Strona główna » Poradniki » Żyj pełnią życia

Żyj pełnią życia

4.00 / 5.00
  • ISBN:
  • 978-83-64437-58-8

Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).

Kilka słów o książce pt. “Żyj pełnią życia

Pastor N.V. Peale, filozof, myśliciel, mądry kaznodzieja jest wybitnym przedstawicielem klasycznej literatury motywacyjnej. Całe życie poświęcił bliźnim.

Wiedzą zdobytą w praktycznym działaniu, także tą wystudiowaną, zawarł w swojej bogatej twórczości literackiej, w której głównie skupił się na tym jak osiągnąć dobre samopoczucie, witalność, entuzjazm i skuteczność w działaniu.

O ile jego wcześniejsza praca, „Moc pozytywnego myślenia”, wytycza drogę do pozytywnego myślenia o problemach, o tyle ta książka podejmuje próbę pokazania w jaki sposób te pozytywne myśli wcielić w czyn, a poprzez przekonanie o ich skuteczności uzyskiwać od życia, to czego się chce.

Żyj pełnią życia” to kompendium wiedzy o spełnionym życiu.

Polecane książki

Książka napisana dla ludzi z otwartym umysłem.Autor bazując na własnym doświadczeniu, przekazuje lekkim piórem swą wiedzę w zakresie tworzenia maszyny CNC na wybranym przykładzie frezarki stworzonej ze stołu.Prostota konstrukcji, dużo zdjęć i rysunków konstrukcyjnych dają odpowiedź na pytanie "jak t...
Zamożna, wykształcona rodzina, zapewniająca dzieciom odpowiednie warunki do nauki i poznawania świata. Pozornie obraz rodziny Doroty nie budzi żadnych zastrzeżeń, bo w takich domach TO się nie zdarza... Może, dlatego rodzicom-lekarzom tak trudno było dopuścić do siebie myśl, że ich córka cie...
Monografia jest zaplanowanym rezultatem projektu badawczego „Zarządzanie wiedzą w procesie budowania konkurencyjności i innowacyjności obszarów wiejskich na zasadach zrównoważonego rozwoju – empiryczna weryfikacja na przykładzie województwa małopolskiego”. Celem zespołu badawczego było powiązanie tr...
Gdy Imogen Tate, redaktor naczelna magazynu „Glossy” wraca do pracy po półrocznej przerwie, ledwo poznaje własne czasopismo. Jej była asystentka, dwudziestokilkuletnia Eve Morton, zwolniła większość starej załogi, sekretarza redakcji zesłała do magazynu materiałów biurowych, zrezygnowała z tradycyjn...
W książce „Przystępna gramatyka angielska z ćwiczeniami” autor Ryszard Purski prezentuje podstawowe zasady gramatyki angielskiej oraz zwraca szczególną uwagę na właściwe stosowanie nieosobowych form czasowników, które nadają wypowiedzi lub tekstom bardziej zwięzłą formę. Formy nieosobowe czasowników...
Inspirowany prawdziwymi wydarzeniami thriller o szaleństwie ludzi i niebezpieczeństwach, jakie może spowodować wykolejona nauka zamieniona w śmiertelną broń. Szpital psychiatryczny Gaustad, Oslo. Pewnego dnia o świcie, po lodowatej nocy, w celi zostają znalezione zwłoki pacjenta z ustami otwartym...

Poniżej prezentujemy fragment książki autorstwa Norman Vincent Peale

Tytuł ory­gi­nal­ny:

STAY ALI­VE ALL YOUR LIFE

Przekład:

Ewa Czer­wińska

Pro­jekt okładki:

Mi­chał Duława

Re­dak­cja Ita Tu­ro­wicz

Ko­rek­ta Zo­sia Ko­zik

Co­py­ri­ght © 1957 by Pren­ti­ce Hall Inc.

© Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKA War­sza­wa 1996, 2014

Wszel­kie pra­wa, włącznie z pra­wem do re­pro­duk­cji tekstów w całości lub w części, w ja­kiej­kol­wiek for­mie – za­strzeżone.

Wszel­kich in­for­ma­cji udzie­la:

Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKA

ul. Królo­wej Al­do­ny 6, 03-928 War­sza­wa

tel./faks 22 628 08 38, 616 00 67

wy­daw­nic­two@stu­dio­em­ka.com.plwww.stu­dio­em­ka.com.pl

ISBN 978-83-64437-58-8

Skład i łama­nie: An­ter Po­li­gra­fia www.an­ter.waw.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Mo­jej żonie,

Ruth Staf­ford Pe­ale,

w po­dzięko­wa­niu za jej mądre rady,

en­tu­zja­stycz­ne wspar­cie

i nie­ustanną po­moc w pi­sa­niu tej książki

Do Czy­tel­ni­ka

Dro­gi Przy­ja­cie­lu,

Do­ce­niam Two­je za­in­te­re­so­wa­nie tą książką. Zo­stała na­pi­sa­na z myślą o To­bie. Jej ce­lem jest pomóc Ci w doświad­cza­niu bar­dziej sa­tys­fak­cjo­nującego życia. Z przy­jem­nością myślę o tym, że po­przez lek­turę, a tym bar­dziej przez prak­tycz­ne sto­so­wa­nie za­war­tych w niej pro­po­zy­cji, zy­skasz lep­sze sa­mo­po­czu­cie, większą wi­tal­ność i in­ten­syw­niej­sze za­in­te­re­so­wa­nie życiem.

Ten pożądany re­zul­tat osiąga się, sto­sując pew­ne pro­ste for­muły, Nie przy­cho­dzi to całkiem łatwo. Nie ma bo­wiem łatwej dro­gi do szczęśli­we­go życia. Jed­nak cel ten jest możliwy do osiągnięcia.

Wierzę, że Bóg pra­gnie, by prze­pełniały nas ener­gia i en­tu­zjazm, byśmy po­sia­da­li dy­na­micz­ne zdro­wie ciała, umysłu i du­szy. Ob­fi­tujące życie jest z pew­nością Bożym za­mia­rem. Czy­tając Bi­blię, nie możemy dojść do in­ne­go wnio­sku. Z jej kart pro­mie­niu­je życie. Jed­nym z naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­nych stwier­dzeń jest zda­nie Je­zu­sa: Ja przy­szedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w ob­fi­tości (Ewan­ge­lia św. Jana 10,10).

Ni­niej­sza książka zmie­rza da­lej niż moja wcześniej­sza pra­ca Moc po­zy­tyw­ne­go myśle­nia1(The Po­wer of Po­si­ti­ve Thin­king) w pod­kreśla­niu tego, jak osiągnąć do­bre sa­mo­po­czu­cie, wi­tal­ność, en­tu­zjazm i sku­tecz­ność w życiu. Po­przed­nia wy­ty­czała drogę do po­zy­tyw­ne­go myśle­nia o pro­ble­mach. Ta na­to­miast próbuje po­ka­zać, w jaki sposób te po­zy­tyw­ne myśli wpro­wa­dzić w czyn, a po­przez prze­ko­na­nie o ich sku­tecz­ności od­nieść suk­ces w otrzy­my­wa­niu od życia tego, cze­go chcesz.

Przy­kro mi, że nie mogę obie­cać od­po­wie­dzi na wszyst­kie py­ta­nia. Któż bo­wiem może? Jed­nak są tu wy­ty­czo­ne niektóre z dróg do efek­tyw­ne­go życia. Ocenę moją opie­ram na doświad­cze­niach wie­lu lu­dzi, którzy żyją zgod­nie z opi­sa­ny­mi tu za­sa­da­mi i których in­spi­rujące hi­sto­rie tu­taj przy­ta­czam. Szcze­rze ufam, że również Ty po­przez tę książkę na­uczysz się żyć dy­na­micz­nie i szczęśli­wie przez całe swo­je życie.

Pragnę wy­ra­zić uzna­nie i po­dzięko­wa­nie mo­jej córce, Mar­ga­ret Ann Pe­ale, za cenną po­moc se­kre­tarską w przy­go­to­wa­niu ma­nu­skryp­tu. Dziękuję także „Gu­ide­po­sts Ma­ga­zi­ne” z No­we­go Jor­ku za zgodę na prze­druk różnych ar­ty­kułów.

Jak ko­rzy­stać z tej książki, by ułatwić so­bie roz­wiązy­wa­nie pro­blemów

NOTA OD AME­RY­KAŃSKIE­GO WY­DAW­CY

Ta krótka część ułatwi ci ko­rzy­sta­nie z książki, gdy po­trze­bu­jesz po­mo­cy w roz­wiązy­wa­niu niektórych trud­nych pro­blemów twe­go co­dzien­ne­go życia to­wa­rzy­skie­go, za­wo­do­we­go i oso­bi­ste­go. Za­wie­ra ona odnośniki do po­szczególnych roz­działów, w których można zna­leźć bar­dziej szczegółowe wskazówki. Poniżej znaj­dziesz wy­mie­nio­ny sze­reg ta­kich pro­blemów. Każdemu to­wa­rzy­szy krótki ko­men­tarz dr. Pe­ale’a na kon­kret­ny te­mat i od­nie­sie­nie do od­po­wied­niej części książki, gdzie pro­blem jest w całości omówio­ny. Mamy na­dzieję, że ta spe­cjal­na część okaże się użytecz­na ze względu na pro­po­no­wa­ne roz­wiąza­nia niektórych za­wikłanych spraw oraz że łatwo będzie do niej wra­cać, ile­kroć od­czu­jesz po­trzebę po­mo­cy dr. Pe­ale’a.

*

Jak prze­stać się mar­twić o spra­wy, z którymi praw­do­po­dob­nie nic nie mogę zro­bić?

Pod­sta­wową ta­jem­nicę prze­zwy­ciężania zmar­twień sta­no­wi zastąpie­nie stra­chu wiarą jako do­mi­nującą po­stawą umysłową. Na świe­cie ist­nieją dwie siły znacz­nie potężniej­sze niż wszyst­kie inne. Jedną z nich jest strach, a drugą wia­ra; jed­nak wia­ra ma moc większą niż strach…

Patrz roz­dział IV Za­bij troskę i żyj dłużej

Tak często je­stem zmęczo­ny i nie po­tra­fię się zre­lak­so­wać. Czy można coś z tym zro­bić?

Bi­blij­na re­cep­ta na po­sia­da­nie ener­gii wzy­wa do po­le­ga­nia na Bogu… Ta­jem­ni­ca stałego przepływu mocy leży w do­pa­so­wa­niu sie­bie do nada­wa­ne­go przez Boga ryt­mu i tem­pa. Zsyn­chro­ni­zuj swo­je myśle­nie i życie z Bożym, nie­spiesz­nym od­mie­rza­niem cza­su… Zwy­cięstwo nad zmęcze­niem zależy od po­zo­sta­wa­nia w har­mo­nii z na­tu­ral­nym ryt­mem wy­zna­cza­nym przez Boga.

Patrz roz­dział VII Usuń zmęcze­nie – żyj ener­gicz­nie

Za­wsze uważałem, że pokój umysłu jest dobrą cechą. Ostat­nio jed­nak słyszałem, iż usy­pia on je­dy­nie czuj­ność lu­dzi fałszy­wym po­czu­ciem bez­pie­czeństwa. Czy pokój umysłu rze­czy­wiście sta­no­wi coś cen­ne­go, o co war­to za­bie­gać?

Wiel­ka war­tość po­ko­ju umysłu po­le­ga na tym, że pod­no­si siłę in­te­lek­tu­alną. Umysł pra­cu­je wy­daj­nie je­dy­nie wte­dy, gdy jest chłodny i spo­koj­ny – nie roz­gorączko­wa­ny. W gorącym sta­nie umysłu emo­cje kie­rują osądem, co może się oka­zać bar­dzo kosz­tow­ne. Moc po­cho­dzi ze spo­ko­ju…

Patrz roz­dział XII Pokój umysłu – źródłem siły i ener­gii

Dla­cze­go tak często zda­rza mi się mylić?

Czy ist­nie­je jakaś re­cep­ta na to, by nie popełniać tylu błędów?

Uda­ne życie zależy od wy­pra­co­wa­nia mądrości prze­wyższającej skłonność do popełnia­nia pomyłek. Wte­dy mniej rze­czy robi się niewłaści­wie, a więcej do­brze. W dążeniu do po­pra­wy sy­tu­acji bar­dzo ważna jest wie­dza o tym, jak po­dej­mo­wać de­cy­zje. Co­raz licz­niej­sze rze­sze lu­dzi do­wia­dują się, że naj­wyższy pro­cent do­brych de­cy­zji jest osiągany wte­dy, gdy prze­strze­ga się zdro­wych za­sad du­cho­wych.

Patrz roz­dział VIII Ucz się na błędach – i popełniaj ich mniej

W jaki sposób mogę kon­tro­lo­wać swój gniew i nie wy­pusz­czać ste­ru z rąk, kie­dy dzieją się spra­wy, które fru­strują?

Pod­sta­wo­wym fak­tem, prze­ocza­nym przez wie­le osób, jest to, że na tym naj­lep­szym ze światów ist­nieją pew­ni lu­dzie oraz spra­wy, z którymi po pro­stu trze­ba żyć i żaden opór ani po­msto­wa­nie nie do­pro­wa­dzi do ni­cze­go poza wzma­ga­niem fru­stra­cji… Ci­cha i spo­koj­na fi­lo­zo­fia… jest naj­ważniej­sza w eli­mi­no­wa­niu uczuć fru­stra­cji.

Patrz roz­dział III Jak przemóc fru­stra­cje i stać się twórczym

Należę do osób mar­kot­nych. Jak wy­pra­co­wać bar­dziej po­zy­tyw­ne i szczęśliwe spoj­rze­nie na świat?

Umysł może sto­po­wać two­je pra­gnie­nie sta­nia się osobą bar­dziej ra­dosną i har­mo­nijną, prze­ko­nując, że „myśle­nie ni­cze­go tu nie zmie­ni”. Jed­nak myśle­nie może to spra­wić i często spra­wia, jeśli jest wspar­te pra­co­wi­tym wysiłkiem i wy­trwałą prak­tyką.

Patrz roz­dział X Two­je życie może być pełne radości

Jak mogę spo­dzie­wać się do­ko­ny­wa­nia rze­czy, które czuję, że leżą poza mo­imi możliwościa­mi? Może nie je­stem tak spryt­ny czy uta­len­to­wa­ny jak inni lu­dzie?

Za­dzi­wiająca, nie­tknięta siła, jaką no­sisz w so­bie, po­sia­da moc i jakość, której nie po­tra­fisz w pełni pojąć. Nie dopuść za­tem, byś stał się ofiarą nałożonych na sie­bie sa­me­go oso­bi­stych ogra­ni­czeń… Na­wet jeśli two­je zdol­ności, wy­kształce­nie i doświad­cze­nie są słab­sze niż in­nych, to nie­mal każdy brak możesz zre­kom­pen­so­wać dy­na­micz­nym en­tu­zja­zmem.

Patrz roz­dział II En­tu­zjazm może dla cie­bie uczy­nić cuda

W jaki sposób mogę po­ko­nać nudę i to uczu­cie na-pół-życia w od­nie­sie­niu do co­dzien­nej pra­cy?

Wnieś do co­dzien­nej pra­cy ożywie­nie. Wi­tal­ność w two­im życiu może się znacz­nie po­pra­wić dzięki po­szu­ki­wa­niu (i znaj­do­wa­niu) żywej przy­jem­ności we wszyst­kim, co ro­bisz. Prak­ty­kuj lu­bie­nie tego. Dzięki tej po­sta­wie wy­ma­za­na zo­sta­je nuda i za­cie­ra się różnica między pracą a przy­jem­nością…, zy­skasz radość ze swe­go działania, po­nie­waż ożywie­nie sty­mu­lu­je po­czu­cie pod­eks­cy­to­wa­nia.

Patrz roz­dział VI Możesz żyć pełnią życia, jeśli na­prawdę chcesz

Co po­wo­du­je, że cza­sem je­stem tak bar­dzo spięty i co z tym mogę zro­bić?

Napięcie może mieć i często ma głębsze przy­czy­ny niż sama pre­sja i pra­ca. Może na­rosnąć wokół sta­rych i zda­wałoby się daw­no po­grze­ba­nych uczuć, które kie­dyś zra­niły i mogły po­zo­sta­wić uraz. Rzad­ko za­da­je­my so­bie trud powiąza­nia obu faktów, by za­uważyć związek pomiędzy obec­nym napięciem a sta­ry­mi an­ta­go­ni­stycz­ny­mi po­sta­wa­mi… Należy jed­nak zba­dać tę ewen­tu­al­ność.

Patrz roz­dział IX Po co być spiętym? Jak ra­dzić so­bie ze stre­sem

Mogę po­ra­dzić so­bie z załatwia­niem w życiu „drob­nych spraw”, ale zwy­czaj­nie boję się do­tknąć tych wiel­kich. Czy może mi pan pomóc?

Je­stem prze­ko­na­ny, że kie­dy pla­nu­jesz coś wiel­kie­go, myślisz na­prawdę w taki sposób, jaki Bóg za­mie­rzył dla człowie­ka… Wiel­ka wia­ra równa się wiel­kim re­zul­ta­tom. Ogrom­ne ma­rze­nia plus myśle­nie w wiel­kim for­ma­cie, plus wiel­ka wia­ra, plus duży wysiłek – oto me­to­da, w wy­ni­ku której do­ko­ny­wa­ne są wiel­kie rze­czy… i dzięki której po­ko­ny­wa­ne są wiel­kie trud­ności.

Patrz roz­dział V Możesz posiąść moc po­ko­nującą trud­ności

Nie­ustan­nie wątpię w swo­je zdol­ności zdo­by­wa­nia w życiu rze­czy, których na­prawdę pragnę. W jaki sposób mogę zwal­czyć to powątpie­wa­nie o so­bie?

Każda jed­nost­ka for­mułuje własną ocenę sa­mej sie­bie i ten pod­sta­wo­wy wi­ze­ru­nek w dużym stop­niu przy­czy­nia się do tego, kim rze­czy­wiście ta oso­ba się sta­je. Nie możesz zro­bić więcej, niż wie­rzysz, że możesz. Nie możesz być ni­kim więcej, niż wie­rzysz, że je­steś. Praw­dzi­we prze­ko­na­nie po­wo­du­je, że two­ja wia­ra się urze­czy­wistnia. Wia­ra sty­mu­lu­je ist­niejącą w to­bie moc…

Patrz roz­dział I Cu­dow­na moc wia­ry

Chciałbym wie­rzyć w życie po śmier­ci, ale nie po­tra­fię. Czy ist­nie­je jakiś dowód na nieśmier­tel­ność poza tym, cze­go uczy re­li­gia?

Jed­nym z naj­bar­dziej znaczących faktów no­wo­cze­sne­go myśle­nia sta­je się prze­ko­na­nie o tym, że wszechświat ma podłoże du­cho­we. Sta­ra kon­cep­cja ma­te­ria­li­stycz­na za­ni­ka… Współcze­sne ba­da­nia na­uko­we zdają się po­twier­dzać to, co mówi na­sza in­tu­icja i wia­ra. Ostat­nio sławny na­uko­wiec wy­ra­ził swo­je oso­bi­ste prze­ko­na­nie, że teo­ria ist­nie­nia du­szy da się po­twier­dzić na­uko­wo.

Patrz roz­dział XVI Żyj na za­wsze

Czy rze­czy­wiście prawdą jest to, że emo­cje mogą wywoływać cho­robę, a jeśli tak, to co można z tym zro­bić?

Praw­dziwą przy­czyną złego zdro­wia jest cho­ra wola. Po­zwa­lając, by cho­ra wola oraz w sposób nie­unik­nio­ny to­wa­rzyszące jej po­czu­cie winy przysłaniały umysł, po­wo­du­je­my oczy­wiście to, że na­sze siły życio­we są osłabio­ne. Cho­re uczu­cia przy­noszą skut­ki. Ku­racją dla ta­kie­go sta­nu jest zdro­wa, do­bra wola… Można ją osiągnąć po­przez skie­ro­wa­nie się ku po­sta­wie miłości i jej leczącym właściwościom.

Patrz roz­dział XIII Jak cie­szyć się do­brym sa­mo­po­czu­ciem i kwitnącym zdro­wiem

Jak mogę po­zbyć się przygnębiających myśli?

Przyj­rzyj się swo­im myślom, za­pisz je i prze­ana­li­zuj, by do­wie­dzieć się, czy są one twórcze, czy też niszczące… Każdą słabą myśl zastąp przez mocną, każdą ne­ga­tywną przez po­zy­tywną, nie­na­wistną przez pełną miłości, posępną przez wzniosłą… Prze­ko­nasz się, że to dosłownie cu­dow­na for­muła.

Patrz roz­dział XI Podźwi­gnij się z przygnębie­nia i żyj z wi­go­rem

W jaki sposób mogę so­bie po­ra­dzić ze swo­imi pro­ble­ma­mi, jeżeli czuję się tak sa­mot­ny w mie­rze­niu się z nimi – tak sa­mot­ny, że tracę pew­ność, czy po­tra­fię je roz­wiązać?

W Piśmie Świętym znaj­dują się słowa tak pełne mocy, że mogą zmie­nić two­je życie… Jeżeli Bóg z nami, któż prze­ciw­ko nam? (List do Rzy­mian 8,31). Prze­kształć te słowa tak, by od­no­siły się do cie­bie oso­biście… A te­raz przy­wiedź w swo­im umyśle ob­raz Boga mierzącego się z two­imi prze­ciw­nościa­mi. Czy są większe od Boga…?

Patrz roz­dział Pew­ność sie­bie a życio­we do­ko­na­nia

Jak mogę wie­rzyć w życie, czy na­wet w Boga, jeśli tak często dręczy mnie ból?

…Wia­ra sta­je się narzędziem po­zwa­lającym uzy­skać wgląd w pod­sta­wo­we zna­cze­nie cier­pie­nia oraz daje siłę, by je prze­trwać. Po­dob­nie jak ból może zo­stać usu­nięty po­przez wiarę, tak też można go dzięki niej wy­trzy­mać.

Patrz roz­dział XV Życie po­nad bólem i cier­pie­niem

Roz­dział ICu­dow­na moc wia­ry

Każda jed­nost­ka for­mułuje wiosną ocenę sa­mej sie­bie i ten pod­sta­wo­wy wi­ze­ru­nek w dużym stop­niu przy­czy­nia się do tego, kim rze­czy­wiście ta oso­ba się sta­je.

Nie możesz zro­bić więcej, niż wie­rzysz, że możesz. Nie możesz być ni­kim więcej, niż wie­rzysz, że je­steś. Wia­ra sty­mu­lu­je ist­niejącą w to­bie moc. Nie bój się za­ufać wie­rze.

Kiedyś, pod­czas wi­zy­ty w południo­wo-za­chod­nim Tek­sa­sie, gdy przed wykładem jadłem w ho­te­lu obiad z przy­ja­ciółmi, do re­stau­ra­cji wszedł pe­wien człowiek i za­py­tał o mnie.

W trak­cie roz­mo­wy za­sko­czył nas wszyst­kich stwier­dze­niem: – Przy­byłem do tego mia­sta jako włóczęga. – Widząc na­sze zmie­sza­nie, ciągnął: – Na­prawdę mam na myśli włóczęgę, próżnia­ka. – Określe­nie było tak nie­wia­ry­god­ne, zważyw­szy, że oso­bie, która do nas mówiła, nie można było ni­cze­go za­rzu­cić, iż pil­nie wsłucha­liśmy się w jego opo­wieść.

Opo­wia­dał, jak kil­ka lat wcześniej, miesz­kając w Za­chod­niej Wir­gi­nii, zaczął nad­mier­nie pić. Tra­cił jedną po­sadę po dru­giej, każda ko­lej­na była gor­sza od po­przed­niej, aż w końcu sto­czył się na samo dno. Brud­ny i nie­ogo­lo­ny, włóczył się po uli­cach, bez prze­ko­na­nia szu­kając pra­cy, której nie znaj­do­wał. Wresz­cie zo­sta­wiła go zde­spe­ro­wa­na żona. Bez domu, załama­ny i prze­gra­ny, opuścił mia­sto i skie­ro­wał się na zachód bez żad­ne­go celu. Spał w sto­gach sia­na, sto­dołach i w zaułkach ulic. Chodząc od domu do domu żebrał o chleb.

Pew­ne­go dnia jakaś do­bra ko­bie­ta wy­niosła mu coś do je­dze­nia na tyl­ny ga­nek domu i przyglądała się, jak połyka to z wil­czym ape­ty­tem. – Wyglądasz na miłego młode­go człowie­ka – za­uważyła. – Nie po­wi­nie­neś trwać w ta­kim sta­nie. Dam ci coś, co może zmie­nić two­je życie, jeżeli to wy­ko­rzy­stasz.

Weszła do domu i wróciła z książką. – Prze­czy­taj ją – po­wie­działa. – Zrób to, co ta książka mówi, a znów będziesz mógł stać się kimś użytecz­nym.

Nasz rozmówca podążył da­lej na zachód z książką w kie­sze­ni ob­szar­pa­ne­go płasz­cza. Nie mając nic do ro­bo­ty i dys­po­nując mnóstwem cza­su, prze­czy­tał każde jej słowo z tu­zin razy. Często, aby uniknąć zi­mo­we­go chłodu, za­cho­dził do bi­blio­tek i tam ją stu­dio­wał.

Stop­nio­wo pro­ste przesłanie zaczęło prze­ni­kać jego ciem­ne myśli i napełniać świa­do­mość. „Wróć do har­mo­nii z Bo­giem. Zmień swo­je myśli i sposób życia; uwierz i odnoś suk­ces; wia­ra uczy­ni to możli­wym. Uwierz, że możesz, a rze­czy­wiście będziesz mógł”. Taka była myśl prze­wod­nia książki.

W końcu, po­dej­mując prak­tycz­ne wysiłki, na­uczył się mo­dlić – i robił to z wiarą. Szcze­rze próbował pro­po­no­wa­nych du­cho­wych me­tod i roz­poczęła się od­mia­na. Później przy­był do tego tek­sa­skie­go mia­sta, gdyż ktoś obie­cał mu tu­taj pracę.

– Gdy pod­cho­dziłem do owe­go domu, jakaś piękna młoda ko­bie­ta za­mia­tała chod­nik. Czy uwie­rzy­cie, że jest te­raz moją żoną? – za­py­tał z uśmie­chem.

Pra­co­wał przy sze­re­gu drob­nych zajęć, każde następne było lep­sze od po­przed­nie­go. Po­tem po­czuł pra­gnie­nie, by zo­stać księgo­wym, po­nie­waż lubił mieć do czy­nie­nia z licz­ba­mi i miał w tym za­kre­sie pew­ne doświad­cze­nie z czasów, za­nim zaczął pić. Któregoś dnia fir­ma zaj­mująca się ru­ro­ciągami dla pól naf­to­wych zwróciła się do nie­go o do­ko­na­nie wy­ce­ny pew­nych prac. Nig­dy dotąd nie po­dej­mo­wał się tak skom­pli­ko­wa­ne­go za­da­nia, ale mo­dlił się do Boga o pro­wa­dze­nie, pil­nie prze­stu­dio­wał pro­blem i osta­tecz­nie wy­li­czył kosz­ty całkiem dokład­nie. Było to znaczące osiągnięcie, zważyw­szy fakt, że bra­ko­wało mu doświad­cze­nia. Od tej pory szedł naprzód, po­wo­li stając się człowie­kiem suk­ce­su.

Zakończyw­szy swą nie­zwykłą hi­sto­rię, wyciągnął z kie­sze­ni po­pla­mioną i ob­dartą książeczkę, z którą nie roz­sta­wał się w swo­ich wędrówkach, i z czułością położył ją na sto­le, mówiąc:

– Każdy może zro­bić tak, jak ja zro­biłem, a większość nie musi na­wet po­ko­ny­wać tak da­le­kiej dro­gi jak ja. Cała ta­jem­ni­ca tkwi w tym: miej ufność, wierz i prak­ty­kuj.

Doświad­cze­nie tego mężczy­zny do­wo­dzi pra­wa, które w zwięzły sposób wyrażone jest w dy­na­micz­nym i twórczym na­ucza­niu Je­zu­sa Chry­stu­sa. Wszyst­ko jest możliwe dla tego, kto wie­rzy (Ewan­ge­lia św. Mar­ka 9,23)2. Kie­dy ćwi­czysz swój umysł w wie­rze, co­fają się de­fe­ty­stycz­ne ten­den­cje, a wszyst­ko zmie­rza ku prze­su­wa­niu się z ob­sza­ru nie­możliwości w możność.

Po pierw­sze, za­cznij wie­rzyć Bogu nie w sposób aka­de­mic­ki, lecz uf­nie – jak swe­mu prze­wod­ni­ko­wi, i na­prawdę prak­ty­kuj za­sa­dy du­cho­we. Po dru­gie, wierz w sie­bie, w lu­dzi i w samo życie. Miej szcze­re pra­gnie­nie służenia Bogu i ludz­kości, a także prze­stań wątpić, prze­stań myśleć ne­ga­tyw­nie.

Jak zdo­być wiarę? Zwy­czaj­nie za­cznij żyć zgod­nie z za­sa­da­mi wia­ry, módl się żar­li­wie i z po­korą, na­bierz zwy­cza­ju spo­dzie­wa­nia się tego, co naj­lep­sze. Ten ro­dzaj myśle­nia spo­wo­du­je rze­czy­wi­ste odwróce­nie bie­gu twe­go życia, po­nie­waż życie nie­ustan­nie płynie w tę czy inną stronę. Nie­po­wo­dze­nia za­czną się od cie­bie od­da­lać, a prze­ja­wy pomyślności, jak­by przez ma­gne­tycz­ne przy­ciąga­nie, będą się zwra­cać ku to­bie. Dy­na­micz­na i po­zy­tyw­na po­sta­wa sta­no­wi sil­ne, ma­gne­tycz­ne od­działywa­nie, które ze swej na­tu­ry przy­ciąga do­bre re­zul­ta­ty.

To, oczy­wiście, nie ozna­cza, że do­sta­niesz wszyst­ko, cze­go chcesz. Kie­dy jed­nak żyjesz w opar­ciu o wiarę, two­je pra­gnie­nia stop­nio­wo stają się ta­kie, o ja­kie możesz pro­sić w imię Boże. Wszyst­ko, co po­wi­nie­neś mieć, wszyst­ko, co jest dla cie­bie do­bre, zo­sta­nie ci dane. Nie ma gra­nic tego, co Bóg ofia­ro­wu­je tym, którzy sto­sują Jego pra­wa.

Oczy­wiście, przez suk­ces nie ro­zu­miem tego, że mu­sisz stać się bo­ga­ty, sławny czy potężny, po­nie­waż to nie­ko­niecz­nie są osiągnięcia. W rze­czy­wi­stości nie­rzad­ko ta­kie jed­nost­ki jako oso­by przed­sta­wiają żałosny ob­raz klęski. Mówiąc o suk­cesie, mam na myśli rozwój doj­rzałej i kon­struk­tyw­nej oso­bo­wości.

Słynny ar­chi­tekt, Frank Lloyd Wri­ght3, który zo­stał na­zwa­ny jed­nym z naj­bar­dziej twórczych ge­niu­szy wszech czasów, po­wie­dział: „To, w co na­prawdę wie­rzysz, za­wsze następuje. Prze­ko­na­nie o spra­wie po­wo­du­je, że ona się wy­da­rza. Sądzę też, że nic się nie dzie­je, dopóki całko­wi­cie i głęboko w to nie uwie­rzysz”.

Bi­blij­ne pra­wo: Według wia­ry wa­szej niech wam się sta­nie (Ewan­ge­lia św. Ma­te­usza 9,23), wyraża prawdę o tym, że zasięg Bożego błogosławieństwa, ja­kie otrzy­mu­jesz, zależy dokład­nie od stop­nia, w ja­kim wie­rzysz.

Można po­da­wać wie­le przykładów działania tej za­sa­dy. Spójrz­my na ko­bietę, która zwie­rzyła mi się, że przez długie lata de­pre­cjo­no­wała sie­bie jako naj­brzydszą z czte­rech sióstr. Po­zo­stałe trzy sio­stry, uzna­wa­ne za bar­dziej cza­rujące, za­wsze mówiły jej, że jest po­spo­li­ta i nie­atrak­cyj­na, aż w końcu uwie­rzyła w tę nie­prawdę.

Jed­nak pew­ne­go dnia przy­ja­ciółka po­wie­działa do niej:

– Prze­cież ty wca­le nie je­steś nieładna. Spróbuj wy­obra­zić so­bie sie­bie jako miłą i atrak­cyjną osobę, którą je­steś. Urok – ciągnęła – nie bie­rze się z bu­tel­ki. Po­cho­dzi z właści­we­go myśle­nia i pro­mien­ne­go, pełnego radości życia. Po­stanów za­tem, kim chcesz być, a po­tem na­ma­luj taki ob­raz sie­bie. Z całą skrom­nością uwierz w to, że z Bożą po­mocą twój ob­raz sa­mej sie­bie sta­nie się praw­dzi­wy. Przy­ja­ciółka zadała jej py­ta­nie wprost:

– Cze­go tak na­prawdę chcesz od życia? Za­nim zy­skasz jakąkol­wiek szansę otrzy­ma­nia tego, mu­sisz od­po­wie­dzieć bar­dzo kon­kret­nie.

Było to mądre py­ta­nie, po­nie­waż nig­dy nie osiąga się celów, które nie zo­staną naj­pierw wyraźnie sfor­mułowa­ne w umyśle.

– Jeśli mam po­wie­dzieć naj­szcze­rzej – od­parła dru­ga w zakłopo­ta­niu – to chciałabym mieć męża, dzie­ci i do­bry dom. (Wszyst­kie jej sio­stry wyszły za mąż, po­sia­dały własne domy i utwier­dzały ją w prze­ko­na­niu, że jest zbyt brzyd­ka, aby mieć na­dzieję na małżeństwo.)

– Nie czuj się zakłopo­ta­na ta­kim zwy­czaj­nym pra­gnie­niem – od­po­wie­działa koleżanka. – Aby osiągnąć ten war­tościo­wy cel, przy­wołaj umysłowy ob­raz domu, męża i dzie­ci, ja­kich pra­gniesz. Po­tem złóż to życze­nie w ręce Boga, by mógł ci je dać. Jeżeli mieści się to w Jego woli, otrzy­masz. Proś Go, aby roz­wi­jał twoją oso­bo­wość, przy­go­to­wując cię do roli żony i mat­ki. Proś Boga, by uczy­nił cię piękną, cza­rującą i dobrą.

Ko­bie­ta ta rze­czy­wiście stwo­rzyła i utrzy­my­wała swój umysłowy ob­raz, prze­nosząc go z nie­stru­dzoną wy­trwałością w rze­czy­wistość, i w ten sposób jej hi­sto­ria Kop­ciusz­ka stała się prawdą.

Niektórzy lu­dzie skarżą się, że tyl­ko zdol­ne czy uta­len­to­wa­ne oso­by mogą z po­wo­dze­niem wdrażać te twórcze tech­ni­ki. Myśle­nie ta­kie jest jed­nak nie­bez­pieczną formą uspra­wie­dli­wia­nia porażki. Im więcej ktoś ma w swej na­tu­rze za­zdrości, tym bar­dziej kry­tycz­ny się sta­je w sto­sun­ku do tych, którzy coś osiągnęli.

Jeśli sam je­steś kry­tycz­ny i wy­po­wia­dasz ne­ga­tyw­ne opi­nie, to być może two­je porażki są po­wo­do­wa­ne przez nie­uporządko­wa­ny, wypełnio­ny nie­na­wiścią umysł. Oznaką zdro­wia psy­chicz­ne­go jest za­do­wo­le­nie z osiągnięć in­nych i wspólna radość wraz z nimi. Nig­dy nie porównuj sie­bie ani swo­ich do­ko­nań z in­ny­mi, ale prze­pro­wa­dzaj porówna­nia wyłącznie z sa­mym sobą. To zmu­si cię do sięga­nia po co­raz wyższe nor­my i osiągnięcia. Nie spro­wa­dzaj na sie­bie porażki, hołdując za­wziętym czy za­zdro­snym myślom. Myśl uczci­wie, z miłością, na­dzieją i opty­mi­zmem, a sięgniesz w życiu po zwy­cięstwo.

Po­twier­dze­nie tych opi­nii znaj­dzie­my w liście od pew­ne­go człowie­ka, który za­sto­so­wał je w trud­nej sy­tu­acji.

Dro­gi dok­to­rze Pe­ale!

Półtora ty­go­dnia temu byłem kon­tro­le­rem bi­letów i odźwier­nym w pew­nym te­atrze w Bronx. Po­tem jed­nak szef po­wie­dział, że in­te­re­sy idą kiep­sko, i zo­stałem zwol­nio­ny. Mimo to w ser­cu i w du­szy nie od­czu­wałem stra­chu, po­nie­waż wcześniej w mym życiu zagościła wia­ra.

Pie­niądze skończyły mi się po ja­kimś ty­go­dniu, a wciąż nie miałem pra­cy. Udałem się więc do no­wo­jor­skie­go biu­ra za­trud­nie­nia i złożyłem ofertę o go­to­wości do pra­cy w ho­te­lu. Wy­obrażałem so­bie sie­bie, jak otrzy­muję dobrą po­sadę. Następne­go dnia za­dzwo­nił do mnie jakiś mężczy­zna i za­pro­po­no­wał zajęcie za większe pie­niądze, niż miałem po­przed­nio; miałem za­ra­biać 42 do­la­ry ty­go­dnio­wo, pod­czas gdy wcześniej do­sta­wałem tyl­ko 27,56.

Ta­kiej po­sta­wy na­uczyłem się w koście­le Mar­ble Col­le­gia­te, uczęszczając na nie­dziel­ne nabożeństwa. Moje życie po­pra­wiło się i ja sam zmie­niam się na lep­sze. Życie zwra­ca się w kie­run­ku światła i do­bra, a ciem­ność nie­wie­dzy jest z nie­go wy­ma­zy­wa­na. Wiem, jak iść naprzód i jak nie usta­wać w dro­dze. Ko­cham kościół i będę mu po­ma­gał z całych sił, i za­mie­rzam co nie­dzie­la dawać jed­ne­go do­la­ra na tacę.

Ko­cha kościół i pra­gnie ofia­ro­wać coś Bogu. Nic dziw­ne­go. To właśnie kościół na­uczył go naj­większe­go se­kre­tu po­zy­tyw­nej wia­ry, która otwo­rzyła przed nim nowe ho­ry­zon­ty na­dziei. Człowiek ten, po­mi­mo bra­ku wy­kształce­nia i zma­ga­nia się z ubóstwem, nabył wrażliwości na tę elek­try­zującą at­mos­ferę, która po­wsta­je w koście­le, gdy uwal­nia­na jest du­cho­wa moc. Słuchał przesłania o do­cho­dze­niu do har­mo­nii z Bo­giem i ucze­niu się życia zgod­ne­go z wiarą.

Uwie­rzył tej no­wi­nie i wpro­wa­dził ją w życie. Nie uwol­niło go to od trud­ności. Nig­dy zresztą nie padły ta­kie obiet­ni­ce. To przesłanie jed­nak za­pew­niło mu wiedzę i siłę do po­ra­dze­nia so­bie z trud­nościa­mi i opa­no­wa­nia ich. War­tość jego doświad­cze­nia po­twier­dza fakt, że otrzy­maw­szy coś, człowiek ten pra­gnie dzie­lić się z Bo­giem. Sprawę istotną acz de­li­kat­nej ma­te­rii sta­no­wi to, że jeżeli po­szu­ku­je­my war­tości du­cho­wych wyłącznie dla sie­bie sa­mych, umrą one w na­szych rękach. Jeśli jed­nak otrzy­mu­je­my i da­je­my, to ich za­so­by będą wciąż uzu­pełnia­ne.

Wi­działem wprost nie­wia­ry­god­ne prze­mia­ny, ja­kie następowały w lu­dziach pod wpływem du­cho­wej mocy. Ob­ser­wo­wałem, jak wcho­dzi­li do kościoła jako oso­by określo­ne­go po­kro­ju, a wy­cho­dzi­li całko­wi­cie od­mie­nie­ni. W koście­le głosi się twórcze tech­ni­ki życio­we w celu prze­zwy­ciężania porażki, li­kwi­do­wa­nia stra­chu, le­cze­nia smut­ku. W koście­le może ci się przy­da­rzyć coś, co zmie­ni w two­im życiu wszyst­ko na lep­sze. Wykażesz praw­dziwą mądrość, jeżeli za­cho­wasz otwartą po­stawę wo­bec tych możliwości.

Do kościoła Mar­ble Col­le­gia­te co nie­dzie­la przy­by­wają lu­dzie wszel­kich wy­znań i oso­by niewy­znające żad­nej re­li­gii. Są wśród nich młodzi i sta­rzy, ucze­ni i prości, bied­ni i bo­ga­ci, potężni i po­ko­na­ni. Łączą się wszy­scy w najszczęśliw­szy tłum lu­dzi, jaki kie­dy­kol­wiek można zo­ba­czyć, lu­dzi, których życie zo­stało prze­mie­nio­ne. Po­wi­nie­neś usłyszeć, jak śpie­wają. Ich en­tu­zjazm jest zaraźliwy. Ich re­li­gia ra­do­sna, po­nie­waż sta­no­wi dla nich sym­bol zwy­cięstwa nad sa­my­mi sobą oraz nad każdym złem i porażką, jaka po­przed­nio wy­sy­sała radość z ich życia. W sa­mej at­mos­fe­rze pul­su­je dy­na­mizm.

Chciałbym opo­wie­dzieć o jesz­cze in­nym człowie­ku, który – po­dob­nie do na­sze­go woźnego z te­atru w Bronx – od­na­lazł od­po­wiedź. Ten był ban­kie­rem. Pra­wa du­cho­we nie zważają na osobę. Są dostępne dla każdego, kto wie­rzy, prak­ty­ku­je i żyje na po­zio­mie du­cho­wym.

Pew­nej let­niej nie­dzie­li stałem z owym ban­kie­rem przed małym wiej­skim kościółkiem, dokąd obaj przy­szliśmy oddać chwałę Bogu.

– Jakże wspa­niałym miej­scem jest kościół – po­wie­dział Bill. – Gdy­by tyl­ko lu­dzie wie­dzie­li, co mogą do­stać w koście­le, tłoczy­li­by się tu­taj tysiącami. (Może dla­te­go każdej nie­dzie­li do kościołów wle­wają się te­raz ogrom­ne tłumy wier­nych.)

Mówił o czymś, o praw­dzi­wości cze­go prze­ko­nał się na pod­sta­wie własne­go, oso­bi­ste­go doświad­cze­nia, naj­pew­niej­sze­go ze wszyst­kich do­wodów. Kil­ka lat wcześniej był pre­ze­sem ban­ku, jed­nak z po­wo­du wewnętrznych roz­gry­wek zo­stał zwol­nio­ny i w wie­ku pięćdzie­sięciu dwóch lat zna­lazł się bez pra­cy. Pierwszą re­akcją była pa­ni­ka, gdyż miał dwójkę dzie­ci w col­le­ge’u i inne zo­bo­wiąza­nia fi­nan­so­we. Prze­pełniała go nie­na­wiść do lu­dzi od­po­wie­dzial­nych za jego zwol­nie­nie. W końcu pogrążył się w po­nu­rej roz­pa­czy, sądząc, że jest skończo­ny.

W tym właśnie mo­men­cie przy­szedł do kościoła, de­spe­rac­ko szu­kając dro­gi wyjścia. Słyszał coś o pro­stych, dy­na­micz­nych, twórczych za­sa­dach wia­ry. Odbyłem wte­dy roz­mowę z Bil­lem. Chciał wie­dzieć, w jaki sposób wia­ra re­li­gij­na może mu pomóc.

Po­wie­działem:

– Naj­pierw mu­sisz opróżnić swój umysł z całej tej nie­na­wiści. Módl się za tych lu­dzi. Zło przy­czy­nia się do ko­ro­zji du­szy i ta­ra­su­je kanał, po­przez który przepływa du­cho­wa i twórcza siła.

– To trud­ne – od­parł – ale spróbuję.

– Po­tem – po­wie­działem – musi odejść strach. Złóż swo­je pro­ble­my uf­nie w ręce Boga i uwierz, że On cię po­pro­wa­dzi.

Postąpił zgod­nie z tymi wskazówka­mi i wciąż prak­ty­ko­wał nowy sposób myśle­nia, cho­ciaż jego spra­wy przed­sta­wiały się co­raz go­rzej. Sy­tu­acja fi­nan­so­wa stała się tak zła, że był zmu­szo­ny uciec się do zbie­ra­nia jagód, by za­ro­bić na pożywie­nie. Wy­star­czyłoby to w zupełności, by pogrążyć z kre­te­sem większość lu­dzi, i wcześniej z pew­nością jego też by pognębiło, ale te­raz działała w nim nowa wia­ra. Czuł się dziw­nie spo­koj­ny i po­tra­fił do­strzec twórcze war­tości w tym ciężkim doświad­cze­niu.

– Po­przed­nio byliśmy z żoną tak bar­dzo zajęci, że sta­liśmy się dla sie­bie nie­mal obcy. Wspólne zbie­ra­nie jagód po obu stro­nach wy­so­kie­go krza­ka po­mogło nam przyj­rzeć się so­bie na­prawdę. Jej uśmiech, urok jej du­szy, cu­dow­ne rze­czy, ja­kie opo­wia­dała, i lo­jal­ność, z jaką stała u mego boku, pod­bu­do­wy­wały mnie. Na ja­go­do­wym za­go­nie zna­leźliśmy zarówno Boga, jak i sie­bie na­wza­jem – po­wie­dział z czułością.

Obec­nie Bill jest sze­fem ban­ku w małym mia­stecz­ku, ale, co ważniej­sze, stał się ak­tyw­nym człon­kiem swo­je­go kościoła i społecz­ności. Kie­dy lu­dzie zwra­cają się do nie­go z prośbą o radę w in­te­re­sach, wy­cho­dzi poza ich py­ta­nie i prze­ka­zu­je po­moc­ne myśli o tym, jak pogłębiać wiarę i od­no­sić suk­ces. W swój własny, prak­tycz­ny sposób ofia­ro­wu­je lu­dziom prostą, dy­na­miczną, twórczą fi­lo­zo­fię Je­zu­sa Chry­stu­sa.

War­to przy­swoić so­bie jedną myśl, tę oto, że za­wsze możesz osiągnąć wyższy po­ziom w swo­im życiu. Nie­wie­lu lu­dzi zda­je so­bie sprawę z własnych rze­czy­wi­stych możliwości. Wie­lu uważa, że zwy­kli lu­dzie muszą po­zo­stać zwykłymi przez całe życie. Kon­cep­cja ta jest fałszem i oszczer­stwem w sto­sun­ku do na­tu­ry ludz­kiej i Boga, który nas wszyst­kich stwo­rzył. Do głównych zadań du­cho­wej praw­dy należy od­kry­wa­nie i wy­zwa­la­nie nie­zwykłych możliwości u tak zwa­nych zwykłych osób. Oso­biście nie wierzę, by kto­kol­wiek był zwy­czaj­ny. Po­do­ba mi się stwier­dze­nie dr. Ha­rol­da C. Case’a, rek­to­ra Uni­wer­sy­te­tu w Bo­sto­nie: „Du­cha de­mo­kra­cji sta­no­wi prze­ko­na­nie każdego co do swo­jej oso­bi­stej wiel­kości”.

Dla­cze­go porażka wy­da­je się tak wyraźnie do­ty­kać niektórych lu­dzi? Dla­cze­go spra­wy układają się dla nich źle, i to tak często? Cze­mu wciąż doświad­czają se­rii iry­tujących fru­stra­cji, a ich pro­jek­ty i pla­ny tak często za­wodzą? Ana­li­za wy­ka­zu­je, że w większości przy­padków ta nie­zdat­ność jest właściwa oso­bie, a nie oko­licz­nościom. Jeśli spra­wy sta­le się dla cie­bie układają w zły sposób, to może w to­bie kry­je się psy­cho­lo­gia nie­for­tun­ności, która po­win­na być sko­ry­go­wa­na.

Nie trać cza­su na uskarżanie się na wa­run­ki i in­nych lu­dzi. Uczci­wie staw czoła ewen­tu­al­ności, że two­je własne myśle­nie może być niewłaściwe, że twój pro­blem może leżeć w sa­mym to­bie. Nie cho­dzi o to, by bra­ko­wało ci zdol­ności, ale ra­czej o to, iż two­je umysłowe za­pa­try­wa­nie oraz po­dejście mogą być na­zna­czo­ne myślami o porażce i wte­dy w sposób na­tu­ral­ny następuje klęska. Two­je po­sta­wy mogą być także opry­skli­we, kry­tycz­ne i nie­przy­ja­zne w sto­sun­ku do in­nych lu­dzi, co po­wo­du­je, że od­su­wają się od cie­bie bez wni­ka­nia w przy­czy­ny. Brak wewnętrznej oso­bi­stej har­mo­nii w sposób nie­po­strzeżony unie­możli­wia har­mo­nij­ne re­la­cje z in­ny­mi. A prze­cież te re­la­cje są szale­nie ważne dla twe­go pomyślne­go życia.

Należy pod­kreślić po­nad­to, że pod­sta­wo­wym czyn­ni­kiem uda­ne­go życia nie jest to, jak wie­le umiesz ani jak ciężko pra­cu­jesz, cho­ciaż nie można mi­ni­ma­li­zo­wać zna­cze­nia żad­ne­go z tych czyn­ników. Naj­ważniej­sze kry­te­rium sta­no­wi jed­nak to, w co wie­rzysz oraz jak szcze­ra jest two­ja wia­ra. Pra­wo to zo­stało wyrażone przez Wil­lia­ma Ja­me­sa4, jed­ne­go z naj­większych myśli­cie­li w hi­sto­rii Ame­ry­ki: „W każdym pro­jek­cie ważnym czyn­ni­kiem oka­zu­je się two­ja wia­ra. Bez wia­ry nie może być pomyślne­go re­zul­ta­tu. Ona jest fun­da­men­tal­na”.

Pod­czas uro­czy­stości wręcze­nia dy­plomów w pew­nej szko­le śred­niej wzdłuż sce­ny roz­ciągała się sze­ro­ka wstęga głosząca wiel­ki­mi li­te­ra­mi mot­to wy­bra­ne przez klasę: Zwy­ciężają ci, którzy wierzą, że po­tra­fią. Dy­plo­man­ci szkoły śred­niej, którzy wchodzą w świat z taką prawdą wy­rytą w umysłach, z pew­nością do­ko­nają cze­goś kon­struk­tyw­ne­go, o ile nadal będą za­cho­wy­wać tę kon­cepcję. Ja­ki­kol­wiek jest twój cel, możesz go osiągnąć, jeżeli wie­rzysz, że możesz, i trwasz w tym prze­ko­na­niu na­wet wte­dy, gdy wie­rzyć w to jest trud­no.

Praw­da ta za­wie­ra w so­bie taką dy­na­mikę, że na­wet oso­by, po których naj­mniej się tego spo­dzie­wa­my, de­mon­strują jej siłę. Pe­wien po­moc­nik do­zor­cy na dwor­cu ko­le­jo­wym dużego mia­sta wy­ko­ny­wał pracę sprząta­cza. W wie­ku czter­dzie­stu pięciu lat wciąż był tyl­ko sprząta­czem. Zda­wałoby się, że w ta­kim miej­scu nie ma przed człowie­kiem wiel­kiej przyszłości.

Był tam jed­nak pe­wien kon­duk­tor, człowiek wia­ry, który co­dzien­nie prze­mie­rzał stację w dro­dze do i z pra­cy. Po­lu­bił owe­go sprząta­cza i któregoś dnia tak się do nie­go ode­zwał:

– Po­wi­nie­neś mieć lep­sze zajęcie niż to.

– W jaki sposób? – od­parł posępnie mężczy­zna. – Mam żonę, tro­je dzie­ci i starą matkę, a nig­dy nie zdo­byłem żad­ne­go wy­kształce­nia. Poza tym te­raz już nie można się w na­szym kra­ju wybić tak jak kie­dyś. Tam­te cza­sy na za­wsze odeszły. – W ten sposób dawał wy­raz po­nu­rej, ne­ga­tyw­nej fi­lo­zo­fii, z którą tak często ostat­nio się spo­ty­ka­my.

Kon­duk­tor jed­nak pomógł mu uwie­rzyć zarówno w oj­czyznę, jak i w sie­bie, przy­po­mi­nając o wszyst­kim, cze­go Bóg może do­ko­nać z osobą, która pod­da­je się Jego łasce. Roz­ta­czał ob­raz cze­goś lep­sze­go tak długo, aż zaczął on przy­bie­rać kształty w umyśle tego mężczy­zny. To uru­cho­miło dy­na­micz­ne siły sty­mu­lujące wy­da­rze­nia. Pew­ne­go dnia kon­duk­tor po­wie­dział sprząta­czo­wi, że w po­bli­skiej miej­sco­wości jest do na­by­cia punkt sprze­daży ham­bur­gerów. Za­in­spi­ro­wał go, by tam po­je­chał i przyj­rzał się oka­zji.

Kie­dy mężczy­zna przy­był do mia­stecz­ka, do­wie­dział się, że cena baru wy­no­si trzy­sta pięćdzie­siąt do­larów, pod­czas gdy nasz po­ten­cjal­ny właści­ciel miał do za­in­we­sto­wa­nia dwa­dzieścia pięć do­larów gotówki. Te­raz jed­nak po­sia­dał już coś cen­niej­sze­go od pie­niędzy. Umysł jego wypełniały po­zy­tyw­ne myśli. Roz­winął praw­dziwą wiarę, a pod­trzy­my­wa­na wi­zja lep­szej oka­zji uczy­niła jego re­ak­cje dy­na­micz­ny­mi. Z tą świeżą, nową właściwością swe­go umysłu nie chciał przyjąć porażki. Uważnie za­tem i w du­chu mo­dli­twy roz­ważył sy­tu­ację, po czym przed­sta­wił właści­cielowi pro­po­zycję kup­na tego punk­tu bez wpłaty początko­wej, za to zga­dzając się na spłace­nie w ciągu roku kwo­ty pięciu­set do­larów. Nor­mal­nie właści­ciel odtrąciłby nie­cier­pli­wie taką ofertę, jed­nak w po­sta­wie tego człowie­ka było coś, co zro­biło na nim wrażenie, i się zgo­dził. Po­tem człowiek ów uzgod­nił z miej­sco­wym właści­cielem skle­pu spożyw­cze­go i mięsne­go co­dzien­ny za­kup pro­duktów na kre­dyt, z za­strzeżeniem, że będzie on spłaca­ny następne­go ran­ka z przy­chodów po­przed­nie­go dnia.

Star­tując w tak de­spe­rac­ki sposób, ten do­tych­czas le­tar­gicz­ny i zre­zy­gno­wa­ny sprzątacz jął pra­co­wać, a że wie­rzył przy tym równie moc­no, dzi­siaj jest właści­cie­lem bar­dzo sym­pa­tycz­nej re­stau­ra­cji. W kar­cie menu zakładu za­pi­sa­ne są słowa, które kar­mią du­cha jego klientów, pod­czas gdy do­bre je­dze­nie wzmac­nia ich ciała.

Gdy uważasz, żeś po­ko­na­ny, to je­steś;

Jeśli sądzisz, że się nie odważysz, to nie zro­bisz tego; Gdy chcesz wy­grać, lecz myślisz, iż nie umiesz,

To pra­wie pew­ne, że nie zwy­ciężysz.

Bojąc się, że prze­grasz, je­steś zgu­bio­ny;

Bo na tym świe­cie na­prawdę Suk­ces za­czy­na się od two­jej woli;

Wszyst­ko mieści się w sta­nie umysłu.

Zwy­cięstwa w bi­twach nie przy­pa­dają za­wsze Temu naj­sil­niej­sze­mu i naj­szyb­sze­mu;

Wcześniej czy później ten, kto wy­gry­wa,

Oka­zu­je się człowie­kiem, który myśli, że może.

Wszyst­ko mogę w Tym [Chry­stu­sie], który mnie umac­nia (List do Fi­li­pian 4,13) – oto za­pis du­cho­we­go pra­wa, przed­sta­wiającego sy­tu­ację, kie­dy oso­ba wierząca nawiązuje praw­dzi­wy, funk­cjo­nujący na co dzień związek z Bo­giem.

Naj­ważniej­sze jest żywić ufność co do sa­mej wia­ry. Pielęgnuj prze­ko­na­nie, że kie­dy będziesz myślał kon­struk­tyw­nie w ka­te­go­riach wia­ry, z po­wo­dze­niem po­ra­dzisz so­bie z każdą sy­tu­acją, która może stanąć ci na dro­dze. Emer­son5 ostrze­gał, że „żadne do­ko­na­nie, żadna po­moc, żadne prze­szko­le­nie nie może skom­pen­so­wać bra­ku wia­ry”. Nieżyjący już Ju­sti­ce Car­do­zo z Sądu Naj­wyższe­go Stanów Zjed­no­czo­nych po­wie­dział: „Je­steśmy tym, czym wie­rzy­my, że je­steśmy”.

Każda jed­nost­ka for­mułuje własną ocenę sa­mej sie­bie i ten pod­sta­wo­wy wi­ze­ru­nek w dużym stop­niu przy­czy­nia się do tego, kim rze­czy­wiście ta oso­ba się sta­je. Nie możesz zro­bić więcej, niż wie­rzysz, że możesz. Nie możesz być ni­kim więcej niż wie­rzysz, że je­steś. Praw­dzi­wa wia­ra ułatwia urze­czy­wistnienie przed­mio­tu twej wia­ry. Wia­ra sty­mu­lu­je ist­niejącą w to­bie moc. Nie bój się za­ufać wie­rze.

Ro­dzi­ce pew­ne­go szes­na­sto­let­nie­go chłopca za­pi­sa­li go do szkoły przy­go­to­wującej do col­le­ge’u, na którą le­d­wie było ich stać. Pragnęli jed­nak, by syn po­siadł możliwości, którymi oni nie mo­gli się cie­szyć. Chłopak do­ce­niał tę szansę i po­sta­no­wił zasłużyć na nią. Zde­cy­do­wał w ser­cu, że zdobędzie na­grodę za naukę, aby zre­kom­pen­so­wać poświęce­nie ro­dziców. Pra­co­wał pil­nie i zaczął wspi­nać się na za­dzi­wiające po­zio­my wie­dzy, ja­kich wcześniej nig­dy nie zdo­by­wał.

Jego oce­ny wciąż rosły – 80, 85, 90 (na 100 możli­wych). Nig­dy nie do­sta­wał ta­kich stop­ni i, jak to cza­sem bywa z osobą wspi­nającą się, prze­stra­szył się własne­go osiągnięcia. Wte­dy po­ja­wiła się de­struk­cyj­na myśl. „Ten po­ziom na­uki jest dla mnie za wy­so­ki. Wy­czer­pałem swe możliwości. Nie po­tra­fię utrzy­mać tego stan­dar­du”. Zaczął więc wątpić, a wia­ra jego top­niała. Wkrótce umysł za­ak­cep­to­wał brak wia­ry w sie­bie. Wte­dy, po­nie­waż jego zdol­ności już nie pod­le­gały wy­zwa­niu, umysł za­mknął się i zda­wało się, że nie po­tra­fi na­wet za­pa­miętać lek­cji. Jakość pra­cy młodzieńca spadła. Na­uka szła mu kiep­sko i stop­nie się obniżały. Ogarnęło go zniechęce­nie i był gotów zre­zy­gno­wać.

– Jed­nak pew­nej nocy – po­wie­dział – otwo­rzyłem Bi­blię w na­dziei zna­le­zie­nia ja­kiejś zachęty i tra­fiłem na wer­set mówiący: …u Boga wszyst­ko jest możliwe (Ewan­ge­lia św. Ma­te­usza 9,26). To skłoniło mnie do myśle­nia: „Moi ro­dzi­ce wierzą we mnie i przez jakiś czas po­tra­fiłem zdo­by­wać do­bre oce­ny. Sko­ro kie­dyś mogłem to robić, dla­cze­go nie mógłbym do­ko­nać tego po­now­nie. Wierzę, że Bóg mi pomoże”. Na­gle wie­działem, że mogę to zro­bić.

I rze­czy­wiście do­ko­nał tego. Stop­nie zno­wu się po­pra­wiły. Stał się pry­mu­sem. Kie­dy od­zy­skał za­ufa­nie co do wia­ry, jego oso­bo­wość zo­stała ukie­run­ko­wa­na i po­ja­wiła się moc.

W sposób aka­de­mic­ki i teo­re­tycz­nie nie­mal wszy­scy wierzą, że Bóg po­ma­ga lu­dziom, ale sami nie za­wsze szu­kają tej po­mo­cy w kon­kret­nych sy­tu­acjach.

– Co Bóg może zro­bić w tym szczególnym wy­pad­ku? – py­tają nie­pew­nie.

Pozwól, że od­po­wiem py­ta­niem na to py­ta­nie: – Cze­go Bóg nie może uczy­nić?

Tysiące lu­dzi w pełnej szcze­rości udo­wod­niło, że po­przez naszą wiarę Bóg wno­si do kon­kret­nych sy­tu­acji moc i mądrość prze­wyższającą wszel­kie ludz­kie wy­obrażenie.

Kie­dy Bob Ri­chards, mistrz świa­ta w sko­ku o tycz­ce, otrzy­my­wał na­grodę jako spor­to­wiec ama­tor roku, dzien­ni­ka­rze za­py­ta­li go o ta­jem­nicę jego atle­tycz­nych sił.

– Za­wdzięczam swo­je osiągnięcia mocy Pana – od­po­wie­dział. Gdy re­por­te­rzy spor­to­wi nadal go wy­py­ty­wa­li, wyjaśnił: – Och, nie myślcie, że jakaś me­ta­fi­zycz­na siła scho­dzi z wy­so­ka, gdy za­czy­nam ska­kać, i prze­no­si mnie po­nad po­przeczką. Wca­le tak nie jest. Kie­dy mówię o mocy Pana, mam na myśli psy­cho­lo­gicz­ny wpływ, jaki wy­wie­ra On na tych, którzy wni­kają w swe du­sze i tam znaj­dują siłę do do­ko­ny­wa­nia wspa­niałych rze­czy.

Wszyst­kie do­wo­dy na to, że du­cho­wo kon­struk­tyw­ne myśle­nie może wy­zna­czać sto­pień do­ko­nań w na­szym życiu, są tak roz­strzy­gające, iż in­te­li­gent­na oso­ba w żaden sposób nie może zi­gno­ro­wać tego obiek­tyw­ne­go pra­wa życia. Po pierw­sze, uporządkuj swo­je życie pod kątem Bożych praw. Bądź osobą od­daną in­nym. Następnie upew­nij się, że two­je cele są do­bre z punk­tu wi­dze­nia du­cho­we­go. Po­tem myśl w ka­te­go­riach suk­ce­su, wierz w suk­ces, wy­obrażaj so­bie suk­ces, a uru­cho­misz potężną siłę dającego się zre­ali­zo­wać życze­nia. Kie­dy umysłowy ob­raz albo po­sta­wa są wy­star­czająco moc­no pod­trzy­my­wa­ne, fak­tycz­nie wy­dają się kie­ro­wać wa­run­ka­mi i oko­licz­nościa­mi.

Nie je­stem pe­wien, czy po­zy­tyw­ne myśle­nie roz­ciąga się także na dzie­dzinę łowie­nia ryb, ale byłem świad­kiem cze­goś, co mogłoby posłużyć za dowód. Pew­ne­go dnia udałem się na ryby wraz z dwo­ma mężczy­zna­mi i moją córką, je­de­na­sto­let­nią wówczas Eli­za­beth, na wo­dach śródlądo­wych Sea Is­land w sta­nie Geo­r­gia. Nikt poza Eli­za­beth nie mógł nic złowić, a ona złapała dwie ryby.

– Jak to jest, ko­cha­nie? – za­py­tałem. – Na­sze wędki są w wo­dzie tuż koło two­jej i my nie złowi­liśmy nic, a ty masz już dwie piękne sztu­ki.

Po­pa­trzyła na mnie z iskierką w oku.

– Och, ta­tu­siu – wytłuma­czyła, wyciągając z wody następną rybę – ćwiczę po­zy­tyw­ne myśle­nie.

Kor­pus inżynie­ryj­ny ar­mii po­sia­da bar­dzo su­ge­styw­ne mot­to: „To, co jest trud­ne, wy­ko­nu­je­my na­tych­miast – nie­możliwe może zająć trochę więcej cza­su”. Sko­ro ty i Bóg trwa­cie w sil­nym związku, a z Bo­giem wszyst­ko jest możliwe, to można założyć, że Bóg i ty możecie do­ko­nać tego, co nie­możliwe, na­wet jeśli będzie to wy­ma­gało trochę cza­su. Uczyń to wiodącą myślą two­je­go umysłu – Bóg i ty wraz z Nim je­steście nie­po­ko­na­ni. Kie­dy ta myśl na­prawdę obej­mie cie­bie, to rze­czy, które do­tych­czas uważałeś za nie­możliwe, prze­suną się w ob­szar możliwości.

Cho­ciaż ta­kie za­pew­nie­nia mogą się wy­da­wać prze­sad­ne, to jed­nak za­sa­da spraw­dza się, kie­dy wie­rzysz i sto­su­jesz ją, jak to już udo­wod­niły swym przykładem nie­zli­czo­ne oso­by. Kon­ty­nu­uj to przeświad­cze­nie, dopóki nie zaj­mie ono nie­wzru­szo­ne­go miej­sca w twym umyśle. Po­moc­ne jest uni­ka­nie mówie­nia: „Nie wierzę, że mogę to zro­bić”, a w za­mian stwier­dza­nie: „Może nie po­tra­fię zro­bić tego sam, ale jest ze mną Bóg i z Jego mocą mogę tego do­ko­nać”. Po­wta­rzaj to kil­ka­naście razy dzien­nie, aż twój ne­ga­tyw­nie wy­szko­lo­ny umysł za­ak­cep­tu­je po­zy­tyw­ny punkt wi­dze­nia. Pamiętaj za­wsze, że możesz, jeśli myślisz, że możesz, i nie pozwól wątpli­wościom za­blo­ko­wać twe­go umysłu.

Byłem kie­dyś za­pro­szo­ny na lunch w Wa­szyng­to­nie, a po­nie­waż przy­byłem trochę wcześniej, udałem się do przy­jem­ne­go ogro­du sąsia­dującego z ho­te­lem. Ogród ten po­sia­da fon­tannę z bro­dzi­kiem dla ptaków. Kil­ka star­szych pań obok zażywało słońca.

Moją uwagę zwrócił młody wróbel ucze­pio­ny brze­gu zbior­ni­ka. Wszyst­kie inne wróble ze­ska­ki­wały na dół, piły, plu­skały się, a po­tem od­la­ty­wały, ale ten wciąż się wahał. Wte­dy dwie czy trzy z ko­biet po­deszły i za­py­tały: – Co się dzie­je z tym bie­dac­twem? – Któraś się ode­zwała: – Może po­win­nyśmy za­brać go do domu? Coś mu chy­ba do­le­ga.

Jed­nak stojący w po­bliżu mężczy­zna po­wie­dział:

– Zo­staw­cie go. Czy chce­cie znisz­czyć jego pew­ność sie­bie?

– Ale prze­cież – ar­gu­men­to­wały – ptak jest cho­ry.

– Nie, on nie jest cho­ry – po­wie­dział mężczy­zna. – Po pro­stu star­tu­je w życie. Zo­staw­cie go w spo­ko­ju.

Bar­dzo mnie to za­in­te­re­so­wało i przyglądałem się z uwagą. W końcu wróbel ze­brał dość od­wa­gi, by prze­le­cieć jakiś metr. Jego mama i tata pod­ska­ki­wa­li w po­bliżu i zachęcali go, a wszy­scy krew­ni ze­brali się wokoło i do­pin­go­wa­li. Ob­ser­wo­wałem, jak ma­lec uczył się latać, i zdu­mie­wałem się jego du­chem. To była lek­cja poglądowa, jak uczyć się wy­trwałości i pew­ności sie­bie.

Tego wie­czo­ru, dziw­nym zbie­giem oko­licz­ności, zna­lazłem w ga­ze­cie list czy­tel­nicz­ki o droździe, który miał zra­nio­ne skrzydło. „Mimo że jego skrzydło opa­da – pisała au­tor­ka li­stu – drozd sie­dzi na gałęzi wiśni i śpie­wa. Mar­twię się jed­nak o to skrzydło. Co po­win­nam zro­bić?”

Re­dak­tor od­pi­sał: „Proszę zo­sta­wić to skrzydło w spo­ko­ju. Skrzydło droz­da ma struk­turę pajęczy­nową, gęsto utkaną, znacz­nie sil­niejszą od wie­lu ma­te­riałów o wy­so­kiej gęstości. I proszę nie za­po­mi­nać o sta­rym, do­brym dok­to­rze, ja­kim jest mat­ka na­tu­ra. Jeżeli po­wstrzy­ma się pani od sto­so­wa­nia ludz­kich me­tod do tego skrzydła, to ptak bez wie­dzy aka­de­mic­kiej, która by go przytłaczała, będzie miał dość wia­ry, by po­zwo­lić skrzydłu opa­dać aż do cza­su, kie­dy na­tu­ra od­no­wi jego siłę”.

„Drozd – kon­ty­nu­ował re­dak­tor – jest mądrzej­szy niż isto­ty ludz­kie, po­nie­waż nie wiedząc tak wie­le o tru­dach życia, nie zniechęca się. W tym bez wątpie­nia po­ma­ga mu brak ludz­kiej in­te­li­gen­cji”. Od­po­wiedź kończyła się ta­kim prze­ni­kli­wym spo­strzeżeniem: „W przy­pad­ku droz­da kanały nieśmier­tel­nej po­mo­cy nie są blo­ko­wa­ne przez myśle­nie”.

Po­dob­nie praw­dzi­we w od­nie­sie­niu do lu­dzi, jak i ptaków jest to, że napływ Bożej mocy bywa blo­ko­wa­ny przez ne­ga­tyw­ne myśli. Na­sza porażka często wy­ni­ka z bra­ku wy­star­czającej na­iw­ności i pro­sto­dusz­ności, by sto­so­wać moc wia­ry. Może to tłuma­czy, dla­cze­go naj­większy ze wszyst­kich Na­uczy­cie­li pod­kreślał war­tość sta­wa­nia się jak małe dziec­ko. Tyl­ko dzięki ta­kiej dzie­cięcej po­sta­wie je­steśmy zdol­ni żywić nie­za­chwianą wiarę i nie wątpić. To do­praw­dy od­kryw­cza myśl, że przez złe myśle­nie sami blo­ku­je­my kanały nieśmier­tel­nej po­mo­cy. Możesz wie­dzieć tak wie­le na te­mat trud­ności, że twój umysł nie wi­dzi nic poza tymi prze­szko­da­mi. Zbyt duży na­cisk na pro­ble­my może napełnić cię kom­plet­nym de­fe­ty­zmem.

Szef pew­nej fir­my han­dlo­wej opo­wia­dał, jak kie­dyś je­den z jego han­dlowców twier­dził, że w przy­dzie­lo­nym mu re­jo­nie mia­sta w ogóle nie da się robić żad­nych in­te­resów. Funk­cjo­no­wał pe­wien bez­pod­staw­ny mit na ten te­mat i człowiek ten go za­ak­cep­to­wał. W re­zul­ta­cie prze­grał, za­nim co­kol­wiek zaczął. Wy­star­czyło kil­ka nie­po­wo­dzeń, a już wie­dział, że krążące pogłoski są praw­dzi­we i rze­czy­wiście nic się tam nie da sprze­dać.

Fir­ma prze­niosła go poza mia­sto, a na jego te­ry­to­rium wpro­wa­dziła in­ne­go han­dlow­ca, nie in­for­mując go o plot­kach i de­fe­ty­stycz­nych poglądach po­przed­ni­ka. Pierw­sze spra­woz­da­nie no­we­go han­dlow­ca wy­ka­zy­wało większe ob­ro­ty w tym właśnie re­jo­nie niż w ja­kim­kol­wiek in­nym. W rze­czy­wi­stości miał on za­letę dzie­wi­cze­go te­re­nu i dzięki bra­ko­wi de­fe­ty­stycz­nych uprze­dzeń człowiek ten przystąpił do mak­sy­mal­ne­go jego wy­ko­rzy­sta­nia. Nowy han­dlo­wiec odniósł suk­ces, po­nie­waż nie wie­dział, że tu­taj nie po­win­no się udać ro­bie­nie in­te­resów. Wątpli­wość nie miała szan­sy wpłynąć na jego sprze­daż.

Za­sa­da wia­ry i od­no­sze­nia suk­ce­su nie sta­no­wi błysko­tli­we­go i łatwe­go pa­na­ceum. Na pew­no nie pro­po­nuję jej jako me­to­dy zdo­by­wa­nia dóbr ma­te­rial­nych. Trud­no ją też opa­no­wać po mi­strzow­sku. Sta­no­wi ona jed­nak za­dzi­wiającą for­mułą w osiąga­niu celów oraz prze­zwy­ciężaniu porażki.

Lu­dzie, upie­rający się przy porażkach, twierdzą, że te za­sa­dy mogą się spraw­dzać w sy­tu­acjach łatwych, ale nie mają za­sto­so­wa­nia w trud­nych. Przy­po­mnij­my so­bie jed­nak, że Bi­blii, z której zo­stały za­czerp­nięte, nie na­pi­sa­no z myślą o sy­tu­acjach łatwych. Jej na­ucza­nie jest prze­zna­czo­ne do sto­so­wa­nia w naj­trud­niej­szych wa­run­kach.

Przed kil­ku laty spo­tkałem małżeństwo uskarżające się, jak bar­dzo są bied­ni. W cza­sie roz­mo­wy kil­ka razy po­wta­rza­li tę po­nurą uwagę. Mie­li dwie atrak­cyj­ne, młode córki, które pragnęli posłać do col­le­ge’u. Byli ciężko pra­cującymi, pro­sty­mi ludźmi, jed­nak bar­dzo ne­ga­tyw­nie na­sta­wio­ny­mi. Pod­kreślali nie­ustan­nie, jak mało po­sia­dają oraz że z tego po­wo­du ich córki praw­do­po­dob­nie zo­staną po­zba­wio­ne wy­kształce­nia.

– Czy­tałem o pańskiej fi­lo­zo­fii po­zy­tyw­ne­go myśle­nia – po­wie­dział oj­ciec – ale to nie dla nas, tyl­ko dla większych szczęścia­rzy. Proszę mi po­wie­dzieć, jak mogę posłać swo­je dziew­czy­ny do col­le­ge’u za po­mocą po­zy­tyw­ne­go myśle­nia? Moja żona ukończyła col­le­ge. Ja nie, lecz naszą naj­większą am­bicją jest za­pew­nić to na­szym córkom. Tyl­ko jak to zro­bić?

Zacząłem wymyślać ja­kieś spo­so­by uzy­ska­nia dla nich pie­niędzy, lecz oj­ciec szyb­ko od­rzekł:

– Nie chcę od ni­ko­go pie­niędzy. Chcę je za­ro­bić sam.

Po­dzi­wiałem go za tę po­stawę nie­za­leżności i po­wie­działem:

– Za­cznij­my od przy­zna­nia te­raz, że z po­mocą Boga dziewczęta zdobędą wy­kształce­nie w col­le­ge’u. Co­dzien­nie proszę po­wta­rzać to za­pew­nie­nie. Proszę wie­rzyć, że zo­sta­nie panu wska­za­ny sposób, jak urze­czy­wist­nić pańską wiarę.

– Dru­gim kro­kiem – ciągnąłem – będzie na­ma­lo­wa­nie umysłowe­go ob­ra­zu córek otrzy­mujących dy­plo­my. Ob­raz ten proszę uf­nie za­cho­wy­wać w swej świa­do­mości. Proszę to za­ko­do­wać jako pod­sta­wową myśl w pańskim umyśle, umysłach żony i córek. Po­tem proszę ten ob­raz złożyć w ręce Boga i wziąć się do pra­cy. Trze­ba będzie pra­co­wać ciężko, twar­do myśleć i moc­no wie­rzyć. Proszę przy­swoić so­bie za­sadę wia­ry i po­wo­dze­nia. Wie­rzyć i sta­le wy­obrażać so­bie, że ukończe­nie col­le­ge’u stało się już do­ko­na­nym fak­tem w za­pro­jek­to­wa­nym sche­ma­cie spraw.

Chwy­cił się tego pro­jek­tu i zaczął od­cho­dzić od swo­ich de­fe­ty­stycz­nych bied­nych myśli w kie­run­ku wzo­ru twórczych osiągnięć. W końcu nie tyl­ko jego córki ukończyły col­le­ge, ale też sy­tu­acja eko­no­micz­na całej ro­dzi­ny uległa po­pra­wie. Lu­dzie ci sta­li się dy­na­micz­ni i żywot­ni, wnoszą obec­nie praw­dzi­wy wkład do swo­je­go kościoła i społeczeństwa.

Pro­szo­ny o wytłuma­cze­nie tych do­ko­nań, oj­ciec stwier­dza:

– Po pro­stu na­uczyłem się wie­rzyć. Trwałem w wie­rze przez cały czas, na­wet wte­dy gdy wszyst­ko zda­wało się iść jak naj­go­rzej. – Dodał też: – Za­brałem się do pra­cy za­miast mar­no­wać czas i ener­gię na skarżenie się i użala­nie nad sobą.

Dzięki mądrej for­mu­le myśle­nia i działania był te­raz w sta­nie spro­stać trud­nościom i za­miast dać się im po­ko­nać, spra­wił, by posłużyły mu one dla wzmoc­nie­nia jego wia­ry. Wia­ra usta­wiła go w zgod­ności z pra­wem za­si­la­nia i w wy­ni­ku tego otwo­rzyły się nowe, twórcze źródła wspar­cia.

In­nym przykładem twórczej mocy wia­ry jest doświad­cze­nie mego przy­ja­cie­la, dok­to­ra Fran­ka L. Boy­de­na, słyn­ne­go dy­rek­to­ra De­er­field Aca­de­my, jed­nej z naj­lep­szych szkół przy­go­to­wujących do szkoły śred­niej. Kie­dy przed laty dr Boy­den po­ja­wił się w szko­le, jej przyszłość stała pod zna­kiem za­py­ta­nia z po­wo­du nie­wy­star­czających za­sobów fi­nan­so­wych. Obec­nie po­sia­da piękny te­ren szkol­ny, no­wo­cze­sne in­sta­la­cje i wy­po­sażenie oraz naj­lep­szych wykładowców.

Za­py­tałem dr. Boy­de­na, w jaki sposób udało mu się stwo­rzyć taką wspa­niałą szkołę przy tak mało obie­cujących początkach.

– Cóż – od­parł – myślę, że ban­ki w na­szym mieście miały swo­je wątpli­wości. Praw­do­po­dob­nie wie­le razy chcie­li nas skreślić. Jed­nak za każdym ra­zem, gdy po­trze­bo­wałem po­mo­cy, oka­zy­wała się dostępna. Po pro­stu wie­rzyłem cały czas, że przej­dzie­my przez to. – Po­tem dodał: – Wierzę w pra­wo za­si­la­nia. Kie­dy wszyst­ko zda­je się być prze­ciw­ko to­bie, na­wet kie­dy na­dzie­ja słab­nie, napełnij swój umysł wiarą, rób wszyst­ko, co możesz, pra­cuj ciężko, a re­zul­ta­ty po­zo­staw Bogu. Jeżeli szcze­rze po­dej­mu­jesz wysiłek wy­ko­ny­wa­nia Bożej woli, za­działa pra­wo za­si­la­nia i za­spo­koi two­je po­trze­by. Szkoła ta zo­stała wy­bu­do­wa­na zgod­nie z du­cho­wym pra­wem za­si­la­nia.

Oczy­wiście, swoją rolę ode­grała też ofiar­na oso­bo­wość dr. Boy­de­na i jego za­dzi­wiający dar ro­zu­mie­nia chłopców. Nie mniej ważna była również jego go­to­wość do ciężkiej pra­cy i da­wa­nia z sie­bie tego, co naj­lep­sze. Gdy wszyst­kie te wa­run­ki za­ist­nieją, pra­wo za­si­la­nia działa sku­tecz­nie.

Każda ludz­ka isto­ta może ze swo­im życiem zro­bić więcej, niż za­zwy­czaj robi. Aby jed­nak zacząć, trze­ba pragnąć to zro­bić. Dru­gi krok sta­no­wi pod­da­nie sie­bie Bogu i życie w zgo­dzie z Jego wolą. Przyj­mij Boga za swe­go du­cho­we­go prze­wod­ni­ka i part­ne­ra w życiu. Następnie módl się bez prze­rwy i za­wsze pod­trzy­muj wiarę. Upew­nij się, że za­cho­wu­jesz po­zy­tyw­ne ob­ra­zy osiąga­nia w sposób war­tościo­wy i nie­ego­istycz­ny. W końcu spo­dzie­waj się współdziałania wy­da­rzeń, pra­cuj ciężko i myśl twórczo, za­po­mnij o so­bie, za­cho­wuj ser­ce pełne do­brej woli, nie prze­cho­wuj żad­nej ura­zy. Za­wsze też pamiętaj – z Bożą po­mocą możesz, jeśli myślisz, że możesz.

*

W jaki sposób wie­rzyć:

1. Po pro­stu uwierz.

2. W miarę jak ćwi­czysz swój umysł w wie­rze, wszyst­ko za­czy­na się prze­su­wać z ob­szarów nie­możliwości w możność.

3. Nig­dy nie porównuj sie­bie ani swo­ich osiągnięć z in­ny­mi ludźmi, ale do­ko­nuj porównań z sa­mym sobą.

4. Oznaką zdro­wia umysłowe­go jest od­czu­wa­nie za­do­wo­le­nia, kie­dy inni cze­goś do­ko­nują i ra­do­wa­nie się z nimi.

5. Porażka wy­ni­ka często z bra­ku wy­star­czającej pro­sto­ty, by prak­ty­ko­wać moc wia­ry.

6. Uczyń swe życie tym, czym chcesz, by było, dzięki wie­rze w Boga i w sie­bie.

7. Za­cznij żyć zgod­nie z wiarą, módl się żar­li­wie i po­kor­nie, i na­bierz zwy­cza­ju ocze­ki­wa­nia tego, co naj­lep­sze.

8. Uporządkuj swo­je życie w ka­te­go­riach Bożego pra­wa.

9. Upew­nij się, że two­je cele są do­bre z punk­tu wi­dze­nia du­cho­we­go. i0. Myśl, wierz i wy­obrażaj so­bie suk­ces.

11. Trwaj w wie­rze, jak długo żyjesz.

Roz­dział IIEn­tu­zjazm może dla cie­bie uczy­nić cuda

Kie­dy wypędzisz pe­sy­mizm i po­nu­rac­two, a będziesz pielęgno­wał po­stawę opty­mi­zmu i en­tu­zja­zmu, w two­im życiu za­czną po­ja­wiać się za­dzi­wiające re­zul­ta­ty.

Na­wet jeśli two­je zdol­ności, wy­kształce­nie i doświad­cze­nie są słab­sze niż in­nych, to nie­mal każdy brak możesz zre­kom­pen­so­wać dy­na­micz­nym en­tu­zja­zmem.

Czy je­steś osobą en­tu­zja­styczną? Czy z nie­cier­pli­wością ocze­ku­jesz każdego no­we­go dnia? Czy pa­sjo­nu­je cię życie? Jeśli nie, to za wszelką cenę wpro­wadź praw­dzi­wy en­tu­zjazm do swej oso­bo­wości, po­nie­waż en­tu­zjazm może dla cie­bie uczy­nić cuda.

Moja mat­ka należała do naj­bar­dziej en­tu­zja­stycz­nych osób, ja­kie kie­dy­kol­wiek znałem. Za­wsze żyła każdą cząstką swej isto­ty, mimo że przez dużą część życia mu­siała bo­ry­kać się z fi­zycz­ny­mi do­le­gli­wościa­mi. Naj­bar­dziej zwy­czaj­ne wy­da­rze­nia i zajścia po­tra­fiły przej­mo­wać ją do głębi. Po­sia­dała zdol­ność do­strze­ga­nia i doświad­cza­nia ro­man­tycz­ności i radości we wszyst­kim.

Podróżowała po całym świe­cie. Przed wie­lu laty, prze­by­wając w Chi­nach pod­czas re­wo­lu­cji, skarżyła się, że spo­tkała tak mało ban­dytów. Raz, gdy jej par­ty zo­stało prze­rwa­ne przez dzi­ko wyglądających zbirów, zda­wała się na­prawdę roz­cza­ro­wa­na, że nie po­rwa­no jej ani jej to­wa­rzy­szy i że nie spo­wo­do­wa­no ja­kie­goś eks­cy­tującego wy­da­rze­nia na skalę między­na­ro­dową.

Przy­po­mi­nam so­bie coś, co zda­rzyło się pew­nej mgli­stej nocy, kie­dy je­cha­liśmy pro­mem z New Jer­sey do No­we­go Jor­ku. Nie wi­działem nic szczególnie piękne­go czy cie­ka­we­go w tej mgle, ale mama w pod­nie­ce­niu zawołała:

– Nor­man, czyż to nie jest fa­scy­nujące?

– Niby co jest fa­scy­nujące? – za­py­tałem ospa­le.

– No – za­chwy­cała się – ta mgła, światła, ten prom, który właśnie minęliśmy. Po­patrz na ten ta­jem­ni­czy sposób, w jaki jego światła nikną we mgle.

Dokład­nie w tym mo­men­cie dało się słyszeć dźwięk sy­re­ny mgłowej, głęboko gardłowy w szczel­nie otu­lającej bie­li mgły. Zwrot szczel­nie otu­lająca biel to po­wie­dze­nie mo­jej mamy i uważam je za wyjątko­wo ob­ra­zo­we. Jej twarz przy­po­mi­nała ob­li­cze pod­nie­co­ne­go dziec­ka. Aż do tam­tej chwi­li nie miałem żad­nych od­czuć w sto­sun­ku do na­szej prze­pra­wy pro­mem, poza tym że spiesz­no mi było prze­do­stać się przez rzekę. W tym mo­men­cie jed­nak jej ta­jem­ni­czość, ro­man­tycz­ność i fa­scy­na­cja zaczęły prze­ni­kać na­wet do mego ospałego du­cha.

Mama stała przy ba­rier­ce i pa­trzyła na mnie sza­cującym wzro­kiem.