. Wkrótce korpus dowiedział się, że w lutym 1941 ro­ku w domu stojącym przy drodze Bobrujsk–Rohaczów Timoszenko i jego dowódcy polowi spotkali się na kilkudniowej konferencji. Po dokładnym przeszukaniu domu udało się znaleźć mapę, z której wynikało, że spodziewano się niemieckich jednostek pancernych na północ od Rohaczowa po wschodniej stronie Dniepru. Planowano wyprowadzić przeciw nim manewr kleszczowy z okolic Żłobina–Rohaczowa oraz Mohylewa, którego celem miał być Bobrujsk. Bardzo silna grupa wojsk miała nacierać w kierunku północno-zachodnim przez Żłobin–Rohaczów, a druga, o podobnej sile, w kierunku południowo-zachodnim przez Mohylew, aby odciąć niemieckie wojska pancerne. Obie grupy miały się spotkać w Bobrujsku. Pośrednie cele dzienne obu grup zostały zaznaczone na mapie półkolami. Złożona z trzech pododdziałów jednostka kawalerii, zaangażowana na zachodnim brzegu Berezyny i uderzająca na północ z rejonu Parycz, miała przeciąć drogę Słuck–Bobrujsk i linię kolejową Mińsk–Bobrujsk, aby zamknąć okrążenie.

Ponieważ niemieckie jednostki pancerne pokonały już północne zgrupowanie wroga nieopodal Orszy, istniało wtedy tylko południowe ramię tych kleszczy. Dysponujący dwudziestoma dywizjami Timoszenko realizował tę część operacji, która najwyraźniej została zaplanowana w lutym. Doprowadził zatem do spotkania z LIII Korpusem Piechoty, który tymczasem dotarł do trójkąta u zbiegu Dniepru i Berezyny z drogą z Bobrujska. Tam wywiązała się zaciekła trzytygodniowa akcja defensywna między Korpusem, składającym się z trzech dywizji, a tymi siłami radzieckimi, które nacierały przez Dniepr w okolicach Żłobina i Rohaczowa. Do bitwy włączyły się także korpusy kawalerii, zaznaczone na mapie, i przez chwilę udało im się osiągnąć swoje cele. LIII Korpus Piechoty został odcięty od tyłów na prawie tydzień.

Wzdłuż Bugu można było spotkać tylko straż graniczną i celników. Kilka dni później zjawiły się bardzo słabe siły wroga. Wreszcie doszło do wielkiej bitwy u zbiegu Dniepru i Berezyny – tym samym rozpoczęła się kampania wschodnia. Zeznania jeńców dały Niemcom jasny obraz przygotowań, koncentracji i zgrupowania wojsk radzieckich przed bitwą. Kolejne raporty potwierdzały przypuszczenie, że ruchy wroga na dużą skalę nie nastąpią do czasu rozpoczęcia kampanii i będą miały miejsce za Dnieprem. Z punktu widzenia radzieckiej strategii byłoby to niewątpliwie korzystne rozwiązanie. Tymczasem już wiosną 1940 roku niemiecki wywiad donosił, że zauważył nieustanne ruchy wojsk na granicy radziecko-niemieckiej. Było to prawdopodobnie aż sto trzydzieści dywizji.

Wydarzenia, które doprowadziły do bitwy o Humań na froncie południowym, nie dostarczają jednoznacznych dowodów na brak kompetencji wyższego radzieckiego dowództwa, a pokazują jedynie, jakie zagrożenie stwarza i jak szkodliwy wpływ ma ingerencja polityczna w bieżące operacje wojskowe.

Zatem wyższe radzieckie dowództwo było – w większości – kompetentne. Należy zrezygnować z dyskusji, czy wspomnianą powyżej wytrwałość Timoszenki w realizacji jego planu, mimo że nie miał możliwości przeprowadzenia północnej części manewru kleszczowego, należy uznać za brak elastyczności, czy też Timoszenko sądził, że wciąż ma takie same szanse na odniesienie ogromnego sukcesu. Natomiast w dalszym toku wojny dało się zauważyć, że wysocy rangą dowódcy radzieccy elastycznie pochodzą do strategii. Takiej otwartości długo jeszcze brakowało na średnich i niższych szczeblach dowodzenia. Jak pokazano na poniższym przykładzie, wyżsi rangą dowódcy mieli świadomość odpowiedzialności i byli gotowi wziąć ją na siebie.

Po przebiciu się niemieckiego LIII Korpusu Piechoty na południowy zachód od Briańska na początku października 1941 roku stojąca naprzeciw niego radziecka 50. Armia pod dowództwem generała Pietrowa wycofała się, mocno nadwerężona, w lasy na północny wschód od Briańska. W efekcie powstał kocioł briański. Podczas wycofywania się dowódca 50. Armii dostał pod swoje rozkazy Front Briański, w skład którego, oprócz 50. Armii, wchodziły 13. i 33. Armia[9]. Dziennik majora Szabalina, oficera bezpieki przydzielonego do sztabu 50. Armii, który zginął w kotle briańskim, zawiera następujący wpis:

Pogratulowałem generałowi Pietrowowi przy śniadaniu nominacji na dowódcę Frontu Briańskiego. Generał Pietrow odrzekł tylko: „Więc teraz mnie również zastrzelą”. Odpowiedziałem: „Jak możecie mówić o zastrzeleniu? Mianowanie was dowódcą frontu jest oznaką zaufania do waszych umiejętności zorganizowania wszyst­kiego ponownie”. Generał Pietrow: „Jak mogę odzyskać kontrolę nad sytuacją, skoro nie wiem, gdzie i w jakim stanie są 13. i 33. Armia?”

Kilka dni później generał Pietrow zginął u boku majora Szabalina podczas nocnej próby wyrwania się z kotła briańskiego. Kolejnym przykładem był marszałek Kulik, który poważnie ranny w nogę, wspierał się na lasce, a mimo to poprowadził dziesięć tysięcy ludzi zebranych z kotła mińskiego przez mokradła pod Bobrujskiem i sprawił poważne kłopoty niemieckim oddziałom. Wyżsi rangą dowódcy Armii Czerwonej nie oszczędzali się.

Sposób rozpoczynania i przeprowadzania operacji zdradzał, że radzieckie wyższe dowództwo wzorowało się na niemieckiej taktyce. Ważną rolę odgrywały akcje na flanki i tyły, oskrzydlenia na dużą skalę i okrążenia. Do stosowanych manewrów należały także obrona ruchoma i wreszcie przebicie się oraz wyjście z okrążenia.

Plan Timoszenki – przewidujący oskrzydlenie z obu stron i odizolowanie dużych niemieckich jednostek pancernych, które nacierały przez Dniepr – niewątpliwie miał rozmach. Operacja ta została przeprowadzona dynamicznie i skutecznie. Strategiczna koncentracja, ześrodkowanie i zaangażowanie jednostek uczestniczących w ataku zostały wykonane bez zarzutu.

Potężny atak przez Jefriemow na początku listopada 1941 roku, w którym Rosjanie kierowali się na tyły niemieckich jednostek pancernych stojących pod Tułą i który później doprowadził do zaciętej bitwy na południowy wschód od Pławska, również został dobrze zaplanowany. Ze strategicznego i taktycznego punktu widzenia miał szanse powodzenia. Słaby punkt niemieckiego natarcia pancernego został rozpoznany i prawidłowo wykorzystany.

Radzieckie najwyższe dowództwo zauważało strategicznie i taktycznie słabe punkty wroga. Dobry przykład stanowią bitwa pod Moskwą na przełomie 1941 i 1942 roku oraz jej konsekwencje, a także w mniejszej skali operacje w marcu 1944 roku w północnej Finlandii na froncie kandałakszańskim przeciw XXXVI Korpusowi Górskiemu. Wyższe dowództwo Armii Czerwonej, oczywiście, odniosło jeszcze więcej sukcesów i to znacznie większych, takich jak duże ofensywy w latach 1943–1945.

Zasoby surowcowe i gospodarcze kraju oraz duża liczba dostępnych jednostek wojskowych dawały radzieckiemu dowództwu przewagę nad Niemcami. Sprzęt, wyszkolenie oraz charakter i predyspozycje fizyczne ich sił zbrojnych były dostosowane do warunków panujących na Wschodzie. Z kolei Niemcy musieli się borykać z wieloma trudnościami, które po prostu nie istniały dla radzieckich wyższych dowódców. Ponadto życie ludzkie w Związku Radzieckim było nisko cenione, co uwalniało radzieckich dowódców od moralnych zahamowań. To, czy na przykład stracili kilka dywizji w okrążeniu albo czy na froncie murmańskim jednostka wykorzystująca renifery zginęła w burzy śnieżnej, nie miało dla nich większego znaczenia. Dopiero długotrwała wojna i znaczne straty Armii Czerwonej zmusiły dowódców wyższych szczebli do ostrożniejszego szafowania zasobami ludzkimi.

Elastyczność zaprezentowana przez wyższych dowódców (armii i grup armii) nie była tak oczywista na niższych szczeblach. Niżsi rangą dowódcy Armii Czerwonej (poniżej szczebla dywizji), a w większości także średnich stopni (generalnie szczebla dywizji) przez długi czas nie byli elastyczni ani nie podejmowali sami decyzji, aby uniknąć osobistej odpowiedzialności. Sztywny model szkolenia i zbyt surowa dyscyplina tak bardzo ograniczały niższych dowódców, że efektem tego była apatia. Podejście z polotem do zadań, rodzące się z decyzji jednostek, należało do rzadkości. Radzieckie pododdziały, które przebiły się przez niemieckie linie, mogły przez wiele dni pozostawać za frontem, nie zdając sobie sprawy ze swojej dogodnej pozycji i jej nie wykorzystując. Strach niższych rangą dowódców radzieckich przed tym, że zrobią coś źle i zostaną za to pociągnięci do odpowiedzialności, był większy niż chęć wykorzystania sytuacji.

Dowódcy radzieckich jednostek grup armii często mieli dobre przeszkolenie taktyczne, ale nie zawsze do końca rozumieli istotę doktryn taktycznych i dlatego często działali według procedur, a nie odpowiednio do okoliczności. Ponadto w armii radzieckiej panował kult ślepego posłuszeństwa, zapewne przeniesiony ze ściśle kontrolowanego cywilnego życia na pole walki. Dlatego na przykład pod koniec września 1941 roku ten sam sektor na południowy zachód od Briańska był atakowany przez różne radzieckie bataliony codziennie przez siedem kolejnych dni bez widocznego powodu i bez powodzenia, ale przy dużych stratach. Wreszcie sprawę wyjaśnił wzięty do niewoli dowódca batalionu. Przeglądając stare akta, nowy dowódca pułku znalazł odgórny rozkaz, aby nieustannie atakować wzdłuż całej linii frontu w celu zmniejszenia naporu wroga na Leningrad[10]. Ponieważ na pytanie, czy te ataki zostały już przeprowadzone, dostał odpowiedź przeczącą, zarządził codzienne przypuszczanie ataku na ten sektor. Tymczasem od daty wydania tamtego rozkazu minęły już dwa miesiące, i napór na Leningrad dawno osłabł.

Ta gnuśność i niechęć do brania na siebie odpowiedzialności stanowiły poważne słabości Armii Czerwonej, całkowicie niwelując wiele zalet radzieckich żołnierzy. Później radzieccy dowódcy wiele nauczyli się w tym zakresie i zaczęli reagować bardziej elastycznie. Taktyczne zaangażowanie 6. Dywizji Strzeleckiej w zaciętej bitwie na południowy wschód od Pławska można uznać za doskonałe: uderzenie, wycofanie się ciężarówkami z niebezpiecznych sytuacji, kolejne wyjście do przodu, a potem atak.

W kwestiach dbałości o żołnierzy i wewnętrznej administracji radzieccy dowódcy jednostek napotykali te same problemy co oficerowi innych armii. Dużą wagę przywiązywali do higieny. Ponadto odznaczenia, awanse, skutki pożyczki wojennej i podobne sprawy również zaprzątały niższych dowódców.

ROZDZIAŁ 3

Komisarze

ROZDZIAŁ 4

Oddziały bojowe

ROZDZIAŁ 5

Radzieckie sposoby walki

ROZDZIAŁ 6

Rosja jako teatr działań wojennychSPECYFIKA RADZIECKIEJ TAKTYKI

ROZDZIAŁ 7

Informacje ogólne

ROZDZIAŁ 8

Rozpoznanie i ubezpieczenie

ROZDZIAŁ 9

Ofensywa

ROZDZIAŁ 10

Defensywa

ROZDZIAŁ 11

Odwrót i działania opóźniające

ROZDZIAŁ 12

Walka w nietypowych warunkach

ROZDZIAŁ 13

Kamuflaż, dezinformacja i propagandaRADZIECKIE SIŁY POWIETRZNE

ROZDZIAŁ 14

W ocenie Luftwaffe

ROZDZIAŁ 15

W ocenie wojsk lądowychWOJNA PARTYZANCKA

ROZDZIAŁ 16

Partyzanckie metody walki

ROZDZIAŁ 17

Obrona przed partyzantami

ROZDZIAŁ 18

Partyzanci innych narodowości

CZĘŚĆ II

Wpływ klimatu na walki w europejskiej części Związku Radzieckiego

Generaloberst Erhard Raus
Dowódca 4. i 3. Armii Pancernej

PRZEDMOWAWSTĘPZIMA

ROZDZIAŁ 19

Informacje ogólne

ROZDZIAŁ 20

Śnieg

ROZDZIAŁ 21

Niemiecka taktyka

ROZDZIAŁ 22

Radziecka taktyka

ROZDZIAŁ 23

Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

ROZDZIAŁ 24

Transport i ruchy wojsk

ROZDZIAŁ 25

Zdrowie i morale

ROZDZIAŁ 26

Operacje lotniczeWIOSNA I JESIEŃ

ROZDZIAŁ 27

Informacje ogólne

ROZDZIAŁ 28

Błoto

ROZDZIAŁ 29

Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

ROZDZIAŁ 30

Transport i ruchy wojsk

ROZDZIAŁ 31

Zdrowie i morale

ROZDZIAŁ 32

Operacje lotniczeLATO

ROZDZIAŁ 33

Informacje ogólne

ROZDZIAŁ 34

Niemiecka taktyka

ROZDZIAŁ 35

Radziecka taktyka

ROZDZIAŁ 36

Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

ROZDZIAŁ 37

Zdrowie

ROZDZIAŁ 38

Operacje lotniczeNA PÓŁNOC OD KRĘGU POLARNEGO

ROZDZIAŁ 39

Informacje ogólne

ROZDZIAŁ 40

Umundurowanie, sprzęt i racje żywnościowe

ROZDZIAŁ 41

Transport i ruchy wojsk

ROZDZIAŁ 42

Zdrowie i morale

ROZDZIAŁ 43

Operacje lotniczeWNIOSKI

CZĘŚĆ III

Wojna na Dalekiej Północy

General der Infanterie dr Waldemar Erfurth

PRZEDMOWA

Broszurę „Wojna na Dalekiej Północy” przygotował dr Waldemar Erfurth w EUCOM Historical Division Interrogation Inclosure w Neustadt w Niemczech pod koniec 1947 roku. Dr Erfurth reprezentował Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych, Oberkommando des Heeres (OKH), przy fińskim sztabie głównym od czerwca 1941 roku do chwili zawarcia przez Finlandię separatystycznego pokoju ze Związkiem Radzieckim we wrześniu 1944 roku. Dosłużył się stopnia generała piechoty (General der Infanterie) w niemieckiej armii, a w czasie pisania tej broszury był jeńcem wojennym Stanów Zjednoczonych.

Jak wszystkie publikacje „German Report Series”, ta również została przetłumaczona z języka niemieckiego i prezentuje opinie niemieckiego autora, w które nie ingerował amerykański wydawca. W tej pracy fińskie i radzieckie metody walki, organizacja i wyposażenie zostały porównane z niemieckimi. Opis fińskiego klimatu i terenu zawiera porównania z warunkami w Niemczech.

Na potrzeby tego poprawionego wydania niemiecki tekst został ponownie przetłumaczony. Wprowadzono też pewne zmiany w typografii i tytułach rozdziałów w celu poprawienia przejrzystości tekstu, by czytelnikowi było łatwiej z niego korzystać. Wszelkie uprzedzenia i nieścisłości autora, bez względu czego dotyczą, zostały oddane w tym tłumaczeniu za niemieckim oryginałem.

Zainteresowani szczegółami historii wojny w Finlandii, zwłaszcza jej politycznymi i dyplomatycznymi aspektami, powinni sięgnąć po książkę dr. Erfurtha „Der Finnische Krieg 1941–1944” (Wiesbaden, 1950).

Departament Armii

październik 1951

ROZDZIAŁ 44

Klimat

ROZDZIAŁ 45

Teren

ROZDZIAŁ 46

Organizacja i taktyka

ROZDZIAŁ 47

Perspektywy

CZĘŚĆ IV

Walki w radzieckich lasach i na bagnach

General der Infanterie Hans von Greiffenberg
Szef sztabu Grupy Armii Środek i Grupy Armii A

PRZEDMOWASŁOWO WSTĘPNE GENERAŁA FRANZA HALDERA

ROZDZIAŁ 48

Militarne aspekty radzieckich lasów i bagien

ROZDZIAŁ 49

Ogólne zasady taktyki

ROZDZIAŁ 50

Wywiad, rozpoznanie i obserwacja

ROZDZIAŁ 51

Ruchy wojsk

ROZDZIAŁ 52

Rozwinięcie i rozmieszczenie

ROZDZIAŁ 53

Atak

ROZDZIAŁ 54

Obrona

ROZDZIAŁ 55

Wycofywanie się

ROZDZIAŁ 56

Walka w nietypowych warunkach

ROZDZIAŁ 57

WnioskiPrzypisy

[1] „Walczyliśmy w piekle” to druga książka wydawnictwa Greenhill prezentująca doświadczenia Niemców na froncie wschodnim II wojny światowej. Pierwsza, „The Anvil of War: German Generalship in Defense on the Eastern Front” („Kowadło wojny: niemieckie dowództwo w obronie na froncie wschodnim”), była poświęcona kwestiom operacyjnym obrony.

[2] Te świadectwa, wraz z tysiącami innych relacji byłych niemieckich generałów i wyższych oficerów sztabowych, zostały spisane, gdy oficerowie ci byli jeńcami wojennymi. Ocena tego owocnego programu przelania na papier doświadczeń niemieckich żołnierzy została przedstawiona we wstępie do książki „The Anvil of War” (Londyn, Greenhill, 1994).

[3] Detmar H. Finke, „The Use of Captured German and Related Records in Official Military Histories”, red. Robert Wolfe, „Captured German and Related Records: A National Archives Conference” (Athens, Ohio: Ohio University Press, 1977), s. 66–67.

[4] S.L.A. Marshall ,„Bringing Up the Rear” (Novato, Kalifornia: Presidio Press, 1979), s. 159. Oficerowie zatrudnieni przez armię byli wybitnie uzdolnieni. Wielu z nich znalazło zatrudnienie w biznesie lub założyło mundur nowo utworzonej Bundeswehry. Marshall wspominał, jak niektórzy z najbystrzejszych niemieckich generałów pracowali już na własną przyszłość, a jednocześ­nie wnosili wkład w historię wojskowości jako jeńcy wojenni.
Później nie spotkałem żadnego z nich aż do 1965 roku, gdy w Johannesburgu wpadłem na generała F.W. von Mellenthina, autora „Panzer Battles”. To wybitna książka, do której materiał przygotował na podstawie swoich akt, będąc jeńcem. Zastanawiałem się wówczas, dlaczego dostaliśmy tak niewielką pracę od tak mądrego faceta.

[5] George E. Blau, „The German Campaign in Russia: Planning and Operations (1940–1942)”, broszura Departamentu Armii nr 20-261a (Waszyngton, Dystrykt Kolumbia: Departament Armii, 1955), s. 89.

[6] George Gordon, lord Byron, „Zagłada wojsk Sennacheryba” w przekładzie Stanisława Barańczaka z antologii „Od Chaucera do Larkina” (Kraków, Wydawnictwo Znak, 1993). Allen F. Chew, „Fighting the Russians in Winter: Three Case Studies”, Leavenworth Papers No. 5 (Leavenworth, Kansas: Combat Studies Institute, 1981), s. 34. Pod koniec pierwszej wojennej zimy Niemcy mieli ponad ćwierć miliona przypadków odmrożeń, z czego ponad 90% stanowiły odmrożenia drugiego i trzeciego stopnia.

[7] Obecnie Brześć (przyp. tłum.).

[8] Nieudana wyprawa Napoleona przeciwko Rosji miała miejsce w 1812 roku (przyp. tłum.).

[9] Autor popełnił błąd, gdyż sformowany po raz pierwszy Front Briański tworzyły Armie 3., 13. i 50. (przyp. tłum.).

[10] Obecnie Petersburg (przyp. tłum.).